tag:blogger.com,1999:blog-53287859264411277782024-02-07T11:57:19.751+01:00Co to w ogóle za moda na cytaty w tytule bloga?(Opowiadanie o Akatsuki) Pełna akcji i humoru opowieść o przygodach dwóch młodych dziewczyn, które los rzuca w coraz to nowe kłopoty. Gadatliwa i pełna optymizmu Erika ma na pieńku z niejakim Kuro, szefem yakuzy; podczas ucieczki wplątuje w kłopoty Baalę, najemniczkę próbującą trzymać się na uboczu. Sytuacja gmatwa się jeszcze bardziej, gdy w ślad za dwoma uciekinierkami ruszają tajemnicze Czarne Płaszcze... Galeria interesujących postaci, pełno zwrotów akcji i duża dawka humoru - zapraszam!sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-16595888980732280802017-07-17T15:15:00.005+02:002017-07-17T15:15:57.645+02:00why is no one prepared to die for ANYTHINGA to Photobucket zrobił mi psikusa.<br />
<br />
Wracam sobie na bloga, by poczuć powiew nostalgii, a tu część obrazków z szablonu zablokowana przez Photobucket. Ale nic to, szybka zmiana hostingu i znów wszystko wygląda tak, jak dawniej.<br />
<br />
Dziś tylko zajrzałam i odkurzyłam troszkę.<br />
<br />
Może powrócę...sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-17232139762226098472017-03-05T20:56:00.000+01:002017-03-05T21:28:38.336+01:00II.VI Starzy znajomi, nowi wrogowie<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Ostatni rozdział ukazał się półtora roku temu. Właściwie z dużym prawdopodobieństwem nic więcej już nie ukazałoby się na tym blogu, ale do dokończenia rozdziału zainspirowały mnie głosy, jakie się ostatnio odezwały w związku z wrzuceniem opowiadania na platformę Wattpad (w linkach, gdyby ktoś był zainteresowany). Właśnie - uspokajam, że tamto konto jak najbardziej należy do mnie ;)</div></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Nie obiecuję, że pojawi się tutaj cokolwiek więcej, ale nie porzucam oficjalnie bloga. Jest to dobra odskocznia od innych, ambitniejszych projektów. Tak więc nie mówię "nie" - mówię "może" i "chciałabym". A teraz bez przedłużania - oto najnowszy rozdział. I mam nadzieję, że jego lektura okaże się dobrą rozrywką :)</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<i><b>Previously on LOST... To znaczy, w poprzednich odcinkach:</b></i></div></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
<i>Baala, Erika, Kakuzu i Hidan dotarli do Kraju Wiatru, gdzie mają za zadanie odnaleźć i zabić przywódcę potężnej grupy przestępczej, niejakiego Kuro. Docierają do Tsurugi, miasta, w którym kwitnie hazard, tam też się rozdzielają - Kakuzu i Baala, tropiąc wzmianki o tajemniczych Tsumaranai, trafiają na podziemną arenę... </i></div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
***</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ VI: STARZY ZNAJOMI, NOWI WROGOWIE</b></div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z mocno bijącym sercem Baala zbliżyła się do barierki. Znajdował się
tam pierwszy rząd siedzeń, które ciągnęły się wokół całej elipsoidy
areny. Ostatni stopień trybun wybudowano na wysokości około pięciu
metrów nad wysypanym piaskiem polem walki; bezpieczeństwo widzom
zapewniała mocna, metalowa siatka zabetonowana w ziemi i sięgająca
sufitu, a zapewne także techniki barier ochronnych. Wewnątrz tak
skonstruowanej klatki chwilę temu miała miejsce zażarta
potyczka, o czym świadczyły wyryte w piachu kratery. Dziewczyna zdążyła
jeszcze dostrzec dwójkę ludzi wywlekających z areny bezwładne,
zostawiające za sobą rozmazany ślad krwi ciało. Przełknęła ślinę i
odwróciła wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skupiła się na celu. Chciała się dowiedzieć, jaki
interes miał tutaj Kakuzu. Rozejrzała się na boki; wypełnione co do
ostatniego miejsca trybuny zakrywał cień, a mocne światło reflektorów
było skierowane głównie na arenę. W powietrzu wisiał zatęchły odór potu
wielu ciał, papierosowego dymu i podniecenia, a także gryząca woń krwi
starej oraz całkiem świeżej. Aż zakręciło jej się od tego wszystkiego w
głowie, chociaż i tak wcześniejsze napięcie zdążyło opaść wraz z
rozstrzygnięciem walki. Zamaskowany członek Akatsuki powinien wyróżniać
się wzrostem i ubiorem, ale nie dostrzegała nikogo, kto by go
przypominał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozglądała się uważnie, powtarzając w myślach
podsłuchaną w pubie dyskusję, jakby spodziewała się dostrzec drugie dno,
które wcześniej jej umknęło. Co w tej rozmowie mogło aż tak zafrapować
Kakuzu, że bez chwili namysłu ich zostawił i tutaj przyszedł? Interes...
obstawianie walk... duże pieniądze, może o to chodziło? Ostatecznie sam
powiedział, że zajmuje się zbieraniem funduszy dla organizacji, po to
przecież chcą zabić Kuro, by dostać za niego bajeczne sto milionów
nagrody... O czym to jeszcze tam mówili, ach tak, że Kuro zamknął areny,
ciekawe... Czemu miałby rezygnować z takiego biznesu, jeśli walki
przynoszą aż takie zyski? I jakaś nowa grupa w mieście, dziwnie się
nazywali... Tsumaranai?</div>
<div style="text-align: justify;">
Myśli umknęły jej z głowy, gdy z setek
gardeł wydobył się głośny ryk. Odruchowo spojrzała na arenę, na którą
wchodziło dwóch kolejnych zawodników, a raczej jeden z nich wchodził, bo
drugiego niemal siłą wprowadzano. Przez chwilę patrzyła na to, ale
potem odwróciła wzrok i nie oglądała się, nie dając się już skusić
pełnym emocji krzykom, od których aż dostawała gęsiej skórki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak
się zadumała, że nieomal potknęła się o coś wielkiego, co leżało na jej
drodze. Szybko odzyskała równowagę i wycofała się o krok, automatycznie
sięgając dłonią do kabury z kunai, by obronić się przed ewentualnym
atakiem. Adrenalina w niej opadła, gdy zamiast potencjalnego wroga
zobaczyła przed sobą zwłoki... należące do tego samego mięśniaka,
którego śledził Kakuzu. Leżał z rozrzuconymi rękami i nogami. Miał
skręcony kark.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przełknęła ślinę. Nie musiała pytać, czyje to dzieło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co mi strzeliło do głowy?</i>,
pytała samą siebie, omijając ostrożnie ciało. Chociaż trybuna zaczynała
się zaledwie trzy kroki dalej, nikt nie zauważył, jak tuż za ich
plecami kogoś pozbawiono życia. Baala nagle straciła ochotę na dalsze
tropienie Kakuzu. Czując, że popełnia ogromny błąd, szła dalej,
okrążając wielką arenę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Walka w dole już się rozpoczęła,
świadczyły o tym podniecone krzyki widzów. Dziewczyna przyspieszyła,
biegnąc cicho po balkonie i wbijając wzrok w półmrok trybun, szukając
wysokiej sylwetki Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
* </div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś jest na rzeczy, mówię ci! Trzeba by być ślepym, żeby tego nie zauważyć!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
wymachiwała kieliszkiem, mówiąc tak głośno, że słyszała ją cała knajpa.
Na szczęście cała knajpa postanowiła ignorować jej jazgotanie, zajęta
grą w karty, piciem na umór i sprośnymi żartami. Ten i ów bywalec zerkał
co jakiś czas na krótką spódniczkę dziewczyny, nie dość jeszcze pijany,
by w głowie zakwitły mu odważniejsze myśli. Poza tym wielka, trójzębna
kosa, oparta o krzesło towarzyszącego jej mężczyzny, skutecznie studziła
zapał do amorów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, kurwa, nie uwierzę - odparował Hidan z
właściwą sobie elokwencją. Na jego posągowej, gładkiej jak pupa
niemowlaka twarzy pojawiały się nieśmiało rumieńce alkoholowego
upojenia. - Baala i Kakuzu? A właściwie, ten stary pierdolec i
jakakolwiek kobieta? O w życiu!</div>
<div style="text-align: justify;">
- No pomyśl - rzuciła zielonka
mądrym tonem, opierając jeden łokieć na brudnym blacie stołu i
nachylając się do Hidana. - Ciągle ich widzę blisko siebie, zresztą ona
się za nim wszędzie włóczy! To bardzo... nieeleganckie. - Jednym haustem
wypiła zawartość kieliszka, z hukiem odstawiając go na blat. Jej
towarzysz skwapliwie rozlał następną kolejkę. - Mi to zawsze babcia
powtarzała, że dobrze prowadząca się dziewczyna nie lata za facetami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan pomyślał, że Erika nie wygląda jak dobrze prowadząca się dziewczyna, ale nie powiedział tego na głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Właściwie całkiem do siebie pasują - paplała dalej Okamura, zakładając
nogę na nogę. Intensywność rzucanych jej zewsząd spojrzeń wzrosła. Hidan
położył dłoń na kosie, a wówczas intensywność wróciła do poprzedniego
poziomu. - Dwa nudne sztywniaki. Ale nie miałam pojęcia, że ona lubi
starszych! A tak właściwie, to jak stary jest ten Kakuzu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stary w chuj - odparł usłużnie Hidan, pijąc z kieliszka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika pokiwała z powagą głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak facet jest stary, to pozostaje mu już tylko być bogatym. Jest bogaty, no nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Noo... - Siwus musiał się zastanowić. Otępiałe alkoholem komórki
mózgowe były zbyt rozleniwione, by szybko przetwarzać informacje. -
Pewnie tak. Przecież nie myśli o niczym innym, tylko zbieraniu forsy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żonaty? - Hidan parsknął śmiechem i pokręcił głową. - Płaci alimenty?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Hmm... cholera go wie. Ja tam nie wyobrażam go sobie z gromadką dzieci.
To musiałyby być brzydkie dzieci. Szkoda tak krzywdzić jakąkolwiek
kobietę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, mogło być gorzej! - stwierdziła Erika, najwyraźniej
zadowolona z wyniku tego krótkiego wywiadu. - Co prawda jest
zdziwaczały, jak każdy stary kawaler, no ale jak jest już w podeszłym
wieku... Baala musi tylko przypilnować, by spisał testament. -
Uśmiechnęła się, dumna z własnej przebiegłości. Dopili kolejkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy gdzieś indziej? - zaproponował Hidan. - Tutaj śmierdzi. I denerwują mnie spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie spojrzenia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstał
od stołu, szurając krzesłem. Chwycił kosę, przewieszając ją przez
plecy. Ludzie przy pobliskich stolikach rozsądnie poodwracali głowy,
zanim zdążyliby je stracić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz żadne. No, chodź.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mieli
tutaj dobrą ochronę. Nakrywszy intruza w korytarzu zastrzeżonym
wyłącznie dla personelu, najpierw atakowali, potem zadawali pytania.
Sądząc po zajadłości ataków, nie zależało im na odpowiedziach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
rozejrzał się w jedną i drugą stronę korytarza, ale nikt nowy już nie
nadbiegał. Ciała pozostałych leżały porozrzucane po podłodze, jedno
nawet utknęło na rurze wentylacyjnej po sufitem. Czerwone rozpryski na
ścianach nie pozostawiały wątpliwości, co się właśnie tutaj wydarzyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Będziesz gadał, czy mam szukać kogoś bardziej chętnego do rozmowy? -
zapytał, mierząc spojrzeniem stojącego kilka metrów dalej mężczyznę. Ten
był blady i stał w napiętym bezruchu, jak człowiek, który bardzo stara
się powstrzymać drżenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli ci cokolwiek powiem, zabiją mnie.
- Przymknął oczy, jakby sądząc, że zmasakrowane ciała znikną, jeśli
odpowiednio długo nie będzie na nie patrzył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolisz, żebym ja to zrobił?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiesz. On... on zawsze wie. Słyszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
ruszył do przodu. Mężczyzna usłyszał albo wyczuł jego ruch, bo otworzył
oczy i cofnął się panicznie. Szybko się jednak opanował i zatrzymał.
Grdyka mu podskoczyła, gdy przełykał ślinę. Musiał zdawać sobie sprawę,
że nie ucieknie. Nie po tym, jak zobaczył, do czego intruz jest zdolny.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Zawsze możesz mieć nadzieję, że chwilowo ogłuchł. - Kakuzu nie miał
nastroju do dyskusji. Lepszy od przesłuchiwania był w sprawianiu, że
ludzie przestawali być żywi. - Więc?</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozmówca westchnął jak ktoś, kto godzi się z losem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Są w mieście od niedawna. Trochę ponad pół roku, chyba. Od razu zaczęli
organizować walki na arenach. Wszyscy myśleli, że tutejsze gangi albo
Kuro zaraz ich zmiotą, ale... - Zaciął się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale co? - warknął Kakuzu niecierpliwie. - Kuro się nimi nie zainteresował, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
T-tak. A inne gangi... No... to nie była wojna, to... Podobno zabili
każdego, kto wszedł im w drogę. Myśmy z mniejszych gangów postanowili do
nich dołączyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd biorą ludzi do walk?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem! My tylko nadzorujemy... no... - Znów przełknął ślinę. - Aukcje - wykrztusił w końcu. - I sprzątamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu poczuł gdzieś w okolicy żołądka szarpnięcie wściekłości. Powstrzymał ochotę, by rozłupać najbliższą głowę jak orzech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto jest ich przywódcą? Gdzie go znajdę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna nabrał oddechu. A potem wytrzeszczył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z piersi wystawał kawałek czarnego ostrza. Czarnego... czegoś, co przypominało ostrze. I co wyrastało z cienia mężczyzny. <i>Było</i> jego cieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
nie zdążył się poruszyć, gdy ostry kształt cofnął się, rozpływając w
plamie na podłodze, stając na powrót tylko cieniem. Mężczyzna zachwiał
się i poleciał twarzą do przodu. Koszulę na plecach miał zabarwioną
krwią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Baala znalazła... nie Kakuzu, co prawda, ale coś równie ważnego. A potem - kłopoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przemykała
korytarzami, gdzie z całą pewnością nie byłaby mile widziana, gdyby
tylko miał kto ją widzieć. Ponieważ jednak były puste, zaszła daleko, aż
do długiego szpaleru, po bokach którego ciągnęły się ciasne,
przegrodzone kratą cele. W takich warunkach nie spodziewałaby się
zobaczyć nawet zwierząt, ale tam... byli ludzie. Wywarło na niej szok
to, że ani jedna twarz nie obróciła się w jej stronę. Nie chciała myśleć
nad tym, co doprowadza człowieka do takiego otępienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
rozmyślała długo nad znaleziskiem, bo usłyszała za sobą ostry krzyk.
Odwróciła się na pięcie w samą porę, by dostrzec mgnienie światła.
Odskoczyła w bok, unikając długiej igły, która świsnęła cicho w
powietrzu i poleciała dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Intruz! - zawołał kobiecy głos. - Brać ją!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna
zaklęła w duchu. Ku niej biegło dwóch strażników, ochroniarzy czy kogo
tam oni tutaj zatrudniali. Jeśli użyje
ognia, płomienie mogą wpaść do cel... <i>Och, do diaska, to nie moment, by
martwić się obcymi ludźmi!</i>, pomyślała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęła wykonywać pieczęci.
Przeciwnicy wyciągnęli w biegu bronie, wyglądające tak groźnie, że
chyba miały raczej odstraszać niż ranić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawahała się przed
wykonaniem ostatniej pieczęci. Przecież poparzy tych wszystkich ludzi...
Problem ze źle działającym sumieniem - a takie miał prawdopodobnie
każdy najemnik - polegał na tym, że odzywało się w bardzo, ale to bardzo
nieodpowiednich momentach. Zaklęła, tym razem na głos, rozłączyła ręce i
sięgnęła po kunai.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy ochroniarz do niej dopadł, wznosząc
do ciosu karykaturalnie wielki tasak. Baala drgnęła, przypominając sobie
rekiniastego człowieka z Akatsuki... po czym szybko odegnała tę myśl i
usunęła się lekko w bok. Kiedy stal opadała, oparła jedną dłoń o
metalową posadzkę, z rozmachem zadając kopniak prosto w szczękę
przeciwnika. Ku swemu zaskoczeniu nie dosłyszała oczekiwanego
chrupnięcia, a jedynie głuchy odgłos, a jej stopa, zamiast przekręcić mu
brodę w bok, wgniotła się w nią jak w dobrze wyrobione ciasto...</div>
<div style="text-align: justify;">
Szarpnęła
nogą i skoczyła do tyłu, wyciągając przed siebie kunai dla obrony. Z
twarzy ochroniarza, wklęśniętej od jej kopniaka, sypały się ciemne
grudy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Klon z ziemi!</i> Dała się zaskoczyć, przez co ledwie zdążyła
sparować uderzenie zębatej piły, którą zaatakował drugi strażnik-klon.
Widywała już sobowtóry z cienia, wody i powietrza, ale to... Pierwszy z
ochroniarzy nie rozpadł się po ciosie ani nie rozwiał, jak zrobiłyby to
kopie z innych żywiołów, ale ruszył znów ku niej. <i>Co to za poziom
techniki?!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Cofając się do tyłu, zerknęła ponad głowami ziemnych
sobowtórów na stojącą u wylotu korytarza kobietę, tę, która wydała
rozkaz. Czy to ona nimi sterowała? Ale nie miała czasu nad tym
rozmyślać, bo klony rzuciły się na nią, chcąc przekroić ją wpół.
Skoczyła w górę, przelatując ponad ich głowami i wylądowała,
przeturlawszy się po podłodze. Wstała od razu, wykorzystując siłę pędu, i
pognała w stronę kobiety. Tamta wykonała pieczęci. </div>
<div style="text-align: justify;">
Coś znienacka
owinęło Baalę w pasie i ścisnęło z siłą, z jaką uderza bat. Stęknęła,
gdy na moment odebrało jej dech. Chwilę potem złapało ją też za szyję,
unieruchamiając w miejscu. Zdołała się obejrzeć i zobaczyć, że oplatały
ją jakieś pnącza, które wyrosły z głów strażników, teraz już nie
przypominających ludzkich twarzy. To musiało być Ograniczenie Więzów
Krwi, była tego pewna. Więc ta kobieta mogła władać roślinami, ale
potrzebowała ziemi, z których musiałyby wyrosnąć, do tego jej były
potrzebne sobowtóry...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Muszę użyć ognia!</i> Dłonie wzniosła do pieczęci. <i>Muszę... wtedy wygram... jeśli nie...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęła
powieki i zagryzła zęby. Palce jej zesztywniały. Zabić bezbronnych,
spalić żywcem, to coś innego, niż spopielić w walce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęła dłonie w pięści.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- I jeeeeszcze jeden, i jeeeeszcze raz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pijacki
śpiew niósł się po ulicy, gdy Erika i Hidan, podtrzymując się nawzajem,
szli zygzakiem przez idealnie prostą ulicę. Właściwie to raczej trzeźwa
jak ryba Erika podtrzymywała podpitego Hidana, ale Erika nie
potrzebowała alkoholu, by mieć pijacki nastrój. Śmiali się głośno, bez
powodu, z samej radości nad błędnymi krokami i pustymi głowami. Alkohol,
co prawda, plątał drogę pod nogami, ale jak cudownie wyprostowywał
wszystkie problemy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eeeej - zagaiła Erika - chodźmy pograć!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Może tam? - Hidan wskazał w kierunku, gdzie przed oczami pływał mu
jaskrawy neon, przedstawiający dwie kostki do gry. Zaśmiał się. -
Pokażemy Kakuzu, że gówno wie o haz... haza... no, tym czymś, jak
wygrywasz i przegrywasz. Za pieniądze. No.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale my wygramy! - krzyknęła zielonka, wybuchając śmiechem. - Niech drżąąą! Królowa Gier nadchodzi!</div>
<div style="text-align: justify;">
Odlepiła
się od Hidana i przyspieszyła kroku. Siwus poszedł za nią, jedynie pięć
razy o mało co nie wyrżnąwszy o bruk, nim dotarli do drzwi lokalu. Gdy
weszli do środka, świat wokół zrobił się nieco mniej przyjazny i wesoły,
ale pijanemu Hidanowi to nie przeszkadzało, a Eriki nic nie było w
stanie onieśmielić. Półmroczne wnętrze, zasnute dymem i napiętym
wyczekiwaniem, wypełniali siedzący na matach gracze. W pasie pustej
przestrzeni pod przeciwną ścianą klęczeli krupierzy, każdy uzbrojony w
kubek i dwie kości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wkroczyli, z rozmachem trzaskając drzwiami, spojrzenia wszystkich skierowały się w ich stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To kto jest gotów przegrać dziś fortunę?! - rzuciła zielonka zawadiacko od progu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nawet
gdyby nie była po długim wieczorze wypełnionym piciem w dobrym - w
sensie: rozrywkowym - towarzystwie, i tak nie przejęłaby się widokiem
krupierów, których odsłonięte ramiona i torsy pokrywały barwne wzory
tatuaży. Zebrani oczekiwali z pewnością, że jej towarzysz szybko
otrzeźwieje i ją stąd wyprowadzi, ale nie wiedzieli, że Hidan przejawiał
jeszcze mniej instynktu samozachowawczego od Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- He, same
doborowe towarzystwo - zarechotał w sposób świadczący o raczej niskiej
inteligencji. Poprawił nonszalanckim gestem kosę na plecach, wyraźnie
nieświadom, że w domu gier należącym do gangsterów jest to co najmniej
głupie zagranie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Krupierzy zerknęli w kąt pomieszczenia, gdzie za
trzcinową przesłoną siedzieli chyba ich szefowie. Milcząca decyzja
najwidoczniej była pomyślna dla ekscentrycznej dwójeczki, bo spojrzeli
znów na nowych gości, tym razem z lekkimi uśmieszkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapraszamy do gry - rzekł zachęcająco jeden z nich. - Państwo znają zasady?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No ba! - zawołała Erika, podchodząc bliżej i siadając między innymi
klientami. Ci instynktownie odsunęli się na boki, przeczuwając zmysłem
hazardzistów, że mają do czynienia z totalnymi amatorami.</div>
<div style="text-align: justify;">
A każdy wie, że pech naturszczyków jest wyjątkowo zaraźliwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Starała
się panować nad oddechem. Kiedy liczenie nie pomagało, nadchodził czas,
by kontrolować każdy wdech i wydech. Tylko to starała się mieć w
myślach. Wdech. Wydech. Wdech... Wydech... <i>Powoli! Za szybko! Nie, nie
rozpraszaj się</i>, wdech...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zabiję ją!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Ta myśl nie należała do
niej. Wymknęła się z tego mrocznego, odległego miejsca w najgłębszym
zakątku umysłu, gdzie trafiało wszystko, z czym ani świadomość, ani
podświadomość nie chciały mieć do czynienia. A teraz, wyczuwszy okazję,
wyskoczyło, przebijając się do jaźni niczym dentystyczne wiertło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała wrażenie, że jej serce bucha ogniem jak piec, do którego chluśnięto benzyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko
na wpół świadomie zdawała sobie sprawę, że metalowe płyty podłogi pod
jej stopami stają się czerwone. Nie czuła żaru, ale widziała, jak
powietrze wokół faluje. Czarne paprochy, w które zmieniły się parę
sekund temu pnącza, uleciały na ciepłym prądzie pod sufit.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nenshou Kokoro, Płonące Serce... cóż, płonęło.</div>
<div style="text-align: justify;">
A wraz z nim najbliższe pół metra przestrzeni we wszystkich kierunkach. I odległość ta powoli się powiększała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zabiję, zabiję, zabiję!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Wzrok
miała skupiony na postaci stojącej na końcu korytarza. Prawie już nie
pamiętała, dlaczego tamta ją zaatakowała. To nie było ważne.
Wystarczało, że miała przed sobą przeciwnika. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pod ścianami
wyrosły ściany pnącz, zakrywając dokładnie kraty cel. Baala nie
opanowana przez moc Płonącego Serca zastanowiłaby się, dlaczego. Baala
nie opanowana przez moc Płonącego Serca domyśliłaby się, że nie musi się
już martwić dwójką ziemnych klonów, którzy w całości posłużyli za - z
braku lepszego określenia - nawóz dla roślinnych murów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala opanowana mocą Płonącego Serca myślała tylko o jednym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zabiję.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Nenshou Kokoro: Paszcza lwa!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Te
techniki nie wymagały pieczęci. Po prostu wyciągnęła przed siebie
dłonie, zginając palce jak pazury, a ogień zawirował przed nią w kulę
ognia, rozpinając się na całą wysokość korytarza w biało-pomarańczową
paszczę, która runęła z siłą lawiny. Baala nie czekając, czy tamta
kobieta spłonie żywcem czy nie, ruszyła sprintem, chcąc uderzyć
przeciwniczkę własną pięścią, poczuć, jak pękają jej kości...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymała się. Jej czakra szalała, biła od niej falami, i nagle zetknęła się z obcą czakrą. Silną.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
odwróciła się. Po drugiej stronie korytarza ktoś stał. Wysoka,
nieruchoma sylwetka. Poczuła gorącą jak wrzątek strugę złości, jak oliwy
skapującej do ognia. Zapragnęła spopielić coś - kogoś - na popiół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Falująca
czakra, która zdążyła już owionąć się w jasnopomarańczowe płomienie,
nie potrzebowała zachęty. Ścisnęła się w jednym punkcie, po czym
buchnęła słupem wirującego ognia prosto w intruza. Baala poprzez mgłę
chaotycznego amoku dostrzegła niski, ciemny kształt, który jak znikąd
pojawił się przed nieruchomą sylwetką i wybuchnął podobnym słupem, tyle
że wody. Oba spotkały się w połowie drogi, a cały korytarz wypełnił
ogłuszający syk, jak setki diabelnie rozjuszonych kotów. Na boki
prysnęły kłęby pary tak gęstej, jakby nie mogła się zdecydować, czy jest
bardziej gazem, czy płynnym ogniem. Przeżarły się niemal na całą
głębokość roślinnych ścian, ale te jeszcze wytrzymały.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna
aż zawyła widząc, że jej ogień został powstrzymany. Zamachnęła się
rękami w powietrzu, a wówczas dłonie oblepiły oślepiająco białe
płomienie. Pobiegła w stronę nowego przeciwnika. Szum, jak w kranie,
zanim poleci z niego woda, ostrzegł ją na czas, by zdążyła znów cisnąć
ognistym słupem. Płomienista włócznia rozdarła z sykiem zasłonę wody,
robiąc jej przejście.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdążyła jeszcze dobiec, gdy to, co
jeszcze chwilę wcześniej było tylko statyczną sylwetką, pojawiło się tuż
przed nią, chwytając ją za nadgarstki. Zacisnęła zęby, patrząc z
wściekłością na twarz w górze, do połowy przesłoniętej maską i z oczami o
nienaturalnie zielonych, szerokich źrenicach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sam fakt, że skóra mu się nie roztapiała jak masło od otaczającej ich temperatury, doprowadzał Baalę do furii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Powiedział
coś. Nie zrozumiała, co. W uszach jej szumiało. Jakaś myśl usiłowała
się przedrzeć do opętanej bojowym szałem świadomości, ale świadomość ani
trochę się tym nie przejmowała. Bojowy szał tym bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ryknęła,
szamocząc się w stalowym uścisku. Zdawało jej się, że dostrzegła
niepewność w tych zielonych oczach. A może i ból. To bardzo dobrze.
Najwyższa pora, żeby przestał zgrywać skałę i wreszcie zaczął okazywać,
że płomienie go parzą.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem woda chlusnęła znowu. Z całą mocą, jakby wyrzucana pod ciśnieniem z węża strażackiego, uderzyła Baalę w potylicę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Parzyste! Teraz muszą wypaść parzyste!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika i Hidan zawiśli nad matą, wyciągając szyje, uważnie obserwując postawiony dnem do góry kubek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A może nieparzyste? - zwątpiła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gówno tam, a nie nieparzyste. Były już cztery razy pod rząd! Teraz muszą być parzyste!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale może wypadną po raz piąty...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Prosimy kończyć obstawianie - rozległ się uprzejmy głos krupiera.
Gracze obok porozkładali już pieniądze na obstawiane przez siebie
wyniki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Parzyste! - Hidan przesunął na prawo parę wynędzniałych
banknotów, wszystko, co im pozostało z pokaźnego stosu, jaki jeszcze
niedawno wygrali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieparzyste! - odkrzyknęła Erika, ciągnąc
banknoty na swoją stronę. Hidan zdążył chwycić za ich krawędzie i teraz
przeciągali je między sobą niczym linę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Parzyste, idiotko, przez ciebie znowu przegramy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie przeze mnie?! To ty się uparłeś na parzyste w ostatnim losowaniu!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Kończymy zakłady za trzy... dwa... - Krupier przyglądał się spokojnie
szamoczącej się dwójce. - ...jeden! Koniec! Prosimy się odsunąć!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
i Hidan przestali się kopać i popychać i zastygli w pełnym napięcia
oczekiwaniu. Wymiętolone pieniądze leżały po stronie Eriki, a
przynajmniej bardziej po jej stronie niż siwusa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Krupier,
trzymając dłoń na kubku, rozejrzał się po wszystkich gościach, czy nikt
już nie dotykał pieniędzy. Wtedy uniósł go w górę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Piątka i trójka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Arghh! - jęknęła zielonka, chwytając się za głowę, patrząc ze zgrozą,
jak resztka ich pieniędzy zostaje zgarnięta przez drewnianą szufelkę na
długim drążku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłem ci, kretynko! - Hidan pacnął ją dłonią w
tył głowy. - Przez ciebie wszystko przegraliśmy! I co ja powiem Kakuzu?
"Hej, stary, przepierdoliliśmy wszystkie pieniądze, jakie przypadkiem
nam zostawiłeś na grę w kości, nie martw się, bawiliśmy się dobrze"?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
A skąd ja mam wiedzieć - burknęła Erika z obrażoną miną, rozmasowując
miejsce uderzenia. - Hej, hej, to jeszcze nie koniec! - zawołała
desperacko, widząc wytatuowanych ochroniarzy, którzy już zmierzali w ich
kierunku. - Jeszcze możemy grać! Patrzcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
W jej ręku znikąd
pojawił się rulon papieru, ozdobiony pieczęcią w kształcie zwiniętego w
okrąg smoka. Hidan - otrzeźwiały już dzięki emocjom, jakie zwyczajowo
towarzyszą przegrywaniu sporych sum pieniędzy, a przynajmniej takich, z
którymi ciężko się rozstać - zadziwił się, w jakim skrawku swojego
skąpego ubrania mogła chować ten świstek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To grant na majątek rodu Okamura! - huknęła Okamura, wymachując papierem gorylom przed oczami. - Stawiam cały majątek!</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała
dość inteligencji, czy raczej zwykłej przebiegłości, by nie wspominać o
tym, że rodowe konto zostało zablokowane osobiście przez jej dziadka.
Nie musieli o tym wiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Goryle zerknęli z wahaniem na
krupierów, a ci znów w stronę trzcinowej zasłonki. Ostatecznie ci drudzy
skinęli głowami do tych pierwszych, którzy odsunęli się z powrotem pod
ściany. Krupier chwycił kubek, wrzucił do niego dwie kości i zamieszał,
po czym zdecydowanym ruchem uderzył nim w podłogę, stawiając dnem do
góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, nie możemy tego spierdolić - powiedział Hidan,
gorączkowo rozważając, co powinni obstawić. - Bo mi stary dziad głowę
urwie. Dawaj na parzyste.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co proszę?! - podburzyła się Erika. - Ja stawiam majątek mojego rodu, więc to ja powinnam zdecydować!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty tylko znowu przegrasz!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak śmiesz?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę o spokój - rzekł krupier opanowanym głosem, najwidoczniej nawykły do podobnych widoków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zasłoniła dłonią oczy i położyła grant po swojej prawej, po stronie Hidana.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
To ja stawiam na nieparzyste - odezwał się głos. Głos z gatunku tych,
które wręcz krzyczą, że z ich właścicielem lepiej się nie zadawać. Co
gorsza, był on Erice znajomy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosła głowę i spojrzała w bok,
napotykając wzrok... Ciężko właściwie było mówić o wzroku, bo patrzyła w
oczy przypominające raczej dwie szparki w twarzy. Gdzieś tam, pomiędzy
fałdkami pewnie były gałki oczne, ale trzeba było nie lada wysiłku, aby
je zauważyć. W każdym razie z okrągłej, żółtej buzi emanowała sugestia
kpiącego spojrzenia. Elementy skojarzeń w umyśle Eriki błyskawicznie
powskakiwały na swoje miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę patrzyła na niego z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To on! - zawołała, gdy wreszcie synapsy w jej mózgu zorientowały się, że to koniec przerwy na kawę. - <i>To on!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
-
Kto? - zdziwił się Hidan, patrząc na osobę znajdującą się po drugiej
stronie oskarżycielsko wyprostowanego palca Eriki. Wyglądało mu to na
zwykłego dzieciaka, chyba mniej więcej w wieku zielonki, albo niewiele
młodszego. Za sam materiał, z którego uszyto jego ubrania, można by
pewnie kupić całą tę budę. - Znasz go?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No pewnie, że znam! To przecież syn Kuro!</div>
<div style="text-align: justify;">
W
lokalu zapadła cisza jak makiem zasiał. O ile wcześniej ludzie
spoglądali w ich stronę z uśmieszkami rozbawienia, to teraz cała sala
wpatrywała się w nich z powagą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak o żółtej cerze i szparkowatych oczach - Yun Gan - uśmiechnął się jeszcze szerzej i pokręcił głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta uwaga nie była konieczna. Wolę unikać rozgłosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mówił z pewnością siebie kogoś, kogo rozgłos znajdował sam.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
O, żesz ty! - Erika była wyraźnie zbulwersowana. - Jak śmiesz się tu
pokazywać?! To znaczy... w tym samym miejscu, co ja. Masz pojęcie, co ja
przez ciebie przeżyłam?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cokolwiek to było, sama się o to
prosiłaś, jeśli dobrze pamiętam. - Jego szeroki, płaski jak u żaby
uśmiech nawet nie drgnął. - Co to powiedziałaś przy naszym ostatnim
spotkaniu? A, tak... coś na temat głupich gówniarzy, którym za wiele się
wydaje... I rzuciłaś się na mnie. Jak tam jedynki?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ukruszone -
odpowiedziała odruchowo zielonka. - Znaczy... Nie twój interes! -
poprawiła się szybko, czerwieniejąc lekko. Hidan chyba pierwszy raz
widział u niej rumieńce wstydu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co tu chodzi? - zapytał w końcu zdezorientowany siwus.</div>
<div style="text-align: justify;">
Yun
Gan nie zwrócił na niego uwagi. Zwrócił się do krupiera, który trzymał
dłoń na kubku do gry, z łaskawym uśmiechem na żółtej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdaje się, że blokujemy grę. Przepraszam za to. Jaki jest wynik?</div>
<div style="text-align: justify;">
Krupier
ocknął się i zerknął na kubek wciąż spoczywający pod jego palcami.
Wszyscy jak jeden mąż również na niego spojrzeli. Nawet Hidan
wyczekująco wbił wzrok w naczynie, chociaż w tej chwili bardziej niż
wynik gry interesowało go, o co tutaj, do licha, chodziło. Patrzyli
wszyscy - poza zielonką.</div>
<div style="text-align: justify;">
Krawędź kubka się uniosła...</div>
<div style="text-align: justify;">
...i wtedy Erika skoczyła na Yuna Gana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
siedziała pod ścianą z wyżartych przez płomienie i parę pnączy. Woda
jeszcze kapała jej z włosów. W korytarzu było gorąco i wilgotno jak w
tropikach, a ona nie pamiętała, jak do tego doszło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tutaj robiłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosła
głowę, by spojrzeć na Kakuzu. On też był mokry, przemoczony płaszcz
wisiał na nim ciężko, a kapiąca z niego woda tworzyła wokół stóp ciemną
plamę. Znosił to z godnością profesjonalisty. Można to było poznać po
tym, że wyglądał nie mniej groźnie niż w stanie suchym. Ona za to pewnie
niewiele się różniła od zmokłej kury.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pytałem, co tutaj robiłaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
miała przygotowanej odpowiedzi. Nie miała także sił udawać. Popatrzyła
jedynie na niego spojrzeniem mówiącym, że jeśli zmusi ją do odpowiedzi,
usłyszy same kłamstwa. Najwidoczniej zrozumiał ten subtelny przekaz, bo
westchnął. W gruncie rzeczy ją zaskoczył. Spodziewała się, że będzie
wściekły, a wyglądał raczej na... zrezygnowanego. Choć nie była
przekonana, że to odpowiednie słowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wychodzimy stąd. Gdzie są Hidan i Okamura?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tam,
gdzie ich zostawiłeś, miała ochotę odpowiedzieć kąśliwie, ale chociaż
byłaby to udana złośliwość, mogła grubo rozmijać się z prawdą. Na myśl,
gdzie ta zwariowana dwójka mogła się udać i co właśnie bez ich nadzoru
wyczyniać, czuła się, jakby drugi raz zlano ją lodowatą wodą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
nie skomentował tego ani słowem, nawet nie okazał irytacji. Podszedł do
muru pnączy, wyciągnął dłoń i wyrwał jeden z pędów z taką łatwością,
jakby była to papierowa makieta. Wtedy Baala przypomniała sobie o tych
wszystkich ludziach, których tu zamknięto, i jęknęła mimo woli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ż... żyją? - zapytała słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwrócił
na nią wyprane z emocji spojrzenie. Patrzył tak długą chwilę, aż w
końcu miała ochotę zapytać, na co się tak gapi. Nie była w nastroju na
dyplomatyczne gierki, choćby miał ją za to zabić. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na to wygląda
- odparł swym niskim, nie nastrajającym człowieka optymistycznie
głosem. Taki głos nadawał się w sam raz do obwieszczenia zgonów.
Szczególnie brutalnych. - Zadbali o to, żebyś ich nie zraniła. - Milczał
chwilę, być może dając jej czas na przemyślenie tych słów. - Wstawaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosła
się z ziemi, przesuwając plecami po nierównej ścianie pnączy. Nie była
pewna, czy zdołałaby ustać na własnych nogach. Czuła się przyćmiona, jak
człowiek wyrwany znienacka z głębokiego snu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to za miejsce?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu, który już się odwrócił i szedł w stronę wyjścia, przystanął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest czas ani miejsce na dyskusje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To Tsumaranai, tak? To do nich należy ta arena?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymał się. Obejrzał się na nią przez ramię, a ona odwzajemniła się wyzywającym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest czas... - powtarzał właśnie, ale nie zamierzała pozwolić mu, by dokończył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że z tym wszystkim mają coś wspólnego Tsumaranai. A oni mają coś wspólnego z Kuro. Ale jaki w tym związek z tobą?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdawała sobie sprawę, że balansuje na granicy. A może już ją przekroczyła. Starała się o tym nie myśleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dużo się dowiedziałaś - odparł cicho po długiej chwili milczenia. - Ale
powtórzę po raz trzeci, i jeśli będę musiał powtórzyć się po raz
czwarty, gorzko tego pożałujesz. To. Nie jest. Czas ani miejsce na takie
dyskusje. A teraz chodź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawahała się. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A... A ci ludzie? - Niepewnie wskazała ręką na cele.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pomożesz im. Nie teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
I
poszedł, nie oglądając się, czy za nim idzie. Baala zacisnęła zęby.
Chciałaby wierzyć, że w innym czasie i miejscu - najlepiej niezbyt
odległych - otrzyma upragnione odpowiedzi, ale nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że Kakuzu umyślnie ją zbywa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-
W górę, hop, hop! A teraz z lewej! - Yun świetnie się bawił, dając
zielonce wskazówki, jakiego ataku ma się spodziewać. - Uważaj, pod
nogami!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wybuchnął szczerym, rozradowanym śmiechem, kiedy szarpnął
za brzeg maty, a Erika niemal straciła równowagę. Zielonka odskoczyła w
bok, wyrywając w przelocie jednemu z - zszokowanych rozwojem wypadków -
krupierów kubek do gry i rzucając nim prosto w głowę irytującego żółtka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty gnoju! A masz! - krzyknęła, jak gdyby usiłowała dodać sobie animuszu.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Gnój"
uchylił się przed pociskiem ruchem głowy, nie przesuwając stóp nawet o
milimetr. Kubek z brzękiem rozbił się na twarzy któregoś z graczy;
nieszczęśnik padł do tyłu nieprzytomny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozpierducha! - ucieszył się Hidan, wprawionym ruchem ściągając kosę z pleców i od razu wyrzucając ją przed siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gracze
w końcu zorientowali się, że dalsze przebywanie w domu hazardowym grozi
utratą krwi, kończyn i - względnie - życia. Zaczęli tłoczyć się ku
wyjściu, wydając z siebie okrzyki typowe dla spanikowanego tłumu.
Krupierzy - który mieli za sobą mniejszy bądź większy kawał
gangsterskiego żywota - zareagowali z większym opanowaniem, natychmiast
odsuwając się poza zasięg walczących. Zwaliści ochroniarze ruszyli do
przodu jak ożywione głazy. Trójzębna kosa o ostrzach pomalowanych,
zapewne ze względów czysto praktycznych, krwistym szkarłatem wbiła się w
ścianę. Nie speszyło to siwusa, który szarpnął za przymocowaną do
trzonka broni linę, a narzędzie kojarzone z pokojowymi pracami w polu
pomknęło do jego dłoni. Zaryczał tryumfalnie i ruszył biegiem ku
nadciągającym gorylom, a w tym czasie Okamura dokonywała cudów
gimnastyki, usiłując dosięgnąć choćby jednym ciosem znienawidzonej,
żółtej gęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Świnia walczy lepiej od ciebie! - zaśmiał się Yun bezczelnie, uchylając się oszczędnymi ruchami przed każdym z ataków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kucnął,
unikając szerokiego zamachu pięścią, i sprawnie podciął dziewczynie
nogi. Ta runęła do tyłu, prosto na stoliczek z czarkami i buteleczkami
sake. Zabrzęczała tłuczona porcelana i rozległ się suchy trzask drewna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A, a, ał, ałaa... - jęknęła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę
leżała, negocjując możliwość wstania z bólem porażającym plecy. Nad nią
przystanął żółtoskóry chłopak, dłonie opierając o kolana i nachylając
się nad powaloną przeciwniczką. Nawet zdobył się na ironicznie
zatroskaną minę. To zaskakujące, jak szerokim spektrum ekspresji twarzy
dysponował, skoro jego oczy niczym się nie różniły od dwóch skośnych
kresek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty... gówniarzu... czekaj no tylko...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skończyłaś
już udawać pijaną krowę? - Głos miał tak przesiąknięty fałszywą
uprzejmością, że tylko ułamek prawdopodobieństwa dzielił ją od kapania
na podłogę. - A może po prostu starasz się o przyjęcie do cyrku?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zasyczała
jak rozzłoszczony kot, a nagły przypływ sił nie tyle co postawił, co
wręcz rzucił ją na nogi. Zamiast jednak wznowić zaciekłe ataki, przyszło
jej do głowy, że najpierw powinna wygrać walkę psychologiczną. <i>Jak
prawdziwy strateg</i>, połechtała się w duchu. Gdzieś z tyłu huknęło, gdy
jeden ze zwalistych ochroniarzy padł na papierową ściankę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabawne, że o tym wspominasz, bo właśnie się zastanawiałam, czy z jakiegoś cyrku nie uciekła żółta małpa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego uśmiech leciutko drgnął. <i>Punkt dla mnie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nic mi o tym nie wiadomo, ale wygląda na to, że zgubili klauna. -
Schylił się i podniósł z podłogi dwie, zapomniane w rozgardiaszu, kostki
do gry. - Z taką twarzą trudno ci będzie liczyć na inną karierę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyła szerzej powieki i nabrała powietrza w płuca, oburzona, ale zaraz zdołała odzyskać ostrość myślenia i wypaliła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kuro powinien oddać cię z powrotem do tego przytułku, z którego cię wziął, i wybrać sobie grzeczniejsze dziecko!</div>
<div style="text-align: justify;">
Trafiła w dziesiątkę. Uśmiech na twarzy Yun Gana zgasł jak płomień świecy nakrytej szklanką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie było miłe - powiedział zmienionym tonem, w którym nie pobrzmiewało nic z wcześniejszego szyderstwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zaśmiała się triumfalnie i złożyła dłonie w pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty nie powiesz! <i>Element wiatru: Strumień powietrza!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Powietrzny
wir runął do przodu, rozrzucając pod ściany kubki, kostki, maty, a
nawet tych graczy, którzy jeszcze nie zdążyli uciec. Yun zdążył
zareagować: uskoczył w bok, odbijając się dłońmi od podłogi i lądując
pewnie na stopach dwa metry dalej, jednocześnie zrobił szybki ruch ręką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ajj!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pojedyncza
kostka do gry trafiła zielonkę idealnie w środek czoła. Odruchowo
odchyliła głowę do tyłu, o mało co nie tracąc równowagi. Kiedy
przywróciła ją do pionu, nie dostrzegła nigdzie przeciwnika. Rozejrzała
się ze zdezorientowaniem, ale jedyne, co zobaczyła, to zdemolowany dom
gier, dodatkowo urozmaicony o malownicze strugi czerwieni. Hidan wył jak
w szale, wywijając ochlapaną krwią kosą na wszystkie strony, a w
przypadkowych miejscach na podłodze leżały ciała - albo same ich
fragmenty. Ubranie i twarz miał pochlapane posoką, przez co przypominał niedoszłego malarza nadużywającego czerwonej farby.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jashinie!!! Usłysz mnie!!! Przyjmij te ofiary, które ci dziś składam!
Twój wierny wyznawca przeleje tej nocy jeszcze wie... O, cześć, Kakuzu. -
Głos Hidana w ciągu sekundy przeszedł ze skowytu fanatyka do tonu
spokojnej pogawędki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wraz z Kakuzu na miejsce masakry wkroczyła
cisza i powaga tak śmiertelna, że nawet sam ponury żniwiarz nie mógłby
wywołać większego wrażenia. Stał w wejściu; zza niego wyglądała Baala,
ze zgrozą patrząc na to, co pozostało z jaskini hazardu. Chociaż coś w
jej minie sugerowało, że takiego właśnie widoku się spodziewała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hidan...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
To, ee, nie mo... nie nasza wina. - Siwus zerknął z ukosa na Erikę,
oczekując, że zielonka poczuje się współodpowiedzialna za te wydarzenia.
Dziewczyna drgnęła i szybko wycofała się w bok, byle jak najdalej od
zamaskowanego, który powolnym krokiem zmierzał ku kosiarzowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Hidan...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- No co! - wybuchnął siwus. - Poszliście sobie w cholerę, co mieliśmy robić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoim zdaniem demolować miasto, tak? - warknął na niego Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniósł
rękę, wyglądało na to, że chce go uderzyć - Hidan już profilaktycznie
wzniósł kosę, by się nią zasłonić - ale dłoń wyminęła żelastwo i ucapiła
siwusa za kark. Kakuzu potrząsnął nim, Hidan zrobił minę niezadowoloną
jak kot wpychany do kąpieli i zaczął się bezskutecznie szarpać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostaw mnie, stary popierdoleńcu!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Wychodzimy, zanim przyślą tu jakieś siły porządkowe. Albo oddział
własnych shinobi - rzekł zamaskowany tonem tak ciężkim i nie
dopuszczającym żadnego sprzeciwu, że nawet Hidan struchlał i przestał
stawiać opór. - A z tobą policzę się później - obiecał mu groźnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika odetchnęła dyskretnie z ulgą, ale w tym momencie padło na nią spojrzenie zielonych źrenic.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z tobą też sobie porozmawiam. A teraz wszyscy na zewnątrz. No już!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt
nie ośmielił się z nim dyskutować. Grupka opuściła pospiesznie
zniszczony dom gier, zostawiając za sobą jęki rannych i krzyki
ocalałych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Yun szedł skocznym krokiem
przez jedną z bocznych uliczek, gdzie nie panował taki tłok, jak na
głównych arteriach komunikacyjnych miasta. Lubił chłód nocy i panującą
wtedy rześkość powietrza, nie obciążanego już palącym żarem słońca, a
mógł się nimi najbardziej cieszyć tam, gdzie było jak najmniej hołoty
zakłócającej ciszę i spokój. Pogwizdywał pod nosem, zadowolony z
minionego dnia. Okamura była taka śmieszna; nie spodziewał się, że po
tamtym upokorzeniu, jakie sprawił dziewczynie w jej własnej wiosce,
jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Wyśmienity humor trochę mu jednak
zrzedł, gdy przypomniał sobie ostatnią z jej obelg.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobry wieczór, Yun.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przystanął
i obejrzał się w górę. Na okapie najbliższej, zamkniętej już
restauracji, siedziała przesłonięta mrokiem postać. Widoczny był zarys
kapelusza z szerokim rondem i niepokojący, biały blask oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wujaszek Hanzou! - Uśmiechnął się przymilnie, udając radość. - Nie wiedziałem, że jesteś w Tsurudze!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robisz tutaj sam? - zapytał tamten surowo. - I to o tej godzinie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak
zrobił niewinną minę. Hanzou podniósł się i zeskoczył z dachu, lądując
tuż obok niego. Wyprostował się; miał ponad metr dziewięćdziesiąt
wzrostu i Yun czuł się przy nim bardzo mały, ale zupełnie go to nie
onieśmielało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wie wujaszek... Stale mnie pilnują, to już robi się męczące... Chciałem się wyrwać i na własną rękę zobaczyć trochę miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Na szczęście cię zauważyłem - burknął. - Odprowadzę cię do hotelu. Czy
nie wiesz, jak niebezpieczne są ulice nocą w mieście takim, jak to? Ktoś
mógłby zrobić ci krzywdę i nawet imię twojego ojca by ci nie pomogło.
Jeśli chciałeś wyjść, mogłeś poprosić Furume albo Shounosuke, żeby ci
towarzyszyli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Yun przewrócił oczami. Nie potrzebował nianiek, ale wiedział, że "wujaszek" nie zrozumiałby jego punktu widzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Odprowadzę cię do hotelu - oznajmił Hanzou stanowczo, a chłopak jęknął z
zawodem, po części udawanym, a po części autentycznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to już niedaleko... Nie trzeba, wujaszku, ja sam...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bez dyskusji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruszył
za nim smętnie, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Po paru minutach
milczącego spaceru niespodziewanie olśniła go myśl, że nawet jeśli nie
może się już włóczyć po Tsurudze samopas, może przynajmniej trochę
podręczyć nadopiekuńczego wujaszka. Zerknął z ciekawością na jego plecy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wujaszku, o co chodzi z tym waszym znajomym... Kakuzu, tak? - zapytał zdawkowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou obejrzał się na niego przelotnie przez ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu pytasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo ten człowiek chce zabić mojego ojca - odparł beztrosko. - A przecież kiedyś dla niego pracował, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna westchnął i przez chwilę milczał, być może rozważając dobór kolejnych słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Niektórym łatwo przychodzi zapominanie, ile komuś zawdzięczają -
stwierdził niejasno. - To się często zdarza. Nie przejmuj się, twojemu
ojcu nie stanie się krzywda. Hajime, Shounosuke i pozostali... no i
ja... zadbamy o to.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak wydął wargi. Ta odpowiedź wcale go nie
usatysfakcjonowała, podobnie jak protekcjonalne traktowanie. Myślał nad
innym tematem, którym mógłby go podręczyć, ale w tym momencie dotarli
na ulicę, przy której znajdował się hotel. Chcąc nie chcąc, pozwolił
zaprowadzić się do budynku, gdzie pożegnał mężczyznę, miarkując
uprzejmość w tonie głosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Denerwowało go to wszystko. Nie był
przecież dzieckiem; dużo młodsi od niego szkolili się na shinobi i brali
udział w morderczych egzaminach i śmiertelnych walkach, a jego
obstawiano mniej i bardziej kompetentnymi opiekunami, jakby nie potrafił
o siebie zadbać. Wykrzywił usta, idąc wskroś holu do schodów, zupełnie
ignorując usłużnego lokaja, który wyrażał - nieszczere, co do tego nie
miał wątpliwości - zmartwienie i chęć odprowadzenia go aż pod drzwi
pokoju. Gardził takimi ludźmi i nie uważał za wskazane okazywać im swą
uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jechał windą, zamiast tego wolał głośno biec po
schodach z nadzieją, że może pobudzi innych hotelowych gości. Pomyślał
znów o Okamurze i reszcie tych zabójców, którzy nastawali na życie jego
ojca. Nie miał zamiaru obserwować biernie wydarzeń z boku. I nikt nie
powstrzyma go od wzięcia udziału w walce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zadowolony z własnego postanowienia, dotarł do pokoju i wszedł do środka.</div><br><br>
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<div class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2015/08/iiv-tsuruga-miasto-hazardu_16.html"><< II.V Tsuruga, miasto hazardu</a></div>
<div class="right">
W przygotowaniu...</div>
</div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-49957082302131240462015-09-09T20:18:00.003+02:002017-03-05T15:59:43.305+01:00what if I say that I'll never surrender<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Na blogu chwilowo zastój, ale dla "odświeżenia" zmieniłam szablon. Mi się podoba, dodałam też sondę, czy uważacie odmianę za plus czy minus. Głosować można do końca września ;)</div></div>sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-77624484888453870292015-08-16T23:32:00.002+02:002015-08-17T15:08:47.750+02:00II.V Tsuruga, miasto hazardu<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
<br />
<div class="MsoNormal">
Jest. Wreszcie. Nowy rozdział. Dziadostwo mnie bardzo
wymęczyło, nie ukrywam, więc nie będę się wyjątkowo rozpisywać. Mam nadzieję,
że mimo wszystko rozdział będzie zajmujący. <s>Akapity poprawię jutro, bo dziś nie mam już na to sił.</s></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-indent: 0px;">
Ach, no i witam nowego obserwatora :D</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b><i>Previously on LOST... To znaczy, w poprzednich odcinkach: </i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<i>
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
<i>Baala i Erika zostają zwerbowane do Akatsuki. Razem z Kakuzu i Hidanem wyruszają na misję zabicia Kuro, szefa największej yakuzy w Kraju Wiatru. W trakcie podróży udaje im się zbiec, ale odnajduje ich dwójka ninja pracujących dla Kuro, Shounosuke i Furume. Walka toczy się na niekorzyść dziewczyn, ale z opresji ratują je przymusowi towarzysze. Chcąc nie chcąc, muszą dalej brać udział w szaleńczej eskapadzie...</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<i>*** </i><br />
<br />
<b>ROZDZIAŁ V: TSURUGA, MIASTO HAZARDU</b><i> </i></div>
</div>
<br />
Dopiero około południa Kakuzu zarządził postój.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podróż
upływała w milczeniu. Także teraz, gdy rozbijali obozowisko, niemal nie
odzywali się do siebie, ba, nawet nie zaszczycali wzrokiem. Erika wciąż
miała półprzymknięte, sklejone snem oczy, i zdawała się myśleć tylko o
krótkiej drzemce. Hidan przeszedł już ze stanu letargu do złości na cały
świat, co wyrażał obrażoną miną. Dla Baali ostatnie parę godzin było
katorgą, bo z brzucha ciągle płynęło uciążliwe burczenie. Po Kakuzu
natomiast nie było nic widać, bo zachowywał doskonale obojętny wyraz
twarzy - przynajmniej na tyle, ile odsłaniała maska - nie wypowiedział
też słowa od chwili, gdy ruszyli w drogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na
obozowisko wybrali niewielką łączkę przy zakolu rzeki, na wzgórku nad
polami. Byli już blisko granicy Kraju Wiatru, choć nic tego nie
zapowiadało: dookoła zieleniła się gęsta trawa, szumiały drzewa, w
krzakach śpiewały ptaki. Dzień był gorący, lekki wiatr pachniał
intensywnie, aż do przesytu nasączony wonią ściętego zboża, jak to bywa w
ostatnich tygodniach lata. Nad horyzontem na zachodzie wisiały jednak
ciężkie, deszczowe chmury, choć na razie były bardzo daleko. W oddali,
na krańcu pól widniała ciemniejsza plama, z której unosiły się smużki
dymu - znak, że musiała znajdować się tam wioska.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem głooodna - wyjęczała Erika. - Hidan, idź do miasta po jedzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siwus wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Niby czemu ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Bo my musimy zrobić pranie - powiedziała zielonka tak, jakby to było
coś najzupełniej oczywistego. Hidan uniósł brwi, Baala też spojrzała na
koleżankę z zaskoczeniem. - Co się tak gapicie? Nie będę łazić w
brudnych łachach, to chyba jasne, nie? </div>
<div style="text-align: justify;">
Najemniczka musiała przyznać, że zielonka miewała czasem przebłyski rozsądku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Erika ma rację. W takim upale ubrania szybko wyschną, więc będziemy gotowe do drogi, nim skończymy jeść.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ale... przecież... - Hidan desperacko rozmyślał nad jakimś
kontrargumentem, ale najwidoczniej nic mu nie przyszło do głowy, bo
obejrzał się na Kakuzu. Jeśli jednak liczył na to, że towarzysz okaże
się ostatnią deską ratunku, to się przeliczył, bo ten tylko wzruszył
ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zresztą musimy się umyć - dodała Okamura. - I nie życzę sobie, by ktoś w tym czasie mnie podglądał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan parsknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że niby ja chciałbym podglądać <i>ciebie?<b> </b></i>Nie schlebiaj sobie, koniczynko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To niby miała być obelga? Postaraj się bardziej, mięśniaku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolałbym już widok gołej starej baby niż takiej kupy kości jak ty - dorzucił złośliwym tonem. Erika nabrała głośno powietrza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kretyn! Tak czy inaczej nie chcę cię tu w pobliżu, kiedy będę się kąpać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan wzruszył ramionami; na jego gładkiej buźce malował się uśmieszek wyższości. Schodził już ze wzgórka, gdy Erika zawołała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stój!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co znowu? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro będziemy robić pranie, to musimy mieć czym się zakryć kiedy ubrania będą schnąć, no nie? Dawaj płaszcz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Roszczeniowa
postawa Eriki wyraźnie go zirytowała, ale tylko zrobił jeszcze bardziej
obrażoną niż zwykle minę. Z westchnieniem odłożył kosę na ziemię i
zaczął wyłuskiwać się z czarno-czerwonej płachty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A czemu chcesz akurat mój, co? - zagaił cwaniacko, przyglądając jej się chytrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo wolę twój niż <i>jego</i>.
- Erika spojrzała spode łba na Kakuzu, dając do zrozumienia, że
doskonale pamięta o groźbie z minionej nocy. - Ale ty też dawaj, Baali
się przyda.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala nie
zdążyła zaprotestować, bo zielonka podeszła do zamaskowanego i
wyciągnęła znacząco rękę. Kakuzu westchnął, ale bez słowa protestu
rozpiął płaszcz i podał Erice. Dziewczyna nonszalancko rzuciła go Baali,
która z wrażenia o mało co nie upuściła nowego nabytku. Jej koleżanka
skupiła uwagę z powrotem na Hidanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No szybciej, przystojniaczku. - Najwidoczniej czuła się w swoim
żywiole, gdy tak rozstawiała wszystkich po kątach. Złapała rzucony przez
Hidana płaszcz, zmarszczyła nos i nieufnie powąchała materiał z
odległości dobrych dziesięciu centymetrów. - Fuj! Mógłbyś się umyć
czasem, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kosiarz, który wyglądał akurat na niezłego czyścioszka, zrobił oburzoną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Do twojej wiadomości, w przeciwieństwie do was nie mam czasu na kąpiele
- odgryzł się, świecąc w słońcu gołą klatką piersiową. - Ktoś musi
pracować, kiedy wy się obijacie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co ty niby robisz? - obruszyła się Okamura. - Poza dostawaniem w mordę?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dobra, wystarczy - wtrąciła Baala, by zapobiec nadciągającej niczym
burza awanturze. - Idź już do tego miasta, Hidan, pogawędzicie sobie po
jedzeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siwus prychnął,
mierząc Erikę spojrzeniem mówiącym, że to jeszcze nie koniec, i
zamaszyście obrócił się na pięcie. Zielonka pokazała jego plecom język.
Kakuzu w tym czasie udał się pod pobliskie drzewo, by uciąć sobie
drzemkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wreszcie trochę
spokoju! - stwierdziła Erika z przesadą, idąc w stronę krzaków. -
Doprawdy, prawie zero prywatności... idziesz, Baala?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
drgnęła słysząc to pytanie, bo do tej pory stała głupio w miejscu,
trzymając płaszcz i patrząc na Kakuzu. Pierwszy raz widziała go bez
charakterystycznego dla Akatsuki odzienia i nie była w ogóle
przygotowana na to, co teraz widziała. Prawda, wszyscy Czarni Płaszcze,
jak to kiedyś zwykły ich nazywać, wydawali się... osobliwi, ale <i>to</i>
wykraczało poza standardową definicję osobliwości. Kakuzu na całym
ciele miał grube szwy, w takiej ilości i tak symetrycznym położeniu, że
wyglądały na założone celowo, a nie na faktyczne rany. Poza tym ciężko
wyobrazić sobie obrażenia, które wymagałyby po parę szwów wokół każdej z
rąk, chyba że ktoś go kiedyś pokawałkował, ale Baala nie sądziła, by
pocięte kończyny można było tak po prostu poskładać. Na tym
niespodzianki się nie kończyły. Gdy zamaskowany się odwrócił, by podejść
do drzewa, okazało się, że jego czarny podkoszulek odsłania całe plecy,
na których jak na jakiejś wystawie wisiały cztery maski. Dopiero po
chwili Baala dostrzegła, że są przyszyte do skóry, i poczuła na
ramionach gęsią skórkę. Maski bieliły się w słońcu; wyobrażały bardzo
uproszczone zwierzęce pyski, ze skromnymi zdobieniami w pojedynczym
kolorze. Przypominały te, które nosili członkowie jednostek polujących
na zbiegłych shinobi - ANBU, chyba tak się nazywali - a przynajmniej tak
się dziewczynie kojarzyły. Fakt, że były ninja Wioski Wodospadu tak się
obnosił z tymi upiornymi trofeami, jeszcze bardziej nią wstrząsnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszała
z boku zniecierpliwione prychnięcie, a potem coś chwyciło ją za
kołnierz. Nie stawiała oporu, gdy Erika praktycznie zaciągnęła ją za
krzaki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oprzytomniej, dziewczyno - powiedziała zielonka, puszczając ją. - Wiesz, że to nieładnie się tak na kogoś gapić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
otrzeźwiała w jednej chwili. Na policzkach poczuła gorąco; żywiła
szaleńczą nadzieję, że się nie rumieni. Głupie uwagi Eriki automatycznie
wywoływały w niej zażenowanie, którego nie potrafiła powstrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie gapię się! - zaprzeczyła szybko, ale nawet ona sama słyszała
nerwowy ton we własnym głosie. - To znaczy... byłam tylko zdziwiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dobra, dobra, już ja wiem, co się kroi - stwierdziła Erika złośliwie,
przysiadając na mokrej trawie na brzegu rzeki, by ściągnąć kozaki. Baala
prychnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co niby? Coś
ci się wydaje - burknęła, odwracając się do niej plecami. Popatrzyła w
dół, na zmięty płaszcz Kakuzu, który trzymała kurczowo od chwili, kiedy
zielonka jej go wcisnęła, i zrobiło jej się głupio. Szybko go rozłożyła i
strzepnęła, by nie zrobiły się zagniecenia, po czym złożony w kostkę
odłożyła na trawę. Odzienie Hidana nie miało tyle szczęścia - leżało
byle jak przy brzegu rzeki.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nic mi się nie wydaje. Przecież mam oczy i widzę, co jest grane, nie? -
Erika, choć była w trakcie rozbierania się do kąpieli, nie porzucała
drażliwego tematu. W jej głosie wyraźnie brzmiała złośliwa uciecha. -
Uuu, ostatnio nasza niedostępna Baala chodzi z głową w chmurach i coś
często mdleje...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ma
moje mdlenie do tego?! - zirytowała się najemniczka. - Mdleję, bo jestem
osłabiona od ciągłej walki, podczas gdy ktoś inny tylko kłapie
językiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oho, nie musisz się tak unosić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie unoszę się!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
zaśmiała się w sposób, który wyprowadziłby z równowagi nawet
medytującego mnicha. Baala powstrzymała ochotę, by ją ugryźć, i skupiła
się na ściąganiu odzieży. Głośny plusk z boku dał jej znać, że zielonka
już zanurzyła się w wodzie. Zajęło jej to niewiele czasu, nic dziwnego
zresztą, biorąc pod uwagę, jak niewiele ubrań - czy raczej ich imitacji
- nosiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wkrótce
Baala do niej dołączyła. Woda była chłodna, ale w tak upalny dzień jej
to nie przeszkadzało. Podobnie zresztą jak Erice, która pluskała się w
leniwym nurcie, co chwila nurkując, a po wynurzeniu trzepocząc
czarno-zieloną czupryną na wszystkie strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odetchnęła
głębiej, zanurzając się po szyję. Na początku było jej zimno, ale
przepłynęła kawałek, by się rozgrzać. Gdy zatrzymała się, zorientowała
się, że opłynęła od drugiej strony łąkę, na której rozbili obozowisko.
Po tej stronie nie było krzaków, jedynie gęste sitowie. Zaledwie dwa
metry dalej rosło właśnie to drzewo, przy którym drzemał Kakuzu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
miała pojęcia, co ją podkusiło, ale cicho podpłynęła bliżej, aż do
pachnących tatarakiem szuwarów. Rozsunęła najbliższe łodygi, by mieć
lepszy widok. Na wspomnienie idiotycznych sugestii Eriki zrobiło jej się
gorąco, ale szybko wyrzuciła te myśli z głowy. Teraz najbardziej
liczyło się to, by zebrać jak najwięcej informacji o tajemniczych
towarzyszach podróży. Nie porzuciła myśli o ucieczce, ale musiała
dowiedzieć się o nich więcej, by ułożyć jakąś strategię. Na razie było
pewne jak czarno na białym, że obaj mężczyźni nie są zwykłymi ludźmi. O
Hidanie póki co nie mogła zbyt wiele powiedzieć, ale wyszedł bez
najmniejszego szwanku z tamtego wypadku ze schodami, po którym uznały go
za martwego. Z kolei kogoś takiego jak Kakuzu widziała pierwszy raz w
życiu, i irytowało ją, że nie może domyślić się przeznaczenia tych
cudacznych szwów i masek. Czy to jakaś specjalna technika? Może nawet
więzy krwi?<br />
<div style="text-align: justify;">
Próbowała coś dojrzeć poprzez gęstwinę tataraku, ale
nie chciała robić zbyt dużego hałasu, by Kakuzu jej nie spostrzegł, więc
tylko wyciągała głowę. Zamaskowany leżał, czy raczej półsiedział pod
drzewem, opierając się o pień; splecione dłonie spoczywały luźno na
brzuchu. Mimowolnie zastanowiła się, czy nie jest mu niewygodnie z tymi
maskami na plecach - w końcu były wypukłe i raczej nieregularnego
kształtu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obserwacje przerwał jej jakiś szmer z boku. Trudno
stwierdzić, dlaczego właśnie ten odgłos wydał jej się podejrzany; gdy
obróciła głowę, zobaczyła żabkę siedzącą na dużym, okrągłym liściu. Płaz
wydął policzki, wydał z siebie kumknięcie i niemal bezgłośnie wskoczył
do wody, pozostawiając za sobą rozchodzące się kręgi zmarszczek na
powierzchni. Za to liść zachował się mniej naturalnie, bo uniósł się
powoli do góry, ukazując ociekającą wodą głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Łaaaaa! Zgłupiałaś?! - Baala gwałtownie zamachała rękoma, opryskując łepetynę Eriki wodą. - Nie strasz mnie tak!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ha, ha, ha, ale miałaś minę! "Łaaaa!" - sparodiowała Baalę, piszcząc w
zdecydowanie wyższych tonach, niż ta kiedykolwiek mogłaby z siebie
wydobyć. - Bwehehe, nie mogę!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego było już za dużo; najemniczka
rzuciła się na nią, łapiąc za czarno-zieloną łepetynę i zanurzając ją
pod powierzchnię. Erika zaczęła się szamotać, ciszę i spokój uroczej
okolicy zakłóciły głośny chlust wzburzonej wody, suchy szelest
potrącanego sitowia i bulgoty, jakie wydawała z siebie podtapiana
zielonka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bądźcie ciszej, jeśli łaska - odezwał się niski głos Kakuzu. - Własnych myśli nie słyszę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Kotłowanina
w szuwarach uspokoiła się w jednej chwili. Baala natychmiast puściła
Erikę, Erika wynurzyła się i zaczerpnęła głośno powietrza, po czym
rzuciły sobie obrażone spojrzenia. Obie dziewczyny popłynęły z powrotem
do miejsca, gdzie zostawiły ubrania, i bez słowa wygrzebały się na
brzeg, ostentacyjnie patrząc w przeciwne strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty i te twoje
bzdurne pomysły - mruknęła Baala, ze złością narzucając na siebie
płaszcz Kakuzu. Starała się nie zwracać uwagi na zapach, jakim był
przesiąknięty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja mam bzdurne pomysły? A komu zachciało się podglądać? Mogłabyś się opanować, wiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Niby co teraz sugerujesz? - odparowała wrogo, spoglądając spode łba na
towarzyszkę. Czarno-czerwony płaszcz Hidana wyglądał dość osobliwie na
rozczochranej zielonce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz... - Na twarz Eriki wypełzł jeden z jej paskudniejszych uśmiechów. - Silny, milczący, niektóre na takich lecą...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu wpakować ci głowę pod wodę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kunoichi
Trawy pokazała jej tylko język, po czym zabrała się za szorowanie
swoich rzeczy. Baala nie miała ochoty na dalsze dyskusje, więc pranie
upłynęło im w milczeniu. Nie spoglądała na zielonkę, ale nie mogła
oprzeć się wrażeniu, że tamta rzuca jej znaczące spojrzenia. <i>Co za dzieciak</i>,
pomyślała z frustracją. Co to w ogóle za pomysł, że miałby podobać jej
się jakiś ciemny typ, które je porwał i zamierzał wrobić w morderstwo,
na dodatek samobójcze?</div>
<div style="text-align: justify;">
Po rozwieszeniu prania na gałęziach drzew
wróciły na polanę, w narzuconych na siebie płaszczach pożyczonych od obu
Akatsuki. Wkrótce powrócił Hidan, dyszący i sapiący, z naręczem
najrozmaitszych przekąsek. Erika rzuciła się na jedzenie bezmyślnie jak
zwierzę, Kakuzu wstał spod drzewa i zaczął się częstować bez słowa, a
Baala nawet nie zamierzała pytać, skąd siwus to wszystko wziął. Wolała
nie uzyskać potwierdzenia swych przypuszczeń co do kryminalnego
pochodzenia zakąsek, i nacieszyć się posiłkiem w spokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Zatrzymamy się jeszcze w jakimś mieście, dziadygo, czy będziesz nas
teraz ciągał po samych ścierniskach? - spytał Hidan, jak od niechcenia
zajadając się dango. Najwyraźniej, będąc w wiosce, zdążył już napełnić
brzuch.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W Tsurudze - odparł Kakuzu, swym zwyczajem używając minimalnej ilości słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Tsurudze! - Erika ożywiła się tak gwałtownie, że nieomal udławiła się
przełykaną właśnie pieczoną kałamarnicą. Zaczęła się krztusić i Baala
musiała mocno poklepać ją w plecy parę razy, nim odzyskała oddech. - TEJ
Tsurudze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znasz inną? - Zamaskowany nawet na nią nie zerknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ojczyzna wszystkich hazardzistów, Raj Szulerów, Miasto Szczęśliwego
Trafu, Tsuruga? - Zielonka ledwie mogła usiedzieć na tyłku, jakby na
siedzisko wybrała sobie mrowisko. Zarówno Baala, jak i Hidan patrzyli na
nią z najwyższym zdumieniu. Kakuzu entuzjazm zielonki zdawał się wcale
nie obchodzić. - Naprawdę tam pójdziemy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Super! Zawsze chciałam je kiedyś odwiedzić! Łał, to prawie jak darmowa wycieczka!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala posłała jej ciężkie spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa. Darmowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale będziemy mogli w coś zagrać, Karasu, prawda? Prawda? Prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
wreszcie podniósł wzrok na Erikę. Dziewczyna jakby przypomniała sobie,
że jest przecież na niego śmiertelnie obrażona, i rumieńce radości zaraz
zniknęły, a wyszczerzony uśmiech zastąpiła obruszona minka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Właściwie to wcale mi nie zależy - stwierdziła nieoczekiwanie. - Nie
myśl sobie, że mnie to cieszy, czy coś. Wcale-a-wcale. - Odwróciła
głowę, nie porzucając teatralnej miny. Baala pomału dochodziła do
wniosku, że towarzystwo Okamury ją przerasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałbym wam pozwolić grać? Żebyście przegrali wszystkie pieniądze, jakie mamy? Jeszcze czego - burknął zamaskowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Daj spokój, staruchu, może być zabawnie! Przy tobie to tylko można się
zanudzić na śmierć. - Hidan trzymał stronę zielonki. - Zresztą, mówiąc o
przegranej chyba masz na myśli siebie. Jashin pomaga swym wybrańcom czy
to na polu bitwy, czy w grze w kości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szkoda, że nie pomógł ci w wyborze mózgu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to niby miało znaczyć, Kakuzu?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
zarechotała, ale potem zorientowała się, kto wymyślił ten żart, więc
zaraz umilkła i odwróciła ostentacyjnie głowę. Baala ze zrezygnowaniem
skupiła się na jedzeniu, starając się nie słuchać rozmowy, by się
zanadto nie zestresować. Dość już miała nerwów w ostatnim czasie i teraz
było jej w gruncie rzeczy obojętne, gdzie dalej pójdą i z jakim
kolejnym kretyńskim pomysłem wyskoczy zielonka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie marnowali
czasu; zaraz po posiłku dziewczyny zebrały pranie, które zdążyło w
międzyczasie wyschnąć i ubrały się. A potem udali się w dalszą drogę, ku
miastu płynącym hazardem i pieniędzmi, Tsurudze.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*</div>
<br />
-
Tsuruga - mruknął Shounosuke na widok rozciągającego się w dole miasta,
błyszczącym białymi ścianami pośród otaczającej je pustyni jak połać
śniegu. - Najohydniejsza przystań łajdactwa i występku.
<br />
<div style="text-align: justify;">
-
Doprawdy? Zdaje mi się, że gdzieś już słyszałam ten tekst - rzuciła
Furume, idąc krawędzią płaskowyżu ku klaustrofobiczne wąskim, wyciosanym
w skalnej ścianie schodkom. - Mi tutaj przeszkadza tylko to, że jest
gorąco. Wolę odświeżającą bryzę Miasta Świateł.</div>
- O tak, mój brat
wybrał bardzo przyjazne miejsce do zamieszkania - przytaknął Hanzou.
Zawsze wyrażał się o Kuro w tak pośredni sposób, jakby nie chciał
wspominać jego imienia. Shounosuke zresztą nie obchodziło, jakie relacje
utrzymywali ze sobą braciszkowie, wolałby wręcz, by nie spotykali się
wcale.<br />
<div style="text-align: justify;">
Byli już spory kawałek od granicy, więc ostatnie parę
godzin podróżowali przez coraz bardziej jałowe tereny, aż w końcu
wkroczyli na skwarną pustynię. Furume poszła na ustępstwo względem
piekącego słońca i zaopatrzyła się w luźny płaszcz, poza tym ona i
Shounosuke założyli płaskie, czarne kapelusze ze spiczastym czubem,
stanowiące ich swego rodzaju znak rozpoznawczy. Chociaż zabezpieczyli
się przed oparzeniami, nie mogli nic poradzić na lejący się z nieba żar,
zupełnie jakby weszli do rozgrzanego piekarnika. Powietrze było suche i
gorące, po twarzach płynął pot, a zmęczenie urwało rozmowy. Ostatni
odcinek trasy wiódł właśnie przez płaskowyż, na którym teraz się
znajdowali, a z którego owe wąziutkie, zakleszczone kamiennymi ścianami
schodki prowadziły na dół, do Tsurugi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Było tak wąsko, że musieli
schodzić gęsiego. Na przodku szła Furume, której widocznie spieszno było
do postoju, drugi Shounosuke i na końcu Hanzou. Gdy wkroczyli w cień, w
jednej chwili zrobiło się chłodniej o parę stopni, bo od kamiennych
ścian biło przyjemne zimno. Schody zawracały ostro po parę razy. W końcu
stanęli na samym dole, skąd brukowana droga prowadziła do miejskich
bram, obwarowanych przez palmy i fontanny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że
Koshirou już tam jest - powiedział Shounosuke, gdy wkraczali do miasta. -
Nie mogę się doczekać aż mu powiem, co ta jego panna wykręciła za
numer.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, z techniką przemiany? Cóż, przekonałam się już, że jak na
dziedziczkę wielkiego rodu nie grzeszy bystrością - prychnęła Furume. -
Wielka Okamura, też mi coś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou na razie milczał. Szli szeroką,
główną ulicą, bez zainteresowania mijając najróżniejsze knajpy,
gospody, kasyna i zupełnie jawne domy hazardowe. Tych ostatnich było
najwięcej, Tsuruga zdawała się aż od nich kipieć; zewsząd do turystów
krzyczały jaskrawe znaki z mniej i bardziej wymyślnymi nazwami salonów,
czasem skróconymi do samej nazwy gry, w jakiej specjalizował się dany
przybytek. Nie brakowało też rzucających się w oczy grafik kart lub
kamieni mahjonga. Liczne uliczki i zaułki prowadziły na obskurne
podwórza, gdzie złaknieni większego ryzyka mogli znaleźć jaskinie gry, w
których równie łatwo było stracić pieniądze, co palce lub nawet życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Liczności
lokali odpowiadało zagęszczenie tłumu. Tsuruga znajdowała się
stosunkowo blisko granicy z Krajem Ognia i w dogodnym węźle
komunikacyjnym, więc większość ludzi podróżujących do serca kraju
musiała przekroczyć Miasto Szczęśliwego Trafu. Część z nich Tsuruga
wciągała niczym wir, z którego mało kto potrafił się wyrwać. Shounosuke
nie było żal żadnego durnia, który padł ofiarą bezlitosnego nałogu
hazardu; w końcu tacy głupcy sami się o to prosili, rojąc sobie, że mogą
ugrać fortuny. Oczywiście, ludziom tego pokroju zazwyczaj brakowało i
umiejętności, i szczęścia, dwóch kluczowych dla hazardzisty cech.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dalej pójdę sam - odezwał się nieoczekiwanie Hanzou. - Dziękuję za
przemiłe towarzystwo, cieszę się, że mieliśmy szczęście się spotkać. - I
uśmiechnął się do Furume, która odpowiedziała mu tym samym. Shounosuke
miał coraz większe trudności w utrzymaniu nerwów na wodzy. - Życzę
powodzenia w waszej misji. Radzę poczekać, aż tamci rozdzielą się z Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumie się samo przez się - burknął Shounosuke niechętnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou
dotknął palcami ronda słomianego kapelusza i pochylił nieznacznie głowę
w pożegnalnym geście, po czym odszedł w tłum. Przez chwilę jeszcze był
widoczny, bo ze względu na swój wyjątkowo wysoki wzrost bardzo się
wyróżniał, aż w końcu skręcił za róg jednego z budynków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już we
dwójkę poszli do zajazdu, w którym mieli spotkać się z Koshirou.
Shounosuke zdołał odzyskać dobry humor, zerkał z ukosa na Furume, ale
ona nie zwracała na niego uwagi, a przynajmniej udawała, że go ignoruje.
Gdy jednak dotarli na miejsce, od razu zrzedła mu mina.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miejsce
spotkanie było wyznaczone w pokoju zajazdu, którego nazwa im obojgu nic
nie mówiła. Gdy dotarli do budynku od razu okazało się, dlaczego. Był to
chyba najdroższy i najbardziej wystawny hotel, jaki można było znaleźć w
całej Tsurudze, wybudowany na niewielkim wzgórku, czteropiętrowy, z
balkonami i ogromnym basenem, licznymi tarasami i balkonami. Wymalowane
nieskazitelną bielą ściany raziły niczym lustro odbijające promienie
słońca. Niski, kamienny murek otaczał tylną część, gdzie zapewne
rozciągał się ogród. Wywinięte rogi dachów zdobiły statuetki smoków,
ciemnoczerwone dachówki zbiegały się do lekko ząbkowanych kalenic. Do
wrót wejściowych prowadził mostek zarzucony ponad niewielkim oczkiem
wodnym, w którym pływały lilie. </div>
<div style="text-align: justify;">
A skoro Koshirou wynajął pokój w tak ociekającym bogactwem hotelu, znaczyło to tylko tyle, że razem z nim był ktoś jeszcze. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa mać - skomentował Shounosuke, przyglądając się całemu temu przepychowi krytycznie. - Nie, kurwa, nie wierzę. Po co <i>on </i>tu przylazł? No po co?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Wiesz, że Kuro nie pozwoliłby mu na włączenie się do walki -
stwierdziła jego towarzyszka spokojnie. - Pewnie chodzi tylko o zabawę w
tutejszych jaskiniach gry. Wiesz, jacy są dorastający chłopcy, muszą
się wyszaleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke był pod wrażeniem bezmiaru wyrozumiałości, jaką kobiety przejawiały wobec dzieci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za bardzo mu pobłażasz. Ma szesnaście lat, do cholery.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, sam pewnie jako nastolatek nie byłeś lepszy - rzuciła złośliwie, posyłając mu rozbawione spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skrzywił się, choć był rad, że wreszcie na niego spojrzała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę powiedzieć, że powinien zachowywać się przyzwoicie, w końcu chodzi tu o dobre imię szefa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój, widzisz wszystko w czarnych kolorach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Prychnął
tylko, ale zarzucił tę bezcelową dyskusję. Czy Furume specjalnie ciągle
przyjmowała przeciwny front, by móc go drażnić? Nie do końca był
pewien.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszli do środka. Jak przystało na hotel takiej klasy, już
od progu zostali powitani przez oficjalnie ubranych pracowników, ale od
razu ich zbyli; tamci w lot zrozumieli, z kim mają do czynienia, i
całkiem chętnie się odsunęli. Shounosuke skierował się do recepcji, a za
nim jak cień podążyła Furume.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Który apartament został wynajęty na nazwisko Fujara? - spytał prosto z mostu, nie dając recepcjoniście dojść do słowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Shounosuke! - syknęła za nim Furume niczym rozdrażniona kobra. <i>Teraz jest jeden-jeden</i>, pomyślał ze złośliwą uciechą. - Skończ z tym kiepskim dowcipem!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No dobra, dobra. Teraz mi się przypomniało - zwrócił się na powrót do
młodego mężczyzny za ladą - miało być na nazwisko Fujiwara.</div>
<div style="text-align: justify;">
Młodzieniec
być może pracował od niedawna, bo wyglądał na zdenerwowanego, ale od
razu zaczął przeglądać rejestr. Shounosuke bębnił palcami o blat, nie
bynajmniej dlatego, że się niecierpliwił, ale dość go bawiła świadomość,
że młody coraz bardziej się poci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czterysta sześć, proszę pana - powiedział w końcu recepcjonista, z widoczną ulgą znajdując nazwisko rodowe Koshirou na liście.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke skinął głową w odpowiedzi i razem z Furume poszli do windy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Na najwyższym piętrze - warknął, gdy drzwi się zasunęły i winda powoli
ruszyła w górę. - Ma gnojek rozmach. Prawie współczuję Fujarze, że musi z
nim siedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czuł na sobie pełne dezaprobaty spojrzenie Furume.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań tak go nazywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? Pasuje mu to przezwisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciła głową w wyrazie rezygnacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jesteś okropny - oznajmiła z takim niedowierzaniem w głosie, jakby aż
dotąd nie zdawała sobie sprawy z jego paskudnego charakteru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to mamy ze sobą coś wspólnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmierzyli
się wzrokiem. Furume miała minę urażonej kotki, a on uśmiechał się
lekko pod nosem, nie kryjąc kpiny. Tę milczącą wymianę spojrzeń przerwał
dźwięk dzwonka, gdy dotarli na właściwe piętro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez słowa wyszli z
windy. Nie musieli specjalnie szukać pokoju, w którym mieli się spotkać
z Koshirou - w całym długim korytarzu, rzęsiście oświetlonym przez
kosztowne żyrandole, jedne z drzwi były otwarte na oścież. Było
oczywiste, że to właśnie tam zmierzali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke odetchnął, w duchu modląc się do niebios o cierpliwość, i wkroczyli do apartamentu. Od razu powitał ich okrzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteście nareszcie! Zmiotła was po drodze burza piaskowa czy tylko zabłądziliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zazgrzytał zębami, ale powstrzymał się od komentarza. <i>Zaczyna się</i>, pomyślał niechętnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Apartament
był przestronny i przyjemnie zacieniony, bo na wszystkie okna
zaciągnięto zasłony. Salon urządzono z podobnym przepychem, jak
pozostałe wnętrza, które do tej pory widzieli w tym hotelu. Nie
brakowało drogocennych dywanów, eleganckich mebli, obrazów na ścianach
pomalowane w jasne kolory i ozdobnych waz. W samym środku pomieszczenia
znajdowała się szeroka, biała kanapa, przy której pozostawiono wózek
zastawiony najwymyślniejszymi przekąskami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na kanapie tej siedział
młody chłopak. Od razu rzucał się w oczy nietypowy kolor jego skóry,
jakiego nie widywało na terenie żadnego z krajów shinobi, podobnie jak
osobliwie ściągniętych rys, jakby on i jego przodkowie wywodzili się z
wietrznych równin. Było oczywiste, że pochodził z Północnego Cesarstwa,
zdradzał to żółty odcień twarzy i wąskie szpary oczu o bardzo ciemnych,
zlewających się ze źrenicą tęczówkach. Buzię miał okrągłą, z niewielkim
podbródkiem i małym, zadartym nosem, przez co naprawdę wyglądał jak
dziecko - a co najwyżej dwunasto- lub trzynastolatek. Wrażenie to
potęgowała chłopięca fryzura: na czoło opadały krótko ścięte kosmyki
czarnych włosów. Wyglądał na dobrze odżywionego, ale mimo to sylwetkę
miał wysportowaną. Nosił luźną koszulę o bufiastych rękawach z
mankietami, na którą miał założoną krótką, niebieską kamizelkę ze
stójką, zapinaną na ozdobne guziki. Koszula była wpuszczona w długie,
czarne spodnie ściągnięte przy kostkach. Na stopach tkwiły płaskie
pantofle. Siedział pochylony do przodu i z szeroko rozstawionymi nogami,
pałaszując w najlepsze parującą zupę z miseczki, pałeczkami wyławiając
garście makaronu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z tyłu kanapy stał Koshirou Fujiwara,
wyglądający kropka w kropkę jak młodzieniec, w którego w tamtej
mieścinie przemieniła się Okamura, tylko że teraz miał inne ubrania.
Rzucił dwójce towarzyszy na poły przepraszające, na poły udręczone
spojrzenie. Tymczasem żółtoskóry dzieciak wysiorbał głośno dużą porcję
makaronu, odetchnął z ukontentowaniem i tak niedbale odstawił miseczkę i
pałeczki na wózek, że o mało co nie wylał reszty zawartości, po czym
rozsiadł się wygodnie, przekładając ramiona na oparcie kanapy i
zakładając nogę na nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co to za miny? - rzucił wesoło. Musiał być doskonale świadom tego, jak bardzo irytujące jest jego zachowanie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
-
Co ty tu robisz? - zapytał Shounosuke oschle. Nie obchodziło go w
najmniejszym stopniu, że ma przed sobą syna Kuro, który zresztą tyle
miał ze swoim domniemanym ojcem wspólnego, co z lordem feudalnym Kraju
Wiatru. Nie zamierzał być na każde skinienie tego rozpuszczonego do
granic możliwości gówniarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałem popatrzeć, jak załatwiacie
tych zabójców - wyjaśnił chłopak beztrosko. - Pomyślałem, że skoro mam
przejąć wszystko po ojcu, to pora poznać kulisy przyszłej pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest zabawa - odwarknął shinobi. - Nawet przypadkiem możesz zostać zraniony. Co wtedy powiemy Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
Żółtawa buzia rozciągnęła się w szerokim, szyderczym uśmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To już wasz problem, co nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke
aż drgnął z wściekłości, ale zanim zdążył odpowiedzieć, poczuł, jak coś
go znacząco przytrzymuje za ramię. Obejrzał się; to Furume podeszła
bliżej, zapobiegawczo trzymając go za rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcemy, by coś
ci się stało, Yun - powiedziała łagodnie. Shounosuke nie miał pojęcia,
czemu to źródło furii, jakim zazwyczaj była jego partnerka do misji,
przejawiało tyle cierpliwości do tego dzieciaka, ale podobał mu się jej
dotyk, więc na razie milczał. - To nie jest dobry pomysł, byś nam
towarzyszył. Na pewno twój ojciec i bez tego się o ciebie martwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę tylko patrzył - zapewnił Yun obrzydliwie przymilnym tonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zgadzam się! - wybuchnął Shounosuke. - Patrzył, akurat! Będzie nam przeszkadzał i tyle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no, może powinienem powiedzieć ojcu, w jaki sposób się o mnie wyrażasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapadła
niezbyt przyjemna atmosfera. Tylko Yun wyglądał na zadowolonego. Gdy
się uśmiechał, rysy jego twarzy tak się ściągały, że niemal nie było
widać oczu, jedynie dwie skośne kreski powiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou odchrząknął, po raz pierwszy wtrącając się do dyskusji.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Powinniśmy chyba ruszać w drogę - stwierdził nieco niepewnie, bo z
pewnego punktu widzenia wszyscy trzej - Shounosuke, Furume i Yun - mogli
uchodzić za jego przełożonych. - Im szybciej to załatwimy, tym lepiej,
prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke skrzywił się, ale uspokoił się na tyle, by
Furume nie musiała go powstrzymywać przed rzuceniem się na Yuna.
Przeszedł na środek pomieszczenia i odwrócił się do pozostałych.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Właśnie, dobrze, że wracamy do tematu. Mam parę soczystych nowin dla
ciebie, młody. - Spojrzał tu na Koshirou. - Między innymi to, że
mieliśmy okazję walczyć z częścią grupki, do której należy ta twoja
Okamura.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou zrobił zaskoczoną minę, ale szybko się opanował. Shounosuke mówił dalej:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Faktycznie jest ich czterech, przy czym jednym z nich jest Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Yun
przekrzywił lekko głowę, a jego brwi nieznacznie podjechały do góry,
natomiast uśmiech wciąż tkwił na swoim miejscu. Młody Fujiwara popatrzył
jednak pytająco po towarzyszach, jakby spodziewał się jakiegoś
wyjaśnienia. Furume z kolei miała naburmuszoną minę, bo mimo wysiłków
nie zdołała w trakcie drogi do Tsurugi niczego się dowiedzieć o tym
tajemniczym Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A to niespodzianka! - zawołał Yun, klaskając
w dłonie i śmiejąc się. - No, to będziecie mieli ciężki orzech do
zgryzienia. Robi się ciekawie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kretyn</i>, pomyślał Shounosuke, ale nie powiedział tego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W związku z tym musimy trochę zmienić plan. Więc posłuchajcie...</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*</div>
<br />
-
Jeju! Jej! Patrzcie, ile tu salonów gier, normalnie co drugi budynek!
Ooo, widzieliście, jak kogoś wywalili z tamtego lokalu?! O, a te budy z
jedzeniem, dawno nie widziałam tylu pyszności! Jak to wszystko pachnie!
Ja chcę w coś pograć, w cokolwiek, wejdźmy gdzieś!<br />
<div style="text-align: justify;">
Przechadzanie
się po Tsurudze w towarzystwie Eriki przypominało zabranie na rodzinną
wycieczkę paroletniego dziecka. Baala również odczuwała ciekawość i
swego rodzaju zafascynowanie, bo po raz pierwszy miała okazję odwiedzić
to miasto. Słyszała już o nim wcześniej, ale jednak to zupełnie coś
innego, na własne oczy zobaczyć te wszystkie domy hazardowe, którymi
Tsuruga tak się chełpiła. Inna rzecz, że wszyscy - a przynajmniej ona i
Hidan, bo Kakuzu jak zwykle niczego po sobie nie okazywał - padali z sił
po przebyciu pierwszych pustynnych terenów. Erika, naturalnie, podczas
podróży narzekała najgłośniej, a przy tym sapała i nieustannie
demonstrowała zmęczenie, ale po przekroczeniu bram wstąpiła w nią wręcz
niespożyta energia, jakby posiadły ją jakieś demoniczne moce. W każdym
razie Baala marzyła tylko o odpoczynku i zimnej wodzie, więc ledwie
zwracała uwagę na okoliczne atrakcje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słońce chyliło się ku
zachodowi, niebo powleczone było krwistą czerwienią i ognistym
pomarańczem, a mimo to na ulicach panował tłok i rozbrzmiewał gwar.
Wiele knajp miało ogródki, które teraz, w porze wieczornej pękały w
szwach od miejscowych i przyjezdnych, którzy chcieli wytchnąć po gorącym
dniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodźmy gdzieś zagrać, nooo! Nie mogę zmarnować takiej okazji, że nie pogram, będąc w Tsurudze! - jęczała im nad uchem Erika. </div>
<div style="text-align: justify;">
-
Niech będzie - burknął Kakuzu, który najwidoczniej zdecydował się na
ustępstwo, byle tylko kupić sobie chwilę ciszy. - Jutro dam wam część
pieniędzy i będziecie mogli robić, co chcecie. Na razie idziemy znaleźć
pokój i coś zjeść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak! Tak! Jesss! - zawołała uradowana
zielonka, odtańczywszy na środku ulicy dzikie piruety. Przechodnie
oglądali się za nią ze zdziwieniem. Przynajmniej nie paradowała już
półgoło, bo Kakuzu niemal zmusił ją do ubrania płóciennego, bezbarwnego
płaszcza, jednego z dwóch, jakie kupili w pierwszej wioseczce na granicy
pustyni. Baala założyła swój bez komentarzy, bo zdawała sobie sprawę z
konieczności ochrony przed słońcem, ale do Eriki nie bardzo docierało,
że odsłaniając całe ciało tylko nabawi się oparzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Róbcie, co chcecie"? - powtórzył Hidan, przyglądając się towarzyszowi ze zmarszczoną brwią. - A ty co będziesz robił, Kakuzu?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Zasięgnę języka - odparł tamten. - Mam tu swoich informatorów.
Jutrzejszy dzień macie cały dla siebie, ale pojutrze ruszamy dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan
pokiwał głową, uznawszy widocznie, że dobre i to. Znosząc więc
nieustanne zachwyty Eriki, udali się do zajazdu na obrzeżach miasta,
który przypominał raczej zapuszczoną chałupę niż hotel. Zielonce zrzedła
mina, ale siwus nie wyglądał na zaskoczonego, a Baali z kolei było już
wszystko jedno. Zakwaterowali się w dwóch lichych pokojach - przemyślny
lub po prostu oszczędny Kakuzu umieścił siebie i Hidana w pokoju
przechodnim, dziewczynom pozostał więc drugi. Potem wyszli znów na
miasto, by znaleźć jakąś knajpę. Tym razem Okamura nie okazała już
zdziwienia, gdy wybrany przez zamaskowanego lokal okazał się tanią
mordownią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tu w ogóle serwują jakieś jedzenie? - kręciła nosem,
gdy usiedli na rozklekotanych krzesłach przy poplamionym stole. Wnętrze
baru było zadymione, śmierdzące papierosami i bardzo ciasne. Parę lamp
zawieszonych pod sufitem w ogóle nie działało. Zaskakujące było to, jak
wielu znajdowało się tu ludzi, aż z trudem znaleźli wolny stolik. Szkoda
tylko, że bywalcy wyglądali na typów spod najciemniejszej gwiazdy,
jakby co tydzień podrzynali komuś gardło; grali w karty, pili, palili i
prowadzili przyciszone rozmowy, czasem przerywane przez gwałtowny i
krótki wybuch ochrypłego śmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tylko takie, po którym można się zrzygać - dorzucił Hidan, który też nie wyglądał na uszczęśliwionego wyborem miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jestem taka głodna, że zjem wszystko - mruknęła Baala, wodząc
spojrzeniem po podejrzanej klienteli. Niewykluczone, że byli tam
złodziejaszkowie czekający na odpowiednią okazję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu siedział
bez słowa, podczas gdy dziewczyny i Hidan przeglądali wyświechtane karty
dań. Ostatecznie zdecydowali się na niewinnie brzmiące potrawki z ryżu i
mięsa. Zamaskowany niczego nie zamówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przynajmniej nie czekali
długo. Porcje były całkiem przyzwoite, a jedzenie pachniało dobrze, więc
bez wybrzydzania zabrali się do posiłku. Baala z miłym zaskoczeniem
stwierdziła, że danie jest smakowite. Przeprawa przez pustynię
zaostrzyła im apetyt, więc pałaszowali w ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
To przedłużające
się milczenie było właściwie zaskakujące. Słychać było tylko głośne
mlaskania Eriki i Hidana. Baala chciała pochwalić jadło i podniosła
głowę, nabierając już oddechu, kiedy coś ją odwiodło od tego zamiaru.
Gdy miała się odezwać, jej wzrok padł na Kakuzu. Ten wpatrywał się w
towarzystwo zasiadające dwa stoliki dalej. Nie byłoby to nic dziwnego,
bo w końcu w znudzeniu człowiek od niechcenia przygląda się wszystkiemu
dookoła, ale w jego oczach dostrzegła taką uwagę i skupienie, że aż
zapomniała, co chciała powiedzieć. Przerwała na chwilę jedzenie i
wsłuchała się w dość głośną rozmowę, jaką prowadzili klienci knajpy,
którzy tak zainteresowali zamaskowanego. Było ich trzech i wyglądali na
typowych byczków: napakowani mięśniami, bez szyj, z tatuażami i
wygolonymi głowami.</div>
- ...o niczym się nie dowie. Czym się sracie? Interes się kręci od dobrych paru miesięcy.<br />
<div style="text-align: justify;">
- Może i wie, tylko ma to w dupie. To wciąż ryzyko.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Gówno tam, nie ryzyko. Nigdy nie interesował się za bardzo Tsurugą, to i
teraz się nie zainteresuje. Wiecie, jaki z tego jest hajs? Z całego
kraju się zjeżdżają, nawet zza granicy, by oglądać walki i obstawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi z mięśniaków wychylił jednym łykiem całą szklankę bursztynowego alkoholu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Prawie jak kiedyś, co? Ech, po odejściu Fukusawy to miasto zeszło na
psy. Ten Kuro to kretyn, że pozamykał areny. - Baala kątem oka
zauważyła, że Kakuzu zaciska położone na blacie dłonie w pięści. - Jego
kundle się tu wałęsają, a ja mam ci uwierzyć, że jeszcze nie wywęszyli
tego biznesu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to najwyraźniej go to nie obchodzi - wtrącił
trzeci osiłek, do tej pory najbardziej milczący. - Który gang zresztą to
organizuje?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten, który z takim entuzjazmem gadał o "interesie",
nachylił się nad stołem. Mówił ciszej, więc Baala musiała wytężyć słuch,
by usłyszeć go poprzez gwar knajpy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jacyś nowi w tych okolicach. Niby nazywają się Tsumaranai<a href="http://nihongoichiban.com/2011/05/12/jlpt-vocabulary-%E8%A9%B0%E3%82%89%E3%81%AA%E3%81%84/" target="_blank">*</a>. Nie są tutejsi, jest tu tylko ich siatka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala już tego nie widziała, ale Kakuzu na dźwięk nazwy zmrużył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Tsumaranai"? Co to za głupia nazwa?</div>
<div style="text-align: justify;">
Byczek wzruszył potężnymi ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Może chcą odwrócić od siebie uwagę albo co. Parę innych gangów też się
dołączyło. Jak dobrze pójdzie, niedługo będziemy mogli pozbyć się ludzi
Kuro z miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha! - zawołał drugi, rozlewając następną kolejkę.
- Dobrze by było! Sam chętnie bym skurwieli pogonił. No! To dzisiaj o
północy, mówisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Przyjdźcie, będzie na co popatrzeć. Ja idę teraz, zgadałem się z jednym kolesiem w sprawie zakładów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po
tych słowach trzej umięśnieni panowie pożegnali się i ruszyli w stronę
wyjścia. Najemniczka odprowadzała ich wzrokiem. Drgnęła, kiedy tuż obok
zaszurało krzesło; to Kakuzu wstał i bez słowa poszedł za nimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty dokąd, dziadku? - zawołał za nim zdziwiony Hidan.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przewietrzyć się - padła burkliwa odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
również zerwała się ze swojego miejsca. Aż serce szybciej jej zabiło;
działo się coś dziwnego i tym razem nie zamierzała odpuścić, póki nie
pozna prawdy. Ledwie dała dwa kroki ku drzwiom, kiedy usłyszała za sobą
głos zielonki:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko subtelnie, Baaluś, żeby go nie przestraszyć!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty znowu wygadujesz?! - zirytowała się. Hidan wyglądał na skonsternowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znaczy że co, że coś między wami...? - zapytał Baalę z najwyższym zdumieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, na litość boską! Po prostu chcę stąd wyjść!</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal
wybiegła z knajpy, zastanawiając się, gdzie się kończy kretynizm Eriki.
Rozejrzała się po ciemnej uliczce; najbliższa lampa wyraźnie
dogorywała, na przemian gasnąc i się zapalając, a kolejna znajdowała się
dopiero przy wylocie na główną ulicę. Zdążyła dostrzec skrawek czarnego
płaszcza z czerwoną chmurą, jak znikał za rogiem. Pomknęła cicho za
Kakuzu. O nie, dość tych tajemnic! Pora wreszcie się dowiedzieć, o co tu
chodzi!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanowiła się, po co w ogóle to robi. Przecież
zamaskowany wypadł z baru w takim zapamiętaniu, jakby nagle było mu
wszystko jedno, czy ona i Okamura uciekną albo zatłuką się z Hidanem na
śmierć. Hidan też jej nie gonił, sądząc pewnie, że Kakuzu faktycznie
wyszedł pooddychać świeższym powietrzem. Co za kretyn. A ona była
jeszcze większą kretynką, skoro marnowała pierwszą prawdziwą okazję na
ucieczkę. Ale... pochłaniała ją ciekawość. Chciała odsłonić rąbka
tajemnicy, poznać przyczynę, dla której musiała przejść przez piekło
ostatnich tygodni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przekradała się najciszej, jak potrafiła.
Kakuzu był kilkadziesiąt metrów przed nią, szedł ładnie brukowaną
alejką, oświetloną jedynie przez blask księżyca, tropiąc jednego z
byczków - tego najbardziej gadatliwego - tak, jak ona śledziła jego.
Powtórzyła w myślach zasłyszany fragment rozmowy. Kuro faktycznie nie
był lubiany wśród grup yakuzy Kraju Wiatru, chyba nawet miał problem z
trzymaniem wszystkich gangów w ryzach. Ciekawe, czy "Akatsuki" naprawdę
chodziło tylko o absurdalną, równą sto milionów nagrodę, jak to
wyłuszczył Kakuzu parę dni temu? Czy też mieli jakieś powiązania z
przestępczymi grupami, którym zależało na śmierci Kuro? A tak w ogóle,
to skoro facet i nie cieszył się powszechną sympatią, i obiecywano za
jego głowę złote góry, jakim cudem wciąż utrzymywał się przy życiu? Pytania rodziły kolejne pytania, a ona miała nadzieję dostać w końcu odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeszli kawałek miasta, zapuszczając się w mniej reprezentacyjne
rejony. Tutaj szyldy były odrapane, nadgryzione zębem czasu, okna
wypadały ze starych ram, a przed drzwiami lokali leżały zakurzone i
postrzępione wycieraczki. Na wprost placyku, przez który przeszli, za
betonowym murem znajdował się duży budynek pochłonięty ciemnością, być
może jakaś zapuszczona hala przemysłowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skryła się za zwiniętym
na noc straganem, przyglądając się, jak Kakuzu podchodzi właśnie do tego
muru, do bramy z metalowej siatki, przy której stało dwóch wykidajłów.
Najwyraźniej tam poszedł osiłek. Dziewczyna nie miała pojęcia, co
zamaskowany im powiedział, ale przepuścili go. </div>
<div style="text-align: justify;">
Skąd wiedział, co
im powiedzieć? Może po prostu to, że przyszedł oglądać walki? Bo, z tego
co zrozumiała Baala, chodziło o jakieś walki, raczej nielegalne, skoro
trzymano to w sekrecie. Nie była jednak pewna, czy dobrze myśli, a
wolała nie wzbudzać podejrzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjrzała się lepiej budowli.
Gdzieś na tyłach albo z boku musiały znajdować się jakieś kontenery na
śmieci. Gdyby były za murem, mogłaby się po nich wspiąć... Z tą myślą
przemknęła się chyłkiem w kolejną ulicę. Po krótkim spacerze istotnie
znalazła wielkie kubły. Zastanawiające, że nikogo tutaj nie było, żadnej
ochrony patrolującej okolice budynku ani nic w tym rodzaju. Cóż,
zamierzała skorzystać z okazji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwinnie jak kot wskoczyła na
kontenery, a potem przesadziła mur, lądując na zimnej trawie. Zbliżyła
się do najbliższych okien. Prawie wszystkie były powybijane, a wewnątrz
panowała nieprzenikniona ciemność, więc domyślała się, że jeżeli
cokolwiek się tutaj odbywa, to w podziemiach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszła do środka,
ostrożnie przekradając się w pobliże wejścia. Zdawało jej się, że słyszy
jakieś odległe, dochodzące spod ziemi echo. Krew zaszumiała jej w
głowie, odczuła przypływ adrenaliny i coraz większą niecierpliwość.
Chciała wiedzieć, już, teraz, od razu, co tam się działo! W końcu
dostrzegła snop światła, jak się okazało, bijący z otwartej klapy w
podłodze. Schody prowadziły w dół korytarzykiem oświetlonym przez
ścienne jarzeniówki. Od razu się tam wślizgnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z głośno tłukącym
się o żebra sercem schodziła w dół. Teraz, gdy była w budynku, jej
obecność chyba nie powinna budzić podejrzeń, ale mimo to się niepokoiła,
czy ktoś nie rozpozna, że jest nieproszonym gościem. Gwar przybierał na
sile, mogła już rozpoznać, że były to ryki z wielu, wielu gardeł, na
przemian wznoszące się i opadające, czasem wybuchające z zaskakującą
gwałtownością.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tunel nieoczekiwanie się skończył - i stanęła na szerokim, nieoświetlonym balkonie z metalowej kraty.</div>
<div style="text-align: justify;">
A przed nią, w dole - znajdowała się ogromna arena.</div>
</div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2015/05/iiiv-cisza-przed-burza.html"><< II.IV Cisza przed burzą</a></p>
<p class="right">
W przygotowaniu...</p>
</div></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-47654327592157991972015-07-04T17:30:00.002+02:002015-08-17T15:08:54.319+02:00five percent pleasure, fifty percent pain<b>EDIT 12.08</b><br />
Rozdział jest już na ukończeniu, ale mam
niesamowity problem z dopisaniem ostatniej sceny... sądziłam, że zajmie
mi to ledwie chwilę, ale rozbiłam się o niewidzialny mur, że się tak
wyrażę. W związku z tym ciężko mi obiecywać, kiedy zdołam pokonać tę
przeszkodę. Mam nadzieję, że w tym tygodniu. Przepraszam za opóźnienia,
zła kobieta jestem :c <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzIkZ_gQhs8JFkG11b0wAvdBLhCreBQ79gMM2fl1qXYKbFjjte3T-FQgGYxFZC_Qh-jSzRkHRl0dQUZ3m8ebA3L6L7zoTsQB5T7QN4m2D1Te8eHZsLZcIWYibrR-Fhrj5Tk9AMV4bKjgYl/s1600/kakuzu_sleepy.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzIkZ_gQhs8JFkG11b0wAvdBLhCreBQ79gMM2fl1qXYKbFjjte3T-FQgGYxFZC_Qh-jSzRkHRl0dQUZ3m8ebA3L6L7zoTsQB5T7QN4m2D1Te8eHZsLZcIWYibrR-Fhrj5Tk9AMV4bKjgYl/s1600/kakuzu_sleepy.png" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://frostious.deviantart.com/" target="_blank"><span style="font-size: xx-small;">(c) frostious</span></a></div>
<br />
Dałam ciała, wiem. Sorry folks, ale trochę to jeszcze potrwa, zanim pojawi się nowy rozdział. (No, ale nikt się aktywnie o niego nie dopomina, toteż nie czuję zbyt wielkiej presji :P) Chciałabym ruszyć tutaj coś na blogu, ogarnąć te dodatki, ale chwilowo brak mi motywacji. Wrócę w czasie bliżej nieokreślonym, choć mam nadzieję, że już wkrótce. See ya!<br />
<br />sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-7816567098955843122015-06-15T22:07:00.000+02:002015-08-17T15:08:54.323+02:00funky pariahWitam witam, dopadła mnie sesja (niestety), więc co do daty ukazania się następnego rozdziału ciężko mi prorokować. Postaram się, by był jeszcze w czerwcu, i mam nadzieję, że się wyrobię. W tym samym czasie prawdopodobnie popracuję też trochę nad dodatkami - poprawieniem linków, przewodnika i dodaniu spisu postaci.<br />
<br />
A co by nie było zbyt pusto, dorzucam rysunek przedstawiający naszego znajomego z dwóch poprzednich rozdziałów - Shounosuke ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0N2IMb70BQBqlyn9fz02yhbXsQPNiG5nO1r1t-LEY6MlNsgYLZaPWK051bJILc8BHjuiIuP-QLaRqCUwOw6Y-dCzWm2RFe4cAqUpvMrvc1TAyuI6vGvLpHGZ5DgRHC3jBSEe2euz6DQJ9/s1600/shounosuke+copy.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0N2IMb70BQBqlyn9fz02yhbXsQPNiG5nO1r1t-LEY6MlNsgYLZaPWK051bJILc8BHjuiIuP-QLaRqCUwOw6Y-dCzWm2RFe4cAqUpvMrvc1TAyuI6vGvLpHGZ5DgRHC3jBSEe2euz6DQJ9/s400/shounosuke+copy.png" width="272" /></a></div>
<br />sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-19196984679918268562015-05-21T13:48:00.001+02:002015-08-17T13:50:55.023+02:00II.IV Cisza przed burzą<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ IV: CISZA PRZED BURZĄ </b></div>
<br />
W głowie łupało jej niemiłosiernie,
jakby w środku czaszki zamieszkał jakiś złośliwy ludek, miarowo
uderzając młoteczkiem o potylicę. Przez kilka pierwszych chwil czuła też
takie mdłości, że zanim jeszcze otworzyła oczy przewróciła się na bok,
by w każdej chwili móc zwymiotować na podłogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Strzępy
wspomnień powracały chaotycznym strumieniem. Miasto, Hanzou,
restauracja, bank, a potem... potem te dwie sylwetki na dachu...
Ogień... Uśmiechnięta, kocia gęba i morderczy błysk w żółtobrązowych
oczach, i...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogła
sobie przypomnieć, co było dalej. Mdłości trochę zelżały i odważyła się
na to, by otworzyć oczy. Obawiała się, że porazi ją słońce, ale
zobaczyła tylko szaroburą ciemność. Pomieszczenie dookoła było skąpane w
słabym, niebieskawym blasku, który wpadał przez okna. Na niebie
widniała biała plama księżyca. Powietrze pachniało starością i kurzem, jak strych, na którym od dawna nikt nie sprzątał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
od razu do jej świadomości przedarł się cichy, urywany odgłos. Dłuższą
chwilę zajęło Baali zidentyfikowanie go jako tłumionego szlochu.
Rozejrzała się ze zdziwieniem i zobaczyła skuloną postać w najbliższym
kącie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Erika? -
wykrztusiła, wyciągając przy tym szyję, by lepiej ją dostrzec. Nie miała
żadnej pewności, że to faktycznie zielonka, ale któż inny mógł to być? </div>
<div style="text-align: justify;">
-
Co? - burknęła tamta na odczepnego, nie odwracając się. Tak, to była
Erika; głos miała słaby i chropawy, jakby płakała przez dłuższy czas.
Baali nagle, ku jej własnemu zaskoczeniu, zrobiło się żal towarzyszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo
chciała się dowiedzieć, co się działo gdy była nieprzytomna, ale głupio
było jej męczyć pytaniami rozbeczaną dziewczynę. Zamiast tego zapytała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko... wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: justify;">
Trudno ją oskarżyć o to, że nie przewidziała, jaki wybuch mogła spowodować.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nic nie jest w porządku! - krzyknęła niespodziewanie Erika, uderzając
pięścią w podłogę. - Nic, nawet jedna cholerna rzecz nie jest w
porządku! Uwziął się na mnie jakiś cholerny gangster, chociaż nic mu nie
zrobiłam, własny dziadek odciął mnie od środków do życia, a teraz te...
te potwory! - I zupełnie jawnie załkała, głośno przy tym smarkając.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
gapiła się na ciemną sylwetkę z półotwartymi ustami. Luki w pamięci
wciąż dawały nieznośnie o sobie znać, nie wspominając o nieustępliwym
bólu głowy, ale cień współczucia dla Eriki zdążył już wyparować. Teraz
najemniczka chciała tylko dowiedzieć się, co się, do diaska, stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie my jesteśmy? - wychrypiała, rozglądając się tępo po pomieszczeniu. - I jakie... potwory?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No <i>oni!</i>
- Zasmarkała kunoichi Trawy, wytarła hałaśliwie nos i zasmarkała znowu.
- Ten... ten... Spadł ze schodów i powinien nie żyć, a żyje, nic mu nie
jest, a tam było tak wysoko!</div>
<div style="text-align: justify;">
Po
kolejnym wybuchu albo emocje trochę w niej opadły, albo się po prostu
zmęczyła, bo w końcu schowała twarz w kolanach. W zalanym ciemnością i
słabym blaskiem księżyca pokoju rozlegało się tylko ciche łkanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O kim ty mówisz? - zdziwiła się Baala, nie mogąc połączyć strzępów jej wypowiedzi w całość. - Jaki on, jakie schody?</div>
<div style="text-align: justify;">
Od
strony skulonej kupki nieszczęścia, jaką była w tej chwili Erika,
rozległo się zniecierpliwione westchnienie, jakby załamała ją głupota
towarzyszki. O dziwo, teatralne szlochy ustały w jednej chwili, a
rozwichrzona czupryna obróciła się w stronę Baali. Twarz pozostawała
niemal niewidoczna w mroku, jedynie oczy błyszczały niewyraźnie w księżycowej poświacie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No Hidan, nie? Kto jeszcze niby spadł ze schodów?</div>
<div style="text-align: justify;">
Głos też już jej nie drżał z histerii. Najemniczka zaczęła wątpić w sens współczucia zielonce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, Hidan? To on żyje?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Tak, przecież właśnie to powiedziałam! Uderzyłaś się w głowę czy co?
Naprawdę byłoby dużo łatwiej, gdybyś co chwila nie traciła przytomności,
wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
W Baali aż się
zagotowało, gdy to usłyszała. To przecież nie jej wina, że Nenshou
Kokoro - Płonące Serce - pochłaniało prawie wszystkie siły! Już
otwierała usta, by się odgryźć, ale głowa odezwała się porażającym
bólem, jakby ktoś żgnął rozgrzanym pogrzebaczem prosto w mózg. Jęknęła
słabo i zaczęła rozcierać skronie. Zachęcona brakiem riposty Erika
gadała dalej:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Walczyłam z
tym głupim, cycatym babskiem i całkiem nieźle mi szło, kiedy pojawił
się ten dziwny koleś, co chyba myśli, że jest jakimś samurajem albo co,
no i on jej powiedział że... Ale jeszcze wcześniej przyszedł Hidan, to
znaczy rzucił kosą w tę idiotkę, ona oczywiście uskoczyła, a szkoda, no i
tamtych dwóch uciekło, jak jacyś tchórze, na początku nie wierzyłam, że
to naprawdę Hidan, ale to był on, wiesz, płaszcz, kosa i tak dalej, i
zaczęłam uciekać, ale potem wpadłam na tego, jak mu tam... Kutazu, jak
niósł ciebie, bo byłaś już nieprzytomna, no i co miałam zrobić, a nawet
nie chcieli ze mną gadać tylko wielce obrażeni byli, zaprowadził nas do
jakiejś szopy, no i tak tu teraz siedzimy!</div>
<div style="text-align: justify;">
W trakcie całej przemowy Baala zaledwie trzy razy miała nadzieję, że może znowu straci przytomność.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli... Akatsuki nas złapali?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchałaś mnie w ogóle? - zirytowała się zielonka. - Tak, Akatsuki! Halo, ziemia do Baali, jest tam kto?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Przestań mnie denerwować! - wysyczała najemniczka, a zaraz potem ze
zdwojoną mocą załupało jej w głowie, aż przed oczami zrobiło się jej
czarno. Po chwili czarne plamy ustąpiły, ale czuła się, jakby dostała
cios prosto w potylicę. - Jeśli Hidan żyje...</div>
<div style="text-align: justify;">
Urwała,
bo dotarło do niej, co zaczęła mówić. Hidan żył, więc na pewno
powiedział Kakuzu o ich zdradzie, o tym, jak go wykiwały i namówiły
tamtego obcego szermierza, Hanzou, by je od niego uwolnił... A to
oznaczało, że mogli chcieć odwetu. Było źle. Bardzo źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możemy tu zostać - powiedziała słabo, trzymając się za skroń i próbując wstać.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
A co niby chcesz zrobić, wyjść stąd? Do twojej informacji, wyjścia
pilnuje Karuzu. Chętnie popatrzę, jak sobie koło niego przechodzisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy ty się taka cwana zrobiłaś? - odwarknęła Baala.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stanęła
na nogi, ale chwiała się z osłabienia, więc podeszła do najbliższej
ściany, by się podeprzeć. Oparła się plecami i nabrała głębokiego
oddechu. Powietrze było zatęchłe i duszące, ale
zrobiło jej się trochę lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy coś wy... - zaczęła mówić, ale Erika syknęła, by ją uciszyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cii! Chyba wrócił!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wytężyła
słuch. Faktycznie, zza lichej ściany dobiegał przytłumiony, męski głos.
Nie rozróżniała słów, ale rozpoznała barwę głosu Hidana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero
teraz w pełni uświadomiła sobie to, co powiedziała jej zielonka. Hidan
przeżył! Wciąż miała w pamięci żywy obraz staczającego się po stopniach
siwusa, coraz szybciej, aż zniknął we mgle, aż... Była pewna, że nie
mógł przeżyć tego upadku, że po prostu <i>musiał</i> skręcić albo złamać
sobie kark. Nawet gdyby przeżył, nie było mowy, by wyszedł z
tego bez szwanku, więc jak... jak to możliwe?</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidanowi
odpowiedział dużo niższy, głębszy głos należący do Kakuzu. Nie
wiedziała, o czym mówią, ale wydało jej się oczywiste, że zaraz wejdą do
pokoju. Czy szykować się do walki? Nie, nie byłaby w stanie teraz
stawić czoła bardziej utalentowanemu geninowi, a co dopiero ninja rangi
S. Ucieczka? Złapią ją od razu. Co robić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
zdążyła nic wymyślić, kiedy sprawdziły się jej przypuszczenia - i
otwierane drzwi zaskrzypiały przeciągle. Przymrużyła oczy, bo w
pomieszczeniu rozbłysło złote światło latarni, które trzymał Kakuzu.
Erika poderwała się do góry jak oparzona, ale już nie płakała, a
zdradzały ją tylko głębokie cienie pod oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Potwory! - ofuknęła mężczyzn na powitanie, celując w nich
oskarżycielsko palcem. - Nie jesteście ludźmi, nie chcę mieć z wami nic
do czynienia! Wypuśćcie mnie, już! Jestem spadkobierczynią rodu Okamura,
jak <i>śmiecie</i> mnie przetrzymywać, wy, wy... wy dziwadła!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Siadaj - burknął krótko Kakuzu swoim niskim głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka
zawahała się, ale wyraźnie straciła rezon i bezradnie oklapnęła na
podłogę. Zamaskowany przeszedł na środek pokoju, ignorując przylepioną
do ściany Baalę, i odstawił latarnię, samemu siadając obok. Za nim
wszedł Hidan z nieodłączną kosą na plecach, zatrzymując się przy wejściu
i przyglądając zgromadzonym z czymś, co można by określić jako chęć
ucieczki. A to ci niespodzianka!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
zrobiła parę kroków w bok, przesuwając plecami po ścianie, by mieć
lepszy widok na Kakuzu. Odniosła wrażenie, że wyglądał na zmęczonego,
choć ciężko to stwierdzić, bo maska odsłaniała tylko jego nieludzkie
oczy. Szerokie, brudnozielone źrenice bez tęczówek wydawały się matowe, i
choć oświetlał je ciepły blask ognia, pozbawione były błysku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyglądał
staro. Właściwie zaskoczyła ją ta myśl, bo niby wiedziała, że Kakuzu
jest sporo starszy od całej ich trójki - co zresztą Hidan nieustannie mu
wytykał - ale starość, którą widziała w nim teraz, nie miała nic
wspólnego z wiekiem. Spotykała już wcześniej takich ludzi, postarzonych
nie przez lata, ale przez życie. Spojrzała na niego uważniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, słucham - powiedział. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała.
Kakuzu nie patrzył na nie, ale utkwił wzrok w świetle latarni, jak
gdyby głęboko nad czymś rozmyślał. Zerknęła na Hidana, który z kolei
przyglądał się sufitowi, i nagle ją olśniło. Nie powiedział jeszcze
Kakuzu prawdy! A przynajmniej nie całą, bo prawdopodobnie wstydził się
przyznać, że dziewczyny zrobiły go na szaro. Miały jeszcze szansę na to,
by przedstawić całą historię w mniej pogrążającym je świetle!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Hidan się nie pochwalił? - zaczęła butnie, postanawiając rozegrać tę
partię dość ryzykownie. Zdążyła się już zorientować, że Kakuzu i Hidan
kiepsko się dogadywali, i chciała to wykorzystać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siwus
parsknął, ale było po nim widać, że jest wytrącony z równowagi.
Zabawne, że najwyraźniej czuł się oskarżony na równi z nimi, zamiast
trzymać wspólny front z Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdradziłyście nas! - krzyknął ze swojego miejsca, robiąc napuszoną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
I tak zmusiliście nas szantażem do współpracy, więc to była tylko
samoobrona - odcięła się Baala. Modliła się w duchu o to, by Erika nie
wtrąciła się do dyskusji i z miejsca wszystkiego nie zepsuła. - Jak
zresztą miałyśmy traktować poważnie ugodę z kimś, kto tak beznadziejnie
wypełnia swoje obowiązki? Nie było trudno cię załatwić - dogryzła mu,
choć musiała się wysilać na złośliwość. W gruncie rzeczy nie miała nic
do Hidana, nawet lubiła tego głupka, ale trzeba było zwalić na niego
całą winę, jeśli miały uniknąć wściekłości Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamaskowany
zresztą podniósł na nią wzrok i przypatrywał się bez słowa. Starała się
robić wrażenie pewnej siebie, nawet aroganckiej, byleby tylko był
skłonny uwierzyć w wersję "okazaliście się słabi, więc sami się o to
prosiliście". W normalnych warunkach by to nie przeszło, ale w końcu
miały do czynienia z przestępcami, zabijakami,
ludźmi walki, dla których siła i słabość stanowiły istotne argumenty. W
takim środowisku arogancja mogła uchodzić za usprawiedliwienie wielu
głupot, o tym Baala się przekonała w pracy najemnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Coś ty, kurwa, powiedziała? - Siwus ściągnął szybkim ruchem kosę,
mierząc w nią czubkiem broni. Trzy zakrzywione ostrza ledwie mieściły
się w wąskim korytarzyku prowadzącym do wyjścia. - Mógłbym cię posiekać na milion
kawałeczków, gdybym tylko chciał! Łatwo ci gadać, bo tamten włóczęga wam
pomógł!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc
przyznajesz, że pokonał cię byle przybłęda? - odparowała, zadzierając
nieco twarz do góry. Aż mogła usłyszeć, jak zazgrzytał zębami.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dość - przerwał im Kakuzu zmęczonym tonem. - Powinien był przewidzieć,
że sam sobie nie poradzisz, Hidan. - Jego towarzysz burknął coś pod
nosem, wyraźnie obrażony. - Co do was - zwrócił się do dziewczyn -
powinnyście sobie uświadomić, że mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie
niż skakanie sobie do gardeł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
uniosła brew. Była pewna, że Kakuzu będzie wściekły i jakoś je ukarze
za próbę dezercji, bo z całą pewnością nie wyglądał na wyrozumiałego
człowieka. Właściwie powinna odetchnąć z ulgą, ale jego zachowanie, nie
pasujące do schematów które sobie o nim wyrobiła, niepokoiło ją.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Kuro - powiedziała krótko. Zamaskowany skinął głową. Nie wiedzieć
czemu, w tym momencie zwróciła uwagę na jego opaskę shinobi, na
przekreślony znak Wodospadu; metalowa płytka błyszczała, odbijając złociste światło latarni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałaś szczęście, że przybyłem na czas, dziewczyno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
wykrzywiła usta w kwaśnym grymasie. Co to za osobisty przytyk? A Erika
to niby świetnie sobie radziła z tą kobietą od wachlarzy? Nie mówiąc już
o Hidanie, którego załatwił pierwszy lepszy szermierz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ja wymyśliłam polowanie na Kuro - odparła chłodno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu westchnął ciężko i wstał z podłogi, biorąc latarnię do ręki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro wdałyście się w walkę z jego ludźmi, to pamiętajcie, że nawet ucieczka już was przed nim nie uratuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Świetnie, kolejny szantaż</i>,
pomyślała Baala kwaśno. Kakuzu wydawało się pewnie, że jest bardzo
odkrywczy, ale nie wiedział, że były - to znaczy, Erika była - tropione
przez Kuro znacznie wcześniej, zanim jeszcze Akatsuki usiadło im na
ogonie. Dziewczyna wciąż nie była przekonana do pomysłu, że jedynie
śmierć tajemniczego szefa yakuzy miała im zapewnić spokój, pomijając już
takie techniczne szczegóły jak to, że nie mieli nawet konkretnego planu
zabójstwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Hidanowi
wcale a wcale nie podobało się zachowanie Kakuzu. Stary był jakiś dziwny tego
wieczoru, nie tak uszczypliwy i jeszcze bardziej małomówny niż zwykle.
Na dodatek ciągle patrzył w przestrzeń, co wyznawcy Jashina kojarzyło
się tylko z myślami o śmierci. Może Kakuzu poczuł w końcu kryzys wieku
średniego, ale to nie było w jego stylu. Co jak co, ale to on wyciągał
ich z każdej sytuacji, planował drogę i postoje, wyznaczał kolejne cele
i... no, krótko mówiąc, robił praktycznie wszystko, tak że Hidanowi
pozostawało już tylko beztroskie siekanie przeciwników. Ale nigdy dotąd
nie sprawiał wrażenia zmęczonego czy znudzonego obowiązkami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiedział,
że Kakuzu wcale nie jest ostoją cierpliwości i lubi komuś rozerwać
wnętrzności, by rozładować wściekłość. Sam zresztą miał okazję przekonać
się o tym na własnej skórze, doskonale zdawał sobie też sprawę z faktu,
że jest jego pierwszym partnerem do misji, który konsekwentnie unikał
śmierci z rąk starszego "kolegi" - inna sprawa, że zawdzięczał to
wyłącznie swej nieśmiertelności. Kakuzu łatwo wpadał w złość, więc Hidan
spodziewał się dzikiej awantury, a jeśli nie afery, to przynajmniej wymówek i pretensji.</div>
<div style="text-align: justify;">
W
lichym pokoiku panowała cisza. Kakuzu stał z lampą w ręku, wodząc
spojrzeniem pomiędzy dziewczynami, jakby czekał, aż zgłoszą jakieś
obiekcje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja mam już
dosyć! - Milcząca dotąd Okamura nieoczekiwanie odzyskała głos. Albo
odwagę. - Przecież tych dwóch to byli jacyś wariaci! Nie, ja się z tego
wypisuję, nie przyłożę ręki do zabicia Kuro, radźcie sobie sami!</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
spojrzał na nią nieprzeniknionym wzrokiem, a potem podszedł bliżej.
Dziewczyna w jednej chwili straciła rezon i zamrugała, odsuwając się
mimowolnie do tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie
będę z wami dyskutował - oznajmił zmęczonym głosem, głuchym jak echo w
studni. - Albo idziesz z nami, albo zabiję cię tu i teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tamta
druga poruszyła się gwałtownie, ale wciąż musiała być poturbowana, bo z
sykiem oparła się z powrotem o ścianę. Hidan tylko uniósł brwi, ale jego też
zaskoczyła ta niespodziewana deklaracja. Zielona dziewucha gapiła się na
Kakuzu z półotwartymi ustami i chyba nie do końca rozumiała, że to nie
żart.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ee... - wybąkała. - Ee...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ruszamy o świecie. - Były ninja Wodospadu odwrócił się, nie czekając na
odpowiedź Okamury. - Hidan przyniósł coś z miasta, więc zjedzcie
kolację. Będę niedaleko, ale nawet nie próbujcie znowu uciekać, bo za
drugim razem nie będę taki miły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny
nic nie powiedziały, ale Hidan nie zamierzał tak po prostu pominąć
sprawy milczeniem. Wyszedł za Kakuzu do rozległego przedsionka z
zapadającym się dachem. Stary szedł prosto do wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty niby, kurwa, dokąd?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
był już w drzwiach; oparł rękę o framugę i obejrzał się na towarzysza.
Źrenice miał nienaturalnie szerokie, przez co sprawiał wrażenie, że nie
może skoncentrować wzroku na jednym punkcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wychodzę - powiedział, jakby to wystarczało za odpowiedź. </div>
<div style="text-align: justify;">
-
Mózg ci wysechł do reszty czy co, staruchu? Co to miało być, do
cholery?! To po to wysłuchuję w kółko kazań, że Okamurze ma włos nie
spaść z głowy, żebyś ty ją sobie zabił, bo masz gorszy dzień? - Nie dbał
wcale o to, że dziewczyny najpewniej słyszą każde jego słowo. Kakuzu
ostrzegawczo zmrużył oczy, ale Hidan nie był na tyle bystry, by
zrozumieć groźbę. - Bo jeśli tak, to ja pierdolę taką robotę!<br />
<div style="text-align: justify;">
Dla
podkreślenia wagi tych słów zrobił obrażoną minę. Jednocześnie zacisnął
uścisk na trzonku kosy, by móc się w razie czego nią zasłonić. Mógłby
przysiąc, że przez krótką jak mrugnięcie okiem chwilę Kakuzu zamierzał
się na niego rzucić, bo stężał jak nieruchomiejący przed atakiem wąż.
Jeśli było to prawdą, to się powstrzymał - być może dlatego, że z pokoju
zupełnie jawnie wyglądały zaciekawione twarze dziewczyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Wychodzę - powtórzył Kakuzu ostro. Jego ton jasno wskazywał, że nie
zamierza wdawać się w żadne dyskusje. - Rano macie być gotowi do drogi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gówniany z ciebie przywódca grupy, tyle ci powiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stary
zignorował go, ale - to Hidan zauważył z satysfakcją - był rozsierdzony, bo z hukiem odstawił lampę na spleśniałą szafkę, zanim wyszedł. Na dodatek trzasnął drzwiami. Wyznawca Jashina skrzyżował ręce na piersi, robiąc minę obrażonego dziecka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stary, pokręcony dziadek - mruknął pod nosem. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<br />
Kakuzu
zmuszał się do tego, by oddychać głęboko i spokojnie. Miał jednak wrażenie, że z każdym wdechem wznieca szalejący w trzewiach ogień. Nie
znosił, gdy na misji coś się psuło, a jak na razie chrzaniło się niemal
wszystko. Nie należał do zabobonnych ludzi, właściwie ze świecą można by
szukać kogoś tak twardo stąpającego po ziemi, ale w głębi ducha uważał
to za zły znak.<br />
<div style="text-align: justify;">
Czara goryczy powoli
się wypełniała, a nieznośni towarzysze dbali o to, by stale przybywało w
niej zmartwień. Dość miał niańczenia tej trójki dzieciaków. Samego
Hidana jeszcze potrafił jakoś ścierpieć, ale pojawienie się Okamury i
Baali spotęgowało ilość dziecinnych problemów i narzekań, jakie musiał
znosić. Trudno było winić Hidana za to, że wolał towarzystwo dziewczyn;
ostatecznie było mu do nich zdecydowanie bliżej wiekiem, więc szybko
znaleźli wspólny język. Co nie znaczyło, że Kakuzu nie miał ochoty go
zamordować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szedł przez ciemność, a
chłód nocy powoli ostudzał jego wściekłość. Widział już wzgórze usłane
płaskimi głazami, które było celem tej późnej wędrówki. Miał nadzieję,
że tym razem nie będzie musiał zbyt długo czekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez
pośpiechu wszedł na pagórek, przygniatając butami długie, wilgotne
źdźbła trawy. Upatrzył sobie jeden z kamieni i usiadł na nim ze
skrzyżowanymi nogami, wpatrując się w posępny zarys lasu w oddali.
Teraz, gdy nic nie zajmowało jego myśli, na wierzch pamięci wypłynęły
wspomnienia minionego dnia, jak gdyby tylko czekały na ten moment.</div>
<div style="text-align: justify;">
To miasteczko. Ta znajoma twarz. Znajomy głos. </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kakuzu? ...to naprawdę ty!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknął
oczy, nabierając głębokiego oddechu. Tym razem wraz z wdechem napłynęła
fala spokoju. Nie może pozwolić, by takie rzeczy wyprowadzały go z
równowagi. Miał za zadanie doprowadzić tę misję do samego końca i
zamierzał to zrobić. Za wszelką cenę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- PRZESZKADZAM?</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozchylił
powieki. Na wzgórzu pojawił się ciemny, kanciasty kształt, w którym
rozpoznał liście, w jakie zawoalowany był Zetsu. Pierwszy szpieg
Akatsuki tkwił w charakterystycznej dla siebie, lekko przygarbionej
pozycji, wyrastając z ziemi jak prawdziwa roślina.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Szybko się dziś pojawiłeś, Zetsu - powiedział ochryple. - Być może
gdybym wtedy nie musiał tyle na ciebie czekać, zdążyłbym wrócić, zanim
nasz nowy nabytek umknął Hidanowi sprzed nosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Niestety, nie potrafię być w kilku miejscach naraz - odpowiedział ze
spokojem Zetsu, a właściwie jego jaśniejsza strona. - Ufam, że nie
uciekły daleko?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Wpadły prosto w objęcia Kurogasy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zetsu
zarechotał niskim, nieprzyjemnym głosem. Kakuzu zdążył się już
przyzwyczaić do jego nieustannych zmian pomiędzy czarną a jasną stroną
ciała, z których każda miała własny głos i osobowość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ALE ŻYJĄ?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żyją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A TAMCI?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Też - odparł Kakuzu lakonicznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiedział, że Zetsu wpatruje się w niego poprzez mrok. Księżycowe światło powlekało kontury jego sylwetki srebrzystym blaskiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, ty tu dowodzisz - stwierdził w końcu biały Zetsu. - Wierzę że wiesz, co robisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dość pogaduszek. Jakie informacje masz tym razem?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
KURO JUŻ O WAS WIE, ALE TYLE PEWNIE ZDĄŻYŁEŚ ZAUWAŻYĆ. - Czarna część
rośliniastego pozwoliła sobie na ironię. - Jestem też niemal
stuprocentowo pewny - kontynuowała biała połowa - że aktualnie przebywa w
swoim domu. Nie wiem jeszcze, czy planuje się gdzieś ukryć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie planuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zetsu poruszył się nieznacznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- SKĄD TA PEWNOŚĆ?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Łowcy nagród polują na niego bez przerwy. Przez wiele lat żadnemu się
nie udało, choć nagroda ciągle rośnie. Kuro czuje się pewnie, więc nie
będzie próbował uciec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szpieg organizacji milczał przez parę sekund, jakby rozważał jego słowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak - uznał w końcu. - To wysoce prawdopodobne.- A po chwili dodał zmienionym głosem: - TO DLA CIEBIE WYZWANIE, CO, KAKUZU?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego jeszcze się dowiedziałeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jeśli chodzi o ochroniarzy, to wiem niewiele więcej ponad to, co
przekazałem ci ostatnim razem. Ostatnio dołączył do nich ktoś nowy. Na
razie dowiedziałem się tylko tyle, że jest z Wioski Trawy.
Prawdopodobnie nie stanowi wielkiego zagrożenia - wyjaśnił. - INNA RZECZ
- podjął czarny Zetsu - TO TOWARZYSZKA OKAMURY.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym
razem Kakuzu spojrzał na niego z zainteresowaniem, po raz pierwszy od
rozpoczęcia rozmowy całkowicie skupiając uwagę na Zetsu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z nią?</div>
<div style="text-align: justify;">
- TO PRAWDZIWY BIAŁY KRUK. SŁYSZAŁEŚ O WIOSCE OGNIA?</div>
<div style="text-align: justify;">
W
odpowiedzi pokręcił głową. Zetsu może i był doskonałym szpiegiem, ale wciąż wiele spraw pozostawało poza jego zasięgiem, a Kakuzu nie zamierzał przyznawać, jak wiele wie na ten temat. Tak postawione pytanie oznaczało, że Akatsuki nie dotarło do informacji, które mogłyby stawiać go w podejrzanym świetle. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na początku był to
jeden z klanów Konohy - zaczęła tłumaczyć jaśniejsza strona Zetsu. -
Posiadali własną, unikalną linię krwi: Nenshou Kokoro. Zbuntowali się
przeciwko władzy daimyo i założyli Wioskę Ognia. Zarówno lord, jak i
starszyzna Konohy przystali na jej neutralność z pewnych... szczególnych
przyczyn. - Zawiesił głos, a dokończyła jego mroczniejsza połowa: -
BYLI BERSERKERAMI. ŁATWO WPADALI W BOJOWY SZAŁ, NISZCZĄC WSZYSTKO I WSZYSTKICH DOOKOŁA, ZARÓWNO PRZYJACIÓŁ, JAK I WROGÓW. CI Z KONOHY CAŁKIEM MĄDRZE STWIERDZILI, ŻE LEPIEJ BĘDZIE BEZ
NICH.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz powiedzieć, że ta dziewczyna ma "płonące serce"?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokładnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczył
brwi. Nie wyrywał się z kolejnym pytaniem, bo nie zamierzał zdradzać,
że wie na temat Wioski Ognia być może więcej, niż sam Zetsu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
TO NIE WSZYSTKO. WIOSKA OGNIA JUŻ NIE ISTNIEJE, A LINIA KRWI JEST
UZNAWANA ZA WYMARŁĄ. - Odchrząknął. - Zagłada Wioski nastąpiła
stosunkowo niedawno, zaledwie dwanaście lat temu. Członkowie klanu sami
sprowadzili na siebie zgubę. Pewnej nocy oni... powiedzmy, że wpadli w zbiorową furię. Powyrzynali się wzajemnie, co do jednego. Z wioski został tylko popiół. Byli bardzo odizolowanym
społeczeństwem, więc zakładano, że nie przeżył nikt z tą linią krwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poza nią - mruknął Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Miała wtedy pięć lat. To raczej mało prawdopodobne, by pięciolatka przeżyła sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś jej pomógł?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ZAPEWNE. PYTANIE TYLKO, KTO... I PO CO.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmrużył oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie to ma znaczenie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętał
tamten dzień. Nie zdziwił się, że Zetsu nie wiedział o kulisach
zniszczenia Wioski Ognia, choć z drugiej strony mógł zatajać przed nim
część informacji tak, jak on zachowywał swoją wiedzę dla siebie. Noc
ognistego szału nie wydarzyła się przypadkiem i nie bez udziału kogoś z
zewnątrz. Czy szpieg Akatsuki zdawał sobie sprawę, że w walkach brali
udział nie tylko mieszkańcy Wioski Ognia?</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Płomienie
wzbijały się pod niebo. Wszędzie dookoła gorzało prawdziwe piekło,
każdy dom spowijał ogień tak jasny, że niemal biały. Kłęby smolistego,
duszącego dymu wisiały nad płonącą wioską, wdzierając się do płuc,
wyżerając je od środka. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Walki
były bezładne, chaotyczne, toczone zarówno przez ludzi, jak i zaciekły
żywioł. Po resztkach ulic biegali shinobi. Większość była zaślepiona
żarem furii, ale byli też tacy, który działali trzeźwo, z zimnym profesjonalizmem. Oni byli z
zewnątrz, wynajęci po to, by siać zamęt i podjudzać rozszalałych
mieszkańców.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Najemnicy.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
A on był jednym z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Być może żadne - przyznał szpieg. - Ale w tej dziewczynie jest coś
więcej, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Zdołała zaskoczyć
Sasoriego. Nie był w stanie nawet powiedzieć, jakiej techniki użyła, ale
udało jej się poważnie uszkodzić jego marionetkę. - Kakuzu prychnął
lekceważąco. - JEDNYM CIOSEM - przestrzegł go głuchy głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Był nieostrożny - skomentował sucho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko cię ostrzegam - rzucił Zetsu pojednawczo. - A JAK TAM SPRAWUJE SIĘ OKAMURA? - zmienił temat.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu skrzywił się na samo wspomnienie rozhisteryzowanej, półnagiej siedemnastolatki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę się doczekać, aż będzie po wszystkim - warknął. - Gra mi na nerwach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- SAM SIĘ UPIERAŁEŚ, ŻE JEJ POTRZEBUJEMY.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie musisz mi o tym przypominać. Tym chętniej się jej pozbędę, jak już
zabijemy Kuro. - Wstał. - A co z ostatnim Płonącym Sercem?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Lider powiedział, że ta linia krwi jest nam do niczego potrzebna. -
Głos jasnego Zetsu był monotonny i bezbarwny, w przeciwieństwie do swego mrocznego dopełnienia,
pełnego jakiejś złośliwej satysfakcji. - WIĘC JĄ TEŻ MOŻESZ
POTEM ZABIĆ.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu tylko skinął
głową. Zębate liście zaczęły się zwierać wokół czarno-białej głowy
niczym drapieżna rosiczka wokół nieostrożnej muchy. Szpieg rzucił na
odchodnym:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Następnym razem
skontaktuję się z wami już za granicą, w Kraju Wiatru. Miasto Tsuruga,
stara arena, za dwa dni. - Było widać już tylko szczecinę włosów i
fragment twarzy. - NIE SPÓŹNIJCIE SIĘ.</div>
<div style="text-align: justify;">
Liście zamknęły się w zielony kokon, który potem zapadł się z powrotem w ziemię.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<br />
Baala
nie spała dobrze. Kolacja przygotowana przez Hidana nie należała co
prawda do najbardziej
wykwintnych w jej życiu - zresztą suchy chleb i garstka ugotowanego ryżu
ledwie zasługiwały na miano posiłku - zdołała jednak przywrócić jej
nieco sił. Mimo to dziewczyna wciąż czuła się strasznie słaba. Na
początku sądziła, że wcale nie zmruży oka, ale w końcu zmogło ją
zmęczenie. <br />
<div style="text-align: justify;">
Obudził ją szorstki głos Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już świta. Wstawajcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niechętnie
otworzyła sklejone snem oczy i wyciągnęła rękę, by potrząsnąć chrapiącą
Eriką. Hidan miał mniej przyjemną pobudkę, bo Kakuzu po prostu kopnął
go w bok. Siwus zajęczał coś obrażonym tonem i przewrócił się na drugi
bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz wychodzimy - rzucił zamaskowany, wychodząc z szopy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
spojrzała sennie w okno, za którym widniała ciemna szarość wczesnego
poranka. Z oddali dobiegał śpiew ptaków, a chłód wydawał się jakoś
dotkliwszy niż w ciągu nocy. Usiadła, rozcierając ramiona. Nieprzyjemne
uczucie nieświeżości sprawiło, że marzyła o wiadrze wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy trzej zebrali się do
wyjścia, zaspani i półprzytomni. Ziewali rozdzierająco i tuptali w
miejscu, by się rozgrzać. Kakuzu już na nich czekał.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ja pierdo-łoaaaa-lę - ziewnął Hidan, rozciągając ręce tak szeroko, że
Baala musiała się odsunąć. Erika miała nieco gorszy refleks i dostała
ramieniem w nos. Siwus tego nie zauważył. - Czemu mamy drałować o tak
nieludzkiej godzinie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo tak mówię - odburknął przywódca ich grupki, nie zaszczycając towarzysza spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Spaaać - wyjęczała Erika. Kiedy szła, chwiała się na boki niczym
wahadło zegara. Baala miała wrażenie, że zielonka po paru takich
wahnięciach padnie na mokrą od rosy trawę i znów zaśnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Planujemy jakiś postój? - odezwała się, z konieczności kierując to
pytanie do pleców Kakuzu, bo ten szedł dobre kilka kroków przed nimi i nawet
się nie oglądał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Koło południa, jeśli utrzymamy dobre tempo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan
zaburczał coś pod nosem. Erika szła zgarbiona, przecierając oczy i
ledwie powłócząc nogami. Baala w zasadzie radziła sobie najlepiej, choć
wciąż była wykończona po użyciu Nenshou Kokoro.</div>
<div style="text-align: justify;">
I
tyle z ucieczki. A mogłoby być tak pięknie, gdyby tylko Erika miała
więcej nie rozumu i nie wyszła wtedy z gospody! O tej porze pewnie
smacznie spałyby w łóżkach, ale nie, zielonka musiała wszystko zepsuć.
Gdyby nie jej durnowate pomysły, to wszystko by się nie stało,
poczynając od spotkania Hanzou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szkoda faceta - mruknęła, wspominając jego sympatyczny uśmiech i lodowato zimne oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kogo? - zapytała Erika, spoglądając na Baalę. Oczy miała tak podkrążone, jakby zawaliła ze dwie nocki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hanzou. Był całkiem mi...</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Kogo?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym
razem pytanie zadał Kakuzu. Zatrzymał się i wreszcie do nich odwrócił.
Nikomu to jednak nie poprawiło humoru, bo po głosie starego od razu
wyczuli, że coś jest nie tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ehmm - wybąkała zielonka. - No, Hanzou... Ten w słomianym kapeluszu, co skopał tyłek Hidanowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyżej wymieniony sapnął ze złości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten skurwysyn! Niech no go tylko...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jak wyglądał? - Kakuzu nie dał Hidanowi dokończyć. Ostry, szorstki ton zamaskowanego onieśmielił dziewczyny, a jego z kolei zniecierpliwiło ich
milczenie. - <i>Jak</i> wyglądał!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No... ee... - Erika podrapała się po głowie, wpatrując w Kakuzu z takim
zdziwieniem, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. - Wysoki... taki
normalny, no... o, miał dziwaczne oczy, takie jak twoje!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła. Erika zdecydowanie nie była mistrzynią taktu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Aha, tylko takie białe i czarne - kontynuowała kunoichi Trawy,
wyliczając na palcach. - No i dużo jadł... i miał dwie katany, no i
naprawdę świetnie walczył, aha, kopnął Hidana w twarz...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknij się - syknął siwus przez zęby. - Słowo daję, jak go zo...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie on teraz jest? - Kakuzu znowu mu przerwał. Hidan zrobił naburmuszoną minę, ale nikt nie zwracał na niego uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdaje się, że go otruto - powiedziała szybko Baala, zanim Erika zdążyła się odezwać. - A kto to? Ktoś niebezpieczny?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Otruto? - Stary zmrużył oczy. - Skąd wiecie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo zaprosiłyśmy go na obiad - wtrąciła zielonka radośnie. Baala zakryła dłonią oczy w wyrazie rezygnacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obiad? Kupiłyście mu <i>obiad?</i>
- W głosie Kakuzu zabrzmiało szczere niedowierzanie. Chyba po raz
pierwszy podczas ich krótkiej znajomości zdołały wywrzeć na nim
wrażenie. Nie dobre, ale zawsze jakieś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, a co? Zresztą jak ostatnim razem go widziałyśmy, leżał martwy z nosem w talerzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan podjął kolejną próbę dołączenia do dyskusji:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, dobrze mu tak, skurwysynowi! Gdybym tylko...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie znowu zasnął - burknął Kakuzu, kierując wzrok w stronę horyzontu. Wyznawca Jashina wyraźnie oklapł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co tu chodzi? - zniecierpliwiła się Baala. - Kim jest ten... Hanzou?</div>
<div style="text-align: justify;">
Były
shinobi Wioski Wodospadu wrócił do nich spojrzeniem.
Przez chwilę milczał.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem im powiedział. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
* </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
-
Czemu mnie powstrzymałeś? Mogłam zabić tego głupka od razu, byłoby
jednego mniej. - Obrażony głos Furume drażnił go jak brzęczenie
natrętnej muchy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak było lepiej, uwierz mi - odpowiedział z poirytowaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło
już tyle czasu od niefortunnej walki na ulicach tamtego miasta, a
Furume co jakiś czas żgała go jednym i tym samym pytaniem, jakby miała
nadzieję, że w końcu się zapomni i puści farbę. W gruncie rzeczy mógłby
jej odpowiedzieć, ale musiałby zbyt dużo tłumaczyć. Ona nie znała
Kakuzu, a on nie miał czasu ani ochoty na wspominki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Blask
wstającego świtu kładł się jasnymi promieniami na leśną ściółkę.
Shounosuke zdecydował o podróży przez większą część nocy, by zwiększyć
dystans między nimi a grupką dowodzoną przez Kakuzu. Teraz zaczynał żałować, że nie dał towarzyszce czasu na przetrawienie wydarzeń dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie podoba
mi się to - Furume dalej ciągnęła męczący temat. Shounosuke przewrócił
oczami, czego ona na szczęście nie widziała, bo szła z tyłu. - Wygląda
na to, że jest ich tylko czterech. Gdybyś poradził sobie z tą dziewczyną
i mnie nie powstrzymał, połowa byłaby już z głowy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest tak, że sobie <i>nie poradziłem</i>
- warknął, oglądając się na nią. - Miałem właśnie ją zabić, kiedy nam
przerwano. Okoliczności się zmieniły, musimy się przegrupować. Mogłabyś,
proszę, dać mi spokój?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wyobrażam sobie po prostu, że można było spieprzyć tak łatwe zadanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zazgrzytał zębami z irytacji. Wymówki były ostatnią rzeczą, jakie w tym momencie był gotów tolerować.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Zejdź ze mnie, kobieto. Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
Kiedy dołączy do nas Koshirou, zaatakujemy znowu i tym razem ich
załatwimy, pasuje?</div>
<div style="text-align: justify;">
Fuknęła obrażona,
jakby wcale jej to nie usatysfakcjonowało. Doprowadzała go tym do szału,
choć jeszcze bardziej irytująca była krytyka jego kompetencji. A
przecież dłużej niż ona był w tym interesie i lepiej rozpoznawał
sytuację, więc mogłaby po prostu mu zaufać, zamiast ciągle forsować
swoje zdanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście w końcu zamilkła. Ucieszył się jednak zbyt szybko, bo błoga cisza okazała się tylko chwilowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...czy dobrze widzę, że tam ktoś leży?</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzał
się na Furume, która patrzyła na coś pomiędzy drzewami. Powiódł
wzrokiem za jej spojrzeniem i zobaczył, że faktycznie, na ścieżce leżał twarzą do dołu jakiś człowiek. Kawałek dalej spoczywał słomiany kapelusz, jakby coś zdmuchnęło go z głowy nieznajomego, ale poza tym
brakowało jakichś śladów walki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie go napadli - stwierdził obojętnie, wzruszając ramionami. Kunoichi skierowała się w stronę nieprzytomnego. - A ty co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zobaczę, czy żyje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke skrzyżował ręce na piersi, ostentacyjnie wpatrując się w niebo.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie mamy czasu użalać się nad każdym przybłędą - powiedział kwaśno. -
Tak, życie jest okrutne, czasy są ciężkie, wszędzie teraz czają się
bandyci i napadają niewinnych ludzi. Możemy iść dalej? - zapytał
ze znudzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Furume zignorowała
go; kucnęła przy nieznajomym, wyciągnęła dłoń i potrząsnęła za ramię.
Tamten po dłuższej chwili się poruszył, wymamrotał coś i ospale dźwignął
do góry, po czym usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Ziewnął tak szeroko,
jakby wybudzili go z głębokiego snu, i w końcu na nich spojrzał.
Shounosuke wydłużyła się twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ty?</i> - zapytał, unosząc brwi z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hanzou! - zawołała kunoichi. - Co ty tu robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
To rzeczywiście był Hanzou, nie było mowy o pomyłce: te charakterystyczne czarno-białe oczy, nierówno przycięte włosy, kilkudniowy zarost. Wyglądał, jakby spędził w dziczy przynajmniej z tydzień. Przyglądał im się przez dwie sekundy ze zdezorientowaniem, chyba nie rozpoznawszy ich od razu, po czym jego twarz rozjaśnił uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie spodziewałem się, że tak szybko się na was natknę! A to mieliśmy szczęście, że na siebie wpadliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Trudno nazwać to wpadnięciem - odmruknął Shounosuke. Usiłował zachować
neutralny wyraz twarzy, ale zamiast tego wychodził mu krzywy grymas, bo
kiedy widział, jak Furume się uśmiechała do tego obdartusa, miał ochotę
zgrzytać zębami. - Leżałeś nieprzytomny jak pierwszy lepszy pijak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou wziął swój słomiany kapelusz, strzepnął go i wstał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, choroba nie wybiera - stwierdził beztrosko. - A idę w odwiedziny, oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke prychnął. <i>To idź,</i> powiedział wrogo w duchu, <i>i przestań mi się tu pałętać.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> </i>-
Możemy cię odprowadzić kawałek - zaoferowała Furume słodko. Shounosuke
rzucił jej urażone spojrzenie, ale nawet na niego nie patrzyła. To do
niego odzywa się nieprzyjemnie, ale tego łachmaniarza raczy maślanym
spojrzeniem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chciałbym przeszkadzać wam w pracy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Praca. Dużo pracy - wycedził Shounosuke przez zęby, dobitnie, słowo po słowie. - Jesteśmy <i>bardzo</i> zajęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Przecież i tak idziemy do Tsurugi, Shounosuke! Nie możemy zostawić
Hanzou samego, skoro i tak idzie w tę samą stronę. Co by Kuro
powiedział?</div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu prychnął, tym razem
głośniej. Na argument o Kuro nie miał riposty. Wyglądało na to, że nie
uniknie niechcianego towarzystwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Tsuruga, tak? - zainteresował się nieproszony gość. Nasadził na głowę
słomiany kapelusz; parę witek słomy opadło na trawę. - Co macie tam do
załatwienia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Furume wpatrywała się w
Hanzou jak urzeczona, a Shounosuke nie miał pojęcia, jak wytrzyma całą
drogę do Tsurugi bez zamordowania go. Zaciskał zęby tak mocno, że aż
rozbolały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamy spotkać się z
Koshirou - wyjaśniła kunoichi, ruszając przodem. Wciąż nie odrywała
wzroku od obdartusa, więc praktycznie nie widziała nawet, dokąd idzie.
Hanzou szedł za nią, a Shounosuke wlókł się na końcu, wbijając
nienawistne spojrzenie w plecy tego drugiego. - Ktoś znowu łakomi się na
nagrodę, a chłopak dostał zadanie, by się tym zająć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu... - Hanzou westchnął. - Zastanawiam się, czy to się kiedyś skończy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest z nimi Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke
poczuł ukłucie satysfakcji, gdy oboje przystanęli i obejrzeli się na
niego. Poprawił mu humor fakt, że z nieogolonej twarzy Hanzou zniknął
ten głupi, beztroski uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kakuzu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A i owszem, on.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchwycił rozeźlone spojrzenie Furume, zirytowanej, że zepsuł im uroczą pogawędkę. Uśmiechnął się do niej złośliwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou odwrócił głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Widzę, że przybyłem w samą porę - stwierdził beznamiętnie. Dobrze mu
wychodziło udawanie, że wiadomość wcale nie wywarła na nim wrażenia. -
Powinniśmy chyba się pospieszyć, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jasne. Postaraj się nie zasnąć po drodze - odpowiedział Shounosuke niby łagodnie,
ale z szyderczą nutą w głosie. - Jak już będziemy w Tsurudze, to zrób
coś ze sobą, człowieku, bo wyglądasz jak bezdomny. Jeszcze trochę i Kuro
przestanie się do ciebie przyznawać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hanzou to najwidoczniej rozbawiło, bo zerknął na niego z lekkim uśmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Do własnego brata? Myślę, że nie masz się o co martwić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
- Jego... - zaczęła Erika ze zdziwieniem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...<i>brat?</i> - dokończyła Baala, patrząc w szoku na Kakuzu. Ten skinął markotnie głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gratuluję - powiedział uszczypliwie. - Na pewno wam podziękuje za obiad, kiedy już zabijemy Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie poprzestawiało ci się coś, dziadygo? - Nawet Hidan był zdziwiony
nieoczekiwaną nowiną. - Że niby ten menel to był brat szefa yakuzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ten wyrzucony z domu? - Zielonka była zdezorientowana. - A może... a
jeśli on ma dwóch braci? - Gestykulowała, przypatrując się ze
zmarszczonymi brwiami dwóm wyciągniętym palcom prawej dłoni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
westchnął z rozdrażnieniem i przyspieszył kroku. Wytrąconej z równowagi
Baali chwilę zajęło, zanim zdążyła nadrobić dystans.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... skąd...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
wiedziała nawet co chce powiedzieć, tak bardzo ją zaskoczył.
Przypomniała sobie spotkanie z Hanzou w mieście i to, jak chciały pod
jego skrzydłami umknąć przed Akatsuki. Faktycznie, powiedział im wtedy,
że podróżuje do Kraju Wiatru. Szkoda tylko że nie dodał, że zamierza
odwiedzić braciszka. I że tym braciszkiem jest Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co
to za absurdalny splot okoliczności? Najpierw wpada na ściganą przez
Kuro zielonkę, potem na zabójców na niego polujących, a teraz jego
brata? Co to za cyrk?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, dla mnie wyglądał całkiem martwo - do jej świadomości przebił się głos Eriki. - Więc chyba nie musimy się nim przejmować?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Martwo, akurat - odburknął Kakuzu, nawet się nie oglądając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No serio, przecież sama wi... właściwie, to Baala widziała - poprawiła się. - Baala, widziałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak... tak mi się wydawało - wychrypiała dziewczyna w odpowiedzi. - Ale... Kakuzu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zatrzymała
się. Erika i Hidan przystanęli, spoglądając na nią pytająco, ale nie
zwracała na nich uwagi, patrzyła tylko na plecy shinobi z Wodospadu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd ty znasz brata Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
On
też zwolnił. Najpierw przez chwilę stał w miejscu, a potem odwrócił
się. Nie odezwał się od razu, po prostu patrzył na nich, a oni na niego.
Nagła cisza wydawała się nie na miejscu, ale żadne z ich trójki nie
kwapiło się, by ją przerwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To kwestia przygotowania przed misją - powiedział w końcu sucho. - Zebranie informacji o celu. To wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala,
Erika i Hidan spojrzeli po sobie. Najemniczka zauważyła, że zielonka i
siwus też nie wyglądali na szczególnie przekonanych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A teraz chodźmy - dodał ze zniecierpliwieniem. - Długa droga przed nami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez
słowa ruszyli w dalszą drogę, choć atmosfera była całkowicie odmienna
od tej, jaka panowała jeszcze parę dni temu. Wtedy w powietrzu wyczuwało
się głównie niezadowolenie i napięcie, tworzące się w zetknięciu tak
odmiennych charakterów, a teraz to wszystko ustąpiło miejsca czemuś
innemu - podejrzliwości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wir wydarzeń zagęszczał się i Baala czuła, że niedługo porwie ich na dobre. </div>
<br />
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/12/iiiii-najczarniejszy-ze-scenariuszy-cz-2.html"><< II.III Najczarniejszy ze scenariuszy, cz. 2</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2015/08/iiv-tsuruga-miasto-hazardu_16.html">II.V Tsuruga, miasto hazardu >></a></p>
</div>
</div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-29932217708037130572015-05-07T13:06:00.002+02:002015-05-11T19:24:29.846+02:00I'm coming home, I'm coming home, tell the world I'm coming homeBardzo dziękuję za wsparcie wyrażone pod poprzednim postem! Cieszę się, że czytacie to opowiadanie i sprawia wam ono przyjemność :D Póki ktoś będzie zainteresowany ciągiem dalszym, na pewno będę pisać to dalej. Ta historia daje mi dużo frajdy, a jej pisanie wiele mi pomaga w rozwijaniu twórczości i stylu.<br />
Jesteście super i kocham was ;D<br />
Miło mi też poinformować, że kolejny rozdział "<b>Cisza przed burzą</b>" jest w trakcie tworzenia. Opcjonalnie do końca maja powinien się pojawić. Jeżeli tak się nie stanie, poinformuję na blogu, kiedy spodziewam się ukończyć go do publikacji.<br />
<br />
A w międzyczasie gorąco chciałam polecić mangę <i><b>OnePunch Man</b></i>! Manga ta, będąca parodią shounenów wszelkiej maści, opowiada o losach bohatera Saitamy. Ma on pewien problem - mianowicie jest najpotężniejszym człowiekiem na świecie, a każdą walkę wygrywa dokładnie jednym, jedynym uderzeniem. Mogłoby się wydawać, że nie może już być nic lepszego i że osiągnął sam szczyt. Nic bardziej mylnego - dla Saitamy jego siła jest źródłem nieustannych utrapień. Co bowiem ci po supermocy, jeśli... nikt o niej nie wie?<br />
Tak, świat pozostaje w głębokiej nieświadomości tego, jak wiele robi dla niego Saitama. Nie ma fanów, nikt nawet nie zdaje sobie sprawy, że ten niepozorny łysol jest bohaterem! Co gorsza, pokonywanie potworów już tylko i wyłącznie go nudzi, bo żadna, nawet najpaskudniejsza maszkara nie jest dla niego żadnym wyzwaniem.<br />
Niesamowita kreska, genialny dowcip, rozbrajająca postać głównego bohatera, wyśmienite (choć, co zrozumiałe, krótkie) walki i zabawna satyra na shounenowe schematy. Polecam, polecam, jeszcze raz polecam! Co lepsze, zapowiedziano anime na podstawie tej perełki. Pierwsze odcinki mają się pojawić już w październiku tego roku!<br />
<br />
A oto i trailer, którym jestem podjarana :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/6Bdb1V0Io_g/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/6Bdb1V0Io_g?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
Do zobaczenia niedługo, drodzy Czytelnicy! ;)sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-36598114295516597552015-03-17T21:05:00.000+01:002015-05-11T19:24:35.770+02:00well...Strasznie zawalam sprawę nowych rozdziałów, wiem. Ale ze względu na nawał obowiązków oraz poważniejsze projekty zwyczajnie nie mam czasu na fanfika. Sytuacja powinna zmienić się w kwietniu, ale nie mogę niczego obiecać.
Jeżeli ktoś tutaj zagląda, mogę tylko zapewnić, że rozdział NA PEWNO się ukaże, ale w terminie bliżej nieznanym.sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-75693545562945736652014-12-30T00:10:00.003+01:002015-05-21T13:56:51.698+02:00II.III Najczarniejszy ze scenariuszy, cz. 1<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ III: NAJCZARNIEJSZY ZE SCENARIUSZY </b></div></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>CZĘŚĆ 1 </b></div></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
- Baala...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Wiesz, rozumiem, że uciekamy i tak dalej, ale czy naprawdę znowu musimy
przedzierać się przez takie krzaki? Nie lepiej byłoby schować się w
mieście?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przystanęła
i obejrzała się na towarzyszkę niedoli. Minęła może z godzina od
chwili, gdy opuściły zrujnowaną świątynię deszczu. Od tamtej pory
uciekały lasem, choć, jak dotąd, nikt ich nie gonił. Dziewczyna
wiedziała, że Kakuzu mógł po prostu jeszcze nie wrócić ze swojej nocnej
eskapady, ale miała nadzieję, że albo nie będzie ich śledził, albo zgubi
trop. Unikanie osiedli wydawało jej się oczywiste, bo spodziewała się,
że miasto będzie pierwszym miejscem, jakie sprawdzi "Akatsuki". Z
drugiej strony... wcześniej też przemykały lasami i nie wyszło im to
szczególnie na zdrowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie wiem - odmruknęła w końcu. - Pamiętasz tamtą wioskę, którą wysadzili w powietrze? Chcesz narażać niewinnych ludzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
A niechby i nawet - odparła Erika bez cienia współczucia. Najwyraźniej
dla zielonki dobro obcych ludzi niewiele znaczyło przy jej własnym. -
Poza tym goni nas tylko ten w masce, nie? On nie wygląda na takiego, co
wysadza różne rzeczy. Chcę do miasta! Chce mi się pić! I jestem głodna! I
mam dość tych zarośli! - wybuchnęła niespodziewanie, zatrzymując się w
miejscu. - <i>Chcę do miasta</i>, teraz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
zmarszczyła brwi, chcąc uciszyć ją ostrym słowem, ale zobaczyła, że
Erice łzy nabiegły do oczu. Zmieszała się; zielonka pociągnęła nosem,
zamrugała kilka razy i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Brutalny
zgon Hidana musiał wstrząsnąć nią bardziej, niż Baali się wydawało.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No... cóż... - zaczęła niepewnie. - Nie wiem, czy miasto to dobry
pomysł... tylu ludzi będzie nas widziało... ktoś mógłby naprowadzić
Kakuzu na nasz trop... - Nie chciała tego dodawać, ale była pewna, że
skąpe odzienie Eriki i jego ekstrawagancka kolorystyka bez trudu zapadną
w pamięć połowie mieszkańców. - Bezpieczniej będzie unikać osad...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Akurat! Idę o zakład, że w mieście byłoby mu znacznie trudniej nas
wyśledzić niż w tej dziczy! - W głosie Eriki wyraźnie zabrzmiał ton
desperacji. - Tutaj może natknąć się tylko na nas, a w mieście są
dziesiątki, setki ludzi!</div>
<div style="text-align: justify;">
Jej
drżący głos zwiastował, że jest coraz bardziej bliska wybuchu płaczu.
Baala nie wiedziała, co robić, bo Erika już w stanie naturalnym była
trudna do zniesienia, co dopiero więc w skrajnej histerii. Postanowiła
grać ostrożnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W gruncie rzeczy... może i masz rację - powiedziała powoli. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie! Więc chodźmy! Nie chcę tu już spędzić ani chwili!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
uznała, że na razie najlepiej będzie odpuścić. I tak miały przewagę
czasową nad Kakuzu, o ile ten faktycznie je ścigał. Z drugiej strony,
gdyby ruszył ich śladem, już chyba powinien je dogonić, tak jak
wcześniej "Akatsuki" zawsze wyprzedzali je na trasie. Może faktycznie
zagrożenie było dużo mniejsze, niż się jej wydawało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak,
ale gdzie się zatrzymają, skoro nie mają ze sobą żadnych pieniędzy?
Gdyby posiadały fundusze, mogłyby zabunkrować się w jakimś zajeździe,
nie wystawiać z niego nosa i odczekać, aż sytuacja na zewnątrz zrobi się
względnie bezpieczna. A tak - mogą co najwyżej przespać się w jakimś
ciemnym zaułku. Gdyby tylko miały jakieś pieniądze...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle
na wierzch jej świadomości wypłynęło pewne stare wspomnienie. No jasne!
Jak mogła o tym zapomnieć! Były uratowane, a wszystko dzięki temu
drobiazgowi! Nie do wiary, że taki szczegół wyleciał jej z głowy!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dobrze, idziemy do miasta, ale pod jednym warunkiem. - Erika podniosła
na nią spojrzenie wielkich, załzawionych oczu. - Daj mi grant. Teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki... ach, to.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu
pociągnęła głośno nosem i sięgnęła za plecy. Baala mogła się tylko
domyślać, że z tyłu spódnicy miała gdzieś dyskretnie wszyte kieszenie,
bo już w następnej chwili zielonka trzymała w ręku jakiś świstek.
Strzepnęła go krótkim, gwałtownym ruchem, i w nikłym obłoku dymu pojawił
się znajomy zwój. Więc to tak, trzymała go cały czas zapieczętowanego,
sprytne... Baala niemal wyrwała jej grant z rąk, rozwinęła go i poczuła
szarpnięcie radości w okolicach żołądka, gdy zobaczyła wytrawionego w
woskowej pieczęci rogatego smoka. To przez ten papier pozwoliła wrobić
się w towarzystwo Eriki i całą tę awanturę z "Akatsuki" i Kuro, i to ten
papier im teraz pomoże!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiała się tak niespodziewanie i wesoło, że Erika aż uraczyła ją zdumionym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzisiaj śpimy jak królowe - zażartowała, po raz pierwszy od tygodni odzyskując dobry humor.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
zwracając uwagi na zdziwioną zielonkę obróciła się na pięcie i ruszyła
przed siebie. Wiedziała, w którą stronę powinny się udać, by dotrzeć do
miasta, bo pamiętała, w jakim kierunku poszedł tajemniczy szermierz. On
jednak podróżował ubitym traktem, którego Baala wolała mimo wszystko
uniknąć, by nie natknąć się przypadkiem na Kakuzu. Wystarczało, że dojdą
do osady z nieco innej strony, nawet jeśli miałoby im to zająć trochę
więcej czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podróż
upływała w napiętej, nerwowej atmosferze, bo Baala w każdej chwili
spodziewała się możliwego ataku, czy to ze strony Kakuzu, czy ludzi
Kuro. Nikt ich jednak nie nękał, choć nie była pewna, czy to ją
uspokaja. Czy naprawdę zdołały się uwolnić od Akatsuki? Hidan nie żył,
więc przynajmniej jednego miały z głowy, z kolei ten w masce
najwyraźniej nie zdołał ich wytropić. Zastanawiała się, co teraz zrobi,
kiedy został sam. Właściwie wszystko zależało od tego, czy znajdzie -
bądź już odnalazł - truchło siwusa. A potem...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamyśliła
się. Co ona by zrobiła, wracając na miejsce postoju i nie zastając tam
zupełnie nikogo? Oczywiście, najpierw rozejrzałaby się za śladami, ale
tych wiele nie było, bo ziemię wokół świątyni porastała bujna trawa.
Zatem - kalkulowała - gdyby była Kakuzu, a nie wiedziała, co się stało z
Hidanem, pomyślałaby, że reszta drużyny udała się już w stronę miasta.
To rozwiązanie uważała za całkiem prawdopodobne, dlatego unikała traktu.
A gdyby jednak zdołała jakoś wywnioskować, że Hidan zginął, spadając ze
schodów... Cóż, z perspektywy Kakuzu, który nie widział tajemniczego
szermierza, winę za jego śmierć musiały ponosić one. Bez trudu mogła
sobie wyobrazić jego wściekłość. Niemal na pewno rzuciłby się za nimi w
pogoń. Wszystko zależało od tego, czy byłby w stanie je wytropić po tych
skąpych śladach, jakie po sobie zostawiały.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez
całą drogę praktycznie nie odzywały się do siebie. Erika wciąż była w
paskudnym humorze, ale na szczęście ryzyko wybuchu zostało
zminimalizowane do akceptowalnego poziomu. Baala schowała grant pod
kamizelką, dziwiąc się samej sobie, że nie pomyślała o tym wcześniej.
Jeszcze dziwniejszy był fakt, że zielonka też o nim nie pamiętała, a
paradowała przecież z tym papierem dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Chociaż... czy podczas ich pierwszego noclegu w gospodzie nie
wspominała, że nie powinna się obnosić z tym dokumentem? Ale najemniczka
nie zamierzała jej teraz o to wypytywać, bo atmosfera zdecydowanie nie
sprzyjała pogaduszkom.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szły
okrężną drogą, przez co stanęły na skraju lasu dobrze po zachodzie
słońca. Baala odczuła ogromną ulgę na widok światła prześwitującego
między pniami drzew. Ulokowane w leśnej niecce miasto błyszczało w nocy
niczym monstrualny świetlik, zalewając okolicę złotym, przyjemnym
blaskiem. Dziewczyna niemal poczuła apetyczny zapach tych wszystkich
gorących potraw, jakie mogły tam kupić, i na moment zapomniała o
wiszących nad nimi niebezpieczeństwach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra. Zanim tam wejdziemy, użyjemy techniki przemiany, jasne? Nie chcę, by ktoś nas zapamiętał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka
wyglądała na śmiertelnie zmęczoną; wlokła się noga za nogą, ze
zgarbioną ku ziemi sylwetką i z pustką w oczach. Widok miasta przyjęła z
zaskakującą obojętnością, a na pytanie Baali tylko markotnie pokiwała
głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wzruszyła ramionami i złożyła dłonie w pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Technika przemiany!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Jutsu
przemiany było techniką prostą, jedną z pierwszych, jakie uczono dzieci
kształcone na shinobi. Miało jednak pewną wadę - do prawidłowego
wykonania niezbędna była dokładna znajomość wyglądu osoby, w którą się
przemieniano. Nie można było użyć tej techniki do przyjęcia postaci w
kogoś zupełnie przypadkowego, a skoro tak, Baala musiała wytężyć w
pamięć, by znaleźć kogoś naprawdę mało znaczącego, kogo nikt by z nią
nie skojarzył. Tak więc zmieniła się w jednego ze swoich niegdysiejszych
zleceniodawców, pozbawionego wyrazu człowieczka o twarzy smutasa,
ulizanymi włosami i sztywnej postawie. Nie był nikim szczególnie ważnym,
ale kontaktowała się z nim parę razy, przyjmując kolejne zadania, więc
trochę się go naoglądała. Trzeba byłoby naprawdę pechowego trafu, by
ktoś go skojarzył w tej zapadłej dziurze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obok
kłąb dymu spowił Erikę. Baala czekała, jaką to pokraczną formę przyjmie
zielonka. Naprawdę by się zdziwiła, gdyby jej towarzyszka wybrała do
przemiany kogoś... <i>normalnego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Czekało
ją jednak miłe zaskoczenie, bo gdy dym się rozpłynął, zobaczyła młodego
chłopaka po dwudziestce. Miał bardzo męskie rysy twarzy, czarne jak
węgle oczy i ciemne, krótkie włosy z opadającą na czoło grzywką. Ubrany
był w fioletową yukatę. Mimowolnie odczuła ciekawość, kim on jest i skąd
Erika go zna, ale widząc żałosną minę, jaką przybrało oblicze
Eriki-młodzieńca, postanowiła darować sobie pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruszyły
w dół, do miasteczka. Pomyślała w duchu, że mądrze zrobiły, zmieniając
się w mężczyzn, bo w ten sposób jeszcze bardziej zacierały ryzyko
zostania rozpoznanymi. Gdyby ktoś ich szukał, w pierwszej kolejności
zwróciłby uwagę jednak na kobiety. Poczuła się niemal spokojnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz,
gdy jej myśli nie były zaprzątnięte możliwymi niebezpieczeństwami, do
głosu doszły głód i pragnienie. Od rana nic nie jadły ani nie piły, więc
teraz marzyła tylko o porządnej kolacji. Kusiło ją też, by wziąć długą,
relaksującą kąpiel, ale była to jedna z ostatnich sytuacji, w jakiej
chciałaby zostać zaskoczona przez przeciwnika, więc z żalem musiała
odłożyć to na później. Ale kolacja nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wmieszały
się w spacerujący ulicami tłum. Wzdłuż ulic wisiały na słupach
lampiony, jarząc się ciepłym, złotym światłem. Mimo zmroku jeszcze dużo
ludzi kręciło się po uliczkach, czy to robiąc ostatnie zakupy, czy
zatrzymując się w przydrożnych barach i knajpkach, skąd ulatywały
nieziemskie zapachy jedzenia, czy też po prostu spacerując. Budynki były
porządne, ulice równe i szerokie, a mieszkańcy całkiem zamożnie
odziani. Najwyraźniej ta osada leżała na szlaku handlowym, co tłumaczyło
zarówno widoczne bogactwo, jak i zagęszczenie ruchu o tej porze. </div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
czuła się dziwnie nieswojo, gdy tak patrzyła na wymijających ich ludzi.
Nikt nie zwracał na nie większej uwagi, przechodnie ciągnęli w dół i w
górę ulicy, zaprzątnięci swoimi sprawami. Nikt się nie czaił w ciemnych
zaułkach, nikt ich nie śledził, nie atakował i nie próbował zabić. Po
ostatnich przejściach z trudem przyjmowała tę myśl do świadomości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy
tak to jest, być zwykłym człowiekiem? Prowadzić spokojne, rutynowe
życie, w którym każdy dzień podobny jest do poprzedniego, w którym nie
trzeba każdego ranka cieszyć się, że jeszcze się żyje, i zastanawiać,
czy doczeka się wieczora? Miała mieszane uczucia, bo nie chciało jej się
wierzyć, że coś takiego jest możliwe. Życie bez walki, bez ciągłego
widma śmierci nad głową...</div>
<div style="text-align: justify;">
Senna,
rozleniwiona atmosfera tego miasta, zatopionego w poczuciu spokoju i
bezpieczeństwa, wydawała jej się nienaturalna. Nie mogła oprzeć się
wrażeniu, że każda z mijanych osób tylko udaje brak zainteresowania, że
ci wszyscy ludzie wokoło tylko ukrywają się za fałszywymi maskami
beztroski. Po tak długim czasie, kiedy tropiono ją jak dzikie zwierzę,
nie umiała od razu wyjść z roli ofiary. Co gorsza, obawiała się, że jej
własna nieufność rzuca się w oczy; nie mogła się powstrzymać, by
ukradkiem nie śledzić spojrzeniem przechodzącego obok sprzedawcy
herbaty, albo przyjrzeć się bawiącym się w zaułku dzieciom, jakby za
fasadą zwykłych obywateli mogli kryć się zatrudnieni zabójcy, w każdej
chwili gotowi do ataku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usiłowała otrząsnąć się z tych myśli. <i>Zachowuj się swobodnie</i>,
nakazała sobie w myślach, ale im usilniej próbowała wtapiać się w
otoczenie, tym coraz sztywniejsze i bardziej wymuszone były jej ruchy.
Zerknęła kątem oka na Erikę. Dziewczyna, czy raczej chłopak, w którego
się zmieniła, wlókł się noga za nogą, pozbawiony życia jak sflaczały
balon powietrza. Przynajmniej ona nie budziła żadnych podejrzeń, co
najwyżej współczujące spojrzenia mijających je młodych dziewcząt.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szturchnęła
ją ramieniem. Erika podniosła głowę. Jej zbolałe spojrzenie nawet
najbardziej optymistycznej osobie odebrałoby chęć do życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może tutaj? - zapytała Baala, wskazując na szyld przydrożnego hoteliku. Zielonka automatycznie obejrzała się w tamtą stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będzie kolacja?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I ciepłe łóżko?</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No to wchodzę w to - stwierdziła Erika z przebłyskiem determinacji w
głosie. Zdołała się wyprostować i dumnie przekroczyła próg hoteliku,
jakby była co najmniej jakimś szlachetką. Baala weszła za nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękując
bogom za to, że za pokój płaci się dopiero przy wymeldowywaniu się,
zamówiły sutą kolację. Pochłonęły ją w ekspresowym tempie, po czym udały
się do wynajętego pokoju, gdzie padły bezwładnie na łóżka, nawet nie
zmieniając ubrań. Oczywiście przedtem porzuciły przybrane formy, drzwi
zamknęły na klucz, a okna dokładnie zasłoniły.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Musimy... wystawić... wartę... - wymruczała Baala w półśnie. Zmęczenie
przygniatało ją niczym ogromny głaz i musiała wytężać całą siłę woli, by
mu się nie poddać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do licha z wartą - odpowiedział jej senny głos Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdrowy
rozsądek Baali nakazywał nie odpuszczać i przeforsować pomysł nocnej
warty, ale sama ledwie była w stanie myśleć, nie mówiąc już o
kilkugodzinnym czuwaniu. Przecież zaśnięcie teraz będzie czystą głupotą,
każdy z łatwością będzie mógł je zaskoczyć i zabić, więc nie mogą...
teraz... spać...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ocknęła
się, gdy z sąsiedniego łóżka dobiegło ją chrapanie zielonki. Miała nie
zasypiać! Przecież każdy może je dorwać, nawet nie chodzi już o
Kakuzu... są przecież jeszcze zabijaki od Kuro... nie mogą spać, nie
mogą, nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Myśli wyparowały jej z głowy, gdy wpadła w objęcia Morfeusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Poderwała się do góry jak oparzona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozejrzała
się gwałtownie po pokoju. Oddech miała przyspieszony, w głowie dudniła
jej krew. Powoli się uspokoiła widząc, że przez noc nic się nie stało.
Tak, wciąż były w hotelu, nikt ich nie odnalazł, co za szczęście...</div>
<div style="text-align: justify;">
I kiedy już miała odetchnąć z ulgą, zorientowała się, że drugie łóżko stało puste.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała,
jakby nie do końca wierząc w to, co widzi. Pościel była rozrzucona w
nieładzie, jak należałoby oczekiwać tego od zielonki, ale samej Eriki
nie było. Tak jak jej kosmicznych kozaków, które powinny leżeć gdzieś na
podłodze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdzie ta nieznośna dziewucha poszła?</div>
<div style="text-align: justify;">
W
pierwszej chwili pomyślała, że oto nadszedł ten cudowny moment, kiedy
zielonka doszła do wniosku, że najwyższy czas pójść w swoją stronę - i
po prostu odeszła diabli jedni wiedzą gdzie. Nadzieja jednak szybko z
niej wyparowała. To byłoby zbyt piękne, gdyby ta zielona przylepa sama z
siebie postanowiła dać jej spokój. Może po prostu wyszła do łazienki?
Choć to dziwnie, by obudziła się szybciej od Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ześlizgnęła
się cicho z łóżka, jakby z obawy, że ktoś ją może posłyszeć. Gdzie ta
kretynka poszła? Przecież są ścigane, do cholery! Powinny nie wyściubiać
nosa z pokoju, przeczekać z tydzień, zanim Baala nie uznałaby, że na
zewnątrz jest już względnie bezpiecznie. A Erika wciąż tylko rzucała jej
kłody pod nogi, jakby nie mogła choć raz nie pakować ich w kłopoty!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
wykonała pieczęci, przemieniając się w tego samego smutasa, co
poprzedniego dnia, i ostrożnie wyjrzała na korytarz. Panowała cisza,
choć był już późny ranek, może nawet trochę po południu. Przestąpiła
próg, zastanawiając się usilnie, gdzie mogła pójść Erika, ale nic nie
przychodziło jej na myśl.</div>
<div style="text-align: justify;">
Łazienka?
Nie, drzwi były otwarte, a toalety puste. Może zeszła zjeść śniadanie?
Baala szybko udała się do stołówki, ale nie była zbytnio zdziwiona, gdy
wśród paru bywalców nie dostrzegła ani fioletowej yukaty, ani
czarno-zielonej czupryny. Poklepała się po marynarce - ten facet, od
którego przyjmowała zlecenia, zawsze chodził w nieco wyświechtanym
garniturze - ale niezbyt dużą pociechę stanowił dla niej fakt, że grant
wciąż spoczywał bezpiecznie pod klapą. Erika na pewno nie byłaby taka
sprytna, żeby, o ile faktycznie zamierzała cichcem dać drapaka, wykraść
jej papier podczas snu.</div>
<div style="text-align: justify;">
To gdzie ją wcięło?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic
nie przychodziło jej do głowy, a zdawała sobie sprawę, że im dłużej
Eriki nie było, tym drastyczniej rosło ryzyko, że dorwą ją Akatsuki albo
Kuro. Baala nieszczególnie by się tym martwiła, ale po zielonce, jak po
sznurku, trafią do niej, a tego sobie nie życzyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaklęła
pod nosem. Trzeba było porzucić ostrożność. Skierowała kroki ku
recepcji, choć sama dokładnie nie wiedziała, o co chce zapytać. Co ma
powiedzieć, że zgubiła kolegę, z którym jeszcze wczoraj tu przyszła?</div>
<div style="text-align: justify;">
Od
niezręcznej sytuacji uratował ją widok za oknem. Kątem oka dostrzegła
sylwetkę tak charakterystyczną, że nie sposób jej przeoczyć, w
pozbawiony gustu sposób łączącą zieleń, czerń i sporą dozą nagości.
Baala zamarła. Ta idiotka nawet nie zmieniła postaci, zanim wyszła na
dwór!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pospiesznym krokiem
niemal rzuciła się ku drzwiom. Była zdecydowana zaciągnąć Erikę z
powrotem do środka choćby za włosy, zanim ludzie zaczną zwracać na nią
uwagę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wypadła na ulicę.
Erika stała koło studni, nachylając się nad wiadrem pełnym wody i
przemywając twarz, tak jakby nie mogła zrobić tego w łazience. Baala
miała ochotę ją co najmniej zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wyprawiasz? - syknęła przez zęby.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka
uniosła głowę. Twarz miała mokrą, po jej policzkach spływały krople
wody. Na jej widok zrobiła zdziwioną minę, jakby się zastanawiała, czego
od niej chce ten facet. Baala uznała, że i tak ich przybrana tożsamość
już wzięła w łeb, więc powróciła do prawdziwej postaci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baala! W ogóle cię nie poznałam. Po co ci to głupie przybranie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, pomysł zabicia Eriki robił się coraz bardziej kuszący.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Żeby nas nie poznali! Po to przecież się zmieniłyśmy! - Podeszła do
niej i chwyciła za ramię, ale Erika, wciąż głupkowato zaskoczona, nie
zareagowała na zniecierpliwione szarpnięcie. - Chodźże, zanim ktoś nas
zauważy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój -
odparła zielonka lekceważąco. - Chyba nie myślisz, że Zakuzu tu
przyjdzie i będzie wypytywał ludzi, czy widzieli takie dziewczyny jak
my?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto? - dała się
zaskoczyć Baala. - Aha, Kakuzu... może i nie będzie, ale na pewno
zauważy twój pusty łeb, jeśli będzie przechodził tą ulicą! I przestań
wydawać ten odgłos!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki znowu odgłos?</div>
<div style="text-align: justify;">
Obie zamilkły. Teraz dźwięk był wyraźnie słyszalny; faktycznie, to nie Erika go wydawała. Rozlegał się z... góry?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
uniosła wzrok, marszcząc brwi. To brzmiało jak... chrapanie? Głośne,
natrętne i bezczelne chrapanie. Wydawało się zbyt donośne jak na to, by
wydobywało się z którejś z sypialni. Poza tym wszystkie okiennice były
zamknięte na głucho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, to przecież... to <i>on!</i> </div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzała
się na Erikę, która wlepiała wzrok w pochyły dach zajazdu. Baala
zmarszczyła brwi i popatrzyła w górę, a chwilę potem niemal opadła jej
szczęka. W poprzek dachówek, w zagłębieniu przy wywiniętej ku niebu
krawędzi dachu, leżał ten sam tajemniczy szermierz, który poprzedniego
dnia zabił Hidana. Na twarz miał zasunięty słomiany kapelusz, a pod
głowę podłożył dłonie. I to właśnie on chrapał w najlepsze, pogrążony w
głębokim śnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny
nie zdążyły zareagować, bo w tym momencie z zajazdu wyszedł właściciel
przybytku. W rękach niósł złożony ręcznik, i Baala domyśliła się, że
Erika w swej głupocie poprosiła go o przyniesienie czegoś do wytarcia
twarzy, zanim jeszcze wyszła na zewnątrz. Zatrzymał się na ich widok.
Zielonka nie była na tyle bystra, by od razu zauważyć jego przyjście, a
on odruchowo powiódł wzrokiem za jej spojrzeniem, na dach. Zmarszczył
krzaczaste brwi i aż zrobił się czerwony na twarzy ze złości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>No świetnie</i>, pomyślała Baala. <i>Nie ma to jak udany początek dnia.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ty tam, przybłędo! To prywatna gospoda i prywatny dach! Jak chcesz
spać, to zapłać mi za pokój! - zaczął krzyczeć, pryskając dookoła
drobinkami śliny. Baala odsunęła się, zastanawiając, czy nie powinny
natychmiast schować się wewnątrz. Erika tylko popatrzyła na gospodarza z
cielęcym zdziwieniem odbijającym się w jej wielkich oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No już, ty cholerny włóczęgo! Won stąd! Wynoś się! Wynoś!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ku
przerażeniu Baali, właściciel zajazdu schylił się po leżący na drodze
kamień. Wyciągnęła dłoń, by go powstrzymać, ale był szybszy. Skała
poleciała w górę, trafiając w kapelusz pielgrzyma.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny
zamarły. Chrapanie urwało się, szermierz poruszył się, ospale usiadł,
podpierając się ręką, i poprawił przekrzywiony kapelusz. Spod słomianych
witek było widać jego dziwaczne, nieludzkie oczy: szerokie, białe plamy
w czarnych gałkach, bez zaznaczonej źrenicy. Awanturujący się
właściciel wyraźnie poczuł się nieswojo, bo na moment umilkł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co ten ambaras? - wymamrotał pielgrzym półprzytomnie, po czym ziewnął rozdzierająco. - Jakiś problem?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ty jesteś problemem, przybłędo! Żaden bezdomny brudas nie będzie
nocował na moim dachu! Jeśli nie płacisz, to masz się stąd wynieść, już!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
była pewna, że zaraz ten mały, rozwrzeszczany człowieczek skończy w
kilkunastu kawałkach. Po tym, co pielgrzym zaprezentował poprzedniego
dnia, nigdy w życiu nie odważyłaby się go drażnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szermierz
ziewnął znowu, dźwignął się na nogi i lekko ześlizgnął się z dachu na
ziemię. Poprawił przypasane do boku katany - to chyba ten moment, w
którym powinien zaatakować? - i strzepnął słomiany płaszcz.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
I czego tu jeszcze stoisz! - krzyknął gospodarz. Wydawał się jednak
trochę mniej pewny siebie niż wcześniej, zanim zobaczył twarz i
nietypowe oczy "przybłędy". Ten zresztą obdarzył go uprzejmie zdziwionym
spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już idę. Przepraszam za kłopot.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
zamrugała z zaskoczeniem. Nie będzie jatki? Mało tego, szermierz
uśmiechnął się nawet miło do wiśniowego na twarzy właściciela, dotknął
ronda kapelusza, kiwając mu głową na pożegnanie, i właśnie się odwracał,
kiedy je dostrzegł. Dziewczyna poczuła ruch z boku; to Erika się
zbliżyła, by schować się za jej plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, to wy! Wszystko w porządku, drogie panie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdezorientowana
Baala w pierwszej chwili nie wiedziała, co odpowiedzieć. Sam fakt, że
natknęły się na tego szermierza wytrącił ją z równowagi, choć mogła to
przewidzieć. W końcu udał się w stronę miasta... ale nie spodziewała
się, że tak po prostu spotkają go na ulicy. Zakładała, że nie będą wcale
wychodzić z zajazdu, ale, oczywiście, Erika musiała wszystko zepsuć...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale
on wydawał się taki sympatyczny... i, w tym momencie, zupełnie
niegroźny, choć wciąż miała w pamięci wrzaski spadającego po schodach
Hidana, widziała tę malejącą, toczącą się bezwładnie jak wór ziemniaków
sylwetkę w czarnym płaszczu. Pamiętała, jakie mordercze zimno było czuć
od tego szermierza w trakcie walki. To nie był byle kto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dz-dziękujemy - wykrztusiła w końcu. - Wszystko w porządku. Bardzo... nam pan pomógł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cieszę się. Nie mógłbym przecież pozostawić kobiet w potrzebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dyskutujcie sobie gdzie indziej! - warknął właściciel zajazdu, o którym
Baala już nieomal zapomniała. Obrażony, zawrócił na pięcie i wrócił do
budynku, rzucając jeszcze na odchodnym pod adresem pielgrzyma: - A
ciebie nie chcę tu dłużej widzieć, inaczej wezwę policję!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, przepraszam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwrócił się i, jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie. Dziewczyny gapiły się za nim w milczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej - odezwała się Baala - myślisz o tym samym, co ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taak... Ee, nie? Znaczy, nie wiem, a co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jest silny. I to bardzo. Z łatwością pokonał Hidana, i na pewno dałby
radę większości shinobi. Wygląda na takiego, co stanąłby w obronie
słabszego...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Noo, mało
dzisiaj takich. - Te słowa utwierdziły Baalę w przekonaniu, że zielonka
nie ma pojęcia, do czego dąży ta rozmowa. - Dzisiejsi faceci są
koszmarni. Brakuje takich, o, dżentelmenów!, co by stanęli w obronie
kobiety.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam na myśli
to, że gdybyśmy się do niego przyczepiły, byłybyśmy bezpieczne. A
przynajmniej bardziej bezpieczne, niż teraz. Pamiętaj, że wciąż depczą
nam po piętach, a właściwie tobie, zabijaki od Kuro. Myślę, że ten koleś
byłby w stanie ich załatwić, gdyby nas dorwali.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Aaa. - Na jej okrągłej, pucołowatej twarzy zajaśniało zrozumienie. -
Jasne, świetny pomysł! Ale co, zamierzasz go śledzić, czy co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co ty. Patrz i ucz się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
czekając na reakcję zielonki, dogoniła odchodzącego szermierza. Rondo
szerokiego, słomianego kapelusza zachodziło mu nisko na oczy, więc
widziała tylko nieogoloną brodę i fragment nosa. Zauważył ją, była co do
tego pewna, choć nie odwrócił głowy. Wojownik takiego sortu musiał
wyczuwać wszystko dookoła siebie, to rozumiało się samo przez się.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Przepraszam... Chciałybyśmy się panu odwdzięczyć za ratunek. Jeżeli
zechciałby pan przyjąć nasze zaproszenie na obiad... Oczywiście, my
płacimy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Perswazja ani
negocjacje nie należały do jej mocnych stron, nie wspominając już o
bardziej subtelnych środkach opartych na uroku osobistym. Była
wojowniczką, była twarda, była szorstka; miała tyleż wdzięku, co
przydrożny kamień. Nie miało to nic wspólnego z aparycją i standardami
piękna, po prostu nie umiała zachowywać się powabnie, z lekkością i
gracją prawdziwej kobiety. Jednak od czasu do czasu zdarzało się, że
musiała sięgnąć po dyplomatyczne chwyty, a teraz była zdecydowana, by
przekonać pielgrzyma do ich towarzystwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na
szczęście nie musiała się zbytnio wysilać, bo kiedy ten na nią
spojrzał, unosząc brzeg kapelusza do góry, wiedziała już, że propozycja
spotkała się z całkowitą aprobatą. Wytrzymała spojrzenie jego zimnych,
pozbawionych wyrazu oczu. Być może nie zdołałaby zachować tak stoickiego
spokoju, gdyby szermierz nie uśmiechnął się, najwidoczniej mile
zaskoczony. Po chwili przez jego twarz przemknął wyraz zakłopotania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chciałbym się narzucać...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ależ nie, wcale by się pan nie narzucał! - To Erika włączyła się do
dyskusji. Najwidoczniej już zrozumiała, jaki jest ogólny plan. - To dla
nas sama, ee, przyjemność, właśnie tak. Niechże się pan zgodziiii!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wbiła
w niego tak wyczekujące i nachalne, wręcz niepokojące spojrzenie, że
Baala sama by się chyba ugięła pod taką emocjonalną presją. Szermierz,
wciąż zakłopotany i jakby zawstydzony propozycją, uśmiechał się miło,
choć ten uśmiech nie był widoczny w jego oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dobrze, dobrze. Nie będę ukrywał, że nie jadłem niczego od wczoraj...
więc, moje drogie panie, to wy mnie teraz ratujecie. - Skłonił się
krótko, przytrzymując dwoma palcami kapelusz. - Ale zjem tylko troszkę,
dobrze?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Baala
i Erika wlepiały wzrok w szermierza. Erika już od jakichś dwóch minut
siedziała z rozdziawionymi ustami, a Baala wyjątkowo nie roztrząsała w
myślach jej rażącego braku ogłady. Zielonka trzymała nieruchomo w dłoni
pałeczki, których końce zastygły z dwa centymetry nad kopką ryżu w
misce. Niechybnie wyglądało na to, że nawet ona była pod wrażeniem
zdolności pielgrzyma.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Szermierz
pochłaniał tak niebotyczne ilości jedzenia z taką szybkością, że Baala
zaczęła się zastanawiać, czy nie dysponuje przypadkiem dwoma żołądkami.
Nie jadł od wczoraj, dobre sobie; prędzej uwierzyłaby, że od dobrego
miesiąca. Na stole z każdą minutą piętrzyły się stosy wymiecionych do
czysta naczyń, a, o dziwo, Erika nie miała w tym dziele spustoszenia
żadnego udziału. Facet wyraźnie tym zielonce imponował. Zresztą nic
dziwnego, bo chyba nigdy dotąd nie spotkała na tym polu godnego
przeciwnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przełknął
kolejny kęs i na chwilę przerwał jedzenie. Nawet się zbytnio nie
pobrudził, co świadczyło o tym, że ma już w tym niezłą wprawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A panie nie jedzą? - zapytał ze zmartwieniem, widząc ich skromne, niemal nietknięte i ostygłe już porcje.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
A... jakoś tak... nie jesteśmy głodne. Proszę się nie przejmować. -
Baala ocknęła się z oszołomienia. - Więc... jeśli można zapytać... Pan
jest shinobi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och,
proszę o wybaczenie, nawet się nie przedstawiłem. - Jak na kogoś o
aparycji męta spod monopolowego był niezwykle uprzejmy. - Jestem Hanzou.
I nie, nie jestem shinobi. Po prostu umiem to i owo.</div>
<div style="text-align: justify;">
"To
i owo", które załatwiło Hidana w jakieś pięć minut. Baala uśmiechnęła
się nieszczerze, by podtrzymywać pozory beztroskiej pogawędki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem pod wrażeniem pańskich umiejętności... Wyglądało to tak, jakby to była dla pana drobnostka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, wiele podróżowałem po świecie. Podróże kształcą, jak to mówią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Można zapytać, gdzie teraz się pan udaje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do Kraju Wiatru. Mam tam parę spraw do załatwienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
mimowolnie skrzywiła się, ale zaraz z powrotem przywdziała maskę
wymuszonego uśmiechu. Kraj Wiatru, czyli tam, gdzie siedział Kuro...
Niedobrze; wcale nie miała ochoty, by, uciekając przed tygrysem, wejść
prosto w paszczę lwa. Zerknęła na zielonkę. Ta wciąż trwała w transie,
przyglądając się tępo stertom naczyń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chciałbym wykorzystywać zanadto pań gościnności, więc będę już szedł...</div>
<div style="text-align: justify;">
Oparł dłonie o blat i dźwignął się na nogi. Jeszcze był zgięty nad stołem, kiedy dziewczyny krzyknęły równocześnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Nie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Znieruchomiał,
spoglądając na nie ze zdziwieniem. One też na chwilę zastygły w
bezruchu, a potem usiadły, bo z wrażenia aż poderwały się z siedzeń.
Baala odchrząknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To znaczy... wcale nam pan nie przeszkadza...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wręcz przeciwnie... - wtrąciła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czujemy się naprawdę... zobowiązane... by się panu odwdzięczyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- A wcale nie zjadł pan tak dużo...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala kopnęła ją pod stołem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W końcu uratował nam pan życie. Aż żałujemy, że nie możemy zrobić dla pana nic więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak. - Uśmiechnął się i usiadł. - Naprawdę nie chciałbym się narzucać, więc jeśli to dla pań nie problem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ależ skąd. - Baala odetchnęła w duchu z ulgą. - Proszę, niech się pan nie krępuje. Pozwoli pan, że na chwilę pana zostawimy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
Najemniczka
chwyciła towarzyszkę za ramię i niemal siłą pociągnęła ją za sobą.
Wypadły przez wahadłowe drzwi na korytarz, gdzie odgłosy z sali
natychmiast przycichły.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ała, co ty robisz? - zapytała Erika z wyrzutem, rozcierając sobie ramię.
Miała przy tym rozzłoszczoną minę jak dziecko, któremu odmawia się
kupna zabawki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy
pomyśleć, co dalej. On udaje się do Kraju Wiatru, czyli dokładnie tam,
gdzie rządzi Kuro... - Baala przeszła się wzdłuż korytarza ze
skrzyżowanymi na piersi rękoma, myśląc gorączkowo. - Mamy dwa wyjścia.
Albo postępujemy zgodnie z pierwotnym planem i siedzimy w tym mieście,
póki sprawa nie przycichnie... albo przyczepiamy się tego całego...
Hanzou.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A-ale chyba nie chcemy się zbliżać do Kuro? - Bojaźliwy wyraz twarzy zielonki mówił sam za siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Lepiej byłoby tego uniknąć, to prawda, ale nie mamy zbyt dużego wyboru.
Poza tym... ponoć pod latarnią najciemniej. Jego psy gończe mogły
zresztą zgubić trop, kiedy złapali nas Akatsuki. - Przejechała dłonią po
czole. - Tak czy inaczej podejmujemy ryzyko. Musimy się zdecy...</div>
<div style="text-align: justify;">
Z
sali dobiegł zduszony krzyk. Obie jak na komendę obejrzały się na
drzwi, a potem spojrzały na siebie. W oczach Eriki wyraźnie widoczny był
przestrach, a usta były skrzywione w niepewnym grymasie. Baala
podejrzewała, że sama wygląda podobnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pchnęła
jedno z drzwi. W sali panowało zamieszanie, większość gości stłoczyła
się wokół jakiegoś stolika, tylko parę osób pozostało na swoich
miejscach i wyciągało szyje, by zobaczyć, co się dzieje. Baala poczuła
się, jakby na dno żołądka opadła jej bryła lodu. To był ich stolik!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruszyła
do przodu jak we śnie, roztrącając ludzi na boki, niemal nie słysząc
ich uniesionych głosów, zabarwionych lękiem i swego rodzaju ekscytacją.
Stanęła wreszcie w przednim rzędzie i zobaczyła, że Hanzou, choć wciąż
siedział na swoim miejscu, to jego głowa opadła w talerz z jedzeniem.
Nie poruszał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- On nie żyje? - zapytał z zafascynowaniem ktoś z tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Morderstwo! Morderstwo! - podchwycił mężczyzna po jej prawej stronie. - Tutaj jest trup!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trucizna w jedzeniu, to na pewno to! Zawołajcie policję!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ależ... proszę o spokój... - Ten zrozpaczony głos należał zapewne do
właściciela przybytku. - Proszę zachować spokój... to na pewno
wypadek...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala nie
czekała, co będzie dalej. Zawróciła na pięcie i rzuciła się do wyjścia,
nim ludzie zdążyli ją rozpoznać i skojarzyć z martwym Hanzou przy
stoliku. Wypadła na korytarz, gdzie przywitała ją blada z niepokoju
twarz Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spadamy - rzuciła krótko. - Zmieniaj się, już!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym
razem zielonka nie dyskutowała, ale posłusznie złożyła dłonie w
pieczęci. Owionął ją obłok dymu, z którego wynurzył się tamten
przystojny młodzian, równie przestraszony i wytrącony z równowagi, jak
prawdziwa Erika. Baala przyjęła postać urzędnika-smutasa i obie niemal
wybiegły na ulicę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co...
co robimy? - Erikę wciąż zdradzał jej piskliwy, wysoki głos, ale nie
był to czas ani miejsce, by martwić się o takie szczegóły.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Idziemy do banku! - odkrzyknęła jej Baala, nie oglądając się za siebie.
Szła szybkim krokiem, prawie biegła. Erika ledwie dotrzymywała jej
kroku. - Wypłacimy pieniądze i nie wystawiamy z nosa z pokoju przez co
najmniej tydzień!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale co się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Hanzou nie żyje. - Erika głośno wciągnęła powietrze. - Nie pytaj jak,
po prostu siedział tam i się nie ruszał, może go otruli, nie wiem...
Może to ludzie Kuro...</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozmowa
się urwała, bo weszły w tłum przechodniów. Ludzie się nimi raczej nie
interesowali, ewentualnie obdarzali zirytowanym spojrzeniem, gdy ich
przypadkiem potrącały. Zmieniona forma nie przydawała Baali poczucia
bezpieczeństwa, dziewczyna nieustannie rozglądała się dookoła z
podejrzliwością. Z nerwów aż cała spociła się pod ubraniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała
ochotę krzyknąć z radości, gdy zobaczyła budynek banku. Miały
szczęście, bo szły w ciemno z nadzieją, że tak po prostu się na niego
natkną. Dziękując w duchu boskiej opatrzności, pierwsza wparowała do
środka. Nagła cisza i spokój, jaki wewnątrz panował, trochę ją
oszołomiły. Zatrzymała się, po chwili zauważając podejrzliwe spojrzenie
ochroniarza. Zignorowała go i, dysząc od pospiesznego spaceru, ruszyła w
stronę lady. Erika szła tuż za nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyciągnęła
grant. Na widok pieczęci ze smokiem poczuła się spokojniej. Tak,
pieniądze pozwolą im przeżyć najbliższe dni bez konieczności wychodzenia
z gospody, a szanse na to, że Akatsuki albo yakuza będą przetrząsać
pokoje w każdym z licznych zajazdów, były raczej niskie. Tylko tego
potrzebowały: pieniędzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Położyła
papier przed okienkiem. Recepcjonistka rzuciła na niego spojrzeniem zza
kanciastych okularów, zerknęła protekcjonalnie na petentów -
zadyszanych i spoconych na twarzy, jakby właśnie ukończyli maraton -
wzięła grant, obejrzała go krytycznym okiem, po czym zaczęła stukać w
klawiaturę komputera. Baala odetchnęła głębiej, powoli odzyskując
normalne tempo oddechu. Czemu to tak długo trwa...</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzała
się na Erikę. Ta, co ją nieszczególnie zdziwiło, rzęziła z wysiłku.
Uśmiechnęły się niemrawo do siebie. Obie czuły, że kontrola nad sytuacją
jest już odzyskana, pławiły się w poczuciu nadziei.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem jak grom z jasnego nieba padło stwierdzenie pracownicy banku:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przykro mi, ale to konto jest zablokowane.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...słucham? - Baala obróciła się do okienka, mając wrażenie, że jej nogi zamieniają się w kamień. - Jak to: zablokowane?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Konto jest zablokowane. Proszę podać kod autoryzacji. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kod autoryzacji?</div>
<div style="text-align: justify;">
Babsko obdarzyło Baalę obojętnym spojrzeniem, unosząc pytająco brew szerokości włosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pan jest właścicielem konta?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ja... ee... - Obejrzała się przez ramię na zielonkę. Jej mina mówiła
jasno, że nic nie wie o żadnym kodzie. - Ja jestem... znajomym
właściciela, prosił mnie, bym wypłaciła... wypłacił dla niego pieniądze -
poprawiła się szybko. Spojrzenie babsztyla za okienkiem zrobiło się
jeszcze bardziej niedowierzające.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli nie zna pan kodu, nie mogę nic zrobić. Przykro mi, nie możemy obchodzić procedur. Czy zna pan kod?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... nie... ale... to ważne, potrzebuję tych pieniędzy, to znaczy on potrzebuje...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie mogę zrobić - ucięła tamta sucho, odkładając grant na ladę. - Życzę miłego dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otępiała
Baala mechanicznie wzięła papier do ręki. Chwiejnie ruszyła w stronę
wyjścia, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Wyszły na
zewnątrz, na jasne światło dnia, w gwar codziennego ruchu. Ledwo co do
niej docierało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie wierzę - Erika powtórzyła jej myśli. - Dziadek zablokował mi konto!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie wiedziałaś, kretynko, że masz zablokowane konto?! - wybuchnęła
Baala. - Ty masz dziadka? - zdziwiła się po chwili. Jakoś abstrakcyjnie
to dla niej zabrzmiało, że Erika mogła mieć jakąś <i>rodzinę</i>. Do tej pory zachowywała się raczej jak jej prywatne nemezis, które istniało tylko po to, by utrudniać jej życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No, mam - odparła zielonka, patrząc na nią dziwnie, jakby Baala
zapytała ją, ile jest dwa plus dwa. - Ale żeby zrobił mi coś takiego!
Pewnie to dlatego, żebym wróciła do domu. Łee, ale lipa. I co teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem - westchnęła najemniczka. - Naprawdę nie wiem.</div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/08/iiii-gosc-w-swiatyni-deszczu_3.html"><< II.II Gość w świątyni deszczu</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/12/iiiii-najczarniejszy-ze-scenariuszy-cz-2.html">II.III Najczarniejszy..., cz. 2 >></a></p>
</div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-13913323284356879292014-12-30T00:10:00.000+01:002015-05-21T13:58:46.099+02:00II.III Najczarniejszy ze scenariuszy, cz. 2<div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-align: center;">
<b>ROZDZIAŁ III: NAJCZARNIEJSZY ZE SCENARIUSZY</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>CZĘŚĆ 2 </b></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Shounosuke wykonał pieczęć rozproszenia.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Podział
cienia był naprawdę użyteczną techniką. Mógł go bez problemu używać, by
zawsze wiedzieć, jakie Kuro podejmuje decyzje, a samemu przebywać
daleko, daleko od jego siedziby. W chwili rozproszenia wszelkie
wspomnienia cienistego klona napływały do niego uporządkowanym, jasnym
strumieniem. Kolejne obrazy ukazywały się w myślach, przewijały się
słowa, pojawiały się wrażenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co tam? Jakieś nowe rozkazy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Opuścił
dłonie na kolana. Siedział ze skrzyżowanymi nogami na dachu jednego z
budynków, skąd obserwowali ulice miasta, wypatrując czegokolwiek
podejrzanego, w szczególności czarnych płaszczy z czerwonymi chmurami.
Nudna robota, ale nie mógł nic na to poradzić; rano dostali cynk, że ci z
"Akatsuki" są już blisko miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniósł
się. Usłyszał za sobą zniecierpliwione prychnięcie; pozwolił sobie na
uśmieszek i odwrócił się. Za nim, w odległości kilkunastu kroków, stała
jego partnerka do misji, Furume. Nie przepadali szczególnie za sobą,
choć nie mógł odmówić jej charakterku. Kiedy się pojawiała, zawsze
atmosfera zdawała się iskrzyć. Lubił ją drażnić, na co ona odpowiadała
zachowaniem wyniosłym jak u księżniczki. Zresztą, urodę na pewno miała
królewską: natura obdarzyła ją zgrabną, szczupłą sylwetką o bujnych
kształtach, twarzą uroczą i świeżą jak kwiat lilii, którą podczas zadań
ukrywała pod materiałową zasłonką. Ciemno pomalowane, skośne oczy,
skryte za gęstą zasłoną długich rzęs, miały kształt migdałów. Furume
ubierała się w sposób eksponujący jej niezaprzeczalne wdzięki, a
kruczoczarne włosy upinała w kok. Bardzo dbała o paznokcie, były nieco
dłuższe, niż byłoby to wskazane do walki, ale przydawało jej to
kobiecości. O tak, była kobietą, którą nie pogardziłby żaden mężczyzna.
No, prawie żaden.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic
nowego - odpowiedział na jej pytanie. - Mamy czekać na młodego. W razie,
gdyby Okamura pojawiła się szybciej niż on, możemy zacząć działać na
własną rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam
nadzieję, że faktycznie pojawi się wcześniej. Zbrzydło mi już to
oczekiwanie - oznajmiła Furume zimno, zgrabnym krokiem idąc ku krawędzi
dachu. Shounosuke bezczelnie przyglądał się jej kołyszącym się biodrom.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Też nie miałbym nic przeciwko małej jatce - mruknął leniwie, nie
odwracając wzroku. - Pamiętaj tylko, by dziewczynie nawet włos z głowy
nie spadł, bo Koshirou będzie smutny. - Uśmiechnął się kpiąco, choć
Furume na niego nie patrzyła, tylko wodziła wzrokiem po zatłoczonej
ulicy. - A tego Kuro by nie chciał. Bywa czasem strasznie sentymentalny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...czy Koshirou nie powinien być u Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm? Ledwie stamtąd wyruszył, a czemu pytasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Podszedł
do Furume, która przypatrywała się czemuś w dole. Podążył za jej
wzrokiem. W pierwszej chwili uniósł brwi ze zdziwienia, a potem jego
twarz wykrzywił szyderczy, rozbawiony uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech mnie, ta dziewucha naprawdę jest kretynką!...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
- ...jak mogłaś nie wiedzieć, że zablokowali ci konto?! To skąd brałaś pieniądze?!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałam swoje zapasy, nie? I nie krzycz na mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie krzycz, dobre sobie! Przez ciebie jesteśmy w takiej dupie, że możemy mówić o cudzie, jeśli jakoś ujdziemy z tego z życiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludzie
oglądali się za dwójką głośno sprzeczających się mężczyzn. Baala nawet
nie zwracała na nich uwagi, bo miała serdecznie dość tego dnia, i powoli
zbliżała się do granic swej cierpliwości. Czemu ciągle nic im się nie
udawało? Oczywiście wiedziała, czemu, a raczej <i>przez kogo</i>. Gdyby nie ta zielona idiotka! To ona ją wplątała w to wszystko, to przez nią ucieka przed ludźmi Kuro, ucieka przed Akatsuki!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uspokój się! Coś wymyślimy i będzie dobrze! Nie musisz od razu histeryzować!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że niby ja histeryzuję?! A co mi pozostało?! Gdyby nie ty... gdyby nie ty!...</div>
<div style="text-align: justify;">
Szukała
w myślach odpowiednich słów, które nakreśliłyby zielonce ogrom zbrodni,
jakich się przez swoją głupotę dopuściła. Aż gotowała się ze złości,
ledwie rejestrowała, gdzie idzie, krew buzowała jej w żyłach, musi się
uspokoić, to nie jest odpowiedni moment, jeśli straci nad sobą
panowanie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaświstało
jej koło ucha, więc odruchowo odsunęła się w bok. Na policzku poczuła
powiew, coś śmignęło po jej prawej stronie, zauważyła to kątem oka.
Odwróciła głowę i zobaczyła jakiś kręcący się niczym bąk przedmiot,
który zawrócił w powietrzu po szerokim łuku, odbił w górę, jakby wpadł
na niewidzialną trampolinę, i wylądował w dłoni kobiety stojącej na
dachu jednego z budynków. Zrobiło się zamieszanie, wokół nagle zrobiło
się luźniej, gdy ludzie pospiesznie się oddalali. Za sobą usłyszała
spóźniony pisk Eriki i ciche pyknięcie, gdy zdekoncentrowana zielonka
powróciła do prawdziwej postaci.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta
w górze połowę twarzy miała zakrytą materiałową zasłonką. Była ubrana
dość skąpo, choć, w przeciwieństwie do Eriki, naprawdę miała czym się
pochwalić. Obok niej siedział młody mężczyzna z nogami przewieszonymi
przez krawędź dachu, w dłoni trzymając rękojeść schowanego w pochwie,
opartego o ramię miecza. Ich neutralny ubiór jasno wskazywał, że nie
mogli być z "Akatsuki", którego członkowie zawzięcie paradowali w
czerwono-czarnych płaszczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
A to oznaczało tylko jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Cholera jasna... - Baala cofnęła się o dwa kroki, nie spuszczając z
dwójki przeciwników spojrzenia. Więc dorwali je. - Szlag...</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym
razem to nie była garstka amatorów. Wyglądali na prawdziwych
zawodowców, Baala po prostu to czuła, wychwytywała instynktem wojownika.
Potrafiła rozpoznać lepszych od siebie, a była pewna, że tych dwoje
właśnie do tej kategorii się zaliczało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale
miała jeszcze asa w rękawie. Nenshou Kokoro... być może zdoła walczyć z
nimi jak równy z równym, choć nie mogła przewidzieć wyniku starcia...</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No, no, znaleźliśmy was! - zawołał mężczyzna z szyderczą wesołością. -
Zadarliście z niewłaściwą osobą. Chyba nie myśleliście, że naprawdę uda
wam się zabić Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
zagryzała zęby, kalkulując w myślach gorączkowo. Dookoła zrobiło się już
zupełnie pusto, ale w bezpiecznej odległości zbierali się gapie, by
popatrzeć na burdę. Co to za miasto, że nikt nawet nie pobiegł po
policję? Ach, tak, kto będzie narażał się yakuzie... Jak te zabijaki je
rozpoznali? Były przemienione, najwidoczniej musieli zauważyć je wtedy,
przed zajazdem...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie było
sensu dłużej się ukrywać, więc Baala również porzuciła fałszywą formę.
Wyprostowała się, w duchu przygotowana do walki. Musiała tylko wywołać w
sobie złość, dużo złości, prawdziwy gniew, by obudzić Płonące Serce.
Tylko ogień gorącej wściekłości mógł to umożliwić.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ja się zabawię z Okamurą, Shounosuke - powiedziała kobieta głębokim
altem. Baala rozpoznała, co to za przedmiot trzymała w dłoni: złożony
wachlarz. Drugi, takich samych rozmiarów, miała wetknięty za materiałowy
pas ubrania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A nie możemy, ee, dogadać się? - zapytała Erika żałośnie. - Po co od razu walczyć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta
wykonała krótki, szybki gest, rzucony wachlarz z trzaskiem rozwinął się
w powietrzu i wirując jak shuriken pomknął ku Erice. Baala pchnęła
zielonkę na ziemię, jednocześnie wyciągając z kabury kunai. Zdołała
unieść broń w ostatniej chwili, by sparować ostrze katany. Ten
mężczyzna, który jeszcze sekundy temu siedział na dachu budynku po
drugiej stronie ulicy, teraz stał tuż przed nią, z ubraniem jeszcze
wzdętym od skoku. Drewniana pochwa miecza ze stukiem opadła na bruk parę
kroków za nim. Uśmiechnął się kpiąco do Baali; ich twarze dzieliło
ledwie kilkanaście centymetrów. Dokładnie widziała jego jasne, orzechowe
oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Był szybki. Był cholernie szybki. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co? - rzucił zaczepnie. - Strach obleciał?</div>
<div style="text-align: justify;">
I
był też irytujący. Baala zebrała wszystkie siły, by odepchnąć jego
ostrze, i szybko odskoczyła do tyłu, by powiększyć dystans. On spokojnie
wyprostował się, opuszczając miecz w dół. Najemniczka obejrzała się, by
zobaczyć, co się stało z Eriką: zdążyła dostrzec tylko znikającą w
jednej z uliczek czarno-zieloną czuprynę. Kobieta od wachlarzy pomknęła
po dachach za zielonką, przeskakując lekko z budynku na budynek z iście
akrobatyczną wprawą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niedobrze. Erika musiała radzić sobie sama. Już sam ten facet był wystarczającym wyzwaniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjrzała
mu się dokładniej. Na oko miał jakieś trzydzieści lat, może trochę
mniej. Ostre rysy twarzy nadawały mu łajdackiego wyglądu, który pewnie
zgadzał się z charakterem. Dolną linię powiek miał zacienioną przez
ciemne rzęsy, przez co Baali skojarzył się z dzikim, górskim kotem. Wrażenie to potęgował płowy kolor włosów i brwi. Na czoło zachodziła
grzywka, a resztę włosów spiął z tyłu głowy na styl samurajski. Nosił
proste ubrania: ciemnoniebieskie spodnie i takąż koszulę wiązaną w
pasie, a łydki, przedramiona i dłonie obwiązał bandażami.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ty, jak ci tam... Shounosuke? Nie mam nic do waszego szefa. Nawet nie
chciałam brać w tym udziału. To wszystko pomysł Okamury i Akatsuki, a ja
nie mam z nimi nic wspólnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnął się kpiąco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Urocze, ale nie kupuję tej gadki. - Obrócił miecz w dłoni; odbite światło błysnęło na ostrzu. - Masz przesrane, dziewczyno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdyby
nie instynkt, nie byłaby w stanie uniknąć kolejnego natarcia.
Przeciwnik zaatakował tak błyskawicznie, że nie była w stanie w ogóle
dostrzec jego ruchu. Ułamki sekund wcześniej wyczuła, że to właśnie <i>ten</i>
moment, i tylko dlatego zdołała rzucić się w bok i przeturlać po ziemi,
unikając nadziania na katanę. Poderwała się natychmiast na nogi; teraz
on stał tam, gdzie ona przed dwoma sekundami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
czekała na kolejne podejście, potrzebowała zyskać na czasie. Z
szybkością, jakiej nigdy wcześniej u siebie nie podejrzewała, wykonała
serię pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element ognia: Ściana tysiąca płomieni!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak,
jak wcześniej, w jaskini z iluzją gigantycznego węża, w poprzek ulicy
wyrósł mur ognia. Dosłyszała krzyki tych nielicznych ludzi, którzy
zostali, by przyglądać się walce. To ją doprowadzało do wściekłości, ich
głupota, ich bierność, ale nie powstrzymywała złości. Potrzebowała
tego, tej gorącej, wrzącej w żyłach emocji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak,
gniew pochłaniał ją całkowicie, czuła, jak jej serce płonie ogniem
czystej wściekłości. Nenshou Kokoro, "płonące serce", jej dziedzictwo...
Tylko to mogło ją w tej chwili uratować, więc musiała postawić wszystko
na jedną kartę. Mogła wykonać dwie, trzy techniki "płonącego serca",
zanim opadnie z sił. To musiało wystarczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Nenshou Kokoro...</i> - Wzniosła do góry dłoń. - <i>Dziesięć kwiatów!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Czuła,
jak wokół niej zawirowały fale czakry, choć nie mogła ich zobaczyć. Nad
jej głową wykwitło dziesięć ogników, po chwili rozbłysnąwszy jasnym
płomieniem, tworząc nad głową Baali krąg lewitujących języków ognia.
Były praktycznie niezniszczalne, nawet woda nie mogła ich ugasić, ale
wymagały nieustannego podtrzymywania czakrą. Dlatego musiała skończyć
walkę szybko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdążyła w
niemal ostatnim momencie. Dwa cięcia wykroiły w ścianie ognia przejście,
podmuchy wiatru pchnęły w jej stronę rozwiewające się płomienie. Nie
zwróciła na to uwagi, bo wiedziała, że ogień nie przedrze się przez
zasłonę jej rozżarzonej czakry. Po drugiej stronie stał Shounosuke z
wciąż wzniesioną kataną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No chodź! - krzyknęła, czując buzującą we krwi adrenalinę. - Spróbuj szczęścia!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyciągnęła palec, kierując ku jednemu z płomyczków nad głową. Jeszcze nie... jeszcze nie... <i>Teraz!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke
rozpłynął się w plamie barw, gdy wykonał kolejny szybki skok. Mgnienie
oka wcześniej Baala opuściła rękę w dół, a za jej ruchem pomknął
płomień, wystrzeliwując jak strzała ku nacierającemu przeciwnikowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale
oponent, ten drapieżny, górski kot, zaskoczył ją, bo zdołał w trakcie
skoku skręcić. Tego się nie spodziewała, ale na szczęście nie
wykorzystał chwili jej oszołomienia, bo musiał wyhamować. Kiedy zarył
sandałami w ziemię, nie przypuszczając od razu kolejnego ataku, coś
wyklarowało się w jej umyśle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
mógł poruszać się tak szybko przez cały czas. Tylko jeden szybki skok
naraz! A to oznaczało, że po każdym jego ataku pojawiała się okazja na
jej kontratak!</div>
<div style="text-align: justify;">
Straciła
jeden płomień, który wypalił dziurę w budynku po drugiej stronie ulicy
niczym pocisk, ale wciąż miała jeszcze dziewięć. Musiała być bardziej
ostrożna i uważać, by kolejne płomienie zawrócić z drogi, zanim wypadną z
zasięgu zasilającej je czakry. Wciąż jeszcze mogła użyć techniki
"płonącego serca", ale z tym czekała na moment, w którym przyszpili
przeciwnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli to wszystko, co potrafisz... - Głos Shounosuke był pełen lekceważenia. - To pora umierać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ustawiła
przed sobą trzy z płomieni, ale, tak jak tego oczekiwała, przeciwnik
skoczył bokiem, by zaatakować od tyłu. Wtedy z góry uderzyła kolejnymi
trzema ognikami. Była w połowie obrotu, by ustawić się twarzą do niego,
kiedy ten niespodziewanie przeturlał się tuż obok, i nie prostując się,
by nie wpaść na pierwsze płomienie, ciął po nogach. Zdążyła skoczyć,
włożyła w ten skok czakrę, by wysoko w górze zrobić salto i wylądować
dziesięć kroków dalej. W chwili, gdy tylko dotknęła stopami ziemi,
wyczuła, że zaraz nastąpi kolejny błyskawiczny cios, a płomienie były
zbyt daleko...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie było
czasu na myślenie. Niemal automatycznie wykonała kolejną technikę,
zdając sobie sprawę, że niebezpiecznie zbliża się do granicy
wycieńczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Nenshou Kokoro: Dwa tygrysy!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Z
ziemi przed nią wystrzeliły dwa słupy ognia, formując się w kształty
ogromnych, przeciągających się kotów. Shounosuke drgnął; była pewna, że
właśnie miał skoczyć, ale zdołał się zatrzymać w ostatniej chwili.
Płomienne tygrysy nie czekały i popędziły w jego stronę. Przywołała do
siebie płomienie, wiedziała już, co zrobić, by zakończyć ten pojedynek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tygrysy
zdołały zepchnąć jej przeciwnika pod ścianę budynku. Wykonał dwa
szybkie cięcia, które przecięły płonące koty tak, jak wcześniej ognistą
ścianę. Ale to była technika "płonącego serca", więc płomienie na powrót
się połączyły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, to
jest całkiem niezłe - przyznał, choć bez śladu podenerwowania w głosie,
co jeszcze bardziej wytrąciło Baalę z równowagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak?! To co powiesz na to?</div>
<div style="text-align: justify;">
Szarpnęła
dłonią, wysyłając ku niemu dziewięć płomieni, które zaczęły go okrążać,
rozmazując się w płomienistą smugę. Już ona mu pokaże! Tą techniką
zakończy walkę!</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Nenshou Kokoro...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Tygrysy
rozpłynęły się w rozszalałą masę płomieni, rozjaśniały oślepiającą
bielą, łącząc się w kulę białego ognia, zmieniając się w szeroko
rozwarte szczęki. Przeciwnik nie mógł uciec, otoczony wirującymi
płomieniami. Wciąż nie widziała w nim śladu strachu, a to doprowadzało
ją do szału.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>...Paszcza lwa!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogniste
szczęki opadły na niego jak lawina, zatrzaskując się z hukiem, na boki
buchnęły kłęby ciemnoczerwonego ognia. Tam, gdzie stał Shounosuke,
rozszalała się dzika, hucząca i świszcząca pożoga, której Baala
przyglądała się, dysząc ze zmęczenia. Miała mroczki przed oczami. Trzy
techniki "płonącego serca" to było za dużo...</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no. Coś tam jednak potrafisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obróciła
się na pięcie, serce w piersi momentalnie zaczęło jej walić jak
kowalski młot. To on! Stał po tamtej stronie ulicy, tak po prostu, bez
zadrapania, bez śladu najdrobniejszego choćby oparzenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Jak... jak?... - wymamrotała, chwiejąc się na nogach. Nenshou Kokoro
miało swoją cenę, a ona nadużyła "płonącego serca", co równało się temu,
że lada moment straci przytomność. Szedł powoli w jej stronę z mieczem
opuszczonym ku dołowi, a ona niezdarnie się cofała, czując na plecach
gorąco żaru. - Jak!...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, to proste. Nie wpadłaś na to, że mogłem użyć podziału cienia?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Podział... cienia? Ale kiedy?... - Gorączkowo wspominała każdy moment
walki, ale przecież nie traciła go z oczu, nie miał czasu, by stworzyć
klona...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wtedy, kiedy
wzniosłaś tę uroczą ścianę ognia - wyjaśnił łaskawym tonem. Był coraz
bliżej, musiała się zatrzymać, bo ledwie trzymała się na nogach. - Sama
się załatwiłaś, dziewczyno. No, ale to była całkiem ciekawa walka. Ale
teraz... to już koniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy same jej się zamykały. Ostatnim, co zobaczyła, był Shounosuke podnoszący katanę do ciosu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Erika
gnała przed siebie ile sił w nogach, byle jak najdalej. Nie miała
najmniejszej ochoty umierać, nie teraz, nie w takim miejscu. Trochę było
jej głupio, że zostawia Baalę samą, ale co mogła zrobić?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wybacz - mruknęła pod nosem, oglądając się na wylot uliczki. - Ale i tak bym nie mogła pomóc.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już
odwracała głowę, gdy w jej polu widzenia pojawiło się coś lecącego z
dużą szybkością, wydając przy tym złowieszczy furkot. Dziewczyna
instynktownie padła jak długa na ziemię, przedmiot przefrunął jej nad
głową, aż poczuła mierzwiący włosy wiatr. Syknęła, bo zapiekło ją ramię.
Nieznośne buczenie oddaliło się, a chwilę później rozległ się suchy
trzask.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ucieczka nie ma sensu - usłyszała dźwięczny, kobiecy głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obróciła
się i podparła rękami. Na najbliższym dachu stała ta dziwna laska,
która wtedy zaatakowała ją i Baalę. Pozbawione rękawów kimono, które
miała na sobie, raczej odsłaniało niż zasłaniało jej wielgachne melony.
Gdyby nie siatkowana przepaska, byłoby widać praktycznie wszystko.
Twarz, to znaczy, dolną część twarzy zakrywała, ale paradować z
piersiami na wierzchu to już mogła? A samo kimono, spod którego
wystawała kolejna przepaska z drobnej siateczki, było tak krótkie, że
ledwo przykrywało tyłek. I do tego te pozbawione gustu rajstopy do
połowy uda, grube, służące chyba za zamiennik spodni. Kto się tak ubiera
w ogóle?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika ścisnęła
prawe ramię i zacisnęła zęby, gdy długa, ale na szczęście płytka rana
zapiekła bólem. Użyła czakry, by ją zabliźnić. Pod palcami wyczuwała
gorąco krwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Odczep się ode mnie, dobra? Zrobiłam ci coś? To się odwal!</div>
<div style="text-align: justify;">
Biuściasta zignorowała ją. W obu dłoniach trzymała złożone wachlarze i Erika domyślała się, co zamierza z nimi zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zebrała
się z ziemi, a w tym czasie tamta rzuciła oba wachlarzami jednocześnie.
Leciały prosto ku Erice, wirując i bucząc głośno. Dziewczyna pognała na
złamany kark ku ustawionym pod murem kontenerom na śmieci, dając nurka
między kubły. Sekundy później rozległ się rozdzierający, metaliczny
zgrzyt, gdy wachlarze rozpołowiły stojące z przodu metalowe pojemniki,
po czym z dudniącym buczeniem wróciły do właścicielki. Ze zniszczonych
kubłów wypłynęły falą śmierdzące odpadki. Erika skrzywiła się i
zmarszczyła nos, kiedy część z nich wylądowała na niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjdź po dobroci, dziewczynko, albo ja cię do tego zmuszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Dziewczynko"? Co to cycate babsko sobie wyobraża? Żeby zwracać się w taki sposób do niej, dziedziczki rodu Okamura!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
miała jednak ochoty na to, by te cholerne wachlarze przecięły ją tak,
jak tamte kubły. Rozejrzała się desperacko za czymś, co pozwoliłoby jej
zyskać przewagę. Co tu zrobić, co tu zrobić... jeśli zaraz czegoś nie
wymyśli...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest! -
wyrwało jej się, gdy zobaczyła po drugiej stronie ulicy hydrant. Z
pewnym siebie uśmiechem wynurzyła się zza wielkiego kontenera, usiłując
zachować tyle godności, na ile to było możliwe, będąc oblepionym
skórkami od ziemniaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Więc opowieści o klanie Okamura są prawdziwe - stwierdziła biuściasta z
góry. Strzepnęła dłonią, z trzaskiem rozwijając jeden z wachlarzy. - Na
tych ostrzach znajduje się trucizna zdolna powalić konia. Teraz widzę,
że wasza słynna "smocza krew" to nie wydumana plotka. - Ruszyła powolnym
krokiem wzdłuż dachu, nie odwracając spojrzenia od Eriki. Za nią
ciągnęły się długie wstęgi od szarfy, którą była przepasana. - Aż
szkoda, że tak cenna umiejętność trafiła się komuś tak żałosnemu, jak
ty...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mów za siebie! Krowo! - Kobieta się zatrzymała. - Właśnie tak, krowa, jesteś krową!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tym zdołała skutecznie wytrącić przeciwniczkę z równowagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Za kogo ty się masz, smarkulo? - warknęła tamta, w jednej chwili
porzucając spokojny, chłodny ton. Teraz był zabarwiony złością, choć
jeszcze bardziej zimny, jak lód na rozżarzonym ostrzu. - Zaraz
pożałujesz tych słów!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
w tym momencie nie była pewna, czy dobrze zrobiła, irytując ją - ani
czy w ogóle miała zamiar to zrobić - ale nie zwykła długo rozpamiętywać
takich drobiazgów. Piersiasta znowu miotnęła z dachu wachlarzami, więc
Okamura rzuciła się biegiem ku hydrantowi. Wyjące wściekle wachlarze
zakręciły za nią w powietrzu po szerokim łuku, czego Erika się nie
spodziewała. Obróciła się, składając dłonie w pieczęć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element wiatru: Strumień powietrza!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Wirujący
słup wiatru zdmuchnął pociski na dwie różne strony; jeden z wachlarzy
wpadł na budynek i ze zgrzytem przeorał fragment ceglanej ściany.
Przeciwniczka szarpnęła dłońmi do góry, a obie bronie posłusznie
pofrunęły do jej rąk. Nitki z czakry?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz się bawić wiatrem? Proszę bardzo!</div>
<div style="text-align: justify;">
Skrzyżowała ręce - <i>Całkiem sprawnie jej to poszło, z takimi balonami</i>, pomyślała Erika złośliwie - trzymając w nich wachlarze, po czym gwałtownie je rozkrzyżowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Podwójne uderzenie wiatru!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym
razem nie rzuciła niczym, ale jej bronie wytworzyły szeroki strumień
wiatru, który niemal zwalił Erikę z nóg. Dziewczyna wydała z siebie
zduszony krzyk, bo nie mogła się z niego wyrwać, na dodatek był ostry,
kąsał ją po całym ciele, zadając płytkie, długie skaleczenia. Odruchowo
osłoniła twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie
podmuchy ustały. Erika posykiwała, bo piekły ją liczne rany, choć były
tak płytkie, że niemal nie krwawiły. Było to uczucie podobne do zacięcia
się kartką papieru, tylko nie na palcu, ale niemal wszędzie, na rękach,
nogach, brzuchu, plecach...</div>
<div style="text-align: justify;">
- I jak ci się to podobało, Okamura? Boli?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Też coś. Nie masz nic lepszego, krowo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mogła się założyć, że tamta, pod swoją tandetną zasłonką na twarzy, aż spurpurowiała ze złości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak śmiesz...</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
uśmiechnęła się do niej wrednie, po raz kolejny wykonując serię
pieczęci. Kolejna kolumna powietrza dosłownie zmiotła hydrant,
roztrzaskując go na ścianie pobliskiego domu. Pod niebo wytrysnął
strumień wody, opryskując Okamurę. Następna pieczęć, szlag, palce się od
tego plączą, byle się nie pomylić... Ostatni znak, uderzyła stopą w
ziemię, dzięki technice woda wystrzeliła jeszcze wyżej, dobre parę
metrów ponad dachy domostw.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Teraz moja kolej! Patrz na to! - zawołała tryumfalnie, obolałymi
palcami składając kolejne pieczęci. To była długa kombinacja, która
nigdy dotąd nie wyszła jej bezbłędnie za pierwszym razem. Sama była
zdziwiona, że właśnie teraz jej się to udało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element wody: Deszcz tysiąca igieł!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Woda
w górze, rozpryśnięta na wszystkie strony na podobieństwo rozpiętego
parasola, na pół sekundy zastygła w bezruchu. To dało Erice czas, by
znowu zanurkować między śmierdzące kontenery, natomiast niczego
niespodziewająca się przeciwniczka wciąż stała na dachu, patrząc w górę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem
zaczęły opadać krople... które już nie były kroplami, tylko ostrymi,
długimi igłami z wody, nie mniej rzeczywistymi, niż prawdziwe senbony.
Opadły na ulicę całą chmarą, wbijając się w bruk, w śmietniki, w ściany,
w dachówki. Było ich za dużo, by ich uniknąć, rozlegał się świst za
świstem, gdy przecinały powietrze, stuk za stukiem, gdy w coś trafiały.
Gdy wbijały się w metalowe pojemniki na śmieci, Erika słyszała
zwielokrotnione brzdęki, jak zwykłych kropel deszczu bębniących na
blaszanym parapecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko
ucichło, pozostał jedynie dziwny szum. Erika wyjrzała niepewnie ze
swojej kryjówki, po czym rozdziawiła usta, gapiąc się tępo na
przeciwniczkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Piersiasta
stała tam, gdzie wcześniej. Nie trafiła ją ani jedna igła... a wokół
niej wirowały jak szalone oba wachlarze, w pełni rozłożone, tworząc
mglistą tarczę. Nagle wyciągnęła ręce w bok, a bronie posłusznie
zakręciły wokół jej przedramion, po czym wylądowały w dłoniach. Kobieta
uniosła wzrok, spoglądając na nią z góry zmrużonymi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika przełknęła ślinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, skończyły mi się pomysły. To może, ee, uznamy, że wygrałaś i się rozejdziemy w zgodzie, co? </div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Shounosuke
już miał zadać ostateczny cios, kiedy coś zatrzymało jego ostrze w
połowie drogi. Rozległ się metaliczny zgrzyt, a pomiędzy nim, a tą
dziewczyną pojawiła się sylwetka w czarnym płaszczu, na którym widniały
czerwone chmury. Uśmiechnął się kpiąco.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Oho, no proszę, kawaleria zdążyła w ostatniej chwili. - Ledwo
wypowiedział te słowa, przestał się uśmiechać i zmarszczył brwi. -
...Kakuzu?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie było mowy o
pomyłce. Te same oczy, ten sam odcień skóry, nawet ta sama,
beznadziejna maska na twarzy, która tylko ułatwiała identyfikację,
zamiast ją utrudniać. Kakuzu stał przed nim, jego wyciągnięta dłoń była
cała poczerniała, pokryta metalem, i trzymała ostrze jego katany.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ja pierdolę, to naprawdę ty! - Shounosuke wyrwał mu broń z uścisku i
wycofał się. Zlustrował go wzrokiem z góry na dół, jakby wciąż nie
wierzył w to, co widzi, i parsknął śmiechem. - To ty jesteś w Akatsuki?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
tylko zmrużył oczy. Drugą ręką przytrzymywał dziewuchę, która już
straciła przytomność. Z tyłu wciąż gorzały płomienie, liżąc ściany
budynków i osmalając je sadzą. Od ognia biło intensywne gorąco, aż czuł
krople potu na twarzy. Co to były za techniki? To nie było zwykłe
uwolnienie ognia...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wynoś się - powiedział Kakuzu swoim niskim, dudniącym głosem. - A nic ci nie zrobię. Jeszcze nie dziś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Shounosuke nie mógł powstrzymać drwiącego uśmieszku.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Oj, myślisz, że się ciebie boję? Rozczaruję cię, ale nie, ani trochę. -
Przekrzywił głowę, przyglądając mu się z rozbawieniem. - Wiem, kogo
bardzo zainteresuje wieść, że się wybierasz po głowę Kuro...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będę się powtarzał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Prychnął.
Nie mógł zaprzeczyć, że Kakuzu był silniejszy, a wdanie się w walkę
teraz niemal na pewno równałoby się śmierci. Nie był głupi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jeszcze nie koniec - przestrzegł go, po czym wykonał pieczęci, by zniknąć w obłoku dymu.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Hidan
nie był szczególnie zdziwiony, gdy jego kosa trafiła w powietrze. Tamta
kobieta, bardziej goła nawet od zielonej dziewuchy, poderwała się do
góry lekko jak liść, lądując dobre dziesięć kroków dalej, zgrabnie
unikając ciosu. Tego się zresztą spodziewał, bo wyglądała na gibką i
wytrenowaną. I jeszcze te cycki i tyłek, to był naprawdę niebiański
widok.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och,
chłoptaś z Akatsuki - stwierdziła jedwabistym tonem, obracając się ku
niemu. Miał problem z patrzeniem w oczy, bo co innego odwracało jego
uwagę. - Ten drugi też tutaj jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
To pytanie trochę go otrzeźwiło, bo podniósł wzrok. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten drugi? Skąd wiesz o starym pierdzielu?</div>
<div style="text-align: justify;">
Babeczka zignorowała jego pytanie. Zamiast tego powiedziała krótko: </div>
<div style="text-align: justify;">
-
Przerwałeś nam zabawę. - Automatycznie zerknął w dół, na ulicę, i
dostrzegł stojącą za kubłem Okamurę. Co ona taka biała na twarzy? - Ale
nic nie szkodzi... ty też możesz dołączyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na nią, na Okamurę i znowu na nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, bardzo chętnie, w każdej chwili! Ale czekaj, o jakim rodzaju zabawy mówimy?</div>
<div style="text-align: justify;">
W
odpowiedzi poderwała rękę z wachlarzem, ale zanim zdążyła coś zrobić,
obok niej, w chmurze dymu, pojawił się jakiś facet, chwytając ją za
nadgarstek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wycofujemy się - powiedział krótko, nawet nie oglądając się na pole walki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Puść, mamy teraz okazję, żeby załatwić jednego z nich!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak mówię, że idziemy, to kurwa idziemy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyglądała
na wściekłą. Wyszarpnęła się z uścisku tego nieznajomego oberwańca,
rzuciła Hidanowi ostatnie, chłodne spojrzenie - na które ten
odpowiedział zalotnym uśmiechem - i razem z tamtym wycofała się.
Pozostał po nich jedynie obłok, wkrótce rozwiewając się na wietrze.
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Szkoda</i>, pomyślał
Hidan. Pociągnął za linę, a kosa ze zgrzytem ześlizgnęła się po
dachówkach. Gdy już miał drzewce w dłoni, spojrzał znów na Okamurę.
Przez cały ten czas nawet nie drgnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co jest? - zapytał po przedłużającym się milczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna nabrała powietrza w płuca i z całych sił wrzasnęła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- AAAAAAAAA, DUCH!</div>
<div style="text-align: justify;">
Po czym wybiegła zza kontenera, przy okazji z hukiem przewracając kubeł, i pognała ku wylotowi uliczki, aż się za nią kurzyło. </div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan jeszcze dobre parę sekund stał pośrodku ulicy, zastanawiając się, co jej odbiło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Dla Pana Pinga, właściciela jednej z największych restauracji w mieście, był to najgorszy dzień jego życia.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
W
restauracji panował głośny gwar, ludzie naokoło się przepychali, bo
każdy chciał zobaczyć trupa. W końcu nie co dzień trafia się taka
atrakcja. Przy okazji, każdy poczuwał się do roli specjalisty, więc w
sali aż huczało od domysłów. Pan Ping stał koło nieszczęsnego stolika,
wciąż zastawionego stertami brudnych naczyń, i aż kręciło mu się w
głowie na myśl, że to oznacza koniec jego interesu. Bo kto będzie jadł w
miejscu, gdzie kogoś otruto?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Policja! Gdzie jest policja! Czy ktoś już wezwał policję?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikomu nie powinno się pozwolić stąd wyjść! Morderca wciąż może tu być!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ktoś sprawdził, czy on naprawdę nie żyje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To przez to żarcie, słowo daję, najgorsze, jakie jadłem w całym Kraju Ognia, nic dziwnego, że facet kipnął...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak to jest, jak się nie dba o zdrowie... Alkohol, papierosy, a potem zawał, i to w takim wieku! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzeba sprawdzić wszystkie talerze z jedzeniem....</div>
<div style="text-align: justify;">
- Patrzcie, ile żarł, to pewnie ciężka niestrawność, mój wuj miał podobnie, biedak nie dożył emerytury...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy
mówili jednocześnie, przekrzykiwali się jak papugi, prześcigali w coraz
bardziej absurdalnych przypuszczeniach, a Pan Ping czuł, jak stacza się
w czarną otchłań rozpaczy. Był już za stary na takie rzeczy, dlaczego
coś takiego musiało się wydarzyć akurat w <i>jego</i> restauracji, a
nie, na przykład, u tego zasmarkanego Ho ze Złotniczej? To Ho
rozcieńczał wino wodą, to Ho zasługiwał na coś takiego, a nie on!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uu-łaa, co to za hałasy? - usłyszał zaspany głos. Machnął dłonią, nawet nie patrząc w tamtą stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje, pyta pan! Trupa tu mam, panie, szkoda gadać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy
hałasy nagle zaczęły stopniowo milknąć, aż w końcu zapadła zupełna
cisza, Pan Ping zauważył, że coś się stało. Spojrzał w bok, w stronę
źródła głosu. To domniemany nieboszczyk siedział wyprostowany na
siedzeniu, poprawiając sobie przekrzywiony słomiany kapelusz, wycierając
serwetką umorusaną twarz. Kiedy zorientował się, że wszyscy na niego
patrzą, przestał się doprowadzać do porządku i zrobił zdziwioną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy coś nie tak? - zapytał, przyglądając im się z nie mniejszym zdumieniem, niż oni jemu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Pan żyje! - krzyknął Pan Ping, czując się tak, jakby z serca spadł mu
nie kamień, ale cała góra. - On żyje! On żyje! - obwieścił zgromadzonym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na
moment znów wybuchła wrzawa, ale tym razem ludzie szybko stracili
zainteresowanie, bo wymknął im się niezwykle smakowity temat do plotek.
Niedoszły trup, wciąż ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, powstał z
miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, jeśli sprawiłem kłopot... jestem narkoleptykiem, od czasu do czasu mi się to zdarza - wyjaśnił ze skruchą.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Panie, co pan, najważniejsze, że pan żyje! Nastraszył nas pan, nie ma
co, ale liczy się tylko to, że wszystko dobrze się skończyło...</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal
siłą odprowadził go do drzwi, rad, że może się go pozbyć. Nie chciał,
by coś mu przypominało tamten stres, od którego sam o mało co nie dostał
zawału.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę, jeżeli spowodowałem jakieś problemy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie, ależ skąd, proszę, do widzenia, do widzenia!...</div>
<div style="text-align: justify;">
Pan
Ping oparł się o framugę i odetchnął z ulgą, kiedy tamten wreszcie
sobie poszedł. Chwilę jeszcze za nim patrzył, po czym wrócił do
restauracji, uśmiechając się do siebie pod nosem. Co za historia!... A
już myślał, że będzie musiał zbierać manatki i szukać innego zajęcia...</div>
<div style="text-align: justify;">
Dobry humor opuścił go natychmiast, gdy zobaczył kopy wymiecionych do czysta naczyń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomimo podeszłego wieku potruchtał z powrotem do wejścia w trzy sekundy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ejże! A kto zapłaci rachunek?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nieznajomego w słomianym kapeluszu już nie było.<br />
<br /></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/12/iiiii-najczarniejszy-ze-scenariuszy-cz-1.html"><< II.III Najczarniejszy..., cz. 1</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2015/05/iiiv-cisza-przed-burza.html">II.IV Cisza przed burzą >></a></p>
</div>
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaDpU00lCfIaLB_IgIPWwBw0hjeoggYMlxinf7FT-0VzYhtiDYF5qkZ71gKuzgap7p4mf9ojwzHrx_UB54TaiPL-p9Y4HK4gH94nj_pf4WlKnpZr3729U7V3Bs6cNxl7NATaJrxL5960V3/s1600/furume.png" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaDpU00lCfIaLB_IgIPWwBw0hjeoggYMlxinf7FT-0VzYhtiDYF5qkZ71gKuzgap7p4mf9ojwzHrx_UB54TaiPL-p9Y4HK4gH94nj_pf4WlKnpZr3729U7V3Bs6cNxl7NATaJrxL5960V3/s1600/furume.png" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><b>Bonusowy rysunek ;)</b></i></td></tr>
</tbody></table>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-12845863088307816132014-11-07T19:01:00.001+01:002014-12-28T17:17:59.475+01:00Coś się kończy, coś zaczyna.<div style="text-indent: 0px;">Stało się. Manga "Naruto" szczęśliwie - choć być może trafniejszym słowem byłoby "litościwie" - dobrnęła do ostatniego rozdziału. Ostateczne rozwiązanie kwestii Sasuke, ocalenie świata, zaprowadzenie pokoju. Milkną oklaski, zapada kurtyna.<br /></div>
Będę szczera. Wielką fanką nigdy nie byłam. Owszem, bardzo przypadła mi do gustu pierwsza część, ale po pierwsze: skupiałam się bardziej na anime, po drugie: największy okres zainteresowania skończył się po potyczce z Piątką Dźwięku. Nawet nie widziałam końcówki pierwszej serii, a drugą czytałam - tak, już przerzuciłam się na mangę - sporadycznie i wyrywkowo. Skoro więc na temacie się niemal nie znam, to doskonały powód, by się o nim wypowiedzieć.<br />
Każdy chyba przyzna, że od pewnego momentu ta manga staczała się równo w dół. Moim zdaniem najgorszym, co zrobił autor z własnym światem, było zaburzenie jakiegokolwiek sensownego porządku sił wśród postaci. Pamiętacie Zabuzę i Haku? Ci panowie nie mieliby nawet czego szukać w drugiej serii, a przecież Zabuza walczył jak równy z Kakashim (!). Nie wspomnę już o rozdziałach z wielką wojną, która przeistoczyła się w bitwę pomiędzy pokemonami-godzillami. O tak, nie było dobrze.<br />
A teraz już wszystko za nami. Z sentymentu do tamtych pięknych początków przeczytałam ostatnie dwa rozdziały. Pomijając ogólną sielankę, można było westchnąć do starych czasów. To już koniec! Pytanie tylko, jak długo utrzyma się jeszcze na blogach "narutowy" szał? ;) (I czy doczekamy się <i>kiedyś</i> końca One Piece?)<br />
I tutaj dochodzimy do kwestii kolejnego rozdziału. Tak, minęły trzy miesiące z okładem od poprzedniego, biję się w pierś. Ciąg dalszy jednak się pojawi, to obiecuję na pewno! Tę historię chcę skończyć, więc długie przestoje zapewne będą na tym blogu częstym gościem. Spokojnie - nie porzucę go bez słowa i zawsze wrócę.sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-56319193712590873072014-09-08T17:46:00.000+02:002015-01-01T21:25:45.477+01:00Wygrana konkursowa dla YukkinoRysunek mojego autorstwa dla Yukkino, przedstawiający jej postać z uniwersum Bleach - Rei Hiro. :)
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyXR3viILFZQQaAGVhzTtbsNCUX112HEkstSHKePvg7JWl3YjRugaxVFWwnYkn85uYNVwrlA26XhOqVjml2DpjGAdrUIW2wLmkOrkXw3N2tIlScbnplMyap3-fmLGGTyJs4MEYprD5TtNs/s1600/rei_hiro.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyXR3viILFZQQaAGVhzTtbsNCUX112HEkstSHKePvg7JWl3YjRugaxVFWwnYkn85uYNVwrlA26XhOqVjml2DpjGAdrUIW2wLmkOrkXw3N2tIlScbnplMyap3-fmLGGTyJs4MEYprD5TtNs/s320/rei_hiro.png" /></a></div>sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-79836445616220522132014-08-03T21:07:00.001+02:002015-05-23T14:41:20.871+02:00II.II Gość w świątyni deszczu<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ II: GOŚĆ W ŚWIĄTYNI DESZCZU</b></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Noc nie należała do przyjemnych.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala była tak
wykończona koszmarnym dniem, że zasnęła praktycznie w chwili, gdy jej
głowa opadła na poduszkę. Sen jednak nie przyniósł oczekiwanego
wytchnienia, bo dręczyły ją niewyraźne mary senne, niepokojące widziadła
i powykrzywiane zjawy. Po przebudzeniu niewiele z tego wszystkiego
pamiętała, poza jednym obrazem, który utrwalił się w jej pamięci: ściany
pogrążonego w mroku domu, oświetlonej czerwoną, drżącą łuną, i czarny
kontur wysokiego, nieruchomego cienia... Był to dziwnie znajomy widok,
jakby już kiedyś śniła ten sam sen. Ale gdy otworzyła oczy i spojrzała
na zalany słonecznym światłem pokój, od razu to wspomnienie uleciało jej
z głowy, bo musiała stawić czoło rzeczywistości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez
dłuższą chwilę patrzyła w gładki, pozbawiony rys i plam sufit. Było dość
jasno, krótko po świcie, słyszała już głosy pierwszych ptaków.
Pozostali członkowie przymusowej drużyny chyba jeszcze byli pogrążeni we
śnie. I pomyśleć, że przez tę zieloną dziewuchę wplątała się w taką
kabałę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała. Zaraz, co właściwie ją powstrzymuje
przed ucieczką? Tym "Akatsuki" zależało na Erice, nie na niej, ona była
tylko na doczepkę, by pilnować tej nieznośnej dziewuchy! Nie będą
przecież tracić na nią czasu, jeżeli będą mieć cenną Okamurę w
garści...</div>
<div style="text-align: justify;">
Poderwała ciało do góry, siedząc sztywno na
materacu i patrząc w zasunięte drzwi na balkon. Czemu wcześniej nie
przyszło jej to do głowy? Czemu cały czas zachowywała się tak, jakby
była skazana na nieodłączne towarzystwo Eriki? Przecież wystarczy się
wymknąć przy pierwszej okazji! Nawet teraz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczuła napływ
gorąca, gdy uświadomiła sobie, jak łatwo może wygrzebać się z tego
bagna. Obróciła głowę w bok, w stronę materaca zielonki. Erika wciąż
spała; kończyny miała rozrzucone, powyginane pod dziwnymi kątami, a
skopana i leżąca w połowie na podłodze pościel kłębiła się gdzieś między
nogami. Potargane włosy dopełniały całości obrazu. Słyszalne
pochrapywanie świadczyło o tym, że jest jeszcze pogrążona we śnie. Baala
przeniosła wzrok na drzwi do drugiego pokoju ich apartamentu, tego,
gdzie spali mężczyźni. Kakuzu zapowiedział, że udaremnią jakąkolwiek
próbę ucieczki, to prawda, ale zakładał, że spróbują uciec obie
jednocześnie, a nie jedna z nich. Chcą Okamurę? Proszę bardzo, niech ją
sobie wezmą... ale ona nie musi brać udziału w tej szaleńczej
eskapadzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zsunęła na bok pościel i wstała, nie
spuszczając oka z zielonki. Byleby tylko Erika się nie obudziła, bo
narobi strasznego rabanu... Cóż, Baali było jej trochę szkoda, bo nie
wątpiła, że Akatsuki ciągnęli je na pewną śmierć, ale takie już jest
życie - każdy martwi się tylko o siebie. Mimowolnie przypomniała sobie,
co przeszły w ostatnim czasie, zwłaszcza tamten kompleks jaskiń, i
poczuła ukłucie wyrzutów sumienia. Fakt, siedziały w tym razem... ale
przecież wcale jej nie znała, mało tego, Erika irytowała ją do granic
wytrzymałości, więc tym bardziej nie miała obowiązku się nią przejmować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cicho jak kot wstała z materaca. Wciąż miała na sobie ubrania do snu,
ale nie zamierzała tracić czasu na przebieranki. Szkoda, że nie wpadła
na ten pomysł już wczoraj... mogłaby wymknąć się w środku nocy i nikt by
się o tym nie dowiedział przez dobrych parę godzin. Teraz zostawało jej
mało czasu, ale chciała wierzyć w to, że "Akatsuki" faktycznie zadowolą
się samą Eriką.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała ze sobą żadnego bagażu, bo ten
przepadł w chwili, gdy zostały schwytane. Dość szybko pogodziła się ze
stratą mienia, jako że w plecaku nie znajdowało się nic, co miałoby dla
niej jakąś szczególną wartość, nie licząc może ubrań na zmianę i drobnej
gotówki. Przynajmniej zyskiwała dzięki temu na mobilności i mogła
próbować ucieczki w każdej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyminęła na palcach
chrapiącą Erikę, skradając się do drzwi. Być może nie musiała zachowywać
aż takiej ostrożności, ale wolała dmuchać na zimne. Od wyjścia dzieliły
ją dwa kroki. Uśmiechnęła się do siebie, zachwycona swoją
pomysłowością, i wyciągnęła dłoń...</div>
<div style="text-align: justify;">
Za przesłoną papieru
zobaczyła wysoki, zamglony cień. Jak oparzona cofnęła się, opuszczając
wyciągniętą rękę, i sekundę później drzwi odsunęły się na bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
To znowu był Kakuzu, w pełni ubrany i z nieodłączną maską na twarzy.
Nie pomyślała o tym, że mógł nie spać. Czatował pod drzwiami? Wystawili
wartę? Nie, była pewna, że poszli odpocząć w tym samym czasie... Do
diaska, że też musiało mu się zachcieć gdzieś wyjść nad ranem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamaskowany rzucił jej przelotne, pozbawione emocji spojrzenie i wszedł
do pokoju, zasuwając za sobą drzwi, które gładko i bezgłośnie
przesunęły się w odrzwiach. Nie wiedziała, czy domyślił się jej
zamiarów; nawet jeśli, nie skomentował tego w żaden sposób. Burknął
tylko:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szykujcie się do drogi. Zaraz wyruszamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
I wszedł do sypialni, którą zajmował razem z Hidanem. Erika chrapnęła
głośniej i obróciła się na materacu, ale nie otworzyła oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mm... so ty robisz... - wymruczała przez sen, lunatycznym gestem
obejmując poduszkę rękoma. Zaczęła się bardziej wiercić i przewracać z
boku na bok. - Hee-ej, przestań... mmmf, zostaw mnie, ja nie chcę...
mmm!... zostaw, ja mam na...</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie sturlała się z
materaca, wydając z siebie zaskoczone "yyyf!". Kontakt z podłogą
przywrócił ją do rzeczywistości, bo otworzyła powieki i rozejrzała się
dookoła półprzytomnie, przez zasłonę z potarganych włosów, które
sterczały na wszystkie strony. Jej wzrok natknął się na wzrok Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O - stwierdziła głupawo. A chwilę potem jej policzki pokrył róż wstydu. - Już wstałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przekrzywiła nieco głowę, przypatrując jej się zmrużonymi oczyma.
Erikę wyraźnie coś zażenowało, bo z zaskakującą gwałtownością ruchów
układała sobie pospiesznie włosy, unikając jej spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ci się śniło? - zapytała chytrze, nie mogąc powstrzymać złośliwego uśmieszku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic! To znaczy... nic takiego... takie tam... - To dopiero był widok;
Erika przypominała mysz zapędzoną przez kota w kozi róg. Niezdarnie
próbowała ukryć swoje roztargnienie, ścieląc pościel, ale chaotyczne
ruchy i słyszalna w głosie niepewność bezlitośnie ją zdradzały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja widzę, że jednak coś poważnego - zakpiła Baala, kucając koło
niej. Zielonka drgnęła i odsunęła się, rzucając jej spłoszone
spojrzenie. Policzki miała jeszcze czerwieńsze. - No, mów, bo umrę z
ciekawości!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co wy tak hałasujecie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala obejrzała się - to głowa Hidana zaglądała do ich pokoju. Siwus
wciąż wyglądał na zaspanego, przecierał sklejone snem oczy, a włosy miał
mniej przylizane niż zwykle. Nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego,
gdyby nie to, że Erika wydała z siebie zduszony pisk, rzuciła pościel i
niemal biegiem ruszyła do drzwi na korytarz. Hidan zrobił zdziwioną
minę, a Baala, pomału łącząc fakty w całość, ruszyła za zielonką, nie
przestając się kpiąco uśmiechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika była już w połowie korytarza, gdy wreszcie ją dogoniła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mów, bo ci nie dam spokoju. Już się chyba domyślam... może ten siwy typek też chciałby się o tym dowiedzieć?</div>
<div style="text-align: justify;">
To wreszcie spowodowało, że zielonka się zatrzymała. Obejrzała się na
drugą dziewczynę, a wyraz jej twarzy przywodził na myśl mordowane
niewiniątko, tak pełny był zgrozy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zrobisz tego! Nie, tylko nic mu nie mów!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, więc jednak to o niego chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka przygryzła wargę, zdając sobie sprawę, że sama się wydała.
Westchnęła i pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Zdradziecka czerwień nie
ustępowała z jej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, masz mnie. Tak, o niego chodzi. Co ty się tak tego przyczepiłaś? I przestań się tak uśmiechać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala usiłowała ściągnąć wykrzywione szyderczo kąciki ust, ale nie bardzo jej to wychodziło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie mów, że z tym świrem... On ci się <i>podoba?</i> Przecież ma nierówno pod sufitem. Och, a może to ta jego anielska buźka?... Albo odsłonięta pierś, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zaparskała tak, jakby się czymś krztusiła. Jej twarz pomału przybierała wiśniowy odcień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! Nigdy w życiu, wcale mi się nie podoba, to był tylko głupi sen
i... i nic więcej! I nie śmiej się ze mnie! Baala! Przestań! - Z
frustracji zamachnęła się na nią pięścią. Baala nawet nie próbowała się
zasłonić przed "ciosem", bo dusił ją powstrzymywany śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, ha, jasne... tylko sen!... haa, nie mogę!... z tym półgłówkiem... pasujecie do siebie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zgięła się wpół, wstrząsana przez ten rodzaj bezgłośnego śmiechu,
który przyprawia o ból żołądka i nie pozwala zaczerpnąć oddechu.
Zażenowana Erika niby próbowała okładać ją pięściami, ale były to
bezsilne uderzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama jesteś półgłówek! - rzuciła
obrażonym tonem, odwracając się na pięcie. - A on mi się wcale a wcale
nie podoba! Zresztą, to ja nie gapiłam się na faceta przez cały
wczorajszy wieczór!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baali z miejsca odechciało się śmiać.
Wyprostowała się i popatrzyła na plecy Eriki. Tył pstrokatej, zielonej
yukaty zdawał się być pełen wyrzutu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Że niby patrzyłam się na Hidana?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na tego drugiego. Ani na moment nie odrywałaś oczu, a mi wypominasz jakiś sen!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała, jednocześnie zdziwiona i zawstydzona tym oskarżeniem. Jeżeli
taki przygłup jak Erika zauważył, że wnikliwie przyglądała się Kakuzu,
to ten tym bardziej musiał być tego świadom. Poczuła się tak, jakby jako
wywiadowca poniosła porażkę na całej linii. A gdy wyobraziła sobie, jak
to musiało wyglądać z perspektywy kogoś z zewnątrz...</div>
<div style="text-align: justify;">
Pogięło cię?! - zawołała trochę głośniej, niż zamierzała. - Że niby
ja... co za bzdury! Ja tylko chciałam coś... wywnioskować, to nie
było...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka obejrzała się na nią przez ramię,
pokazując jej język. Dobry humor Baali natychmiast uleciał, zastąpiony
przez rozdrażnienie, bo czuła, że Erika wcale nie porzuciła swego
szaleńczego przekonania. Nieznośna dziewucha zniknęła za drzwiami
łazienki, zostawiając ją samą na korytarzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale się na
niego bez przerwy nie gapiłam - warknęła Baala bardziej do siebie, niż
do kogokolwiek innego. O tej porze korytarz świecił jeszcze pustkami, a
Erika raczej nie słyszała jej zza zamkniętych drzwi. - Wcale nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z rozdrażnieniem kopnęła powietrze i odwróciła się, by wrócić do
pokoju. Myśli o ucieczce chwilowo wyparowały jej z głowy, ale i tak nie
miałaby ku temu okazji, bo właśnie zbliżał się Hidan, ziewając
rozdzierająco co dwa kroki. Najwyraźniej za późno wyszedł z apartamentu,
by usłyszeć całość rozmowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A wam co? - rzucił ospale, drapiąc się z tyłu. - Te dni, czy jak?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala rzuciła mu ciężkie, niechętne spojrzenie i wyminęła go bez słowa.
Jakby było tego mało, że musi znosić Erikę, że ścigają je ludzie Kuro,
że "Akatsuki" o mały włos ich nie zabili podczas tych swoich "prób", ba,
nie dość, że wrobiono ją w misję zabicia Kuro, to teraz jeszcze wmawia
jej się jakieś kretyńskie romanse! Patrzyła na niego, dobre sobie!
Oczywiście, że patrzyła, bo zbierała informacje, a nie dlatego, że...
ach, czemu zielonka musiała być taka głupia!</div>
<div style="text-align: justify;">
Z hukiem
odsunęła drzwi do pokoju. Kakuzu był tam, siedział przy stole i czytał
gazetę. Być może to właśnie po ten kawałek szmatławca wyszedł tak
wcześnie rano z zajazdu. Prychnęła pod nosem, rozzłoszczona na
niefortunny splot okoliczności, który udaremnił jej zamiar ucieczki, i
wciąż wściekła na insynuacje ze strony Eriki. Usiadła przy swoim
materacu i odwróciła głowę w przeciwną stronę, gotowa cały poranek
patrzeć w ścianę, byle nie na Kakuzu, by ktoś znowu nie pomyślał sobie
czegoś głupiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erice się nie spieszyło, Hidanowi zresztą
też nie. Siwus pierwszy wrócił z męskiej łazienki, tylko odrobinę
bardziej rozbudzony niż wcześniej, już ubrany w swój charakterystyczny,
przyciągający wzrok płaszcz. Zasiadł przy stole, zagadał coś do swego
towarzysza - Baala nie dosłyszała, co, bo była zbyt zajęta własnymi
myślami - rozległ się szelest przewracanej strony gazety i znów zapadło
milczenie. Dziewczyna intensywnie wpatrywała się w namalowane na
parawanie żurawie, ignorując wszystko inne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie
wróciła Erika. Baala niemal się zdziwiła, widząc zielonkę w tym
bezwstydnym, kusym stroju, w jakim paradowała przecież od wielu dni. Z
całą pewnością porządne pranie wiele mu pomogło, nawet sięgające za
kolano czarne kozaki były lśniące i wypastowane. Stwierdziła, że Erika
jednak lepiej prezentowała się w tamtej kiczowatej yukacie. A już na
pewno bardziej przyzwoicie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy zielonka weszła,
oczywiście zaróżowiła się na widok Hidana i szybko przemknęła na taras,
by zniknąć mu z oczu. Baala z godnością wstała, nie zaszczycając Kakuzu
spojrzeniem, starannie ominęła go wzrokiem i opuściła pokój. Nie
wiedziała, że Hidan obserwował ją ze zdziwieniem, ani nie słyszała, jak
później zapytał towarzysza:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałeś jej coś niemiłego czy jak, dziadku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie - odmruknął Kakuzu, nie odrywając się od gazety.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan spojrzał w stronę tarasu, tam, gdzie uciekła tamta zielona
dziewczyna, Okamura. Ona dziwnie zachowywała się już od rana, rzucała mu
jakieś niezrozumiałe spojrzenia i zaraz znikała. A teraz jeszcze ta
druga sprawiała wrażenie śmiertelnie obrażonej, jakby miała jakąś urazę
do starego pierdziela.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I weź tu zrozum kobiety... - mruknął do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Baala
uważnie wyczekiwała na okazję do ucieczki, ale w ciągu kolejnego dnia podróży
ani razu nie zdarzyła się ku temu dogodna sposobność. Gdzie by nie
poszła sama, zaraz albo przyplątywała się Erika, albo Hidan, albo
wszyscy grupą wyczekiwali właśnie w takim miejscu, którym próbowałaby
się wymknąć. Zielonka, rzecz jasna, nie wyczuła jej zamiaru, ale
dziewczyna podejrzewała, że "Akatsuki" - a już na pewno Kakuzu, bo co do
Hidana nie można było mieć pewności - domyślali się, co planuje zrobić.
Starała się więc udawać, że wcale nie myśli o ucieczce, i że jest
całkowicie zaangażowana w wykonanie misji.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Misji zabicia
Kuro... wciąż nie mogła w pełni przyjąć tego do świadomości. Co innego
polować na niebezpiecznego człowieka, co innego na żywą legendę. Za
granicami Kraju Wiatru miał paskudną opinię, ale Baala słyszała, choć
nie wspominała o tym wcześniej, że w ojczyźnie traktuje się go po trosze
jak bohatera. Nie wiedziała jednak, z jakiego względu miałby się
cieszyć takim wizerunkiem, więc zachowywała tę nowinkę dla siebie. Gdyby
miała zgadywać, powiedziałaby, że pewnie okazał się mniej okrutny od
poprzednich szefów yakuzy, którzy działali na tym terenie.
Najprawdopodobniej nie dawał się za bardzo we znaki zwykłym ludziom,
może nawet ich chronił przed pomniejszymi gangami. Kraj Wiatru nie
należał do szczególnie przestrzegających litery prawa, szczególnie poza
wielkimi miastami, gdzie władza lorda feudalnego nie była za bardzo
odczuwalna, więc zaprowadzenie porządku - nawet porządku w stylu yakuzy -
zostałoby odebrane całkiem pozytywnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć sama
absurdalna wysokość nagrody sugerowała, że musiał się komuś bardzo, ale
to bardzo narazić. Kto byłby w stanie wypłacić się z takiej sumy? Chyba
tylko sam daimyo, chyba że kilka czy kilkanaście wpływowych osób
dołożyło się do wynagrodzenia. Sto milionów jednak wydawało się
stanowczą przesadą za jego głowę. I czemu właściwie nikomu, jak dotąd,
nie udało się zabić Kuro? Można było przecież go otruć, zasztyletować...
nie może w końcu przez całą dobę przebywać w towarzystwie ochroniarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przypomniało jej się, jak Erika wspomniała o dwóch ochroniarzach Kuro,
którzy - ponoć - nie mieli sobie równych. Skoro "Akatsuki" zamierzali
zabić ich szefa, było jasne, że prędzej czy później dojdzie do starcia.
Baala nie oszukiwała się, wiedziała, że w walce nie będzie miała nawet
cienia szansy, jeśli faktycznie plotki mówiły prawdę. Wyrywanie serc?
Ha, to pasuje do yakuzy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś taka zamyślona?</div>
<div style="text-align: justify;">
To była Erika. Zaskakujące, ale jeszcze przed opuszczeniem gospody
udało jej się opanować swój zwyczajowy słowotok, więc wędrówka
przebiegała niemal w milczeniu. Zapewne miało to związek ze snem i
obecnością Hidana, bo jeśli ich spojrzenia przypadkiem się krzyżowały,
policzki zielonki powlekały się lekkim różem, a ona sama natychmiast
odwracała głowę. Hidan robił wówczas zdziwione miny, ale wyraźnie
niczego się nie domyślał. Próbował coś paplać, ale, nie widząc wielkiego
odzewu ze strony żadnego z członków drużyny, i on zatonął w nieco
niezręcznej ciszy. Atmosfera była napięta, choć akurat zielonka zdawała
się tego nie odczuwać - od czasu do czasu zrywała przydrożne kwiatki,
wykonała jakiś taneczny krok bądź zdmuchnęła ostatnie tegoroczne
dmuchawce. Jednak nawet ona do tej pory nie zdradzała chęci do
pogaduszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę o Kuro - odmruknęła Baala. - W sumie to ciekawi mnie, jaki on jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Taak</i>, pomyślała, <i>dowiem się, jaki jest, a zaraz potem zginę</i>. Bo w powodzenie ich misji nie bardzo wierzyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika obracała w palcach łodyżkę trawy, przyglądając się ciemnemu od
ciężkich chmur niebu. Dzień był gorący, parny i niemal bezwietrzny, i
Baala tak się spociła w ciągu paru godzin podróży, że lepiła się do
ubrań. Wlokła się z tyłu, ponuro myśląc o tym, by dać drapaka, a Kakuzu i
Hidan szli na przedzie, nie zdradzając oznak zmęczenia. Zielonka
dreptała obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki on jest, mówisz... właściwie to jest całkiem przystojny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala z wrażenia aż się potknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ty go znasz?!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niee no, nie powiedziałabym zaraz, że znam. Widziałam go z raz czy
dwa, nie? - Przygryzła końcówkę źdźbła. - Noo, dwa. Tak, chyba tak. A
może nawet trzy? Niee, tak często do nas nie zachodził... Taki trochę
nawet zabawny, wiesz? Ciągle w czarnym garniaku, choćby był skwar jak
nie wiem. Nie wygląda na wielce złego. Tacy są najgorsi, nie? Wygląda
niby normalnie, a tu - bum! Pod krawatem kryje się paskudny charakterek.<br />
Baala nie przejmowała się faktem, że sprowokowała Erikę do gadaniny.
Wręcz przeciwnie, chłonęła każde słowo z ogromną uwagą, przypatrując się
jej z niedowierzaniem. <i>Erika go widziała</i>, widziała na własne
oczy! Właściwie nie było to aż takie dziwne, jeżeli zachodził po haracz
do Wioski Trawy, ale czemu ktoś o takiej pozycji miałby się fatygować
osobiście? I to tak daleko?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No w sumie to nie wiem, czy
on ma paskudny charakter, czy nie - sprostowała Erika, z zamyśleniem
patrząc w niebo. - Ach, no i jest...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaśmiała się jak na wspomnienie czegoś zabawnego. Skołowana Baala zmarszczyła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co "jest"? O co chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- He, he, no, właściwie to nieładnie się śmiać z takich rzeczy, ale jak
na takiego ważniaka powinien być trochę... hehe... - Wyrzuciła słomkę
za siebie. - Zresztą, zobaczysz, jak go spotkasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ejże! Mów, o co chodzi, nie będę przecież czekać!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie. - Erikę wyraźnie bawiła jej niecierpliwa ciekawość. - Wszystko w swoim czasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie drażnij mnie, bo powiem Hidanowi, że...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka doskoczyła do niej jak błyskawica i zatkała jej usta ręką.
Siwus obejrzał się przez ramię, uniósł jedną brew, nic nie rozumiejąc z
całej sytuacji, i z powrotem odwrócił głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciiicho! -
syknęła Baali do ucha, cofając dłoń. - Nie rób mi tu scysji. Chyba
umiesz chwilę poczekać, nie? Poza tym to trzeba zobaczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala z dezaprobatą ściągnęła brwi. Co niby takiego zabawnego było w
Kuro? Znając Erikę, musiało chodzić o jakąś głupotę, na którą nikt inny
nie zwróciłby uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu wczoraj nic nie wspomniałaś, że go widziałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pytaliście mnie o to, co <i>słyszałam</i>, a nie o to, co <i>widziałam</i> - odparowała Erika, zadzierając nosa. Baala popatrzyła na nią z irytacją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, przecież to taka ogromna różnica...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka chyba nie wychwyciła ironii w jej głosie, a nawet jeśli, to
nic sobie z tego nie zrobiła. Rozmowa urwała się, i choć Baala chętnie
dowiedziałaby się czegoś jeszcze o Kuro, osobowość Eriki za bardzo ją
drażniła, by dalej ciągnąć ją za język. Na razie odpuściła więc sobie
dalsze pytania, wychodząc z założenia, że i tak zdąży zrejterować, zanim
dojdzie do walki z siepaczami z yakuzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
W ciągu
następnych paru minut wzmógł się silny wiatr, niosąc ze sobą pyłki
brzozy, wirujące w powietrzu niczym płatki śniegu. Erika kichnęła ze dwa
razy, potem zaczęło dąć mocniej, aż podwiewało dłuższą część jej
dwubarwnej spódnicy, a kiedy z oddali dobiegł grzmot i gwałtownie
ściemniało niebo stało się jasne, że nadciągała burza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przyspieszyła kroku, by nadgonić dystans dzielący ją od obu
mężczyzn. Choć wolałaby tego uniknąć, nie mogła w takiej sytuacji po
prostu milczeć. Starając się nie patrzeć wprost na Kakuzu, odezwała się:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy się gdzieś zatrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obaj Akatsuki obejrzeli się na nią, ani jednak nie przystanęli, ani nawet nie zwolnili kroku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma takiej potrzeby - odparł zamaskowany. Jego ton głosu był tak samo obojętny jak zawsze. - Idziemy dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nadciąga nawałnica, za plecami mamy ciemne chmury, idą ku nam z
wiatrem... - Nie wiedziała, czy zdoła przemówić im do rozsądku, ale nie
zamierzała godzić się na spacer wśród ulewy i piorunów. - Nie widzę
powodu, by się wystawiać na takie niewygody. Nie wspominając o tym, że
waszej cennej Okamurze jakaś gałąź może spaść na głowę i ją uszkodzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Argument był celny, bo Kakuzu zatrzymał się i odwrócił. Tym razem nie
umknęła spojrzeniem, więc wytrzymywała wzrok jego dziwacznych oczu,
mając nadzieję, że nie usłyszy potem od zielonki żadnych głupich
komentarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mnie niby uszkodzi? - Oho, o wilku mowa. -
Że niby mnie, wielką Erikę Okamurę z Wioski Trawy może uszkodzić byle
gałąź?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nad ich głowami przetoczył się głośny, dudniący
grzmot, a silny powiew wichru poderwał w powietrze liście z drzew. Erika
aż pisnęła, odruchowo osłaniając głowę. Rozejrzała się bojaźliwie,
uśmiechnęła do nich niby przepraszająco, a potem zagrzmiało znowu. Baala
poczuła ukłucie wilgoci na twarzy, najpierw jedno, potem drugie, a po
chwili już lało na całego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stali pośrodku traktu, zmoczeni
przez deszcz, nad nimi huczał wiatr, zaś z daleka odzywały się gromy.
Hidan skrzywił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No pięknie, kurwa. Nie mam ochoty
skończyć jako zmokła kura, więc może zatrzymajmy się gdzieś, Kakuzu, co?
Jestem za postojem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też! Ja też! Postój
zdecydowanie! - Erika niemal palnęła Baalę w głowę, kiedy gwałtownie
wyciągnęła rękę do góry. Potem zauważyła spojrzenie Hidana, zmieszała się
i udała zainteresowanie przydrożnymi krzaczkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu przymknął oczy i westchnął ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra. Niedaleko jest miejsce, gdzie będziemy mogli się schronić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika wydała z siebie okrzyk radości i natychmiast przyspieszyła. Cała
drużyna zresztą poruszała się w o wiele szybszym tempie niż dotychczas,
bo każdy chciał już znaleźć się w obiecanym przez Kakuzu miejscu. Tak po
prawdzie, to tylko zamaskowany nie okazywał, by pogoda w czymkolwiek mu
przeszkadzała; cała reszta klęła cicho pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Deszcz
był zimny, i choć na początku Baala czuła ulgę, już wkrótce zaczęło jej
się robić coraz chłodniej. Krople były grube i ciężkie, a ich uderzenia
nieprzyjemne. Ubrania przylegały do ciała jeszcze ciaśniej, co prawda
już nie z powodu potu, ale dziewczyna zastanawiała się, czy da radę je w
ogóle od siebie odkleić. Woda wpływała do butów, na dodatek trakt z
suchego piasku szybko zmienił się w potok błota, więc przy każdym kroku
słychać było głośne cmokanie czterech par obuwia. Odgłos grzmotów
również się zmienił, nie było już to odległe dudnienie, ale ostre,
suche trzaski, bo błyskawice uderzały coraz bliżej. Jeszcze nie na tyle
blisko, by rozświetlać wszystko białym blaskiem, ale już niedaleko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daleko jeszcze? - zapytała Baala, próbując przekrzyczeć wycie wichru i wściekły szum deszczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. - Zabawne, Kakuzu nie musiał za bardzo podnosić głosu, by być słyszanym. - Za zakrętem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak na ów "zakręt" musieli się trochę naczekać. Szli wzdłuż wysokiej
skarpy skalnej, po prawej stronie mając kamienną ścianę, a po lewej
trawiasty, porośnięty drzewami spadzisty stok. Strugi wody spływały po
błotnistej ścieżce, zupełnie jakby brodzili przez górski strumień. Erika
co chwila się ślizgała, ale udało jej się ani razu nie wywrócić, bo
przytrzymywała się lichego, drewnianego płotu, który był jedyną rzeczą,
jaka odgradzała ich od urwiska.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa, ja pierdolę... -
Przemoczony do suchej nitki Hidan wyglądał co najmniej zabawnie. Jego
włosy na pewno nie mogły być już bardziej przylizane, niż były w tym
momencie; przylegały do czaszki ściśle jak druga skóra. - I ty się nie
chciałeś zatrzymywać, pokręcony dziadku! Kurwa, takiego urwania chmury
to dawno nie widziałem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Towarzysz zbył go milczeniem.
Pięli się pod górę, coraz bardziej przemoczeni, aż wreszcie zobaczyli zapowiedziany zakręt. Gdy go minęli, już po paru krokach natknęli
się na wykute w skalnej ścianie schody.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te schody były
wielkie. Nawet nie wielkie, co po prostu ogromne. Szerokie na co
najmniej pięć metrów, a ciągnące się w górę, daleko poza zasięg wzroku,
przypominały raczej podest prowadzący prosto do niebios. Dziewczyny
stały i zadzierały głowy, usiłując wypatrzeć, gdzie kończą się stopnie,
ale bezskutecznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To na górze - oznajmił Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że niby <i>tam?</i> - Erika miała rozdziawiona usta. - Chyba zwariowaliście! W życiu tam nie wejdę!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tu zostań - wtrącił Hidan. - Kurwa, zrobię wszystko, byle tylko znaleźć się pod jebanym dachem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siwus wkroczył na zlane wodą stopnie i od razu się zachwiał. Zdołał
utrzymać równowagę, a potem wypatrzył barierkę zawieszoną wzdłuż ściany.
Ostrożnie przesunął się na skraj schodów, uchwycił się poręczy,
obejrzał na drużynę dumnie i rozpoczął podróż na górę. Podobnie
postąpił Kakuzu, tylko że on nie bawił się w asekurację, ale parł samym
środkiem. Dziewczyny spojrzały po sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Błysnęło, huknęło
rozdzierająco za ich plecami, aż pochyliły się ku ziemi. Popatrzyły za
siebie, na las. W jedno z nieodległych drzew rąbnął piorun - wciąż
jeszcze unosiła się smużka dymu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja idę - stwierdziła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła. Pięknie... czy naprawdę życie uparło się, by pokazać
jej, że zawsze może być jeszcze gorzej? Najpierw burza, teraz to. Co
jeszcze, może lina rozwieszona nad przepaścią, po której będzie musiała
przejść? Najlepiej jeszcze nad rzeką pełną głodnych krokodyli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odgarnęła mokre włosy z twarzy i skierowała się w ślad za zielonką.
Stopnie były tak gładkie, jakby codziennie połowa kraju urządzała sobie
na nich maraton, a teraz, mokre od wody, stały się śliskie niczym lód.
Szły powoli, uważając na każdym kroku, słysząc przekleństwa Hidana z
przodu. Zrobiło się tak ciemno, że ledwo widziały jego sylwetkę na tle
schodów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala na początku liczyła stopnie, dwa, pięć,
dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt, ale potem straciła już rachubę.
Miała wrażenie, że ta droga nigdy się nie skończy, i przygotowywała
nawet w myślach to, co powie Kakuzu, gdy dotrą na sam szczyt. Trzeba
chyba być do końca skretyniałym, by wybrać taką drogę! Czego innego
zresztą spodziewać się po ludziach, którzy wybierają się na Kuro!</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym nieszczęściu Hidan stał się nieoczekiwanym sojusznikiem. Tak
siarczyste przekleństwa posyłał w stronę Kakuzu, że gdyby ten był trochę
bliżej i wszystko słyszał, sytuacja niewątpliwie zrobiłaby się mało
przyjemna. Baala aż odczuła przypływ sympatii wobec siwusa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała pojęcia, jak długo to potrwało, zanim wreszcie dotarły na
samą górę. Przez całą drogę wpatrywała się usilnie w stopnie, by się nie
potknąć, co mogłoby się fatalnie skończyć, ale nie zauważyła nawet,
kiedy schody się skończyły - i o mało co nie poleciała na twarz. Tak,
były na szczycie, słyszała dyszenie Hidana i rzężenie Eriki, głośniejsze
nawet od intensywnego deszczu. Grzmoty przycichły, ale tutaj, na
odsłoniętej przestrzeni, wiatr dął jeszcze silniej, niemal zrywając jej
bandanę z głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przed nimi znajdowała się jakaś budowla.
Chwiejnie ruszyli w tamtą stronę; Kakuzu nigdzie nie widziała, ale
zapewne schronił się już w środku. Gdy się zbliżyli, dostrzegła zarys
bramy torii<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Torii" target="_blank">*</a>, a chwilę później rozpoznała w budynku skromną, niską pagodę
z charakterystycznym dachem o wywiniętych ku górze końcach. We trójkę
właściwie pobiegli w stronę budowli, wpadli przez otwarte wejście i
rzucili się na suche klepisko. Wszyscy trzej wyglądali, jakby ledwo co
wyszli z basenu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Haaa....! Żyję! - Erika wydawała się
wniebowzięta faktem, że wreszcie może odpocząć. - Matko, nigdy więcej...
co to było...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kakuzu i te jego... uff... kurewskie wędrówki... - wydyszał Hidan ze swojego miejsca. - Z kim ja pracuję...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala opadła ciężko niedaleko nich i wyżęła włosy z wody. Rozejrzała
się po mrocznym wnętrzu świątyni; czasy świetności chramu najwyraźniej
dawno minęły, przez wyrwy w papierowych ściankach dął wiatr, w dachu
widniało parę dziur, a belkowanie wyglądało na zawilgotniałe i
spróchniałe. Na gołej posadzce utworzyły się wgłębienia od licznych
deszczy. Nie było tu żadnego wyposażenia, jedynie pod ścianami ostało
się parę brzydkich, ciężkich do zidentyfikowania posągów. Lichy stan jednak w
niczym dziewczynie nie przeszkadzał, liczyło się to, że wreszcie nie
musiała przedzierać się przez zasłonę wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kakuzu... gdzie on jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chuj go wie. Jak dla mnie to lepiej nawet, żeby mi się do rana nie pokazywał. Chromolony dziad...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala nie wiedziała, co o tym myśleć. Zostawił ich i poszedł? Dokąd?
Nie miała jednak sił się nad tym zastanawiać, chciała tylko zasnąć i
wreszcie odpocząć. Przyszło jej na myśl, że teraz jest dobra okazja na
ucieczkę. Jasne, powinna to zrobić... ale jej się chciało spać... może
przecież odłożyć to do rana. Byle tylko odsapnąć...</div>
<div style="text-align: justify;">
Było ich trzech, kiedy zasnęli w świątyni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Na zewnątrz śpiewały ptaki.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika ziewnęła przeciągle. Przez chwilę leżała, wpatrując się w sufit, w
złocistą smugę światła wpadającą przez dziurę w dachu, w wirujący w
blasku słońca kurz. Musiało naprawdę długo padać, bo jeszcze słyszała
odgłos kapiących z dachówek kropel.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeciągnęła się, a
potem podniosła i usiadła. Powiodła dookoła zaspanym wzrokiem,
poprawiając sobie jednocześnie włosy. Słabo pamiętała wydarzenia
poprzedniego wieczoru. Chyba tylko zdążyła wyżąć ubrania, wylać wodę z
kozaków i paść na suche miejsce na podłodze. Nogi bolały ją od tej
dzikiej wspinaczki po śliskich jak ryba schodach, na dodatek chciało jej
się teraz pić. Świątynia chyba musiała mieć gdzieś źródełko...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstała chwiejnie i ruszyła boso w stronę wyjścia. Minęła zwiniętą w kłębek Baalę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, Baala - mruknęła sennie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następny był Hidan. Leżał na plecach, kosę odłożył gdzieś na bok. Nawet
nie otarł jej poprzedniego dnia z wody. Zardzewieje mu to żelastwo,
jeżeli będzie je tak traktował.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, Hidan - ziewnęła głośno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęła ostatnią śpiącą osobę. Okrągły, słomiany kapelusz osunięty był na twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, Kaukazu, czy jak ci tam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Doszła do drzwi i oparła się o framugę. Ależ ona była wykończona! Ci
dwaj faceci byli kompletnie szaleni, żeby w taką pogodę wybierać się w
takie okolice. Przemokli do suchej nitki, zlało ich całkowicie, a nie
mieli ze sobą nawet parasola. No, Kukazu miał ten swój kapelusz, ale
przecież się nim nie podzielił. Zaraz... wczoraj go chyba nie miał...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała i odwróciła się, jeszcze raz przyglądając śpiącemu mężczyźnie. I zaczerpnęła powietrza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- AIIIIIIIIIIIII! - wydarła się na cały głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Co się dzieje?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaspana Baala w jednej chwili zerwała się na nogi, ręką po omacku
szukała kabury na udzie, by wyjąć broń. Nawet Hidan obudził się, dość
chaotycznie zakręcił się w miejscu, by w końcu chwycić kosę. Przy okazji
jednak zaplątał się w przymocowaną do niej linę i miał problem ze
wstaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zmrużyła oczy, skupiając wzrok na postaci zielonki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jest? - wychrypiała jeszcze zaspanym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- TO! - Erika oskarżycielsko wskazała palcem na śpiącego mężczyznę. Ten ani drgnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala dopiero teraz spojrzała na niego, a na jej twarzy odbiło się zdziwienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto to jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia. Leżał tu, kiedy wstałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan zaklął wściekle pod nosem, ale wreszcie udało mu się wyplątać z
liny i wstać. We trzech ostrożnie podeszli do nieznajomego i zawiśli nad nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest uzbrojony - mruknęła Baala. Istotnie, przy jego boku leżały dwie katany w pochwach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślicie, że to miejscowy? - zapytała Erika z odcieniem podekscytowania. - Wiecie, ma taki ubiór...</div>
<div style="text-align: justify;">
- I o co chodzi z tym kapeluszem? - burknął Hidan nieufnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...uaa, to już ranek?</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunęli się. Nieznajomy przeciągnął się i podniósł do
siadu, poprawił sobie kapelusz na głowie i ziewnął. Potem wstał,
zabierając katany z podłogi i zatykając je za pas. Chwycił za rondo
kapelusza, po czym popatrzył na nich, najpierw z uśmiechem, potem,
widząc ich miny, ze zdziwieniem. Był niezwykle wysoki, aż poczuli się trochę nieswojo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, zapewne was trochę przestraszyłem - stwierdził, odzyskując na powrót pogodę ducha. - Przepraszam, będę już szedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gapili się za nim, kiedy ruszył w stronę wyjścia. Jego ubiór wskazywał
na wojownika: nosił kamizelę o szerokich rękawach i spodnie, również o
szerokich nogawkach, do tego coś w rodzaju skromnego, słomianego
płaszcza. Na wierzchach dłoni i przedramionach miał ochraniacze, a na
stopach proste sandały. Nie wyglądał jak shinobi - brakowało mu zresztą
opaski którejś z Wiosek - a raczej jak szermierz, co zresztą
potwierdzały dwa miecze, które ze sobą nosił.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie to
jednak przykuło ich uwagę. Chodziło o jego oczy. Baala już takie
widziała. Tak, Kakuzu takie miał. Różnica polegała na tym, że oczy
nieznajomego były czarne niczym węgiel, a w nich jarzyły się wielkie,
całkowicie białe źrenice. Mimowolnie przeszedł ją dreszcz. Poza tym obcy
mężczyzna nie przywodził jej na myśl nikogo konkretnego, miał
kwadratową szczękę, poznaczoną parudniowym, szczecinowatym zarostem, i
ciemne, opadające na czoło włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś ty, kurwa, za jeden?</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przyjął postawę bojową, celując w nieznajomego czubkiem kosy. Ten przystanął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zwykłym wędrowcem - odparł spokojnie. Trzeba przyznać, że głos miał
wręcz urzekający, niski, dźwięczny, co stanowiło kontrast dla
niepokojących, pozbawionych człowieczeństwa oczu. - Schroniłem się tutaj
przed burzą. Zabawna sprawa, prawda? Chronić się przed deszczem w
świątyni deszczu. Cóż, muszę już iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie, kurwa, nie idziesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hidan, daj spokój... - Erika próbowała załagodzić sytuację, ale siwus
wyszedł naprzód, wznosząc kosę jak do ciosu. Baala miała wrażenie, że z
tyłu głowy kołacze jej się rozpaczliwie jakaś myśl, ale nie była w
stanie jej sformułować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nieznajomy stał w bezruchu, nie
spuszczając z niego przenikliwego, zimnego spojrzenia. Nagle nie wydał
się Baali ani trochę sympatyczny, gdzieś upłynęło całe ciepło wesołego
przybłędy. Nie miała już najmniejszych wątpliwości, że mają do czynienia
z prawdziwym wojownikiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie szukam zwady - oznajmił
bez poprzedniej uprzejmości w głosie. Głos miał ostry i chłodny jak
stal. - Nie chcę z wami walczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
To zdanie uświadomiło
Baali, co takiego przyszło jej do głowy. Oczywiście!... To też jest
wyjście... Nie pomyślała o tym wcześniej, ale teraz, gdy nie było tu
Kakuzu... tylko teraz mogło się to udać!</div>
<div style="text-align: justify;">
- On nas porwał! - zawołała, chwytając Erikę za rękę i ciągnąc ją do tyłu, pod ścianę, poza zasięg Hidana. I
zielonka, i siwus spojrzeli na nią z kompletnym zaskoczeniem. - Tak, to
poszukiwany nukenin, porwał nas i zmusił do tego, byśmy z nim
współpracowały! To przestępca!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty chrzanisz? - zdziwił się Hidan.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika była za to ciut bardziej bystra, bo w jej wielkich oczach
błysnęło zrozumienie. Chyba jednak za bardzo się bała, by ją poprzeć, bo
nie odezwała się słowem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, to było trzecie wyjście -
zabić Hidana teraz, gdy nie było tu Kakuzu, i wtedy uciec. Z pomocą tego
nieznajomego szermierza powinno pójść łatwo, o ile zechce im pomóc. Ale
Hidan już z nim zadarł, więc miała nadzieję, że obcy ich tak po prostu
nie zostawi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak... - Spojrzenie białych źrenic przesunęło się na Hidana. - Rozumiem. Potrzebujecie pomocy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty zdradziecko zdziro - warknął Hidan pod jej adresem. - Załatwię
najpierw jego, a potem sprawię, że pożałujesz, że żyje...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dokończył; rozdziawił usta, oczy niemal wyszły mu z orbit i poleciał
twarzą prosto na podłogę. Tuż za nim stał nieznajomy, wciąż z
wzniesioną ręką, w której trzymał schowaną w pochwie katanę, a którą
uderzył go prosto w potylicę. Był tak szybki, że Baala nie miała
pojęcia, kiedy zdążył podbiec do Hidana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa mać... -
Siwus roztarł sobie tył głowy, zbierając się z podłogi. Nieznajomy
zmrużył nieznacznie oczy, ale poza tym nawet nie drgnął, jakby był z
kamienia. Rondo słomianego kapelusza rzucało na jego twarz lekki cień,
wydawał się groźny, nawet trochę straszny. Baala wyczuła, że ręka Eriki
wyślizguje się z jej uścisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element wiatru: Strumień powietrza!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Znikąd pojawiło się małe tornado, które dosłownie miotnęło Hidanem o
ścianę świątyni; ten wyrwał ciężarem ciała dziurę w papierowej ściance i
wypadł ciężko na zewnątrz. Baala przyglądała się temu wszystkiemu w
szoku, bo nigdy nie spodziewała się, że Erika okaże taką inicjatywę.
Zielonka wciąż stała na lekko ugiętych nogach i z palcami złożonymi w
pieczęć. Sama wyglądała na przestraszoną swoją akcją.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala chwyciła ją znowu za rękę i wyciągnęła na dwór. Teraz była idealna
okazja na ucieczkę, ale jeśli ucieknie razem z Eriką, "Akatsuki" nie
dadzą jej spokoju, to było pewne. Mogłyby po prostu zbiec do
najbliższego miasta, tam by się od niej uwolniła...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ja was dorwę... nogi z dupy powyrywam!... Nigdzie nie pójdziecie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan zdążył już wstać i rzucił w nie kosą, ale nie wycelował dobrze,
więc nawet nie musiały wysilać się na unik. Zaklął, kiedy broń świsnęła
dobre półtora metra obok nich, i ledwie zdążył przyciągnąć ją do siebie z
powrotem, bo w tym momencie zaatakował go tajemniczy nieznajomy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny odruchowo przystanęły, by spojrzeć na walkę. Szermierz
używał tylko jednej ze swoich katan, a atakował z taką szybkością, że
jego ruchy zdawały się rozpływać, umykać ich wzrokowi. Hidan ledwie
blokował ciosy, powietrze wypełniło się głośnym szczękiem metalu. Baala
miała wrażenie, że obcy z łatwością mógłby trafić Hidana w każdym
momencie, ale z jakiegoś powodu tego nie robił. Spychał go coraz
bardziej do tyłu, ale poza tym raczej się z nim bawił, niż walczył na
poważnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na chwilę znieruchomieli, gdy szermierz
zablokował zręcznym ciosem wszystkie trzy noże śmiercionośnej kosy.
Hidan pocił się i napierał z całych sił na jego broń, ale nie mógł
przeważyć oporu. Baala widziała, jak obcy umiejętnie okręca ostrze, a
potem wykonał gwałtowny, krótki ruch - i kosa wymknęła się siwusowi z
rąk, upadając kilka kroków dalej, na mokrą trawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sukinsyn! - syknął Hidan i sięgnął za połę płaszcza, wyciągając stamtąd zamaszyście krótki, ostry dziryt. - Zdychaj!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pchnął z całych sił - ale nieznajomy lekko odsunął się na bok, tak że dziryt ledwie musnął jego słomiany płaszcz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O kurw...</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozległ się brzęk, szpikulec pofrunął w powietrze, zawirował od siły
uderzenia i podzielił los kosy. Hidan rzucił się za nim, schylił się i
już podnosił się z tryumfalnym uśmiechem, kiedy... obcy pojawił się tuż
przed nim i kopnął go prosto w twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny
obserwowały, jak korpus Hidana przechylił się do tyłu, jego ręce
ślamazarnie, jak na spowolnionym tempie, rozłożyły się na boki, a całe
ciało poleciało w dół... a za nim były schody, te same schody, po
których wczoraj tak długo wchodzili, te koszmarne, długie schody, o
wąskich i wysokich stopniach, schody, na których potknięcie się mogło
być śmiertelnym błędem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podbiegły do brzegu urwiska,
przypadły do krawędzi i spojrzały w dół, na podskakujące na stopniach
jak wór ziemniaków ciało Hidana, słyszały jeszcze jego urywane
przekleństwa i krzyki bólu, widziały, jak kończyny wykrzywiają się pod
nienaturalnymi kątami. A potem stawał się coraz mniejszy i mniejszy, aż
zniknął w porannej mgle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwisały tak nad przepaścią, niezdolne wydobyć z siebie choćby słowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba długo będzie tak spadał, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala podskoczyła w miejscu, a Erika aż pisnęła z zaskoczenia. To
nieznajomy szermierz stał tuż za nimi, przyglądając się bez emocji mgle,
w którą wtoczyło się bezwładne ciało Hidana. Jedną ręką unosił nieco
rondo kapelusza, by mieć lepszy widok. Na jego twarzy nie było już
tamtego chłodnego, bezlitosnego wyrazu, znów wyglądał jak sympatyczny
włóczęga. Uśmiechnął się lekko, jakby do siebie, i cofnął się znad
krawędzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Życzę miłego dnia. Panie wybaczą, ale trochę mi się spieszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uniósł dłoń na pożegnanie, ale już się nie odwrócił - poszedł w swoją
stronę, a oszołomione dziewczyny odprowadzały go wzrokiem. Wszystko
stało się tak szybko, ledwo co się obudzili, a Hidan już nie żył,
zepchnięty ze schodów przez obcego mistrza-szermierza. Kto to był?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala ocknęła się jako pierwsza. Teraz nie było już wyboru - musiały
uciekać, zanim wróci Kakuzu, bo jak niby wytłumaczą mu się z tego, że
połamany Hidan leży martwy na samym dole tych koszmarnych schodów?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Erika. Wynosimy się. Natychmiast.</div>
<div style="text-align: justify;">
O to chodziło jej od samego początku, ale czuła się jakoś nieswojo.
Bądź co bądź, nie życzyła Hidanowi tak nieprzyjemnej śmierci. A już
nawet zaczynała go lubić... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Prześladowało
go przeczucie, że stało się coś niedobrego. W życiu zazwyczaj nie
kierował się intuicją, wolał żelazne fakty, ale tym razem nie mógł
powstrzymać myśli, że coś jest bardzo, bardzo nie tak. A widok zapadłej
świątyni deszczu tylko go w tym utwierdził.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie podobała
mu się panująca tu cisza. Hidan i dziewczyny musieli się już obudzić,
więc spodziewałby się jakiegoś rabanu, hałasu, czegokolwiek - przecież
ten siwy półgłówek nie potrafił chwili usiedzieć w spokoju. Co tam się
stało...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zajrzał do wnętrza pagody, ale była całkowicie
pusta. Pozostały jedynie kałuże na podłodze i ślady wilgoci. Chyba nie
poszli go szukać? Zajęło mu to trochę dłużej, niż przypuszczał, ale
Hidan powinien był się domyślić, że mają czekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszedł z
powrotem na zewnątrz, kalkulując, co powinien w tym momencie zrobić.
Być może Okamura i ta druga spróbowały ucieczki, a Hidan puścił się za
nimi w pogoń. Przyjrzał się trawie, by dostrzec jakieś tropy. Coś
błysnęło jasno w słońcu - okazało się, że to trójzębna kosa. Ten głupiec
porzucił swoją świętą broń? Co za nierozwaga. A może doszło do walki?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaklął w duchu. Czy temu dzieciakowi nie można powierzyć nawet najprostszego zadania?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...rwa mać... jak go dorwę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczył brwi, słysząc znajomy głos. Spojrzał w stronę szczytu
schodów, bo zdawało mu się, że to właśnie stamtąd dobiegają
złorzeczenia. Przekleństwa robiły się coraz głośniejsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ja go dopadnę... kurwa.... flaki wypruję... będzie wył w kałuży własnej, kurwa, krwi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Odczuł przypływ wściekłości, dzikiej furii, którą ledwie udało mu się
opanować. To niewątpliwie był Hidan. Tak, to był Hidan, i powinien mu
teraz odciąć jego pusty łeb za to, że spieprzył robotę na całej linii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nad krawędzią schodów ukazała się siwowłosa głowa. Nie wyglądała tak
porządnie i gładko jak zazwyczaj, przeciwnie, była jakaś fioletowa, z
rdzawymi plamami tu i ówdzie. Potem wynurzyła się reszta ciała w
pomiętym, zakurzonym płaszczu. Ten nędzny widok ani trochę nie złagodził
gniewu Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś... ty... z sobą... zrobił? - wycedził przez zęby, ledwo nad sobą panując.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przystanął i spojrzał na niego ze zdumieniem. Zaraz potem
zmarszczył brwi, a na poobijanej twarzy pojawił się wyrzut.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To przez ciebie, Kakuzu! Polazłeś chuj wie dokąd, a w tym czasie ten jebany przybłęda...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki przybłęda? Zresztą, nieważne. Okamura ci uciekła, i ta druga
też. Jeżeli ich nie złapiemy, osobiście wypruję ci wszystkie flaki. - Aż
się trząsł z wściekłości. Rzucił Hidanowi ostatnie, niechętne
spojrzenie. - I popraw sobie głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan, którego
łepetyna tkwiła przekrzywiona na karku, sięgnął do głowy i siłą ją
przekręcił, aż chrupnęło. Teraz przynajmniej trzymała mu się prosto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne - odburknął ponuro.
</div>
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/05/iii-plotki-i-pogoski_6.html"><< II.I Plotki i pogłoski</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/12/iiiii-najczarniejszy-ze-scenariuszy-cz-1.html">II.III Najczarniejszy ze scenariuszy, cz. 1 >></a></p>
</div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-83259709363642142552014-07-05T20:57:00.000+02:002014-12-28T17:17:59.483+01:00i'm here to kick ass and chew bubblegum and i'm all out of bubblegum<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
...a zatem wreszcie udało mi się uwolnić od sesji, zdałam egzamin licencjacki (a co mi tam, pochwalę się - na 4+) i mam tak zwany Czas Wolny. Prawie wolny, bo muszę jeszcze pozałatwiać parę przyziemnych spraw. Sądzę jednak, że wieczorami zajmę się dla relaksu pisaniem następnego rozdziału, więc jakoś tak niedługo pewnie się pojawi ;) Pozdrawiam wszystkich czytających i oczekujących, w tym Karolinę/Yukkino - dziękuję ładnie, nie odpisywałam już w komentarzu właśnie przez wzgląd na to, że dziś zamierzałam dodać tego posta :D<br />
<br />
A w ramach bonusu na osłodę czekania - rysunek Tatsu, postaci z mojego drugiego opowiadania, które niektórzy spośród czytelników, co mnie mile zaskoczyło, pamiętają. Jeśli ktoś zainteresowany, mogę podrzucić linka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbpMv6qfqZqP2KU73rl4u5iaEnlIQRXDglEFYZeb_2VrlF0OvdEIHreg2agaeVwlu-ei-pQ2gWJvNWoOmZLPNTvCAo3a4zQQDv4VMZNSa_JGHEOtrJCJonE4DfYPRlqO2tmO3XeU0-4Ipm/s1600/tatsu.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbpMv6qfqZqP2KU73rl4u5iaEnlIQRXDglEFYZeb_2VrlF0OvdEIHreg2agaeVwlu-ei-pQ2gWJvNWoOmZLPNTvCAo3a4zQQDv4VMZNSa_JGHEOtrJCJonE4DfYPRlqO2tmO3XeU0-4Ipm/s1600/tatsu.png" height="320" width="250" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Do następnego! :) </div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-70496053660785681202014-05-06T22:16:00.000+02:002015-05-20T19:58:12.659+02:00II.I Plotki i pogłoski<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b><span style="font-size: large;">SAGA II: POLOWANIE NA KURO</span></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>***</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ I: PLOTKI I POGŁOSKI</b></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Przez
chłód wieczoru niósł się rozbrzmiewający echem krzyk żurawia. Złote
światło z pokoju padało na niewielki, odsłonięty balkon i rozpraszało
się tam, w dole, na koronach drzew. Liście szumiały intensywnie, zbity
las falował łagodnie pod tchnieniem wiatru, tak że przypominał kołyszące
się łany zboża, a jego szmer brzmiał niczym głęboki pomruk morza.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zajazd wybudowano na skarpie, przy trakcie wiodącym do odległego o
dzień drogi miasta. Choć okolica zdawała się dość wyludniona, gospoda
była zaskakująco porządna - przestronne pokoje, dokładnie wysprzątane
korytarze i pomieszczenia, przyjemny wystrój i pełna obsługa.
Przydzielono im dwupokojowy apartament z tarasem, na którym teraz
siedziała Baala - odświeżona, wykąpana, odziana w czystą i pachnącą
yukatę<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Yukata" target="_blank">*</a> - kontemplując kojący spokój zapadającej nocy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeżycia ostatnich tygodni wydawały się teraz minione i nierzeczywiste
jak zły sen. A może raczej ten właśnie dzień był błogą marą?
Rzeczywistość zdawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa, ale Baala
była całkiem pewna co do tego, że wciąż żyje i jest przytomna. Od
chwili, gdy skończyła się koszmarna próba sił w tamtym kompleksie jaskiń
- iluzje, mięsożerne ryby, hordy marionetek, teraz dziewczyna czuła
tylko otępiałą obojętność, wspominając wszystkie te przejścia - nie
wydarzyło się nic, co zaburzyłoby nagłą
sielankę. Niewiele pamiętała z ich trasy do zajazdu, szła jak w
malignie, trzymana przy przytomności przez ból nogi i rąk. Erika, o
dziwo, też wtedy się wcale nie odzywała, a jej inicjatywa ograniczyła
się do zasklepienia jej ran za pomocą medycznego jutsu.</div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz, po raz pierwszy od wielu dni, mogły
odpocząć i wytchnąć od ciągłego poczucia zagrożenia. Czarne Płaszcze -
Akatsuki - nie zamierzali ich zabić, co więcej, w ich towarzystwie Baala
czuła się nawet bezpiecznie. Erika w końcu wciąż była ścigana, a kto
odważy się napaść je teraz, w takiej kompanii? Tak więc obecność Hidana i
Kakuzu miała swoje zalety, choć kunoichi doskonale wiedziała o tym, że
obaj mężczyźni sami w sobie byli groźni, i nie porzucała ostrożności.
Najpierw musiały się jak najwięcej o nich dowiedzieć, o tym, po co im w
ogóle były potrzebne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętała słowa zamaskowanego, który
zresztą na mocy milczącej umowy dowodził ich grupką, że po dotarciu do
zajazdu wytłumaczy im cel misji. Niecierpliwie czekała na ten moment,
wyglądało jednak na to, że jeszcze trochę poczeka. Zaraz po wejściu do
wynajętego pokoju Kakuzu oznajmił sucho, że mogą doprowadzić się do
porządku, a on ma pewne sprawy do załatwienia, w związku z czym musi na
jakiś czas wyjść. Baala zwróciła uwagę, że Hidan wydał się zaskoczony
tym stwierdzeniem. Czyżby panowie nie uzgadniali między sobą swoich
planów?</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...aach, żarcie! - dobiegł z wewnątrz pokoju
ucieszony głos Eriki, poprzedzony głośnym piskiem zachwytu. - Jedzonko!
Tyle jedzenia! Jak ja dawno nie mogłam się porządnie najeść! Baala,
chodź, kolację przynieśli!</div>
<div style="text-align: justify;">
Faktycznie, kuszące zapachy
docierały aż na balkonik. Baala wstała z krzesełka, poprawiła yukatę i
przeszła do środka, boso po drewnianych panelach, którymi pokryto taras.
Pokój był całkiem duży, o jasno pomalowanych ścianach i podłogą
wyłożoną matami tatami<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Tatami" target="_blank">*</a>,
oświetlony przez zawieszony pod sufitem kulisty lampion. Jedną część
pomieszczenia zajmowały dwa materace wraz z pikowanymi narzutami,
oddzielone rzędem parawanów; płótno zajmowały oszczędne, acz eleganckie
malunki kroczących po mokradłach żurawi i umykających im karpi. Po
drugiej stronie znajdował się niski, podłużny stół, na całej swej
długości zastawiony tym, co Baalę w tej chwili interesowało najbardziej:
parującymi półmiskami z jedzeniem, talerzami, misami, tacami i
paterami, krótko mówiąc - przygotowano im pierwszorzędną ucztę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Klęknęła przy blacie, naprzeciwko zielonki, i zaczęła nakładać sobie
solidną porcję. Jej "koleżanka", oczywiście, już dawno zabrała się do
pałaszowania. Ona również przebrała się w dostarczoną przez gospodarzy
odzież. Zadziwiające, jak inaczej wyglądała, ubrana w coś innego, niż
swoje skąpe przepaski, chociaż, rzecz jasna, i tak wybrała
najjaskrawsze, najbardziej kiczowate odzienie spośród wszystkich
dostępnych. Jej yukata wyglądała dokładnie tak, jakby stworzono ją
właśnie z myślą o Erice: była barwy ciemnej zieleni, popstrzona plamami i
kleksami barwy limonek, soczystej trawy, morskiego turkusu bądź
szartrezy. Owe bohomazy łączyły się w dość przypadkowy sposób, choć
Baala podejrzewała, że zamierzeniem twórcy było przedstawienie jakichś
fantazyjnych kwiatów. W porównaniu do tej pstrokacizny nawet czerwone
chmury na czarnym płaszczu Hidana wypadały blado.</div>
<div style="text-align: justify;">
Właśnie,
Hidan... Choć w walce wywijał trójzębną kosą, a w jego jasnych oczach od czasu
do czasu błyskał ognik szaleństwa, to na co dzień zachowywał się zaskakująco
normalnie. Być może Baala spodziewała się po prostu, że w szeregach
organizacji, która bez skrupułów wysadza miasteczka i porywa ludzi,
znajdzie samych skrzywionych wariatów. Hidan tymczasem wydawał się
niewiele groźniejszy od Eriki, co więcej, niepokojące podobieństwa
między tymi dwoma mnożyły się wraz z upływającym czasem. Siwowłosy
fircyk był podobnie jak zielonka gadatliwy - choć i tak pod tym względem
nie mógł się z nią mierzyć - i równie bezmyślny w swych oratorskich
wymiocinach. Zdawało się, że każda myśl, która wykwitała w jego szarej
łepetynie, bez żadnych przeszkód ześlizgiwała się na język; podczas
drogi często marudził, a narzekania, kierowane do bezosobowego ogółu,
gęsto przetykał wulgaryzmami. Gdy jednak dotarli do zajazdu, Erika
otrząsnęła się z psychicznego szoku i przejęła pałeczkę. Od tamtej pory
Hidan milczał, minę miał jednak skwaszoną jak dziecko, któremu zabrano
cukierka. Diabli jedni wiedzą, może uznał zielonkę za swoją rywalkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak czy inaczej - Hidan przynajmniej się do nich odzywał, choć były to
raczej zaczepki niż wartościowe uwagi. Zdecydowanie był bardziej skory
do socjalizowania się niż jego towarzysz. Kakuzu niemal przez całą drogę
milczał, a najdłuższe zdanie wypowiedział właśnie wtedy, po wejściu do
pokoju. Baala miała nadzieję, że po powrocie okaże się bardziej
rozmowny, bo nie zamierzała się zadowolić lakonicznym przedstawieniem
celu misji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy akompaniamencie brzęku ceramiki kolejne
naczynia pustoszały w błyskawicznym tempie. Erika, posługując się
pałeczkami z mistrzostwem zdradzającym tysiące posiłków wprawy,
wyławiała właśnie pierożki z zupy, wciąż parujące wrzucała do ust i
połykała niemal bez żucia. Potem podniosła miskę do ust i głośno
wysiorbała ogołoconą z zawartości zupę. Siedzący u szczytu stołu Hidan
przypatrywał jej się z wyrazem pewnego zdegustowania,
ale szybko utracił tę ekspresję, gdy się zorientował, że lada moment
może nic dla niego nie zostać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Góra jedzenia topniała z
każdą minutą. Zdecydowanie wodziła w tym rej Erika, która nie tyle
jadła, co po prostu pochłaniała kolejne dania. Baala i Hidan również nie
pozostawali w tyle, i nikt nie dbał o to, by zostawić coś dla
nieobecnego Kakuzu. Dziewczyny były tak zaangażowane w pierwszy solidny
posiłek, jaki nadarzył im się od wielu dni, że nie wymówiły nawet słowa,
póki wszystkie naczynia nie zostały wymiecione do czysta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika rzuciła pałeczki na stół i wyciągnęła w górę ręce; na jej twarzy malowało się autentyczne szczęście.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Haaaa....! Ale się najadłam! Świetna wyżerka!</div>
<div style="text-align: justify;">
I przechyliła się do tyłu, po czym padła plecami na podłogę.
Przeciągnęła się, wzdychając z zadowoleniem, a potem bez skrupułów
głośno beknęła. Baala skrzywiła się, ale Hidan, o dziwo, zarechotał z
rozbawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziwna jesteś - oznajmił. Na jego twarzy
widniał uśmiech, co prawda niepełny, jakby dopiero teraz zaczął się
przekonywać do zielonki, ale wciąż uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I kto to mówi? Nie ja paraduję z <i>tym</i> - podkreśliła, wskazując podbródkiem na opartą o ścianę kosę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan odruchowo zerknął w stronę trójzębnej broni, a potem
wzruszył ramionami. Odłożył pałeczki i odchylił się, opierając z tyłu
ręce; płaszcz miał rozpięty, a poły były nonszalancko odrzucone na boki,
odsłaniając przez to nagą klatkę piersiową. Oczywiście, na piersi
spoczywał wisiorek, z którym się praktycznie nie rozstawał. Baala
mimochodem przyjrzała się bliżej amuletowi: przedstawiał wpisany w
okrąg, skierowany czubkiem ku dołowi trójkąt. Nie kojarzyła tego
symbolu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale nie ja przywołuję pieprzone gadające
budynie - zripostował cwaniacko. - Co to w ogóle miało być?
Przydaje się do czegokolwiek w walce?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika głośno nabrała powietrza i aż usiadła, by móc zgromić siwego typka oburzonym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Panoptikus skopałby ci tyłek dziesięć razy, zanim byś się w ogóle zorientował! Słabeuszu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala pokręciła ze zrezygnowaniem głową, czując, że cały
ten uroczy wieczór niechybnie skończy się awanturą. Faktycznie,
Hidanowi w mgnieniu oka spełzł uśmiech z jego gładziutkiej jak u
niemowlaka buźki, a pierś uniosła się w bojowej postawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tobie się, kurwa, wydaje, że kim ja jestem?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika najwyraźniej oszalała od nagłego przypływu dobrobytu, bo natychmiast odparowała ironicznie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Frajerem, który ma się za jakiegoś maczo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przybrał iście marsową minę, Baala była właściwie pewna, że
zaraz zerwie się ze swego miejsca, chwyci kosę i rozpłata nią zielonkę
na pół. Erika chyba też to wyczuła, bo nagle z jej twarzy zniknął butny
wyraz. Baala rozprostowała palce, gotowa w każdej chwili chwycić za stół
i wywrócić go, obsypać siwusa naczyniami, potem chwyciłaby zielonkę,
pobiegłyby na taras, stamtąd mogłaby wycelować w niego jakąś ognistą
techniką...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagłą chwilę napięcia przerwał trzask
rozsuwanych drzwi. Jak na komendę cała trójka błyskawicznie obejrzała
się na wejście do pokoju, w którym stał Kakuzu, z walizką w jednej
dłoni, a drugą wciąż wspartą o framugę. Kakuzu patrzył na nich, oni na
niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczył nieznacznie brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co wy wyprawiacie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic - odparli jednocześnie Erika i Hidan, poprawiając się na
swoich miejscach tak, by stwarzać pozory luźnej i swobodnej atmosfery.
Erika niby niedbale oparła się łokciem o blat szafki, przytulając
policzek do wierzchu dłoni, przesunęła też ręką po yukacie, aby fałdy
układały się bardziej naturalnie. Hidan z kolei usiadł po turecku, jedną
nogę wyciągnął bardziej do przodu, i od niechcenia wpatrywał się w
sufit, jakby nic z tego, co przed chwilą mogło się tu dziać, wcale go
nie dotyczyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tak Baala na nich patrzyła, stwierdziła, że byli siebie warci.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu popatrzył na Hidana, potem na Erikę, a w jego nietypowych,
pozbawionych źrenic oczach odbijała się podejrzliwość. Nie skomentował
jednak sytuacji ani słowem; wszedł do środka, zasuwając za sobą drzwi, i
postawił walizkę niedaleko wejścia. Gdy się pochylał, zielonka i Hidan
wykorzystali jego nieuwagę, by łypnąć na siebie wrogo spode łba. Kiedy
jednak Kakuzu wyprostował się i odwrócił, oboje błyskawicznie odwrócili
od siebie spojrzenia; Erika podziwiała malunki na parawanie, a Hidan z
zainteresowaniem obserwował sufit. Nawet ktoś kompletnie pozbawiony
zmysłu obserwacji domyśliłby się, że coś ukrywają, tak sztuczni i
pompatyczni byli w swym niby swobodnym zachowaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu
tylko uniósł brew, uznawszy najwyraźniej, że zwariowana dwójeczka nie
jest warta nawet słowa komentarza. Skierował się w stronę stołu, ledwo
zaszczyciwszy spojrzeniem białe wieże z pustych naczyń, i usiadł na jego
szczycie. Baala przyglądała mu się uważnie ze swego miejsca; odniosła
wrażenie, że jego ruchy są jakieś ociężałe, jakby był bardzo zmęczony,
ale dobrze to ukrywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pora przedstawić wam szczegóły
misji - oznajmił swym niskim, ochrypłym głosem. Baala wsłuchiwała się
uważnie w każde słowo, a Erika i Hidan pojedynkowali się spojrzeniami
ponad barykadą naczyń. - Ale potrzebuję do tego miejsca. Hidan,
sprzątnij to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - Hidan, jeszcze chwilę temu srożący
się do swej zielonej oponentki, momentalnie stracił nią zainteresowanie i
wlepił zdumione spojrzenie w towarzysza. - A niby czemu ja? To robota
dobra dla bab, niech one się tym zajmą!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, boisz się,
że rączki ci poodpadają? - docięła mu kąśliwie Erika, na której twarzy
malował się wyraz złośliwego tryumfu. Trudno powiedzieć, co dokładnie
utwierdziło ją w przekonaniu, że może drażnić Hidana do woli bez ryzyka
obcięcia głowy przez trójzębną kosę. - Książę nie chce się pobrudzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu zawołajcie obsługę - wtrąciła szybko Baala, by Hidan, lekko
zarumieniony ze złości, nie sięgnął do po bardziej dosadne środki
perswazji. - Niech przyjdą i wszystko zabiorą. Co za problem? Nawet sama
mogę to załatwić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstała z podłogi i ruszyła do drzwi.
Niecierpliwiła się, chciała już dowiedzieć się, w wypełnianie jakiej
szalonej misji została wciągnięta, a tych dwoje półgłówków przedłużało
moment wyjaśnień, wdając się w głupie kłótnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj! Pójdę z tobą!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zerwała się na nogi. Baala stała już przy drzwiach i widziała
tylko plecy Kakuzu, ale zdawało jej się, że podniósł nieznacznie głowę,
jakby wbijając spojrzenie w Erikę. Faktycznie tak musiało być, bo
zielonka popatrzyła na niego, przybrała lekko zażenowaną minę, po czym
wypaliła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? Muszę do kibelka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przewróciła oczami. Czego innego mogła się spodziewać po Erice?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niczego nie próbujcie - burknął Kakuzu w odpowiedzi. - Jeżeli
spróbujecie ucieczki, znajdziemy was, zanim przestąpicie próg gospody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, jasne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Baala odsunęła drzwi na bok i już we dwie wyszły z pokoju. Ruszyły
wzdłuż korytarza, zostawiając wynajęty apartament z tyłu. Kunoichi
obejrzała się za siebie, oceniając, czy są wystarczająco daleko, by
mężczyźni już nie byli w stanie ich usłyszeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj -
mruknęła pod nosem, nie patrząc wprost na Erikę. - Czegokolwiek od nas
chcą, nie możemy dać się w to wrobić. Na pewno ta ich "misja" to nic, w
co warto byłoby się pakować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee, tam - odparła Erika
lekceważąco. - Nie lepiej zrobić, co chcą, i mieć to z głowy? W końcu
potem dadzą nam spokój. A tak to będą nas ścigać cały czas. No i grozili
mojej Wiosce, nie? Nie mogę ich tak olać, no nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Musieli blefować. Może i są bardzo silni, ale czemu mieliby porywać się
na całą Wioskę tylko po to, by się na tobie odegrać? Nic by z tego nie
mieli, poza tym na pewno ponieśliby jakieś straty w walce. To musiał być
blef. - Przynajmniej taką Baala miała nadzieję, bo nie chciałaby mieć
do czynienia z szaleńcami, którzy gotowi są wymazywać z map całe miasta.
- Zresztą pomyśl sama, czego mogą od nas chcieć ludzie, którzy robią
takie rzeczy? Te jaskinie... - Obejrzała się za siebie, ale korytarzyk
był całkowicie pusty. Nie do końca ją to uspokoiło. - To jest
zdecydowanie jakaś szemrana sprawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ehe - odmruknęła
Erika bez entuzjazmu. Chyba nawet zbytnio jej nie słuchała. - To gdzie
te kible? No wiesz, mocno mi się chce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala obdarzyła ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co się dzieje? Oni chcą
nas wciągnąć w coś paskudnego, a ciebie to w ogóle nie rusza?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój, niby co to takiego strasznego może być?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Przemyt, zabójstwo? Nie zastanawia cię, że potrzebują do
tego koniecznie ciebie? Masz jakiś pomysł, dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Nie. Nic a nic. Toaleta! - Zielonka przyspieszyła, widząc tabliczkę
przybitą nad drzwiami na końcu korytarza. Baala westchnęła i nie
próbowała jej zatrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
W czasie, gdy jej "koleżanka"
okupowała łazienkę, Baala poprosiła obsługę zajazdu do pokoju. Nie tylko
sprzątnęli ze stołu cały bałagan, ale też, co miłe, przynieśli dzbanek z
herbatę i czarki. Uwinęli się błyskawicznie, czego niestety nie można
było powiedzieć o zielonce. Dopiero po paru długich, ślamazarnych
minutach opuściła toaletę, krzywiąc się na poganiające ją syki Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wróciły do pokoju i usiadły przy stole. Na jego szczytach zasiedli
Kakuzu i Erika, którą usadowiła tam Baala, bo sama chciała być bliżej
zamaskowanego, by uważnie go obserwować i być może wyczytać coś z jego
postawy i gestów. Minus jej sprytnego planu był taki, że po drugiej
stronie stołu, dokładnie naprzeciwko niej, siedział nonszalancko
rozwalony Hidan. Widok jego zblazowanej gęby nieco wytrącał ją z
równowagi, ale starała się nie zwracać na niego większej uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan ziewał, a dziewczyny wbijały wyczekujące spojrzenia w Kakuzu.
Zamaskowany sięgnął za połę płaszcza, wyciągnął rulon papieru, i rozwinął
go na stole. To była mapa. Baala pochyliła się nad zwojem; mapy nie
wyróżniało nic szczególnego, poza wyraźnie zakreślonym X na obrzeżach
Kraju Wiatru. Erika, która właśnie nalewała sobie herbaty, rzuciła
spojrzeniem na papier, marszcząc brwi; oglądała mapę do góry nogami i
najwyraźniej niewiele z niej rozumiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pełnię w
organizacji funkcję skarbnika - rozpoczął Kakuzu suchym tonem. - Dbam o
finanse naszej grupy. Krótko mówiąc, jestem odpowiedzialny za stały
przypływ funduszy. Im więcej, tym lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
A te fundusze na
pewno nie pochodzą z legalnych źródeł, pomyślała Baala, zerkając na
niego z ukosa. Jego zielone, pozbawione źrenic oczy wpatrywały się
nieruchomo w rozłożoną mapę; z powodu maski nie mogła wyczytać żadnych
emocji na jego twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kasa i tylko kasa - wtrącił Hidan marudnie. - Nic nie robimy, tylko latamy za pieniędzmi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu podniósł głowę, rzucając towarzyszowi ostrzegawcze spojrzenie.
Hidan zrobił obrażoną minę i odwrócił wzrok w stronę tarasu. Drzwi na
balkonik wciąż były otwarte, więc do środka wpadał chłodny, przyjemny
wieczorny wiaterek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak mówiłem - podjął Kakuzu
przerwany wątek, omiatając dziewczyny nieprzeniknionym spojrzeniem, choć
Erika tego nie zauważyła, bo z uwagą studiowała mapę, a była tym tak
pochłonięta, że przypadkiem wylała trochę herbaty na blat - zajmuję się
pozyskiwaniem pieniędzy. Na przykład poprzez zbieranie wyznaczonych
nagród.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli jednak zabójstwo. Pytanie tylko - kogo?
Baala poczuła, jak coś zimnego osiada jej na żołądku. Taka szemrana
organizacja na pewno wzięła na cel kogoś znacznego, jakiegoś potężnego
shinobi, co najmniej rangi A. Z tego, co się orientowała, tacy mogli być
warci nawet czterdzieści, pięćdziesiąt milionów ryou. Przez głowę
przemknęły jej dziesiątki możliwości. Może fakt, że Erika pochodziła z
Trawy, też miał coś do rzeczy? Mogło chodzić o polityczne zabójstwo,
może chcieli zrzucić odpowiedzialność na konkretną Wioskę, a nawet
wywołać przez to całą wojnę... W jej brzuchu na przemian przewalały się
fale gorąca i zimna, gdy dopuszczała do siebie coraz to dramatyczniejsze
możliwości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu wskazał palcem na zaznaczony na mapie punkt. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tutaj znajduje się nasz cel - oznajmił sucho, z zimnym
profesjonalizmem. - Za jego głowę wyznaczono nagrodę stu milionów ryou.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala w jednej chwili została wyrwana ze swej gonitwy myśli. Nawet
Erika rzuciła Kakuzu uprzejmie zdziwione spojrzenie znad czarki herbaty,
dalej jednak ze stoickim spokojem siorbała zawartość naczynka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ILE? - zdziwiła się Baala. - Kto to jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu przyglądał im się przez chwilę. Jego spojrzenie było nieruchome,
zdawał się w ogóle nie ruszać oczami, nawet nie mrugać, jakby był tylko
niezwykle realistycznym pomnikiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Być może już o nim słyszałyście. Zwą go Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
- PTFUUU!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika opryskała stół i mapę herbatą tak obficie, że Hidan aż się
gwałtownie odsunął do tyłu. Baala nawet nie drgnęła, gdy gorące kropelki
spadły jej na policzek, bo właśnie doznawała osobliwej reminiscencji:
znów słyszała grzmot wodospadu, słońce świeciło ostro w oczy, szumiał
las... widziała tę głupkowatą twarz zielonki przed sobą, tak dobrze,
jakby ta stanęła tuż przed nią, i te słowa...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>No dobrze, ale pamiętaj, sama tego chciałaś. Oni... oni są od Kuro.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Kuro? <i>Kuro?</i> </div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna wybałuszyła oczy na Kakuzu, patrzyła na niego tak,
jakby widziała go po raz pierwszy w życiu, i dopiero po dłuższej chwili
zorientowała się, że wszyscy na nią patrzą. Nawet sama nie wiedziała,
kiedy zerwała się od stołu, ale w tym momencie to miało najmniejsze
znaczenie; w jej głowie wybuchła gwałtowna nawałnica myśli, a każda z
nich głośno, ostrzegawczo do niej krzyczała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wyście <i>oszaleli?!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobiegł do niej chichot Hidana. Spiorunowała go spojrzeniem,
jednocześnie wściekła i przerażona. Nie wiedziała, co budziło w niej
większy strach; tożsamość ich celu czy też ta niezrozumiała,
wstrząsająca pewność siebie tych... "Akatsuki", jakby uważali, że coś
takiego było w ogóle możliwe. Jakby mogło im to ujść na sucho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- K-K-Kuro? - wyjąkała piskliwie Erika, z wrażenia aż wylewając na
siebie resztę herbaty z czarki, którą zresztą zaraz potem wypuściła z
dłoni. Naczynko rąbnęło głośno o stół, ale jakimś cudem się nie stłukło,
tylko potoczyło gdzieś po podłodze. - Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, Kuro -
potwierdził Kakuzu nieomal łaskawym tonem. - Po waszych reakcjach
wnioskuję, że to imię jest wam dobrze znane.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście,
że jest! Każdy o nim słyszał! - krzyknęła Baala, wciąż stojąc, jakby
próbowała go z góry zgromić. - Czy wy... co... wy tak na poważnie...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy całkowicie poważni. Kuro sam w sobie nie jest problemem, jest ostatecznie zwykłym cywilem.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Zwykły cywil" to było, Baala musiała przyznać, całkiem wybujałe określenie na szefa yakuzy, który trząsł całym krajem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież... czy do was nie dociera... nie słyszeliście, że... </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wielkie mecyje - wtrącił Hidan lekceważąco. - Już załatwiliśmy
jednego kozaka z wysoką nagrodą. Też miał swój gang, i co? Za wiele mu
nie pomogli. Ile za niego wtedy skasowałeś, dziadku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sześćdziesiąt pięć milionów - mruknął Kakuzu, ignorując złośliwy przytyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, właśnie! A jak on się tam zwał? Take... Tako... nie... Takamoto?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówimy o <i>Kuro!</i> Ile to już osób próbowało go zabić? A wy myślicie, że wam się uda, tak po prostu? Niby jak? To samobójstwo!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niekoniecznie - odparł Kakuzu spokojnie. - Zapewniam cię, że
jest to całkiem możliwe. Co więcej, nawet nieszczególnie trudne. Jak już
mówiłem, Kuro sam w sobie to żadne wyzwanie. Cały problem leży w jego
ochronie. Ale tutaj mamy was.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chociaż powiedział "was", to
jego zielone, pozbawione wyrazu oczy wpatrywały się w Erikę. Zielonka
skrzywiła się; wyglądała jak kiepski kłamca przyłapany na gorącym
uczynku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... ja wiem, że jestem super silna i w ogóle, ale... ee... no nie wiem, czy oni nie są jeszcze silniejsi...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ależ spokojnie. - Baala miała wrażenie, że Kakuzu uśmiechnął
się pod maską, choć w jego opanowanym głosie nawet najczulsze ucho nie
dosłyszałoby choć jednego tonu jakichkolwiek emocji. - Nie będziesz
musiała wdawać się z nikim w bezpośrednią walkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
odetchnęła z ulgą, a Baala zmarszczyła brwi. Nie wdawać się z nikim w
walkę? Co mógł mieć na myśli? Skoro nie miały walczyć, jak niby miały im
się przydać do wypełnienia zadania?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziemy jednak
atakowani - kontynuował zamaskowany, spuszczając wzrok z powrotem na
mapę. - Kuro na pewno bardzo szybko dowie się o naszych zamiarach, być
może już wie. Więc radzę nie tracić ostrożności. Będziesz mogła się
wykazać - rzucił pod adresem Baali - i udowodnić, że warto ci wypłacić
wynagrodzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli została sprowadzona do roli
ochroniarza Eriki. Znowu. Bo przecież było jasne, że zielonka nic nie
zrobi, kiedy rzucą się na nią uzbrojone po zęby bandziory. Przecież już
wcześniej ganiali ją ludzie od Kuro i tylko przed nimi uciekała, choć
tamci sprawiali wrażenie kompletnych amatorów...</div>
<div style="text-align: justify;">
- N-nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu podniósł wzrok na Erikę. Okamura zaciskała opuszczone na
kolana dłonie w pięści, patrząc na niego z miną męczennicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę tego zrobić - wykrztusiła z podenerwowaniem. - Przykro mi bardzo, ale... nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie masz wyboru - odparł obojętnie. - Mówiliśmy już o tym. Albo
Kuro, albo twoja wioska. Wątpię, byś mogła wybrać to drugie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika nie odpowiedziała; zacisnęła usta, rzuciła mu ostatnie żałosne
spojrzenie, po czym spuściła wzrok. Baala również milczała. Choć
wcześniej zamierzała dokładnie przepytać Kakuzu o szczegóły zadania,
teraz była zbyt wstrząśnięta, by do głowy przyszło jej jakiekolwiek
sensowne pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kuro...! Mają zabić Kuro! Co za szalony
pomysł! O tym człowieku krążyły już legendy, a "Akatsuki" nie byli
pierwszymi, którym zamarzyło się go zabić, ale... To było niewykonalne.
To było szalone. Mniej by się zdziwiła, gdyby oznajmili, że zamierzają
zabić któregoś z Kage.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu zgarnął mapę ze stołu,
na powrót chowając ją za pazuchę. Hidan, ucieszony z tego, że nudna
część posiedzenia wreszcie dobiegła końca, poprawił się na swoim
miejscu, wyraźnie odzyskawszy entuzjazm.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, głowa do góry - rzucił ze złośliwą radością pod adresem Eriki. - Zobaczycie, że pójdzie jak z płatka. Herbatki?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie odpowiedziały mu. Wzruszył ramionami, przysunął sobie jedną z
czarek i nalał herbaty. Zapadła nieprzyjemna atmosfera; Erika
wpatrywała się tępo we własne dłonie, a Baala oddawała gorzkim
rozmyślaniom. Za to obaj mężczyźni wydawali się zupełnie rozluźnieni.
Kakuzu poszedł na taras, gdzie zajął jedno krzesło, tyłem do pokoju, a
Hidan sączył herbatę i wiercił się, rzucając z ukosa spojrzenia na
dziewczyny. Było wyraźnie widać, że mu się nudzi i szuka jakiegoś
pretekstu do rozrywki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co? - zagaił. - Nie będziemy chyba tak siedzieć i się nie odzywać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A o czym mamy niby mówić? - warknęła Baala, spoglądając na niego spode łba. - Po tym, jak wyciągnęliście temat o Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to pomówmy o nim! - zareagował Hidan żywo. - Bo mamy gościa urżnąć, a w sumie nawet za wiele o nim nie wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna uniosła brwi, przyglądając się siwusowi z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Doprawdy? Skąd ty się urwałeś? - Zbłądziła wzrokiem na
przekreśloną opaskę na szyi. - Ach, tak, po co pytam, przecież jesteś z
jakiegoś zadupia...</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przybrał kwaśny wyraz twarzy,
jakby ktoś mu wepchnął do gęby cytrynę, ale nie zdążył nic powiedzieć,
bo w tym momencie dobiegł ich z tarasu głos Kakuzu:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet mnie to nie dziwi, Hidan... nigdy nie przejawiałeś objawów bystrości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty się tam nie odzywaj, stary pierdzielu - odwarknął mu jego
towarzysz. - Myśli, że pozjadał wszystkie, kurwa, rozumy, a łeb ma po
brzegi wypełniony tylko kasą! Pieniądze to nie wszystko, wiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Taak, cały Hidan. Zabawne, że wytykał Kakuzu jego wiek, choć ten
wyglądał i brzmiał na jakieś czterdzieści lat. Prawda, bez przerwy nosił
maskę, ale głębokie zmarszczki wokół oczu Baala zauważyłaby od razu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W sumie też nie wiem o Kuro zbyt dużo... - wtrąciła Erika z
zadziwiającą jak na nią nieśmiałością. - W Trawie raczej się o nim nie
mówi. - Jasne, nie mówi, chociaż regularnie przychodzi obdzierać was z
haraczu, pomyślała kwaśno Baala. - Co nieco jednak słyszałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co takiego? - Hidan zawiercił się niecierpliwie w miejscu,
wlepiając w zielonkę wyczekujące spojrzenie. Kto by pomyślał, że wariat z
trójzębną kosą może przejawiać zamiłowanie do babskich ploteczek?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... - przyłożyła palec do podbródka i utkwiła spojrzenie w
suficie, namyślając się. - Na przykład to, że był strasznie młody, jak
zaczął się rządzić. Wiecie, mówią, że był wtedy jeszcze dzieciakiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee, to chyba ściema? Kto by słuchał byle gówniarza? Chyba że to
był jakiś podwórkowy gang, co? - Hidan zarechotał z własnego dowcipu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W każdym razie już wtedy był nieprzyjemny - mruknęła Baala. -
Podobno, jeszcze zanim przystąpił do yakuzy, wyrzucił z domu własnego
brata. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No proszę, niesnaski rodzinne? A czemu wyrzucił?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja wiem? Zresztą słyszałam, że mieszkał w slumsach jakiejś
zapadłej mieściny, więc nic dziwnego. Czego się spodziewać po kimś z
gniazda patologii... </div>
<div style="text-align: justify;">
- To właściwie całkiem przykre, nie? -
wtrąciła Erika, po raz kolejny zaskakując Baalę, tym razem poziomem
empatii. - Jak się wychowujesz w takim miejscu, to masz gorzej już na
starcie, nie? Wszędzie i przestępczość i tak dalej, więc może nie byłby
taki zły, jakby urodził się gdzieś indziej?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala pominęła milczeniem jej naiwne próby filozofowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zresztą już od samego początku był bezwzględny. Zaczynał
przecież jako podrzędny szeregowy. A wiecie, czemu tak szybko wspiął się
na szczyt?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika i Hidan spojrzeli na nią wyczekująco, i
skonstatowała niespodziewanie dla samej siebie, że uwaga słuchaczy jest
bardzo przyjemna. Do tej pory pracowała głównie sama, prowadziła
samotniczy tryb życia, do którego nawykła tak bardzo, że nawet nie
odczuwała zbyt wielkiego dyskomfortu. Teraz się okazało, że miło było
pogawędzić w większym gronie, a jeszcze lepiej - być słuchanym. Te
nietypowe dla niej wnioski na chwilę wytrąciły ją z rytmu, ale szybko
odzyskała głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo załatwił własnego szefa - wyjaśniła im
konspiracyjnym tonem. - Wykorzystał chwilę jego nieuwagi i się go
pozbył, a sam zajął jego miejsce. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A, to kojarzę - rzekł
siwus i podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć. - Taa, coś
było... zabił jego i jego żonkę, nie? - Zarechotał znowu. - Niezły
numer! Bezduszny gość, nie ma co.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zrobiła dziwną
minę. Wtedy jednak Baala nie przyłożyła do tego zbyt wielkiej wagi, uznając jej zachowanie za pozbawione znaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kontynuowała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- A potem poszerzał swoje terytorium wpływów. Oczywiście innym
grupom się to nie podobało, więc zwalczali się wzajemnie... Kuro zresztą
zawsze celował w przywódców pozostałych organizacji, by wykończyć
konkurencję. Dzięki temu yakuza, którą przewodzi, stała się największa i
najpotężniejsza w całym Kraju Wiatru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aha. - Erice
zeszła już z twarzy jej osobliwa ekspresja. - W ogóle to kiedyś
słyszałam, że ma dwóch takich zabijaków na swoje usługi, że ja cię
kręcę. Podobno takie koksy, że każdy przy nich wymięka!</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Serio? - Hidan spojrzał na nią, zainteresowany tą wzmianką. - No, to
brzmi świetnie! Będą z nich doskonałe ofiary dla Jashina!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze nigdy z nikim nie przegrali - mówiła z natchnieniem Erika.
- Pierwszy ponoć działa tak szybko, że nie jesteś w stanie go zauważyć,
zanim jest już po wszystkim, i... a ten drugi jest strasznie brutalny,
słyszałam, że wyrywa serca i w ogóle...</div>
<div style="text-align: justify;">
Z tarasu dobiegł przytłumiony kaszel Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zapędzacie się za bardzo?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przerywaj, Kakuzu, akurat robiło się ciekawie! - Hidan
wydawał się bardzo zaangażowany w całą tę dyskusję o Kuro, wręcz
radosny. Przypominał w tym trochę dziecko cieszące się wizją wyjścia do
cyrku. - Ha, ha, a to z sercami mi kogoś...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie
powinieneś lekceważyć przeciwnika, Hidan - burknął Kakuzu, wpadając mu w
słowo. - To nie będzie przyjemny spacerek, więc lepiej uważaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przewrócił oczami i tylko rzucił niechętne spojrzenie w
stronę tarasu. Baala upewniła się, że obaj mężczyźni nie stanowili zbyt
zgranego duetu; to można było później wykorzystać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poza
tym... mówi się, że Kuro to dziwak - dodała. - Z nikim bliżej się nie
zadaje, mało kto w ogóle widział go na oczy. - Pomyślała, że
niewątpliwie ta jego tajemniczość jest powodem, dla którego krążyły o
nim różne fantazyjne opowieści. Erika wydała z siebie jakiś odgłos, ale Baala
znów ją zignorowała. - Nawet jego podwładni z reguły go nie widują,
tylko najbardziej zaufani spośród nich. - Uniosła wzrok na otwarte drzwi
na taras. - Na pewno będzie tam, gdzie było zaznaczone na mapie...
Kakuzu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno - nadeszła mrukliwa odpowiedź. - To pewna informacja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe, skąd ją miał. Baala nie spodziewała się, by jej to zdradził, gdyby go zapytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No,
i robi jakieś interesy z ludźmi z Zachodu - wtrąciła Erika, wracając do
tematu. - Chociaż nie wiem, na czym to polega, ale to chyba coś
poważnego. Sam zresztą jest jakiś taki... no... zachodni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pokazuje się swoim sługusom, ale z cudzoziemcami to już może
się kumać? - Hidan uniósł brew. - Poza tym obcokrajowcy wciąż są raczej
niemile widziani, nie? To się chyba nazywa sraniem we własne gniazdo,
skoro woli zadawać się z nimi niż ze swoimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież to
yakuza - powiedziała Baala niecierpliwie. - O ile ma z tego pieniądze,
to jasne, że będzie się trzymał z cudzoziemcami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan przeciągnął się i ziewnął głośno, a potem wstał od stolika. Przekrzywił głowę, aż chrupnął kark, a potem zakręcił szyją, rozciągając mięśnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, chyba starczy tych pogaduszek. Stary pierdziel
zaplanował nam na jutro pieprzoną marszrutę, więc wolę się wyspać. Te,
Kakuzu, długo nam w ogóle zajmie dojście na miejsce?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Parę dni - odparł tamten.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa mać - zaklął siwus pod nosem. - I oczywiście wszystko na nogach, bo jakże by, kurwa, inaczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
I skierował się w stronę drugiego pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja w sumie też jestem zmęczona - powiedziała Erika, jakby na dowód przecierając zaspane oczy. - Idę do łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala tylko skinęła głową. Zielonka wyszła na korytarz,
zostawiając ją samą w pokoju, jeżeli nie licząc siedzącego na tarasie
Kakuzu. Dziewczyna patrzyła na dzbanek ostygłej herbaty, powtarzając w
myślach wszystko to, co zostało powiedziane.</div>
<div style="text-align: justify;">
Więc mają
zabić Kuro... Tego samego Kuro, który ścigał Erikę, co za niezwykły
zbieg okoliczności... Czemu aż tak bardzo potrzebowali Okamury? Odniosła
wrażenie, że zielonka jest wręcz kluczowym elementem ich planu
zabójstwa, jakby nie mogli się bez niej obejść. Co zresztą mogło być
prawdą, skoro zadali sobie aż tyle trudu, by ją wyśledzić, złapać i
sprawdzić, czy na to na pewno ona.</div>
<div style="text-align: justify;">
A ci dwaj mężczyźni...
Hidan nie wiedział zbyt wiele, o tym była przekonana. Operator
trójzębnej kosy, bełkoczący coś o jakimś Jashinie, był tylko do czarnej
roboty, co do tego nie miała wątpliwości. Zagadkę za to stanowił ten
drugi, Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzała się na jego w połowie widoczne
zza framugi plecy. Gdyby tylko mogła jakoś wyciągnąć z niego prawdę...
bo przecież nie odpowie jej tak po prostu na pytania, tak jak teraz nie
chciał zdradzić żadnych bliższych szczegółów misji. Bardzo nie podobała
się cała ta sprawa, i to nie tylko dlatego, że mieli porwać się na
tajemniczego szefa yakuzy. Coś tutaj nie grało, coś zdecydowanie nie
pasowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tej układance wciąż brakowało wielu elementów, ale Baala nie była wcale pewna, czy chce je odnaleźć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
*</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">
Szedł
korytarzem, układając w myślach wypowiedź. Słowa jak na złość mu się
wymykały, zdania zdawały się być nędzne i kalekie, a argumenty nie
brzmiały aż tak przekonująco, jak by sobie tego życzył. Za bardzo się
denerwował, by naprędce przygotować składną przemowę, a nie chciał
czekać z przekazaniem tak ważnych informacji. Nie, zdecydowanie nie mógł
zwlekać. Kuro by się to nie spodobało.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez przeszkód
dotarł do drzwi gabinetu. Rzadko tutaj zachodził, choć najchętniej nie
robiłby tego wcale. Nie czuł się pewnie w obecności
przełożonego, tym bardziej, że pracował dla niego od niedawna. Nie do
końca wiedział, jak powinien się zachowywać. Co prawda jeszcze nigdy
nikt mu nie zwrócił uwagi na to, by zrobił lub powiedział coś nie tak,
ale
wolał uniknąć tego stresu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Popatrzył w jedną i w drugą
stronę pustego korytarza, jakby spodziewał się zobaczyć kogoś, kto
pomógłby mu w przestąpieniu progu. Spojrzał na klamkę, odetchnął,
powtarzając sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze, i zapukał
krótko. Odpowiedzi nie było, ale i żadnej się nie spodziewał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się bez odgłosu. Nabrał głębokiego
oddechu i wszedł do środka, do pełnego światła pomieszczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry, panie Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
W pokoju od jego poprzedniej wizyty nic się nie zmieniło. Nikt,
kto by tu wszedł, nie domyśliłby się, że trafił do gabinetu szefa
yakuzy; wystrój był stonowany, bez wyróżniających się elementów,
utrzymany w zachodnim stylu. Po lewej stronie znajdowały się regały z
równo poustawianymi książkami. Większość ściany naprzeciwko drzwi
zajmowało wielkie półokrągłe okno, a po obu jego stronach zwieszały się
ciężkie kotary koloru wina. Stało tam, zwrócone do wejścia, biurko z
ciemnego drewna. A za biurkiem siedział Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten zresztą
nie okazał wielkiego zainteresowania jego przyjściem. Obrzucił go
obojętnym spojrzeniem znad papierów, którymi się zajmował, i z powrotem
spuścił wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co chodzi, Koshirou?</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou przestąpił w miejscu, lekko podenerwowany. Nie może tego
spieprzyć, od tego przecież zależało to, co się stanie z <i>nią</i>...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy pamięta pan... kiedy był pan w Wiosce Trawy, była tam taka
dziewczyna, siedemnastoletnia, ubrana na czarno i zielono, nazywa się
Erika Okamura...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdołał tym go zainteresować, bo Kuro
podniósł głowę znad dokumentów, po czym z zamyśleniem powiódł wzrokiem
po książkach na regałach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Osób jej pokroju nie sposób zapomnieć. Niestety.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou poczuł się pewniej. Mówił więc dalej:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Otrzymałem informacje, że parę dni temu w Trawie pokazali się
członkowie organizacji zwanej "Akatsuki". Poszukiwali właśnie Eriki, to
znaczy, tej dziewczyny... Dowiedziałem się, że zamierzają ją zwerbować w
pewnym... szczególnym celu. Być może już ją zwerbowali...</div>
<div style="text-align: justify;">
Kuro nic nie powiedział, ale spojrzał mu prosto w twarz. Jego
spojrzenie było obojętne, beznamiętne i wyprane z oznak zainteresowania,
skinął jednak nieznacznie głową by dać mu znać, że słucha. Koshirou
przełknął ślinę, bo nie wiedział, jak przełożony zareaguje na to, co
właśnie miał powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta organizacja zamierza pana zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kuro przyjął to bez żadnych oznak zdziwienia, nawet nie drgnęła
mu powieka. Koshirou nie wiedział, czy to dobrze, czy źle, ale zaraz
potem drgnął, gdy z boku odezwał się głos:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu ktoś się łakomi na nagrodę? A niech mnie, a już myślałem, że będę miał spokój.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou spojrzał w stronę głosu. Po prawej stronie, w głębi
pomieszczenia znajdowała się kanapa, na której leżał wygodnie, z rękoma
podłożonymi pod głowę, on - najbliższy ochroniarz Kuro. Koshirou nie
zauważył go wcześniej, ale właściwie nie dziwił się jego obecności, bo
wiedział, że ten z reguły nie odstępował przełożonego na krok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Panie Hajime... - Spojrzał znów na Kuro. - Panie Kuro, mam
prośbę. Jeżeli Erika faktycznie do nich dołączyła, porozmawiam z nią i
przekonam, żeby natychmiast zrezygnowała. - Starał się, by jego głos nie
brzmiał zbyt prosząco, bo nie chciał sprawiać wrażenie desperata. To
nie byłoby coś, czym by mu zaimponował. - To dla mnie ważne. Ona jest
moją...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, wiem, kim ona dla ciebie jest - przerwał mu
Kuro, zbłądzając wzrokiem na ścianę. Odchylił się nieco w fotelu.
Koshirou milczał, przypatrując mu się niepewnie; nie spodziewał się, że
ten będzie pamiętał o takich szczegółach. - Więc ta... Erika... zadaje
się z ludźmi, którzy chcą mnie zabić... Dobrze, pozostawię tę sprawę
tobie. Zajmij się wszystkim. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugał, bo nie
spodziewał się takiego obrotu spraw. Owszem, przyszedł tutaj, by uzyskać
pozwolenie na rozmowę z Eriką, ale... ale nie oczekiwał, że Kuro
powierzy mu zajęcie się zabójcami. Nagły ciężar odpowiedzialności trochę
go oszołomił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak... Jak powinienem to...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zajmij się wszystkim - powtórzył Kuro, skupiając się z powrotem na papierach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou zrozumiał, że to oznacza koniec rozmowy. Zawrócił w
stronę drzwi, ale zanim zdążył wyjść, powstrzymał go głos Hajimego:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, tylko spisz się, młody... bo bardzo nie mam ochoty na robotę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzał się na niego. Hajime wciąż leżał z dłońmi pod głową, ale
przyglądał mu się z nieco kpiącym uśmiechem i z widocznym w oczach
rozbawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Postaram się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszedł z
gabinetu i zamknął cicho za sobą drzwi. A żeby to Erikę...! Przysparzała
mu samych utrapień. Ile jeszcze razy będzie wyciągał ją z kłopotów?
Gdyby tylko raczyła docenić jego wysiłki!</div>
<div style="text-align: justify;">
- No i co ci powiedział?</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał w bok. Oparty o ścianę korytarza stał Shounosuke, ręce
krzyżując na piersi, i przyglądał mu się ze swym zwyczajowym,
nieprzyjemnym uśmieszkiem wyższości. Koshirou za nim nie przepadał, jak
zresztą większość osób, która miała z nim do czynienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że mam się tym zająć - odparł mu niechętnie. Shounosuke uniósł brwi w wyrazie uprzejmego zainteresowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, doprawdy? I jak to zrobisz? A raczej zrobimy, bo przecież sam nie dasz rady.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koshirou zignorował złośliwość. Wyminął go, rzucając na odchodnym przez ramię:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przemówię Erice do rozumu. A całą resztę zabijemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na twarzy Shounosuke pojawił się szeroki, pełen zadowolenia z siebie uśmiech drapieżnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, to mi się podoba!</div>
<br />
<div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/04/iv-panoptikus_7.html"><< I.V Panoptikus</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/08/iiii-gosc-w-swiatyni-deszczu_3.html">II.II Gość w świątyni deszczu >></a>
</p>
</div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-16483009974853364952014-04-07T21:33:00.003+02:002014-12-28T15:40:10.174+01:00I.V Panoptikus<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ V: PANOPTIKUS</b></div></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Objęło ją przenikliwe, drażniące zimno, gdy z głośnym pluskiem
uderzyła w ciemną taflę. Skwierczenie dopalających się kukieł
natychmiast zostało przytłumione przez głuchy, intensywny szum, jaki
rozbrzmiał w uszach. Baala otworzyła oczy, ale nie zobaczyła nic poza
ciemnością, nieznacznie rozrzedzoną blaskiem zaimprowizowanej pochodni,
którą zostawiła na brzegu.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Niedaleko przed sobą, w dole,
dostrzegła jaśniejszą toń. Domyślając się, że może być to wydrążony pod
skalną ścianą tunel, zamachała mocno nogami, tnąc wodę. Serce tłukło się
nieprzyjemnie o żebra, tak mocno, aż zaczęła się obawiać, czy nie
wyskoczy z piersi. Rozgarnęła rękoma masy wody; im bliżej była miejsca, o
którym myślała, że znajdzie tam wlot zalanego korytarza, tym robiło się
coraz ciemniej, choć wytrzeszczała w ciemność oczy. Niespodziewanie
natrafiła dłońmi na skałę, przesunęła palcami po chropawej, porowatej
powierzchni, po chwili znajdując pustą przestrzeń. Rzeczywiście był to
tunel, wyczuwała w wodzie kamieniste brzegi otworu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchwyciła się wypustek w nierównej skale i wpłynęła do wąskiej
gardzieli. Czuła nacisk na płucach, coraz silniejszy, i zaczęła się
obawiać, czy starczy jej powietrza na dotarcie do powierzchni. Na chwilę
zdusił ją strach, ale szybko odrzuciła od siebie złe myśli. Już za
daleko zaszła, by to wszystko miało się tak skończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdawało jej się, że masa wody z przodu jest nieco jaśniejsza, niż
wcześniej, była w stanie też dostrzec jej zielonkawy, nieprzyjemny
odcień. Tunel prowadził teraz pod górę, co Baala przyjęła z ulgą, i
rozszerzał się coraz bardziej, aż była w stanie odgarniać wodę rękoma na
boki. Rozejrzała się; przed twarzą przepłynęły powoli włosy,
odsłaniając widok na oddalającą się ścianę tunelu.</div>
<div style="text-align: justify;">
I
wreszcie - korytarz nagle się skończył. Baala wpłynęła do dużego
zbiornika wodnego, większego od swego odpowiednika po drugiej stronie. Z
całą pewnością akwen znajdował się w kolejnej jaskini, ale oświetlonej w
jakiś sposób: poprzez toń Baala mogła dostrzec kolbiaste dno,
porośnięte łanami moczarek i glonów, a także falujące leniwie,
przypominające fantastyczne podwodne rośliny snopy blasku, barwy
świetlistej, zimnawej zieleni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie traciła jednak czasu na
kontemplowanie tego niesamowitego widoku. Natychmiast skierowała się w
górę, bo ucisk w płucach stał się bolesny i powoli kończyło jej się
powietrze. W górze, tak, zdawałoby się, niedaleko, widziała kołyszące
się cętki światła...</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś śliskiego otarło się o jej nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala gwałtownie obróciła się w wodzie, a splątane włosy znów
przesłoniły jej twarz. Miała wrażenie, że coś ciemnego przemknęło
niedaleko jej głowy, śmignęło tak szybko, że nie była pewna, czy
rzeczywiście coś zobaczyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
A sekundę później poczuła,
jakby w jej kostkę wpił się rząd ostrych igieł. Odruchowo chciała
krzyknąć i otworzyła usta, tracąc część cennego powietrza. Zamachnęła
nogą, znowu zobaczyła ciemny, podłużny kształt, który jak błyskawica
poruszał się w wodzie, niknąc jej z pola widzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sięgnęła do kabury na udzie, ale dopiero gdy natrafiła palcami na puste
wnętrze przypomniała sobie, że jedyny kunai pozostał w sali z
marionetkami. Zaklęła w duchu i zdwoiła wysiłki, by dotrzeć do
powierzchni, ale w tym momencie nastąpił kolejny atak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skrzywiła się, czując ostry ból w ramieniu. Zdążyła odwrócić głowę na
czas, by zobaczyć wgryzioną w ramię paszczę czegoś, co wyglądało jak
niekształtna, zdeformowana ryba. Istota miała spłaszczoną, szeroką
głowę, której większość zdawały się zajmować długie i wąskie,
przypominające igły zęby. Baala szarpnęła ręką z obrzydzeniem, a
potworek oderwał się od niej, ciągnąc za sobą czerwone smugi krwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ryba wykonała ostry zwrot i rzuciła się na dziewczynę. Baala niemal w
ostatniej chwili zdołała zasłonić twarz, a szpikulce kłów wpiły się pod
łokciem. Machnęła na oślep drugą ręką i zdołała trafić rybę w bok jej
paskudnego łba, odganiając ją od siebie. Praktycznie nie miała już
powietrza i czuła, że się dusi, na głowę i płuca napierało ciśnienie,
musiała dotrzeć do powierzchni...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zobaczyła kolejny cień,
wynurzający się spod jednego z kamieni na dnie i płynącego w jej stronę.
Zapewne zwabiła go woń krwi, bo czerwone smugi rozpływały się w wodzie
jak pasma dymu. Gdy druga ryba była już blisko, Baala rozpaczliwie
zamachała nogami, i przypadkiem udało jej się ją kopnąć prosto w głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie patrzyła, co będzie działo się dalej, liczyło się tylko nabranie
oddechu. Włożyła wszystkie siły w gwałtowne ruchy rąk i nóg, coraz
wyżej, coraz bliżej, już prawie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przebiła głową taflę
wody i głęboko, desperacko zaczerpnęła lodowatego, kłującego w gardło
powietrza. Powietrze! Co za cudowne uczucie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Mokre kosmyki
włosów zachodziły jej na twarz i wpadały do ust. Splunęła parę razy, by
się ich pozbyć, i rozejrzała dookoła. Niedaleko widniał kamienisty
brzeg; natychmiast ruszyła w tamtą stronę, by uciec rybom, które na
pewno wciąż ją ścigały. Po paru zamaszystych ruchach dopłynęła do brzegu
i zdołała wygramolić się na drobny żwir. Obejrzała się; za nią, w
wodzie, przez chwilę ryby zataczały koła, jakby poirytowane stratą
ofiary, a potem odpłynęły znów w mroki dna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odetchnęła. Już chyba nic gorszego jej się nie może przydarzyć...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest w opłakanym stanie. I bez Okamury.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gwałtownie obróciła głowę w stronę obcego głosu. W odległości paru
metrów, na szerokim, kamiennym słupie, dostrzegła dwie sylwetki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sylwetki w czarnych płaszczach, z czerwonymi chmurami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała ochotę zakląć w głos, ale nie odzyskała jeszcze równego oddechu.
Wdychała przez na wpół otwarte usta zimne powietrze, siedząc na żwirowym
podłożu z pokrwawioną nogą i rękoma, i po prostu patrzyła na Czarne
Płaszcze. Oni stali w bezruchu, przypatrując się jej z wysokości swego
stanowiska.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z tego, co Baala zauważyła kątem oka, większą
część dużej jaskini zajmowały właśnie takie mniejsze i większe skalne
słupy, jak wbite w ziemię wielkie maczugi. W niektórych z nich - oraz w
pewnych miejscach skalnej kopuły - wydrążono nisze, w których
poustawiane były grupami świece. Rozpuszczający się wosk najwidoczniej
nawarstwiał się od dłuższego czasu, bo w wielu przypadkach posklejał
świeczki w błyszczące bryły, uwieńczone jak torty koronami drżących
płomyków. Powietrze w jaskini było inne niż te w korytarzu, zdecydowanie
świeższe. To oznaczało, że gdzieś niedaleko znajdowało się wyjście.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjście, a wraz z nim - wolność, do której drogę zagradzali jej Czarne Płaszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co teraz zrobimy, panie Itachi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Z powrotem skupiła uwagę na obcych. Zdążyła się już zorientować, że nie
byli to żadni spośród tych, których dotąd spotkała. Głos pierwszego
brzmiał zupełnie obco, a nie przypominała sobie, by słyszała wcześniej
imię, którego użył. Stali na tyle wysoko, by ich twarzy nie dosięgał
blask świec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała broni, na dodatek była ranna. Czy
zdoła dobiec do wyjścia? Czakry nie zużyła zbyt dużo, gdyby udało jej
się technikami związać przeciwników w miejscu... ale nie miała bladego
pojęcia, jakimi umiejętnościami dysponowali, a tym razem nie sprzyjał
jej teren. W tej skalistej grocie było zdecydowanie zbyt ciasno - gdyby
tylko chcieli, z łatwością mogliby zajść ją z dwóch stron.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mokre włosy w nieładzie opadały po obu bokach twarzy, a kapiąca z nich
woda rozpryskiwała się na odsłoniętych przedramionach. Przemoczone
ubrania kleiły się do ciała, wężyki krwi z ran po ugryzieniach spływały
ze strumyczkami wilgoci, rozmazując się w czerwone plamy. Wokół
dziewczyny utworzyła się już niewielka kałuża, i Baala zdawała sobie
sprawę, że musi wyglądać co najmniej żałośnie. Z całą pewnością nie
sprawiała wrażenia godnego przeciwnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi z Czarnych Płaszczy, nazwany Itachim, milczał. Skłoniło to jego towarzysza do podjęcia wątku:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wygląda na to, że to nie była prawdziwa Okamura. Co w takim
razie z tą drugą? - W jego głosie zabrzmiał lekko szyderczy ton. -
Ostatecznie udało jej się przeżyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala starała się
dostrzec kątem oka cokolwiek, co pomogłoby jej w walce. Nie chciała
robić zbyt wyraźnych ruchów głową, aby nie sprowokować Czarnych Płaszczy
do działania. Rana na nodze nie była zbyt głęboka, być może udałoby jej
się wstać i podbiec za jedną z kolumn...</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie usłyszała chłodny głos drugiego z mężczyzn:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na komendę zerwała się na nogi i od razu zatoczyła się, gdy
zraniona noga ugięła się pod ciężarem ciała. W tej samej chwili pierwszy
Czarny Płaszcz rzucił się do przodu z wzniesioną do ciosu ręką, w
której trzymał coś, co w półmroku groty przypominało wielką maczugę,
może nawet większą od niego samego. Kunoichi zacisnęła zęby, ignorując
ból, i pobiegła w bok, ku najbliższej ze skalnych kolumn. Nie miała
jasnego planu, ale póki była to walka jeden na jednego, mogła
przynajmniej zdezorientować i opóźnić przeciwnika za pomocą ninjutsu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzała się za siebie i wciągnęła gwałtownie powietrze, widząc,
że Czarny Płaszcz był dosłownie o parę kroków za nią. Kierowana
instynktem rzuciła się wprzód, na twarde i ostre kamienie obok słupa,
przetoczyła się po nich i kucnęła za jednym z porozrzucanych po sali
głazów. Usłyszała gruchnięcie, a dookoła potoczyły się kawałeczki skał,
gdy przeciwnik uderzył bronią tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała
się jej głowa, trafiając zamiast niej kamienną kolumnę. Przełknęła
ślinę; cios wyrwał w skale głęboką dziurę, tak jakby miał do czynienia z
górą masła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czarny Płaszcz wyprostował się, zarzucając olbrzymi oręż na ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, gdzie się chowasz - usłyszała jego rozbawiony, drapieżny
ton. - No, zamierzasz się bronić, czy będziemy się bawić w kotka i
myszkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Rzuciła okiem na skały po swojej lewej i prawej
stronie. Ucieczka była pozbawiona sensu; dysponując taką siłą, Czarny
Płaszcz mógłby równie dobrze przerąbywać się przez kolumny, zamiast je
wymijać, więc próby zgubienia go zupełnie mijały się z celem. Musiała
wejść w bezpośrednie starcie. Kilka dobrze dobranych technik, jedna po
drugiej, powinny kupić jej trochę czasu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wstała,
składając już dłonie do pieczęci. Zaledwie parę metrów przed nią stał
Czarny Płaszcz: teraz, w błyszczącej z nisz poświacie świec, zauważyła,
że jego broń nie była maczugą, ale mieczem, co rozpoznała po rękojeści.
Natomiast szerokie ostrze, owinięte szczelnie pasami materiału, wydawało
się nieproporcjonalnie olbrzymie, jakby było to zanbatō<a href="http://kenshin.wikia.com/wiki/Zanbat%C5%8D" rel="nofollow" target="_blank">*</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na więcej spostrzeżeń nie traciła czasu. Na jej widok przeciwnik
przerzucił miecz z ramienia na bok, uchwycił rękojeść obiema dłońmi, by
wyprowadzić potężny cios, i ruszył biegiem w stronę dziewczyny. Baala
złożyła ostatnią pieczęć i zaczerpnęła oddechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Eleme...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdążyła jednak dokończyć, bo w jaskini rozbrzmiał nagle głośny okrzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
- HAJAAAAAA!</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym samym momencie z jeziorka wyprysnął pod samo sklepienie słup
wody, zraszając Baalę i jej oponenta rzęsistą, wilgotną mgiełką. Czarny
Płaszcz wyhamował gwałtownie i odskoczył do tyłu tak zwinnie, jakby
ogromny oręż, którym operował, ważył nie więcej niż gałąź. Równocześnie
rozległ się głośny, metaliczny brzęk, Baala zauważyła błysk stali w
miejscu, gdzie przed chwilą stał przeciwnik, potem coś śmignęło z
furkotem niedaleko niej, ostatecznie lądując koło jednego z kamieni. W
głaz obok z plaskiem uderzyła jedna z zębiastych ryb. Dziewczyna ledwie
nadążała z obserwacją tego wszystkiego; zanim kolumna wody na powrót
zapadła się z głośnym chlupotem, zdołała w niej dostrzec znajomą
sylwetkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No proszę - stwierdził Czarny Płaszcz z
rozbawieniem. Stał teraz na jednym z niższych słupów, z zabandażowanym
mieczem opartym o podłoże, i przyglądał się wzburzonej powierzchni wody.
Jego twarz wydała się Baali jakaś dziwna, jakby... mało ludzka, ale
było za ciemno i zbyt daleko, by potrafiła rozeznać, skąd brało się to
wrażenie. - Teraz dopiero będzie ciekawie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna
zwróciła wzrok ku brzegowi jeziorka. Na kamienisty brzeg właśnie
wyczłapywała się, ociekając obficie wodą, Erika. Mokre czarno-zielone
włosy zachodziły kosmykami na twarz, a skąpe ubranie przylegało ściśle
do ciała, przez co dziewucha wyglądała jeszcze bardziej bezwstydnie niż
zwykle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kunoichi Trawy - upierdliwa zielonka - Okamura -
wyprostowała się, zatrzepała głową na boki jak otrząsający się z wody
pies, po czym uniosła głowę, spoglądając na Czarnych Płaszczy. W
opuszczonych po bokach rękach trzymała miecze, skierowane ostrzami w
dół, w których Baala rozpoznała oderwane ramiona marionetek z
poprzedniej sali. Erika miała zadziwiająco poważny wyraz twarzy, wręcz
srogi, i był to pierwszy raz, kiedy naprawdę wyglądała jak prawdziwy
wojownik.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przez chwilę nie mogła znaleźć w sobie głosu. Przez moment w grocie panowało milczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty żyjesz! - zawołała w końcu, przypatrując jej się w
osłupieniu. Erika nie tylko żyła, ale wyglądała nawet na zupełnie
niedraśniętą. Przecież ostrza były zatrute, sama to widziała!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika obróciła ku niej twarz, zachwiawszy się lekko. Sprawiała
wrażenie nieco pijanej - po paru sekundach jej twarz rozjaśnił szeroki
uśmiech, jakby dopiero teraz rozpoznała Baalę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baala! No pewnie, że żyję. A niby czemu miałabym nie żyć? Jestem za silna, żeby tak po prostu umrzeć, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zbliżyła się, ale nie podeszła do towarzyszki, tylko do trzeciego
ostrza wyrwanego z jednej z kukieł, tego samego, którym rzuciła
wcześniej w stronę Czarnego Płaszcza, gdy ten szarżował na Baalę.
Włożyła rękojeść sobie do ust, w poprzek, a tamte dwa skrzyżowała na
wysokości piersi, i uniosła głowę w kierunku przeciwników.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczeżcie się! Ja, Erika Okamura z Wioszki Trawy, pszybyłam! Ha, nie wieżeliszcie, sze jesztem taka szuper, szo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala naniosła poprawkę na wrażenie sprzed minuty - Erika
zdecydowanie w niczym nie przypominała prawdziwego wojownika. Zwłaszcza
teraz, w tej dziwacznej, semi-szermierczej pozie, z trzema mieczami, w
tym jednym w ustach. Z tyłu wyglądało to tak, jakby z boku głowy wyrosła
jej klinga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka chyba wyczuła jej zdziwione spojrzenie, bo obejrzała się na nią i rzuciła porozumiewawczym tonem:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szpoko, wiżiałam to w telewiżji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baali wcale to nie uspokoiło. Czarni Płaszcze wymienili między sobą parę słów, których nie dosłyszała. A potem...</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem na środku sali znikąd pojawił się gigantyczny wąż o
rozdętym, błyszczącym od śluzu cielsku. Był tak ogromny, że zdawał się
wypełniać sobą większą część wolnej przestrzeni. Wężowe sploty z
szelestem prześlizgiwały się między kamiennymi kolumnami, jak lejące się
leniwie strumienie zastygającej lawy, a błyszczące fioletem łuski
zgrzytały o skałę. Wielki, trójkątny łeb unosił się w górze, niemal
szorując po sklepieniu jaskini. Długi, rozwidlony czarny język
zatrzepotał w powietrzu, i Baala poczuła przypływ obrzydzenia. Wielkie
jak okno, wypukłe ślepie okręcało się w oczodole, aż w końcu - czarna
źrenica skierowała się wprost na nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kierowana instynktem
rzuciła się do tyłu, a wielki łeb wystrzelił, uderzając w ziemię zaraz
obok. Siła uderzenia była tak wielka, że cała jaskinia zadrżała w
posadach. Baala, kulejąc na zranioną nogę, próbowała odbiec jak
najdalej. Przypadła do chłodnej kolumny; ręce jej drżały, osłabione
utratą krwi, opierała się też już tylko na zdrowej nodze, by nie
przeciążać tamtej. Usłyszała przeciągły, głośny syk, i chrapliwy
szelest, gdy wąż przesuwał swoje paskudne cielsko po kamieniach, chyba -
sądząc z odgłosów - miażdżąc je swym ciężarem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skąd to
bydlę się wzięło?! I jak miała z tym walczyć? Wyjrzała zza kamienia. Gad
rozglądał się za nią z na wpół otwartą paszczą, której wnętrze, miękkie
i różowawe jak ciało małża, wieńczyły cztery blade, omdlewająco długie
kły. Na ich widok Baali zrobiło się słabo; jeden taki kieł zdawał się
dorównywać wielkością niektórym spośród kamiennych słupów. Wąż tych
rozmiarów z łatwością pochłonąłby na pojedynczy posiłek całe stado krów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdusił ją strach. To niemożliwe, żeby poradziła sobie z bestią
takich rozmiarów, nawet jeśli użyje ognistych technik, to jeśli to bydlę
jest przywołańcem, będzie bardziej odporne na płomienie niż zwykłe
zwierzę. Z łatwością może ją zdusić w splotach, zmiażdżyć samą swoją
masą, to...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baala? - Jak przez mgłę dosłyszała zdziwiony głos Eriki. - Co ty robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak ci się wydaje?! - odkrzyknęła, poirytowana jej tępotą. Czy
nie widzi tego gigantycznego węża, który ledwo mieści się w jaskini?! -
Próbuję nie dać się zjeść! Zróbże coś!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee, zjeść?</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna nie słuchała już dłużej. Zmusiła się do wysiłku i
wybiegła z kryjówki, słaniając się na zranionej nodze. Niemal natychmiast
podniósł się głośny syk, a kilkaset kilogramów żywej masy śmignęło jej
nad głową, gdy gad smagnął ogonem jak biczem, roztłukując kolumny niczym
kula kręgle. Baala padła na ziemię, obtłukując sobie kolana i łokcie,
ale na szczęście żaden z walących się słupów na nią nie spadł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syknęła przez zaciśnięte z bólu zęby i jeszcze raz wstała. Nie
zamierzała się poddać, nie teraz, kiedy to cholerne wyjście było tak
blisko!</div>
<div style="text-align: justify;">
Pobiegła wzdłuż łuskowatej ściany napuchłego
cielska. Sploty sunęły z szelestem po skalistym podłożu, mieniąc się w
wahliwym błysku świec jak ogromny, płynny opal. Baala poczuła napływ
świeżego powietrza z przodu, i zebrała wszystkie siły, by przyspieszyć.
Obejrzała się przez ramię - i, ku swojej zgrozie, zobaczyła niedaleko
Erikę, która nie dość, że wcale nie próbowała się schować, to jeszcze
stała tyłem do gigantycznego gada, patrząc na nią ze zdziwieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła i wbrew sobie wyhamowała. Za
plecami zielonki obróciły się pokryte łuskami sploty, wygięła się długa
szyja i - raptem kilkanaście metrów dalej - płaski, trójkątny łeb
zwrócił się w stronę Okamury, a rozdwojony język zatrzepotał w
powietrzu. Na tle tego potwornego, ogromnego pyska sylwetka Eriki
wydawała się drobna niczym lalka. - <i>Uważaj!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
nawet nie drgnęła. Baala zaklęła i, powodowana bardziej odruchem niż
rozsądkiem, zawróciła w jej stronę, chwyciła za ramię i pociągnęła w
bok, za jedną z kolumn. Zielonka pozwoliła się prowadzić - wciąż z
wypisanym na twarzy cielęcym zdziwieniem - ale z własnej strony nie
czyniła żadnych wysiłków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozległo się głośne szurnięcie, a
potem jakby poirytowany syk, coś kłapnęło; to wąż przypuścił
błyskawiczny atak, ale jego paszcza chwyciła już tylko powietrze. Baala
pchnęła Erikę głębiej za kolumnę, a sama oparła się plecami do słupa i
wyjrzała zza niego, by nie spuścić gada z oczu. Ta bestia musi mieć
wrażliwy węch, na pewno zaraz je wyczuje...</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co ci chodzi? - usłyszała zdezorientowany głos Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to o co? O tego węża, do cholery!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakiego węża?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na komendę gadzi łeb obrócił się w ich stronę. Baala poczuła
zimną falę strachu, widząc rozwierającą się paszczę i wynurzające się z
różowawej masy spiczaste kły, spomiędzy których wypływał opasły, czarny
jęzor. Złożyła dłonie i wykonała szereg pieczęci szybciej, niż
kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element ognia: Ściana tysiąca płomieni!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Lewą ręką wykonała zamaszysty ruch, jakby roztaczała przed sobą
jakąś płachtę. W ślad za jej dłonią w górę buchnęły płomienie, dmuchając
w twarz żarem, tak jasne, że na moment w jaskini wszystko zdało się
zniknąć w ich ostrym blasku. Wąż zasyczał wściekle i cofnął łeb; Baala
mogła dostrzec, jak całe jego cielsko gwałtownie się sprężyło. Ognisty
mur, wysoki niemal jak sama grota, a szeroki na parę metrów, oddzielił
ją od gada.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna cofnęła się na ugiętych z wysiłku
nogach, coraz mocniej kulejąc, i otarła spoconą od żaru twarz.
Zesztywniały wąż przez chwilę się nie poruszał, przypominał wykuty w
ogromnej skale posąg, potem jednak pomału, płynnym ruchem przesunął łeb w
lewo... i w prawo... kołysał się, nie spuszczając z niej oczu, a
rozwidlony język trzepotał bezgłośnie w powietrzu. Jego obraz drżał i
falował za zasłoną gorącej masy powietrza.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie
ktoś uchwycił ją z tyłu mocno za nadgarstek, obracając ku sobie. Niemal
nie rozpoznała twarzy Eriki. A gdy już wiedziała, że to ona, i otwierała
usta, by ją zwyzywać za głupotę - dostała otwartą dłonią prosto w
twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod wpływem siły ciosu głowa odskoczyła jej na bok,
a policzek zapiekł wściekle. Spojrzała ze zdumieniem na Erikę,
odruchowo sięgając dłonią do twarzy, by rozetrzeć miejsce uderzenia.
Zielonka patrzyła na nią jakby ze złością, ale jednocześnie obawą, jak
gdyby sama przestraszyła się tego, że ją uderzyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to miało być? - wykrztusiła Baala tępo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żebyś się obudziła. Tu nie ma żadnego węża! Rozejrzyj się!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala automatycznie powiodła dookoła otumanionym spojrzeniem.
Kamienne kolumny znów stały na swoich miejscach - właśnie, kiedy
upadały, nawet nie wzbiły tumanu pyłu, to dziwne - wszystko wydawało się
być na swoim miejscu... Przypomniała sobie o wężu i obróciła się
gwałtownie. Za murem języków ognia widziała tylko naprzeciwległą ścianę
jaskini. Ani śladu po gadzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała, zupełnie ogłupiała. Co jest grane?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To znowu była jakaś iluzja - wtrąciła zielonka. - Patrz tam!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala uniosła głowę. Na jednym z kamiennych słupów stali w
bezruchu Czarne Płaszcze, jak dwa posągi wykute w ciemnym marmurze.
Wstrząsnął nią dreszcz. Przez cały ten czas, gdy ona uciekała przed
halucynacyjnym wężem, oni po prostu stali i tak na nią patrzyli?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika podniosła z ziemi dwa miecze od kukieł - Baala nie miała
pojęcia, gdzie podział się trzeci - i przyjęła, w jej mniemaniu zapewne,
pozycję bojową: ugięła kolana i wyciągnęła ostrza przed siebie. Nie
ulegało wątpliwościom, że w fechtunku była równie sprawna, jak w
niepakowaniu się w kłopoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No proszę - stwierdził ten
Czarny Płaszcz, który posługiwał się wielkim, zabandażowanym mieczem. -
Prawdziwa, autentyczna Okamura! Rzadki widok, prawda, panie Itachi?
Czyli wszystko poszło zgodnie z planem?</div>
<div style="text-align: justify;">
Już wcześniej
wspominali o nazwisku rodowym Eriki, to Baala pamiętała. Więc faktycznie
zielonka jej nie okłamała. Ale co było w niej takiego szczególnego, że
zorganizowali całą tę szopkę? Gdyby chodziło im o okup, raczej zadbaliby
o to, by zakładnikowi nie stała się żadna krzywda, a Erika była całkiem
bliska śmierci, tam, w sali z marionetkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
I co z tym wszystkim miała wspólnego ona - zwykły, niewyróżniający się pośród mas sobie podobnych najemnik?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy członkami organizacji "Akatsuki" - odezwał się drugi
Czarny Płaszcz, kierując te słowa wyraźnie do dziewczyn. Miał młody,
obojętny, nawet dość chłodny głos. - Śledziliśmy cię, Eriko Okamura,
ponieważ zależy nam na tymczasowej współpracy z tobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zwróciła wzrok na Erikę. Ta zrobiła oszołomioną minę i potrząsnęła
głową, jakby chciała dać jej do zrozumienia, że nic jej nie łączy z
tymi wariatami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cichy szelest skłonił Baalę, by wrócić
spojrzeniem do Czarnych Płaszczy. Na chwilę zabrało jej dech, gdy
zobaczyła, jak Czarny Płaszcz rozpada się w gromadę kruków, które
rozleciały na wszystkie strony, sfrunęły w dół, niedaleko dziewczyn, i
tam na powrót zlały się w ludzką sylwetkę. Zamrugała,
powstrzymując chęć przetarcia oczu, bo nie była pewna, czy rzeczywiście
zobaczyła to, co zobaczyła. Kolejne iluzje?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem jego
towarzysz zeskoczył z kolumny, dźwigając na ramieniu swój potężny oręż,
i bez pośpiechu podszedł do kompana. Stali teraz naprzeciwko dziewczyn,
w zasięgu blasku świec bijącego ze skalnych nisz. Prezentowali się nie
mniej dziwaczne, niż ich poprzednicy: mistrz Sosori, Daidrara,
wypacykowany Hidan i ten ostatni... Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten, który
zmienił się w kruki, był jeszcze młodym mężczyzną o czarnych włosach.
Część jego twarzy zasłaniał wysoki kołnierz płaszcza. Czoło osłaniała
opaska z przekreślonym symbolem Wioski Liścia. Spojrzenie jego ciemnych
oczu było zupełnie beznamiętne, pozbawione jakichkolwiek emocji, w
pewien sposób niepokojące swym brakiem wyrazu. W gruncie rzeczy wyglądał
jednak zupełnie normalnie. Co innego jego towarzysz - teraz Baala już
rozumiała, co jej nie pasowało w jego wyglądzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi
Czarny Płaszcz miał twarz przywodzącą na myśl pysk rekina. Okrągłe,
wyłupiaste oczka podkreślały czarne kreski pod dolnymi powiekami, niby
szpary skrzeli. Płaski nos i szerokie, jakby pozbawione warg usta, które
odsłaniały rząd spiczastych zębów, uzupełniały tę kwadratową głowę o
kanciastej szczęce. Skojarzenia z rekinem potęgował dziwaczny,
niebieskawy odcień skóry. On również nosił przekreśloną opaskę, ale z
symbolem Mgły. Włosy sterczały ku górze niczym - Baala uśmiechnęła się
kwaśno kącikiem ust - płetwa. Rekiniasty dodatkowo odznaczał się
słusznym wzrostem - jego kompan, który sam zresztą był przeciętnego
wzrostu, sięgał mu zaledwie do ramienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musieliśmy się
upewnić - kontynuował Kruk, jak o nim myślała Baala z braku lepszego określenia - że rzeczywiście mamy do czynienia z Okamurą. Teraz już w to
nie wątpimy. Poza tym pozwoliliśmy sobie sprawdzić, jak radzicie sobie w
walce i w trudnych sytuacjach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ach, tak? Więc to był
test? Baali coraz mniej podobało się to wszystko. Chyba by już wolała,
by Czarne Płaszcze okazali się zwykłymi szaleńcami, niż szaleńcami z
planem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Początkowo chodziło nam tylko o Okamurę, ale po
raportach od Deidary i Sasoriego uznaliśmy, że wasz potencjał jako duetu
jest godny rozważenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co wam chodzi? Czego chcecie? -
wypaliła Erika. Baala nawet by się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że
zielonka w ogóle nie słuchała jego przemowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Krukowi nawet nie drgnęła powieka. Odparł spokojnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wykonacie dla nas jedno zadanie. To wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na moment zapadła cisza. Baala nie zdążyła jednak pomyśleć nad jego słowami, gdy natychmiast padła odpowiedź Eriki:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka nieoczekiwanie zamachnęła się, rzucając jednym ostrzem w
Czarne Płaszcze, a potem chwyciła zdumioną Baalę za rękę i pociągnęła za
sobą do tyłu. Zanim ta się zorientowała, już biegły jak szalone przez
galerię skalnych kolumn, zostawiając Płaszcze w tyle. Jedno musiała
przyznać - Erika była bardzo szybka w negocjacjach. Błyskawiczna wręcz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamy jakiś plan?! - krzyknęła do niej, oglądając się przez
ramię, by zobaczyć, czy tamci je gonią. W tej samej chwili zraniona noga
wreszcie osiągnęła swój limit i się pod nią ugięła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przewróciła się na ziemię, dość boleśnie wyrzynając się o kamienne
podłoże. Erika mimowolnie puściła ją, wyhamowała dwa metry dalej; przez
chwilę jakby nie rozumiała, co się stało, a potem jej wzrok padł na
czerwony od krwi materiał spodni. Podeszła do niej i kucnęła, wyciągając
rękę, ale Baala odsunęła się, obrzucając ją podejrzliwym spojrzeniem.
Starała się nie marszczyć za bardzo, by zielonka nie dojrzała na jej
twarzy tłumionego bólu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty chcesz zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie bój żaby, znam się trochę na medycznym jutsu - odparła Erika
lekkim tonem. - W końcu siebie też podleczyłam, nie? - wyciągniętym
kciukiem wskazała do tyłu, mając na myśli plecy. Faktycznie, przecież
była naszpikowana tymi nożami jak kaktus igłami... ale Baala jakoś nie
mogła się zmusić, by poczuć do zdolności zielonki choć krztynę zaufania.
- No, nie rób scen, nie ma na to czasu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna
zacisnęła więc zęby i posłusznie nie ruszała się, kiedy "koleżanka"
przystąpiła do pracy. Wyciągnięte dłonie zajaśniały nieznacznie, jakby
rozświetlone od wewnątrz, kiedy przesuwała nimi nad jej nogą. Baala
oglądała się nerwowo, kiedy wreszcie pokażą się Czarne Płaszcze.
Przecież na pewno ruszyli w pościg. Czy nie powinni już tu być?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra! Ręce też masz zranione... ale chyba nie tak mocno, krew już nawet nie leci... potem ci to opatrzę... wstawaj!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika pomogła jej stanąć na nogi. Rzeczywiście miała jakieś
pojęcie na temat medycznego jutsu; rana zasklepiła się, choć Baala
podejrzewała, że przy zbyt dużym wysiłku znowu pocieknie jej krew. Nie
zniwelowała też bólu, ale na to dziewczyna już nie zamierzała narzekać -
wystarczało, że znów mogła iść, a nawet biec, co prawda kuśtykając, ale
jednak biec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmierzały w stronę wyjścia, Baala czuła to
po świeżym powietrzu na twarzy, tak jak wtedy, gdy umykała przed
iluzorycznym wężem. Dosłyszała coś - wiedziona instynktem zatrzymała się
i przytrzymała Erikę, a tuż przed nimi z gruchotem wylądował
obandażowany miecz razem ze swoim właścicielem. Rekiniasty trzymał
olbrzymią broń opartą czubkiem o ziemię. Uśmiechnął się do nich
złowrogo, niemal szaleńczo, jakby ogarnięty żądzą krwi odsłaniając
spiłowane, ostre zęby. Małe, okrągłe rybie oczka były utkwione w Erice,
która - standardowo - pisnęła ze strachu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, że
trzeba ci pokazać, że my nie żartujemy - stwierdził z drapieżną
wesołością, prostując się i unosząc miecz. - Myślę, że przekonam cię,
zabijając tę drugą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzał na Baalę. Dziewczyna
wiedziała, że nastąpi atak, czuła to instynktownie, nawet gdyby sam tego
nie zapowiedział. Jego ruchy były zaskakujące szybkie - w mgnieniu oka
poderwał gigantyczny miecz i ruszył w jej stronę, zdążyła tylko zasłonić
się ramieniem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Sztuka przywołania!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Buchnęły kłęby siwego dymu, jakby ktoś rzucił bombę dymną. Baala
zamrugała, przez rozrzedzającą się mgłę dostrzegła kucającą Eriką z
dłonią przyłożoną do ziemi, a co się tyczy Czarnego Płaszcza...</div>
<div style="text-align: justify;">
Był dosłownie krok przed nimi, z na wpół opuszczonym mieczem,
którym chciał zmieść Baalę, ale... było coś jeszcze: coś, co
powstrzymało go przed tym zamiarem, co blokowało mu drogę, i choć
rekiniasty zdawał się napierać z całych sił, trwało nieugięcie na swoim
posterunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś, co było bezkształtną, nieprzypominającą
niczego zieloną breją, której część oblepiała klingę i łączyła się z
rozlaną na posadzce resztą. Z dziwnej substancji wyrastały kleiste
macki, i Baala po chwili dostrzegła, że cały czas się poruszają i
zmieniają swój kształt, w tempie takim, z jakim ślimak wyciąga czułki;
że nieustannie pojawiają się nowe guzy, wyrastają nowe ramiona, a inne
zapadają się z powrotem w zieloną masę.</div>
<div style="text-align: justify;">
A najdziwniejsze w
tym wszystkim było wielkie, okrągłe oko na wpół zatopione w budyniowej
brei, z okrągłą źrenicą w oprawie czerwonej jak rubin tęczówki. Ślepie
przepłynęło po powierzchni zielonego ciała - o ile można było to tak
nazwać - tak, by źrenica była skierowana dokładnie na Erikę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy tobie się wydaje, że ja nie mam lepszych rzeczy do roboty?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala rozejrzała się ze zdziwieniem, słysząc obcy głos, ale nikogo
nie zobaczyła. Po chwili zrozumiała, że ten głos wydobywał się właśnie z
tej zielonej, jednookiej masy, choć nie dostrzegała nigdzie ust ani
jakiegokolwiek innego otworu gębowego. Wytrzeszczyła oczy ze zdumieniem.
Co to za dziwaczne diabelstwo? Mówiący budyń-cyklop?</div>
<div style="text-align: justify;">
-
To naprawdę kryzysowa sytuacja, Panoptikus! - odparła Erika, prostując
się. - Musiałam cię przywołać, no! Musisz pomóc nam się stąd wydostać!</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Nam"? - Oko przesunęło się, patrząc teraz na Baalę. Dziewczyna
poczuła się nieswojo pod jego bezosobowym spojrzeniem. - A to ci nowość.
A ci tutaj to kto?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle rozległ się odgłos rozrywanego
materiału, na ziemię opadły strzępy bandaży; Baala wstrzymała oddech
widząc, że przez wyrwy w rozerwanych opatrunkach, którymi obwinięty był
miecz rekiniastego, sterczały postawione na sztorc... łuski? Osobliwa
broń siłą wyrwała się z objęć jednookiego kisielu, rozrzucając dookoła
zielone plamy i placki. Te zresztą nie zostały na miejscu, ale powoli
prześlizgnęły się z powrotem do masy z okiem. Czarny Płaszcz odskoczył
do tyłu. Miecz trzymał opuszczony, ale gotowy do użycia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to jest? - zadziwił się na głos. - Widział pan kiedyś coś takiego, panie Itachi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zupełnie tak, jakby wypowiedzenie tego imienia odsłoniło jego
obecność, "pan Itachi" pojawił się obok rekiniastego. Zielony budyń -
przywołaniec Eriki - Panoptikus - wydłużył się, był teraz jak wieża z
gładkiej, zielonej gliny, sięgająca ponad głowy dziewczyn, a na jej
szczyt wypłynęło czerwone oko, kierując się w stronę Czarnych Płaszczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oho - skwitowało ślepie kwaśno; głos tego zastanawiającego
zjawiska przywodził na myśl marudnego, może nieco starszawego mężczyznę.
- Musisz się ciągle pakować w takie kabały? Nie mogę cię z nich
wyciągać za każdym razem. Jeszcze jeden taki numer i inaczej pogadamy,
jasne?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No weź, Panoptikus, oni chcą nas zabić! Chyba im na to nie pozwolisz, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wielkie oko obróciło się na szczycie wieży. Baala pomyślała, że
zapewne miało to wyrazić zniecierpliwienie bądź irytację; gdyby
przywołaniec posiadał normalną twarz i powieki, zapewne po prostu
przewróciłby oczami. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czasem mnie kusi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dość tych pogaduszek!</div>
<div style="text-align: justify;">
Rekiniasty skoczył do przodu, wznosząc ułuskowiony miecz. Z całą
siłą uderzył w brejowatą wieżę, ale półstała, półpłynna masa nawet nie
stawiała oporu; rozpołowiła się na dwie części, obie wyrosły w górę,
łącząc się na powrót nad klingą, a z nich wystrzelił zielony kolec, mierząc prosto w głowę Czarnego Płaszcza. Ten zdążył się uchylić, zacisnął obie dłonie na rękojeści i szarpnął bronią
do góry. Nic to nie dawało, bo budyniowaty cyklop ustępował przed
uderzeniem, formował się zaraz później i ponawiał atak, tak że
rekiniasty odnosił równie wielki skutek, jakby usiłował ciąć wodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wciąż była w szoku od nagłego rozwoju wypadków i widoku
dziwacznego przywołańca, więc stała zesztywniała, niezdolna do
inicjatywy. Kątem oka dostrzegła Czarnego Płaszcza nazwanego Itachim,
jak wreszcie postanowił włączyć się do walki - wykonał pieczęci, ognista
kula pofrunęła ku jego towarzyszowi. Panoptikus odkleił się od miecza
jak spłoszona ośmiornica, rekiniasty odsunął się znów do tyłu, pocisk
wybuchnął, strzelając dookoła iskrami. Erika tymczasem rzuciła ostatnim
ostrzem, jakie jej zostało, prosto w rekiniastego, korzystając z chwili
jego nieuwagi. On zdążył to zauważyć i zasłonić się własną bronią, ale w
tej samej chwili...</div>
<div style="text-align: justify;">
Stojąca tuż obok kolumna nagle
przechyliła się - i runęła wprost na niego z okropnym jazgotem. Zielony
cień Panoptikusa, zapewne odpowiedzialnego za tę akcję, przemknął do
kolejnego słupa, który również się zachwiał... upadł na sąsiedni słup,
tamten na kolejny, nagle wszystko uległo zasadzie domina, jeden kamienny
monument walił się za drugim, potężne, kilkutonowe głazy roztrzaskiwały
się o ziemię, wstrząsając całą grotą w posadach, a zbrylone od
rozpuszczającego się wosku świece wypadały z nisz i toczyły się, wciąż
płonąc drobnymi płomykami. W powietrze wzbiły się tumany szarego,
gryzącego pyłu, kurzawa zakryła wszystko, przyjaciół, wrogów, szczegóły
jaskini.</div>
<div style="text-align: justify;">
W całym tym zamieszaniu Erika znów chwyciła
Baalę za rękę i tym razem pobiegły obie, zwalniając i próbując
ustać na nogach, gdy kolejny walący się kamień wprawiał wszystko w
drżenie, i biegły dalej, ku powietrzu, ku wlocie tunelu, jeszcze parę
kroków, już jest światło, blask słońca, powiew pachnącego wiatru na
twarzach, jeszcze trochę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- TAAAAK! - krzyknęła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wypadły z tego przeklętego kompleksu na światło dzienne i padły na
ciepłą, rozgrzaną ziemię. Jeszcze przez parę długich chwil dochodziły
do nich potężne odgłosy zawalającej się jaskini, aż w końcu wszystko
ucichło - przez wylot tunelu wypłynął rozrzedzony obłok pyłu, który
szybko rozwiał się na wietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala dyszała ciężko, leżąc
twarzą do ziemi. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo jest
zmęczona. Nogi i ręce odzywały się bólem, szczególnie zraniona noga, w
głowie kręciło jej się od wysiłku i przeżyć. Czy... czy udało im się?
Są... bezpieczne?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie leżcie tak - ozwał się burkliwy głos Panoptikusa. - To jeszcze nie koniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna uniosła się na łokciach - i niemal jęknęła, gdy w
odległości kilkunastu metrów od jaskini zobaczyła siedzących na głazach,
na granicy jakiegoś lasku... tak, to byli Kakuzu i Hidan, rozpoznała
ich od razu. O ile zamaskowany nawet się nie poruszył, to Hidan, na
którego twarzy jeszcze przed chwilą widziała znudzenie, wytrzeszczył na
nie oczy - zapewne z powodu ich budyniowego towarzysza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika szybko pozbierała się z ziemi i otrzepała swoje skąpe odzienie;
bojowy duch najwyraźniej jeszcze nie zdążył jej opuścić, bo zawołała
butnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to co! Panoptikus! Skop im dupy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- "Skop im dupy"? - odparł tamten marudnie. - Nie wiem, czy wiesz,
ale tamci dwaj z jaskini nie byli prawdziwi. To były podmienione ciała. A
ci wyglądają na oryginałów. Chyba nie myślisz, że tak łatwo z nimi
pójdzie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to, kurwa, jest? - odezwał się Hidan ze
zdziwieniem. Siedział na kamieniu w swobodnej pozycji, z kosą opartą o
ramię, którą nonszalancko obejmował ręką. Nie wyglądał na rychłego do
walki, tak samo jak jego towarzysz - Kakuzu tylko im się przyglądał
nieprzeniknionym wzrokiem. Baala nie wiedziała, czy to dobra oznaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to jest, pytasz? - przedrzeźniła go Erika, prężąc się dumnie.
- Ha! Poznaj prawdziwy <i>terror </i>rodu Okamura, kmiotku! Oto wielki,
potężny Panoptikus, stu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Z zielonej masy wyrosła
elastyczna, przypominająca winorośl macka, i pacnęła Erikę w tył głowy.
Dziewczyna urwała swoją przemowę i chwyciła się odruchowo za potylicę,
patrząc na Panoptikusa z wyrzutem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, bez takich -
powiedział przywołaniec ze znudzeniem. - Panowie wyglądają na chętnych
do negocjacji, więc czemu nie pogadacie? Silnie bym wam to sugerował.
Mogę już iść?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika nabrała powietrza z oburzeniem, ale ewentualny wybuch pretensji i żalu pohamował obojętny głos Kakuzu:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sądzę, że obejdziemy się bez użycia siły. Zapewne już wiecie, czego od was chcemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wstała już z ziemi, choć nogi się pod nią trzęsły; miała
wrażenie, że są tak słabe, jakby były z waty. Miała tylko nadzieję, że
Czarne Płaszcze nie dostrzegają jej drżenia. Jak oni siebie nazwali?
Akatsuki?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałyśmy - przytaknęła, na powrót
przejmując inicjatywę. Lubiła być tym, kto wydaje decyzje, a już na
pewno była do tego lepszym kandydatem, niż Erika. - Czemu miałybyśmy się
zgodzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo inaczej was zabijemy - odparł beztrosko Hidan.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przyjrzała się jego bezmyślnej, zadowolonej z siebie twarzy.
Jakże pod tym względem przypominał Erikę! Te jasne oczy nieskażone były
głębszą inteligencją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co zadawalibyście sobie tyle trudu, by przekonać nas... ją... skoro możecie nas po prostu zabić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu prychnął z, jak się zdało Baali, rozbawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuszna uwaga. Okamura jest nam potrzebna, a ciebie zostawiliśmy
przy życiu, bo dobrze razem ze sobą współpracujecie. Użyjemy
argumentów, które najbardziej do was przemówią. - Odchylił się nieco na
swym kamiennym siedzisku. - Dla ciebie konkretna zapłata, a dla
Okamury... powiedzmy, że lepiej będzie dla Trawy, żeby się zgodziła
współpracować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Trawa? - W głosie Eriki zabrzmiała obawa. - Co wy chcecie zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic, jeżeli się zgodzisz kooperować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałaś. - Panoptikus pacnął ją macką w ramię; Hidan nie
spuszczał z niego na poły zdumionego, na poły zafascynowanego
spojrzenia. - Rozpierdolą nam Wioskę, jak odmówisz. Nie rób kłopotów i
zgódź się, a mnie odeślij, dobra?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika przez chwilę
milczała, najwyraźniej rozważając wszystkie za i przeciw. W końcu
zrobiła nieszczęśliwą minę, zrobiła pieczęć - i budyń rozpłynął się w
obłoku dymu. Kakuzu skinął głową z aprobatą i zwrócił wyczekujące
spojrzenie na Baalę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna skrzywiła się. Nie miała
zbyt dużego wyboru, a zawsze mogła zgarnąć dla siebie wynagrodzenie,
które może choć w części zadośćuczyni jej wszystkie męki. Wątpiła, by
udało im się im uciec, nie wspominając o pokonaniu tych... Akatsuki... w walce. Cóż więc mogła
zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgadzam się - powiedziała z rezygnacją.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kakuzu wstał, a za jego przykładem poszedł Hidan. Zamaskowany obrzucił dziewczyny obojętnym, niemal
znudzonym spojrzeniem, i ruszył drogą, rzucając na odchodnym:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najpierw odwiedzimy jakiś zajazd, gdzie odzyskacie siły. Wyłożę wam tam cel naszej misji. Na razie to wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala i Erika spojrzały na siebie. Twarz zielonki była brudna, jak
zresztą jej odzież i reszta ciała: wszystko w kurzu, w pyle, ubrania wciąż jeszcze były wilgotne, a schnące włosy przypominały napuszoną kępę
siana. Baala zdawała sobie sprawę, że sama nie wygląda wcale lepiej, tym
bardziej, że jedna nogawka spodni nasiąkła krwią. Miała nadzieję, że
dostanie jakieś ubranie na zmianę, gdy już znajdą się w zajeździe.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chcąc nie chcąc, ruszyły w drogę, nie wiedząc, że od tej jednej decyzji zmieni się całe ich życie.</div>
<br />
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<b>KONIEC SAGI PIERWSZEJ</b></div></div>
<br /><div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/03/iiv-w-labiryncie-watpliwosci.html"><< I.IV W labiryncie wątpliwości</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/05/iii-plotki-i-pogoski_6.html">II.I Plotki i pogłoski >></a></p>
</div></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-29788510858286526722014-03-30T17:20:00.001+02:002017-03-05T16:06:39.083+01:00Strefa fanów<div style="text-align: justify;">
<div style="text-indent: 0px;">Niniejszy dział został stworzony specjalnie do zamieszczania <i>fan artów</i>, które otrzymałam od Czytelników bloga. Za wszystkie serdecznie dziękuję! Gdyby ktoś chciał pochwalić się talentem i sprawić mi prezent swoim rysunkiem - zachęcam do przysyłania prac (na adres <i>dragonart@vp.pl</i>). Na pewno wszystkie zostaną tutaj umieszczone! :)</div></div><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyVT2sr8mdwKZ3NnKzRC6T31fbwjcKE4gdgAZ5amed4NbaxiWs_G_Lbko5o-kP9wZEAJg3-z9tJEm9MjZOTwGjCWJFjN07AW9p9QX4pA2aG4ajubad9OAsRvC-yGJzIqCDsY9VJ2suQUoC/s1600/e84l50.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyVT2sr8mdwKZ3NnKzRC6T31fbwjcKE4gdgAZ5amed4NbaxiWs_G_Lbko5o-kP9wZEAJg3-z9tJEm9MjZOTwGjCWJFjN07AW9p9QX4pA2aG4ajubad9OAsRvC-yGJzIqCDsY9VJ2suQUoC/s1600/e84l50.jpg" width="239" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Baala i Erika autorstwa <b>Kidy</b>.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhph1eLMmArEJub_hfECeHa_IQuQfi5VNaVuudnCDnJXn88PB8FX-XrUat4Ak6l1SNus-nOjMvG1uu_cyQSsJ5OjfK7ojTRwa17e8tI95Lpe7wJP9ij4aaWU33x3tJsqZtNoWvrS01ban3L/s1600/Ankoo1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhph1eLMmArEJub_hfECeHa_IQuQfi5VNaVuudnCDnJXn88PB8FX-XrUat4Ak6l1SNus-nOjMvG1uu_cyQSsJ5OjfK7ojTRwa17e8tI95Lpe7wJP9ij4aaWU33x3tJsqZtNoWvrS01ban3L/s1600/Ankoo1.jpg" width="232" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Baala autorstwa <b>Ankoo.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtjJ5F9CCFvECNoRSPkQPgNLWd_QBA_KplPoMSMLbFopoBNjkL0VqMZaUqRnDkBhjWJ-V2IKrmpntHnWz70oxOOFqagSCdecK2RA62r5W2QDSt3nShb4L8tTI6bSw65GJM3LB99xelX3tZ/s1600/Ankoo2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtjJ5F9CCFvECNoRSPkQPgNLWd_QBA_KplPoMSMLbFopoBNjkL0VqMZaUqRnDkBhjWJ-V2IKrmpntHnWz70oxOOFqagSCdecK2RA62r5W2QDSt3nShb4L8tTI6bSw65GJM3LB99xelX3tZ/s1600/Ankoo2.jpg" width="226" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Erika autorstwa <b>Ankoo</b></div>
<div style="text-align: center;">
(ilustracja do jednego z rozdziałów).</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTTaawK73qfNWNBi4RzccBKceA6w-C86P86cvapcLrfytMM3NJF4V792SGclEg9KV-ktz4cmIdj4MpUriAJspQ0C4IcRhW3i46VI5WP-MLyWmEBLgHteKP4cIdvYucHN-Z5qgGLWpjiP-S/s1600/Sora.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTTaawK73qfNWNBi4RzccBKceA6w-C86P86cvapcLrfytMM3NJF4V792SGclEg9KV-ktz4cmIdj4MpUriAJspQ0C4IcRhW3i46VI5WP-MLyWmEBLgHteKP4cIdvYucHN-Z5qgGLWpjiP-S/s1600/Sora.jpg" width="238" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Baala autorstwa <b>Sory</b></div>
<div style="text-align: center;">
(<i>art trade</i>).</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSb2TfKbZePL4gTsyJZPnzXiV4ES1eaak_89OVbC4pAJgsUV5m2O8Nrep6STn1j0zWJm5XJz238tWTOzXfCmNME4zGAYJ8XsvaFIrShkCCbifsccgtSqlkLDecdhi7FAmV1PH-zjDPhLu1/s1600/fidjera1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSb2TfKbZePL4gTsyJZPnzXiV4ES1eaak_89OVbC4pAJgsUV5m2O8Nrep6STn1j0zWJm5XJz238tWTOzXfCmNME4zGAYJ8XsvaFIrShkCCbifsccgtSqlkLDecdhi7FAmV1PH-zjDPhLu1/s1600/fidjera1.png" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Baala autorstwa niesamowicie utalentowanej <b>fidjery</b> :D</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXg2l8hJOnOkdrLUQHVJrR9tQxWolxLq3V1eIbSJ6Na_buArYnKVk1stY9NWXdSIlCUlt1qf3MAa3xCJ_QRB-b8hvEVusIA1tnD7CEqLENqklSIuS0Vf_fr4pflp63IhmkT9oU9zmggF71/s1600/erika_by_fidjera-d3dwnvr.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXg2l8hJOnOkdrLUQHVJrR9tQxWolxLq3V1eIbSJ6Na_buArYnKVk1stY9NWXdSIlCUlt1qf3MAa3xCJ_QRB-b8hvEVusIA1tnD7CEqLENqklSIuS0Vf_fr4pflp63IhmkT9oU9zmggF71/s1600/erika_by_fidjera-d3dwnvr.png" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Erika autorstwa <b>fidjery.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxri5z78x6poCQvbc-Kw01VHl1X6Q1C1miWt_6CLCSxtBRKuYMs6VSZreasR4OX1tED1EgVk6F9diQ6P7I6x4yqePjZBCKpeIYC5IJzAotvOWk5sp3XoiZhsTittEKfT_GOA5KUavFEOaE/s1600/fidjera3.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxri5z78x6poCQvbc-Kw01VHl1X6Q1C1miWt_6CLCSxtBRKuYMs6VSZreasR4OX1tED1EgVk6F9diQ6P7I6x4yqePjZBCKpeIYC5IJzAotvOWk5sp3XoiZhsTittEKfT_GOA5KUavFEOaE/s1600/fidjera3.png" width="221" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Furume autorstwa <b>fidjery.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg49vyGT7R7lYrM2MVk2t9TezR1RmFSL3fxT_1XigJfwxzNaHIvWx7avxpB1rkSkkG7mmllcWKYsicm0jkrXlYzJqbGWiQ9aSBE6XZmt_3tOBrD_vUuUAWt9WONS1NAI0KD_r3t7T48Hh0L/s1600/savo_fukusawa_by_fidjera-d3b21vj.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg49vyGT7R7lYrM2MVk2t9TezR1RmFSL3fxT_1XigJfwxzNaHIvWx7avxpB1rkSkkG7mmllcWKYsicm0jkrXlYzJqbGWiQ9aSBE6XZmt_3tOBrD_vUuUAWt9WONS1NAI0KD_r3t7T48Hh0L/s1600/savo_fukusawa_by_fidjera-d3b21vj.png" width="224" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Savo Fukusawa autorstwa <b>fidjery.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgswsCgKsKCyzK-QcfkB2PfxoIMvxeCzeiqjhaPZTUNRL8mkC5AOxopRRBYFtn9f35Mq0sXstcYm4RfHbV_1YHDk4-WA4PfugoHBm4HA8vzmHszp8YJdwchyVexy8BsxeKVLoqmM2s9GO5m/s1600/fukusawa_by_fidjera-d4etto3.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgswsCgKsKCyzK-QcfkB2PfxoIMvxeCzeiqjhaPZTUNRL8mkC5AOxopRRBYFtn9f35Mq0sXstcYm4RfHbV_1YHDk4-WA4PfugoHBm4HA8vzmHszp8YJdwchyVexy8BsxeKVLoqmM2s9GO5m/s1600/fukusawa_by_fidjera-d4etto3.png" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Znów Fukusawa, i znów - autorstwa <b>fidjery.</b></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-21222303820024776362014-03-10T22:58:00.000+01:002014-12-28T16:59:10.189+01:00I.IV W labiryncie wątpliwości<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ IV: W LABIRYNCIE WĄTPLIWOŚCI</b></div></div>
<br />
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Pierwszym, co poczuła,
był chłód. Ziąb tak przejmujący, tak dotkliwy, jakby leżała na płycie
lodu. Potem w nozdrza uderzyła ją intensywna woń mokrej ziemi,
stęchlizny i pleśni, jaką wyczuwa się często w piwnicach. Czucie
powracało wraz przebiegającym po całym ciele mrowieniem, od stóp i
koniuszków palców po cebulki włosów.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Było wilgotno, ciemno
i chłodno. Zamrugała, ale w mroku nie dostrzegła żadnych kształtów, nie
była nawet w stanie stwierdzić, jak nisko bądź wysoko znajduje się
sufit.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy ona... czy ona leży pogrzebana żywcem pod świeżo poruszoną ziemią?</div>
<div style="text-align: justify;">
Sama myśl, że ta ziemista, zimna nora mogłaby stać się jej grobem była
tak wstrząsająca, że Baali w jednej chwili przejaśniło się w umyśle.
Usiadła gwałtownie, zaczerpując głębokiego wdechu jak niedoszły
topielec, którego w ostatniej chwili wyciągnięto na brzeg. Z każdym
nerwowym oddechem wciągała w płuca zimne, stęchłe i wilgotne powietrze,
jakby rzeczywiście znajdowała się w starej piwnicy, której od dawna nikt
nie odwiedzał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obróciła się w ciemności, próbując
rozeznać się w sytuacji, ale było zbyt ciemno, by ocenić choćby wielkość
pomieszczenia. Pod dłońmi wyczuwała ubitą na twardo ziemię, od której
bił chłód; niepewnie przesunęła rękoma na boki, ale nie natknęła się ani
na ścianę, ani na cokolwiek innego. Otaczał ją tylko nieprzenikniony
mrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przynajmniej do chwili, gdy dosłownie tuż obok rozległ się okrzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, jak dobrze, że żyjesz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrą chwilę zajęło jej rozpoznanie tego głosu, ale to wcale nie sprawiło, że poczuła się lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Erika? - zapytała głośnym szeptem, bo z trudem zmuszała się do mówienia. - Co... co tu się dzieje? Gdzie my jesteśmy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wytężała wzrok, wbijając spojrzenie w miejsce, gdzie powinna znajdować
się zielonka. Wciąż widziała tylko gęstą ścianę czerni. Musiała parę
razy zamrugać, by upewnić się, że rzeczywiście ma otwarte oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja wiem? - napłynęła z ciemności odpowiedź. - Gdzieś pod ziemią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tyle to się domyślam - wycharczała Baala. - Ale co się stało? Czarne Płaszcze nas złapali?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ledwie wydobywała z siebie głos. Najwidoczniej przeleżała w bezruchu
dość duży szmat czasu, bo wszystkie mięśnie miała boleśnie zesztywniałe,
chłód przenikał ją na wskroś, a każde z trudem wykrztuszone słowo
brzmiało tak, jakby ktoś wyłożył jej gardło papierem ściernym. Na
dodatek teraz, gdy odzyskała pełnię przytomności, jej ciałem zaczynały
wstrząsać drgawki. Z trudem skupiała się na tym, co mówiła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...no więc walczyłam z nimi, <i>oczywiście</i>,
ale nawet dla mnie okazali się zbyt silni - opowiadała, jak zwykle
ubarwiając rzeczywistość. - Musiałam się poddać, chociaż wiesz, mało
brakowało, a zebraliby niezłe baty, ale no... mam gorszy okres, mówiłam
ci zresztą, więc trochę mi nie poszło, no, w każdym razie ty już byłaś
nieprzytomna, przyniósł cię ten drugi, ten w masce, nie? No i potem
trafiłyśmy tutaj, nie od razu, wiadomo, ale po drodze i tak nie działo
się nic ciekawego, więc teraz nie będę opowiadać, no nie, tak czy
inaczej zamknęli nas tu i... - Nagle urwała. - Dobrze się czujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zorientowała się, że już nie siedzi, ale leży na zimnej posadzce z
podwiniętymi nogami. Cały czas wstrząsały nią dreszcze, wręcz czuła,
jak cała skóra ściąga się od gęsiej skórki. Przez chwilę nawet wydawało
jej się, że widzi ulatujący z własnych ust obłoczek pary, ale równie
dobrze mogło być to tylko przywidzenie, bo potem znów miała przed oczami
głęboką czerń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- N-nie - wykrztusiła, szczękając zębami. Skąd to zimno? Czy tak... czy tak wygląda śmierć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Myśli z trudem przedzierały się do jej świadomości, jakby coś dławiło
je po drodze, zgniatało w zarodku, pozostawiając jedynie oderwane,
pozbawione kontekstu i sensu strzępy. Zewsząd otaczał ją przeraźliwy,
przenikający do kości chłód, który zdawał się nasilać z każdą sekundą.
Miała wrażenie, że na odsłoniętej twarzy i ramionach powoli osiada
szron, a wydychane powietrze z chwilą, gdy ulatuje ze zdrętwiałych warg,
krystalizuje się w obłoczek lodowego pyłu. Czuła się tak, jak gdyby
tkwiła w uścisku lodowego olbrzyma, albo leżała w samym środku mroźni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedynym, co jeszcze utrzymywało ją w przytomności, była niekończąca się gadka Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oni w ogóle nie wiedzą, jak się postępuje z kobietami, nie uważasz?
Wyobrażasz sobie coś takiego? Wrzucić nas do jakiejś zapleśniałej
piwnicy! Zresztą nawet nie wiem, czy to jest piwnica, bo nic tu
właściwie nie ma... choćby okna... to skandaliczne... ktoś powinien coś z
tym zrobić... Słyszałam kiedyś o takiej organizacji, wiesz? Jak oni się
nazywali, moment... coś z pamięcią chyba, czy amnezją, czy jakoś tak,
to była głupia nazwa... No w każdym razie gadają o prawach, jakie
każdemu przysługują, że pewnych rzeczy nie wolno robić i tak dalej, i
mówią, że występują w obronie tych praw, czy jakoś tak, w sumie nie
brzmi źle, nie? Ostatnio zresztą pikietowali w jakiejś wiosce, słyszałam
w wiadomościach, ale gdzie to było... Piasek? Nie... jakaś mniejsza,
nie pamiętam, zresztą chodzi o to, że władze się wkurzyły i ich
porozpędzały, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala, która od dwóch minut zbierała siły na wydobycie z siebie głosu, wreszcie zdołała wykrztusić pytanie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- N-n-nie j-jest c... ci zz... zi-zzimno?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zimno? - odpowiedział jej zdziwiony głos Eriki. - No, może trochę
chłodno, fakt. Uważam, że jako mężczyźni powinni mieć chociaż na tyle
przyzwoitości, by dać nam swoje płaszcze. W końcu nie jesteśmy w
kurorcie, nie? A jeśli się przeziębię? Myślisz, że będę mogła ich gdzieś
później zaskarżyć? Może do tej Amnezji?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala bardzo
chciała powiedzieć jej, by się zamknęła, ale gardło ostro odmówiło
współpracy. Więc tak to będzie wyglądało? Umrze tutaj, w tej zapadłej
norze bez światła, a jej śmierć skomentuje jedynie bezmyślna paplanina
zielonki? Gdyby było to możliwe, zrobiłoby się jej jeszcze zimniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj - odezwała się Erika nieco głośniej - coś mi się tu nie podoba. Jakoś dziwnie się zachowujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nareszcie, pomyślała Baala. Chyba mogła uważać się za szczęściarę,
skoro Erika zdążyła się nią zainteresować przed jej hipotetyczną
śmiercią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie może być ci aż tak zimno, co? Trochę
przeleżałaś, fakt, ale mimo wszystko... spróbuj się rozruszać, co? Och -
szepnęła nagle, milknąc na moment. - Och. Rozumiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
za to nie rozumiała, wiedziała tylko, że paraliżujące zimno ogarnia jej
ciało jak choroba. Zwijała się w kłębek, by zachować jak najwięcej
ciepła, ale właściwie o żadnym cieple już nie było mowy - miała
wrażenie, że za życia zmienia się w lodowy pomnik.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obok
rozległ się szelest. Być może Erika wstała, ale nawet gdyby nie
nieprzenikniona ciemność, to Baala i tak nie byłaby w stanie tego
sprawdzić, bo zaciskała mocno powieki. Nie była pewna, czy przy próbie
otwarcia oczu nie musiałaby rozłamywać na rzęsach lodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
To jest genjutsu, nie? Iluzja. - Rozległy się odgłosy kroków, rozchodząc
słabym echem po pustym pomieszczeniu (lochu?); cichły w miarę, jak
Erika się oddalała. - Ale przecież to za mała przestrzeń, by ten, kto
stworzył iluzję, był tutaj i ją podtrzymywał... chyba musiał zostawić
gdzieś pieczęć, która to emituje... Swoją drogą, to niezła sztuczka,
wiesz? Zostawiasz taki karteluch i - <i>voila!</i> - każdy, kto wejdzie w
pole działania, wpada w pułapkę złudzeń. Ale moim zdaniem takie zabawy
są dobre dla amatorów - ciągnął głos Eriki; było w nim słychać
lekceważące zabarwienie. - Prawdziwy wojownik nie bawi się w takie
sztuczki. Założę się, że będą tu co najmniej cztery pieczęci... pewnie w
rogach, no jasne! Muszą jakoś zamykać obszar działania. <i>Ha!</i> Wiedziałam! Jestem genialna!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala nie pojmowała z tego zupełnie nic, ale po ożywionym tonie Eriki
domyślała się, że może jednak nie zamarznie tutaj na śmierć.
Rzeczywiście, po krótkiej chwili poczuła przypływ fali ciepła, jakby
padły na nią cudownie gorące promienie letniego słońca. Nabrała wdechu, z
trudem powstrzymując ochotę na wydanie z siebie okrzyku radości; wciąż
miała wrażenie, że w płucach zalegają jej kostki lodu, ale to odczucie
pomału mijało, jakby ten lód zaczął tajać. Zdołała zacisnąć w pięści
skostniałe dłonie, własny oddech znów ogrzewał jej usta.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Dziwna sprawa - stwierdziła Erika z ciemności. - Skoro nas tu zamknęli,
to po co jeszcze genjutsu? Chyba mają małą obsesję na punkcie środków
ostrożności. Myślisz, że to jacyś paranoicy? Masakra, w mojej wiosce
miałam takiego, co był chory na głowę, wiesz, ubzdurał sobie mnóstwo
rzeczy, w tym to, że wszyscy chcą go zabić i... - Rozległ się
pojedynczy, krótki i ostry odgłos, jak rozrywanego na dwoje papieru. -
No, to jeszcze dwie sztuki tego badziewia zostały. Czujesz się lepiej?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej? - powtórzyła Baala, rozciągając się na ziemi, bo ze wszech
stron ciągnęło do niej błogie, przyjemne ciepło. - Chyba nigdy w życiu
nie czułam się lepiej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Gęsty mrok też zelżał, rozproszony
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chociaż nie było żadnego
źródła światła, ciemność, jaka panowała tutaj teraz, była najzupełniej
normalną, zdrową ciemnością, do której wzrok Baali szybko się
przyzwyczaił. Bez trudu rozróżniała kontury krążącej po pomieszczeniu
zielonki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny raz usłyszała odgłos rozdzieranego papieru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd wiedziałaś, że to iluzja? - zapytała, rozcierając sobie ramiona i
łydki. Poruszyła stopami; wciąż nie do końca odzyskała czucie w palcach
stóp.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To chyba jasne, nie? Inaczej byś się tak nie
zachowywała. Tak to już jest z iluzjami: robią na tobie wrażenie tak
długo, dopóki nie zorientujesz się, że to tylko złudzenia. - Baala
musiała przyznać, że, jak na Erikę, było to bardzo inteligentne
spostrzeżenie. - A kiedy już to wiesz, wyrwanie się z techniki staje się
banalne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie spodziewałam się, że tyle wiesz na ten
temat... To dlatego ta iluzja nie robiła na tobie wrażenia? Bo
wiedziałaś, że nie jest prawdziwa?</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś tu nie pasowało.
Erika przecież nie od razu zorientowała się, co jest na rzeczy, co do
tego mogła być pewna. A mimo to technika nie wywarła na nią żadnego
wrażenia? Podczas kiedy ona, Baala, pogrążała się w oceanie zimna,
zielonka zachowywała się tak samo, jak zwykle...</div>
<div style="text-align: justify;">
- No
powiedzmy - odparła Erika zdawkowo. - O, ostatnia! - Zniszczyła czwartą
pieczęć. - No to tyle. I co robimy teraz? Jestem głodna, myślisz, że
przyniosą nam jedzenie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będziemy czekać na żadne jedzenie. Wynosimy się stąd.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wstała z ziemi, rozkoszując się uczuciem gorąca płynącej w żyłach
krwi. W piwnicy - czy też lochu - wciąż, oczywiście, było raczej
chłodno, ale w porównaniu do mrozu, jaki jeszcze przed chwilą musiała
znosić, był niczym wiosenny deszczyk. A teraz, gdy odzyskała władzę nad
ciałem i nad własnym umysłem, była pewna tego, co musi zrobić dalej,
jakby gdzieś wewnątrz niej tkwił kompas, którego igła twardo wskazywała
określony kierunek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja bym w sumie coś zjadła - wtrąciła Erika niepewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zignorowała ją i podeszła do ściany. Zajęło jej to zaledwie parę
kroków, zresztą - sądząc po tym, jak Erika szybko uwinęła się z
obejściem wszystkich czterech kątów, by zniszczyć pieczęcie z genjutsu -
domyślała się już wcześniej, że pomieszczenie jest raczej małe, jak
niewielka piwniczka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyciągnęła przed siebie dłoń,
wyprostowując palec wskazujący, i użyła czakry, by stworzyć nad brzegiem
płytki paznokcia niewielki płomyk. Nie potrzebowała do tego pieczęci;
nie była to nawet technika, a zwykła, przydatna sztuczka, której
nauczyła się jeszcze w domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dom, ha... Byłoby to bardzo ironiczne, gdyby rzeczywiście tutaj zginęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odepchnęła od siebie niepotrzebne myśli. Światło płomyka jasno
błyszczało w ciemności, drażniło przyzwyczajone do mroku oczy, chociaż
jego blask roztaczał się na parę marnych centymetrów. Baala musiała
niemal wodzić palcem po powierzchni drzwi, by dostrzec jakiekolwiek
szczegóły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szelest z tyłu poinformował ją, że Erika podeszła i stoi tuż za nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niezły numer - powiedziała zielonka z odcieniem uznania w głosie. -
Ale nie da się zrobić tego ognika trochę większego? No bo wiesz, jednak
wciąż niewiele widać...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie da się - odburknęła Baala.
Wcale nie zamierzała spoufalać się z Eriką, bo, jak by nie patrzeć, to
przez tę zieloną fajtłapę trafiła do tego miejsca. Chociaż musiała jej
przyznać, że uratowała ją od genjutsu. - Widzisz to? - opuściła dłoń,
palcem z jarzącym się nad nim płomykiem wskazując ciężką, metalową
klamkę, a zaraz pod nią - duży zamek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No widzę. I co teraz? Skąd weźmiemy klucz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła i pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A na co ci klucz? Jesteśmy kunoichi, czy nie? Mamy lepsze metody.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skupiła się, przelewając czakrę w rękę, dłoń, w palec - i w końcu w
płomień, który rozjarzył się mocniejszym światłem. Biło od niego gorąco,
choć nie powiększył się ani o milimetr, nawet nie drgnął. Stawał się
coraz bledszy i coraz gorętszy, aż wreszcie Baala uznała, że to powinno
wystarczyć - i zbliżyła płomień do otworu w zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie
potrwało długo, zanim powierzchnia zamka nie wygięła się, zapadła w
sobie, i nie wykwitły na niej ciężkie krople roztopionego metalu.
Nacisnęła na klamkę, a po paru szarpnięciach bolec w zamku ostatecznie
puścił i - drzwi stanęły otworem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny spojrzały w
głąb mrocznego korytarza, jaki się przed nimi rozciągał. Nie było w nim
śladu niczyjej obecności, ani też żadnego oświetlenia. Baali wcale się
to nie podobało. Ani trochę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to... idziemy, nie? - stwierdziła Erika.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Czekaj!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Krzyknęła za późno - zielonka właśnie ruszyła do przodu. Zanim jednak
przeszła choćby trzy kroki, w jednej chwili podniósł się głośny syk,
jakby wdepnęła prosto w gniazdo węży. Baala zareagowała błyskawicznie;
doskoczyła do niej, chwyciła za ramię i pociągnęła za sobą do tyłu,
jednocześnie gasząc płomyk i szybko wykonując jedną dłonią pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal w ostatniej chwili zdążyła uderzyć rozpostartą dłonią w ziemię, z
której wyrosła gruba, ziemista ściana, odgradzając je od korytarza. Zza
zasłony rozległa się eksplozja na tyle silna, że wstrząsnęło całą
piwnicą; pod wpływem siły wybuchu stworzona tarcza wybrzuszyła się w
stronę dziewczyn, które padły na ziemię, instynktownie osłaniając głowy
ramionami. Zaraz później wszystko ucichło - jeszcze przez parę sekund
było słychać szelest osuwającej się ziemi, ale potem zapadła cisza. I
ciemność.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to było? - Erika pierwsza milczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kartki wybuchowe. Zastawili pułapkę, pewnie rozciągnęli w poprzek
korytarza linkę, której pociągnięcie aktywowało zasadzkę... Czy ty nie
możesz pomyśleć, zanim coś zrobisz?! - Baala podniosła głos, wstając i
otrzepując się. Sądząc po odgłosach, ściana, którą stworzyła dla ochrony
przed wybuchem, właśnie rozsypywała się w hałdę ziemi. - Przez ciebie
mogłyśmy zginąć!</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszała w odpowiedzi obrażone prychnięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę myśleć o wszystkim! Jak mam gdziekolwiek pójść, skoro wszędzie mogą być pułapki?</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć Baala nie miała na to najmniejszej ochoty, musiała przyznać, że
Erika miała częściową rację. Diabli jedni wiedzą, ile jeszcze pułapek
mogło czekać na nie w korytarzu. Dlaczego Czarne Płaszcze mieliby
zadawać sobie tyle trudu, by najeżyć pułapkami jedyny korytarz, jaki
prowadził do celi więźniarek? I jak oni sami by go wówczas przekraczali?
To nie miało dużego sensu. Chyba, że...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szkoda, że nie mamy broni - mruknęła Baala.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież mamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała w ciemność, tam, skąd dochodził głos kunoichi Trawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Mamy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No a nie? Przynajmniej ja nie przypominam sobie, by ją nam zabrali, kiedy nas tu wrzucili.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala sięgnęła dłonią do pokrowca na udzie. Faktycznie, wciąż tkwił na
swoim miejscu, na dodatek wewnątrz znajdował się kunai, razem ze zwojem
specjalnej metalowej linki. Zdziwiła się, że nie zauważyła tego
wcześniej, ani nawet nie pomyślała o tym, by sprawdzić uzbrojenie.
Czarne Płaszcze albo uważali, że i tak nic nie wskórają z pomocą jednego
kunaia, albo...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś mi tu śmierdzi - stwierdziła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, mi też - przytaknęła Erika. - Jakby trochę siarką. Albo czymś zgniłym. Chyba dawno tu nie zaglądali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzięki litościwej ciemności zielonka nie zobaczyła wyrazu twarzy Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałam co innego na myśli - wycedziła dziewczyna przez zęby. - Że nie podoba mi się ta sytuacja.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aha. No, to w sumie też. - Erika milczała przez chwilę. - Ale co konkretnie? - zapytała ze zdezorientowaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czarne Płaszcze zostawili nam broń. - Baala owijała właśnie kunai
linką. - Na dodatek porozstawiali pułapki, jakby spodziewali się, że
wyjdziemy z tej celi, czy tam piwnicy. Nie wydaje ci się to podejrzane?
To wygląda tak, jakby <i>chcieli</i>, żebyśmy próbowały uciec.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A bo ja wiem, jak rozumują wariaci? I czy mogłabyś znowu zrobić ten swój płomyk? Nic nie widzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz będę miała coś lepszego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawiązała supeł na końcu kunaia i odcięła nim resztę linki, którą
spakowała z powrotem do pokrowca. Znów stworzyła płomyczek, ale tylko na
krótką chwilę, by przytknąć go do tak stworzonej instalacji. Linka -
łatwopalne, długo palące się włókno owinięte metalowym drucikiem -
zapłonęła ogniem, rozbłyskując światłem jak pochodnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O! - skomentowała Erika. - No i to rozumiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- A teraz słuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzać. Idziesz za mną i nie
wyrywasz się do przodu, bez względu na to, co będzie się działo, jasne?
Nie chcę, żebyś znowu narobiła nam kłopotów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika
odburknęła coś niezrozumiale pod nosem, ale Baali i tak nie
interesowało, co zielonka ma do powiedzenia, grunt, żeby pozostawiła jej
przewodnictwo. Ruszyła przodem, trzymając zaimprowizowaną pochodnię
nisko, by zobaczyć ewentualne nici, których pociągnięcie mogłoby
aktywować kolejne pułapki. Nic takiego nie widziała, ale na wszelki
wypadek szła powoli, gotowa w każdej chwili do natychmiastowego odwrotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Korytarz cały czas prowadził prosto. Jak dotąd nie natknęły się na nic
szczególnego - żadnych zasadzek, zapadni, choćby nawet pochodni
zamocowanych do ścian. Baala nie miała pojęcia, co o tym wszystkim
myśleć. Jak głęboko pod ziemią mogły się znajdować? Czemu piwnica, w
której były więzione - czy też loch albo cela - była jedynym
pomieszczeniem, do którego prowadził tak długi tunel? Kunoichi
przyjrzała się ścianom. Wydawały się jednolite, choć podejrzewała, że
mogły w sobie kryć ukryte przejścia. Nie zdziwiłaby się, gdyby się
okazało, że trafiły do jakiegoś tajnego, podziemnego kompleksu, gdzie
Czarne Płaszcze przeprowadzają jakieś paskudne eksperymenty. A jeśli one
były jednym z nich?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaklęła w duchu, próbując nie
rozmyślać o tym, jaki Czarne Płaszcze przygotowywali dla nich los.
Cokolwiek planowali, wymkną się stąd teraz - i miała nadzieję, że już
nigdy nie powrócą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czujesz to? - szepnęła Erika za jej plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przystanęła; faktycznie, na twarzy poczuła powiew chłodu i jednocześnie
rześkości świeżego powietrza. Czyżby zbliżały się do wyjścia? To byłoby
trochę za łatwe. A jeśli to kolejny podstęp?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeszły
kolejnych parę kroków, docierając wreszcie do końca korytarza. Tunelu
nie wieńczyły żadne drzwi ani wrota, jedynie otwarte przejście, które
prowadziło do jakiegoś pomieszczenia, również pogrążonego w ciemności.
Baala przystanęła w samym progu i uniosła płonący kunai, ale i tak nie
była w stanie widzieć dalej, niż na odległość pół metra.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Ho, hoo! - zawołała nagle Erika. Baala syknęła, spodziewając się, że
głupota towarzyszki znowu ściągnie na nich kłopoty, ale na szczęście
odpowiedziało im tylko echo:</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ho, hoo...</i> <i>ho, hoo... ho...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Po
paru kolejnych "ho" echo całkowicie ucichło. Wyglądało na to, że
pomieszczenie jest całkiem pokaźnych rozmiarów... i raczej dość puste.
Baala była pewna, że tam, w mroku, musiało czaić się coś wyjątkowo
paskudnego, przygotowanego specjalnie z myślą o uciekinierkach. Ale
innego wyjścia nie było.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozważała właśnie, czy nie zawrócić się i nie poszukać w ścianie tunelu ukrytych drzwi, kiedy stało się najgorsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika, oczywiście, po prostu weszła do wielkiej komnaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wstrzymała oddech, patrząc na zanurzony w ciemności kształt jej
sylwetki. Zielonka przeszła kilka kroków, zatrzymała się, potem znów
poruszyła - chyba spojrzała w lewo, później w prawo - po czym odwróciła
się w stronę towarzyszki. Słaby blask pochodni wyławiał z mroku
wypukłości jej twarzy, nadając jej jakiegoś mrocznego, złowieszczego
wyrazu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka uniosła rękę i pomachała do niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest bezpiecznie! Nic się nie dzieje!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala jednak nie zdążyła odetchnąć z ulgą, bo w tym momencie na ziemię
pomiędzy nią i Eriką opadł ciemny kształt. Zielonka zapiszczała, Baala z
zaskoczenia o mało co nie upuściła kunaia, w tej samej chwili rozległ
się głośny terkot i szum, gdy ze sklepienia sfrunęły kolejne cienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika wydała z siebie krótki krzyk strachu, było słychać, że biegnie na
wskroś sali, ale Baala widziała przed sobą tylko kłębiącą się masę
czerni, której nędzna poświata ognia nadawała groteskowego kształtu. Tu i
ówdzie wystawało coś, co wyglądało jak długie, wąskie odnóża, przez co
dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że patrzy na gromadę
splecionych ze sobą pająków.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl; kierowana instynktem rzuciła kunai na ziemię, a dłońmi szybko wykonała pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element ognia: Oddech ognia!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nabrała głębokiego wdechu, czując, jak powietrze praży się w piecu
płuc, i dmuchnęła strumieniem płomieni prosto w drgające, obrzydliwe
kłębowisko. Gorejący podmuch wpadł między cienie, które rozpierzchły się
na boki jak przestraszone zające. W pomarańczowym blasku błysnął metal i
Baala dostrzegła, że z wielu segmentowych kończyn wystają wąskie
ostrza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zauważyła też coś jeszcze: błyszczące w
świetle ognia, wypukłe, szeroko rozwarte oczy o martwym, nieruchomym
spojrzeniu... W pierwszej chwili znieruchomiała, ale zaraz później
zrozumiała, co się dzieje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aiiiiiii! Zostawcie mnie! Sioooo! - rozległ się piskliwy wrzask zielonki. - Ajajajaj!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tylko kukły! - krzyknęła do niej Baala, składając palce do
kolejnych pieczęci. - Zrób coś, jakąś technikę, cokolwiek!</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie była w stanie stwierdzić, czy Erika posłuchała rady, czy chociaż w
ogóle ją usłyszała. Furkot pędzących marionetek wypełniał całe
pomieszczenie, a zwielokrotnione, powracające wciąż echo bębniło w
uszach tak głośno, że ledwie słyszała samą siebie. Szmaty, w które były
owinięte kilka z kukieł, zapaliły się od jej ognistego ataku i lalki
gorzały teraz wielkim płomieniem, niczym ruchome pochodnie albo kule
ognia, rzucając dookoła chybotliwy blask.</div>
<div style="text-align: justify;">
Marionetki
akurat zwróciły się w stronę Baali, gdy ta wykonała pieczęci i jeszcze
raz dmuchnęła chmurą płomieni. Tym razem zareagowały błyskawicznie:
odskoczyły tak szybko, że ognisty podmuch nie musnął ani jednej z nich.
Dziewczyna zaklęła, widząc rozpięte w powietrzu długie kończyny,
otwierające się brzuchy w korpusach i rozchylające się prostokątne
szczęki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała wiele czasu na myślenie. Schyliła się
po upuszczony kunai i rzuciła się w bok, turlając po ziemi, unikając
wystrzelonych z marionetek igieł i sztyletów, wysuniętych z pajęczych
ramion ostrzy, a nawet strumieni ognia, bo kilka kukieł było
wyposażonych w miotacze płomieni. Zerwała się na nogi i pobiegła przed
siebie, mijając jedną z lalek, które wcześniej udało jej się podpalić:
kukła leżała już nieruchomo, częściowo zwęglona i spopielona, z
topniejącymi w drewnianej twarzy oczami. Kunoichi wciąż nigdzie nie
widziała Eriki, co gorsza, nie słyszała nawet jej wrzasków. Czy to mogło
oznaczać, że...?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała na tyle śmiałości, by
dokończyć tę myśl. Skupiła uwagę na goniących ją lalkach. Obejrzała się w
biegu przez ramię: marionetki pędziły za nią jak wygłodniała sfora
wilków. Powłóczyste szmaty imitujące ubrania wzdymały się w pędzie,
sterczące i splątane włosy przypominały bujne kępy siana, głowy kiwały
się bezładnie na cienkich szyjach, a niewidzące oczy obracały się w
różne strony jak u kameleona. Ich twarze były najróżniejsze, od całkiem
ludzkich, po typowo zwierzęce pyski, często zdeformowane, wydłużone, z
butelkowatymi brodami lub trójkątnymi czołami, ze sterczącymi i z
wklęsłymi nosami, okrągłymi ustami z wetkniętą weń rurką miotacza ognia,
bądź szerokie, uzbrojone w rzędy kłów paszcze. Cała ta demoniczna
hałastra gnała za nią krok w krok, pomału zmniejszając dystans. Baala
zresztą i tak nie łudziła się, że zdoła im po prostu uciec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sięgnęła do kabury, skąd wyciągnęła zwój łatwopalnej linki. Do obrony
miała tylko to, jeden kunai, własne umiejętności oraz przemyślność.
Powinno wystarczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sprawnie przywiązała koniec miękkiego
drutu do pierścienia na kunaiu. Zatrzymała się, odwracając w stronę
marionetek, wycelowała - i rzuciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kunai pomknął ze
świstem ku jednej z kukieł i wbił się dokładnie w jej jedyne oko.
Marionetka nawet nie zwolniła, choć podłużna głowa zatrzęsła się od siły
uderzenia. Baala ponownie stworzyła nad palcem płomyczek, by podpalić
włókno: płomienie w mgnieniu oka prześlizgnęły się po lince, a gdy
dotarły do drewnianego czoła, fruwające naokoło słomiaste włosy
błyskawicznie zajęły się ogniem. Nie czekając na to, aż pozostałe kukły
zdążą zareagować, zarzuciła linką tak, by opadła na gromadę lalek.</div>
<div style="text-align: justify;">
W jednej chwili powstał jeszcze większy zamęt, bo spora część kukieł
zapaliła się, ich ruchy stały się jeszcze bardziej chaotyczne, wpadały i
ocierały się o pozostałe marionetki, a ogień przeskakiwał z jednej na
drugą z taką łatwością, jakby miał do czynienia ze słomianymi
chochołami. Baala miała wrażenie, że patrzy na taniec ognistych demonów w
wielkim ognisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kukły jednak nie zamierzały zrezygnować
zbyt łatwo; po początkowym zamieszaniu odzyskały składność ruchów i
jakby przypomniały sobie o ofierze. Zwróciły się w jej stronę i, płonąc
jak żagwie, ruszyły ku niej, już wolniej, właściwie to sunęły jak duchy,
a płomienie i podmuchy gorąca rozwiewały ich ubrania na podobieństwo
nietoperzych skrzydeł. Ich włosy przypominały teraz pomarańczowe korony z
języków ognia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala poczuła na twarzy żar, całą komnatę
wypełniła czerwona łuna, ukazując kolisty kształt ogromnego
pomieszczenia. Ku dziewczynie wyciągały się przez pożogę segmentowane
ręce, z ostrzami lub zgiętymi drapieżnie palcami, czerniejąc i
rozwiewając się w czarny popiół. Marionetki podejmowały ostatnie próby
walki, strzelały w jej stronę igłami, nożami, ale pociski przelatywały
Baali koło głowy, nawet jej nie drasnąwszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kunoichi
cofała się na ugiętych nogach, nie spuszczając spojrzenia z gorejącej
armii kukieł, która przy każdym kolejnym metrze wykruszała się coraz
bardziej. Lalka z miotaczami ognia straciła ramiona, zaplątała się we
własne szaty i stanęła w kolumnie ognia, w ciągu sekund zmieniając się w
zwęgloną bryłę. Korpus innej marionetki rozdął się jak balon, a po
chwili eksplodował; żarzące się odłamki prysnęły na boki, trafiając w
inne lalki. Kolejna, z dwoma długimi ogonami zakończonymi ostrymi
grotami i co najmniej ośmioma grubymi odnóżami, pełzła nisko przy ziemi,
znacząc po sobie ślad jakąś roztopioną substancją, aż nie roztopiła się
jak czekolada na słońcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala za bardzo skupiła się nad
tym, co miała przed sobą, i nie dosłyszała nawet hałasu za plecami - a
kiedy coś nieoczekiwanie objęło ją w pasie z taką siłą, że zatchnęło jej
dech, było już za późno. Uścisk zablokował jej ręce, przyciskając je do
boków; potem poczuła ucisk wokół klatki piersiowej, i nie mogła oprzeć
się wrażeniu, że zaraz dosłyszy trzask własnych pękających żeber.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zakrztusiła się, nie mogąc chwycić powietrza. Twarz ją paliła, płuca
miała jak ściśnięte pasem, do gardła nabiegła ślina. Charczała, usiłując
wyrwać się z morderczych objęć, z trudem nabierając płytkich i krótkich
oddechów, ale po każdym wydechu więzy zacieśniały się jeszcze
bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęła panikować, tłuc w powietrzu nogami,
chciała nawet krzyczeć, ale z jej gardła nie wydobywało się nic poza
charkliwym bulgotem. Mętnie przez głowę przeszła jej myśl o Płonącym
Sercu, ale niemal natychmiast wywietrzała, zduszona panicznym strachem. Ona nie może tu umrzeć! <i>Nie chce</i> tutaj umrzeć!</div>
<div style="text-align: justify;">
Kątem oka dostrzegła, że jednej z kukieł udało się doczołgać niemal pod
jej stopy, choć nie miała już nóg. Sczerniały korpus dopalał się
powoli, a zaplątana w jego głowę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Z całą desperacją,
jaka ją rozsadzała, Baala włożyła wszystkie siły w gwałtowne szarpnięcie
nogą. Udało jej się zahaczyć butem o zwój wciąż jeszcze tlącej się
linki, która, poderwana do góry, opadła na napastnika za plecami
dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poczuła gwałtowny, zdecydowanie zbyt bliski
powiew gorąca z tyłu głowy, równocześnie rozległ się głośny klekot i
szum, gdy to, co było za nią, stanęło w ogniu. Uścisk zelżał, Baala
zdołała przedrzeć się przez więzy i opaść na ziemię, gdzie mogła
gwałtownie zaczerpnąć powietrza. Marionetka, która zaszła ją od tyłu i
próbowała zadusić, poruszała się jak w dzikim tańcu, jakby chcąc ugasić
płomienie, ale bez skutku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Furkot złowieszczych kukieł
ucichł. Rozlegał się jedynie szum rozszalałych płomieni, aż w końcu i on
stopniowo zaczął zamierać. Zrobiło się ciemniej, gdy lalki w większości
się wypaliły. Ostatni ustąpił ognisty żar, zastąpiony przez chłód
podziemnego lochu. Po potyczce zostały zwały zwęglonych, niekształtnych
brył, oraz wszechobecny smród dymu i spalenizny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
czuła, że jest spocona na całym ciele. Przez dłuższą chwilę po prostu
klęczała na ziemi, odzyskując oddech i masując obolałe żebra. Udało jej
się wyjść z całego zajścia praktycznie bez szwanku, co musiała uznać za
sporą dozę szczęścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odetchnęła głębiej i wstała, po
czym rozejrzała się po pobojowisku. Tu i ówdzie paliły się resztki
marionetek, co dawało odrobinę światła, choć znów ze wszystkich stron
napierał mrok. Nie mogła nigdzie dostrzec żadnej stojącej postaci.
Poczuła ukłucie niepokoju; chwyciła jedno ze zwęglonych, palących się
leniwym płomieniem drewnianych ramion, i ruszyła między żarzącymi się
szczątkami. Tu nie... to nie... tu też nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przystanęła i przełknęła ślinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na ziemi, twarzą do dołu leżała Erika. Z jej pleców wystawało kilka ostrzy z ramion kukieł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala pochyliła się nad nią. Miecze nie były wbite głęboko; niepewnie
chwyciła jednen z nich, by go wyciągnąć. Gdy go uniosła, w słabym
świetle zaimprowizowanej pochodni dostrzegła, że ostrze jest oblepione
jakąś substancją. Nie musiała nawet się lepiej jej przyglądać, by się
domyślić, że broń umoczono w truciźnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odrzuciła miecz na
bok i popatrzyła na leżącą bez ducha zielonkę. Irytowała ją, to prawda,
ale Baala nigdy nie życzyłaby jej śmierci w takim miejscu. Stała tak
nad nią przez długą chwilę, z niezrozumiałym dla siebie sentymentem
przyglądając się martwemu ciału. W końcu westchnęła i odwróciła się. Nic
już nie może dla niej zrobić; musi teraz zatroszczyć się o siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeszła wkoło wielkiej sali. Znalazła wylot korytarza, z którego
przyszły, rozpoznała to po słabych śladach na ziemi, a także niewielki
zbiornik wody, zaraz przy ścianie podziemnej kopuły. Poza tym nie było
żadnego innego przejścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stała nad brzegiem, patrząc na
ciemną, mroczną i nieruchomą toń. Pod wodą musiał znajdować się tunel,
co do tego nie miała wątpliwości. Po ataku marionetek była już pewna, że
cały ten kompleks został zaprojektowany specjalnie w tym celu, aby ktoś
próbował się z niego wydostać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Popatrzyła w lewo i w
prawo, jakby spodziewała się, że w kamiennych ścianach nagle otworzą się
tajemne przejścia, które oszczędzą jej kąpieli. Nic takiego się nie
stało, toteż znowu spojrzała na wodę. Niechętnie odłożyła płonące ramię
kukły na ziemię. Skoro nie ma innego wyjścia...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nabrała powietrza w płuca - i rzuciła się głową naprzód.
</div><div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/02/iiii-plan-prawie-doskonay_19.html"><< I.III Plan prawie doskonały</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/04/iv-panoptikus_7.html">I.V Panoptikus >></a></p>
</div></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-84452762229471602652014-02-19T12:55:00.001+01:002014-12-28T15:24:47.162+01:00I.III Plan (prawie) doskonały<div align="center" style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ III: PLAN (PRAWIE) DOSKONAŁY</b></div></div>
<br />
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Po drugim starciu z Czarnymi Płaszczami Baala postanowiła zmienić trasę.
Dziewczyny porzuciły więc kluczenie górskimi szlakami i podążały teraz wraz z
nurtem rzeki, ku przełęczy.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wiedziała, że tuż za granią
kończy się sypkie, skaliste podłoże, a zaczynają trawiaste pagórki i równiny.
Skalisty teren przechodził tam w łagodny stok, opadający ku polom uprawnym i
dolinie, po której drugiej stronie przebiegała już granica z Krajem Ognia.
Jeżeli tylko zdołają przekroczyć przełęcz, znajdą się na otwartym, zamieszkałym
terenie, gdzie będą względnie bezpiecznie. Nie miała wątpliwości, że Czarne
Płaszcze również o tym wiedzą. A to oznaczało, że ich najlepszą okazją do ataku
był ten odcinek drogi, jaki jeszcze dzielił uciekinierki od przełęczy:
obwarowany kamieniami brzeg rzeki, z obu stron zamknięty zwartym sosnowym
lasem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego obmyśliła plan. </div>
<div style="text-align: justify;">
Powietrze pachniało świeżością,
wilgocią i igliwiem. Szept wiatru łączył się ze szmerem strumienia w
jednostajny szum, z którego miarowo wybijał się ton wody rozbryzgującej się na
skałach. Tutaj szerokość rzeki nie przekraczała jeszcze dwudziestu metrów, ale
przed przełęczą osiągała dodatkowe dziesięć, a nurt był na tyle rwący, że
przewieszono tam most linowy pomiędzy dwoma brzegami. Baala wiedziała o tym i
postanowiła to wykorzystać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz stała, krzyżując ramiona na piersi, i
wpatrywała się w Erikę nieugiętym wzrokiem. Ta natomiast chowała ręce za plecy
i kręciła się niepewnie w miejscu, patrząc na niewyraźny, koślawy rysunek,
który Baala parę minut wcześniej nakreśliła patykiem w mokrej ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrozumiałaś wszystko?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka wykrzywiła się jak
wezwany do tablicy uczniak, który nie potrafi rozwiązać najprostszego zadania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... nie wiem - odpowiedziała
z ociąganiem. - To naprawdę... konieczne? Sama mówiłaś, że do przełęczy jest
dzień drogi stąd, a potem nie ma się o co martwić...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie, że nie jest konieczne.
Ale jeśli chcesz dotrzeć do Kraju Ognia żywa, to obawiam się, że jednak okaże się to
niezbędne. - Baala zamazała butem prowizoryczny schemat. - Wóz albo przewóz!
Zresztą - dodała jak od niechcenia - dużo łatwiej byłoby mi zaplanować całą
akcję, gdybyś raczyła mi powiedzieć, jaki rodzaj zwierząt przywołujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przywołuję - odburknęła
Erika. - Ile razy mam ci to powtarzać? Przyśniło ci się coś, jak byłaś
nieprzytomna, więc przestań mnie o to wypytywać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła i pokręciła
głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo dobrze, jak sobie
chcesz. Sama sobie utrudniasz sprawę. No, ruszamy w drogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Wielka i
potężna" kunoichi Trawy jęknęła, uświadomiwszy sobie, że decyzja zapadła
na dobre. Na szczęście nie próbowała oponować, bo kłótnia była ostatnią rzeczą,
jakiej Baala by sobie w tym momencie życzyła. I tak dostawała szału na samą
myśl, że musi działać razem z kompletnym amatorem, ale nie było innego wyboru -
jeśli miało im się powieść, musiały współpracować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruszyły w dół rzeki,
po brzegu zasłanym kamieniami i żwirem. Utrzymywały spokojne, regularne tempo,
i właściwie wszystko szłoby zgodnie z planem, gdyby Erika nie oglądała się bez
przerwy nerwowo do tyłu. Robiła to tak nachalnie, że w końcu Baala dała jej
kuksańca w bok. Sama, co prawda, uważnie obserwowała zarośla, ale na tyle
dyskretnie, by potencjalny napastnik nie posądził jej o ostrożność.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czas mijał powoli, ciągnął
się jak roztopiony karmel, odmierzany nie przez sekundy i minuty, ale przez
ukradkowe spojrzenia na półmrok między drzewami. Szły w ciszy, a atmosfera
stawała się coraz bardziej napięta. Oczekiwanie na to, aż coś w końcu się
stanie, powoli robiło się nie do zniesienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno się pojawią? -
zapytała bojaźliwie zielonka. Trzeba było przyznać, że bardzo się starała, by
głos jej nie drżał. Jej podenerwowanie zdradzały dłonie, które nieustannie
bawiły się kunaiem, którego dostała od Baali: palce przemykały nerwowo po rękojeści i
niekontrolowanie gładziły ostrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak sądzę - odmruknęła
Baala półgębkiem. - Nie panikuj i rób wszystko tak, jak ustaliłyśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pojawią się z tyłu, z
przodu czy z boku? Jak dotąd Czarne Płaszcze nie atakowali znienacka
(pomijając, rzecz jasna, wysadzenie połowy wioski w powietrze), ale ze spokojem
i całkowitą pewnością siebie podchodzili od frontu. Musieli być przekonani o
swojej przewadze sił i, szczerze mówiąc, nie było w tym nic dziwnego. Różnica
klas była aż nadto wyraźnie wyczuwalna. Do tej pory miały wielkie szczęście,
ale nawet największy fart kiedyś musi się wyczerpać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wystarczy, że jeszcze
raz uda im się przechytrzyć Czarne Płaszcze. Baala spojrzała przed siebie, na
zamglony cień przełęczy ponad koronami drzew. Tylko jeden dzień... w ciągu tego
jednego dnia okaże się, kto wygra.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika pisnęła tak
niespodziewanie, że Baala niemal podskoczyła. Zatrzymała się i rozejrzała
gwałtownie, przestraszona myślą, że dała się zaskoczyć, ale nie dostrzegła nic
ani nikogo dziwnego, nie wspominając o charakterystycznych, czarnych płaszczach
z czerwonymi chmurami. Odprężyła się nieco, ale wciąż była spięta i
zaalarmowana. Spojrzała na zielonkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ta stała ze wzniesioną nogą
i patrzyła z miną, która wyrażała najwyższe obrzydzenie, na brunatną paciaję na
bucie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fuuuj! Co to jest? <i>Łeeee!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
I zaczęła energicznie
wycierać podeszwę w trawę obok. Baala stała w bezruchu, nie mogąc powstrzymać
fantazji o tym, jak łapie zielonkę za włosy i wpycha jej twarz do rzadkiego
placka, który spoczywał w trawie, rozjechany butem Eriki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałam, że coś <i>się
stało</i> - warknęła przez zęby. - Mogłabyś tak nie panikować z byle powodu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest byle powód! -
zaperzyła się Erika. - Ciekawe, co ty byś niby zrobiła, jakbyś w to wdepnęła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno bym się
nie wydzierała - burknęła wrogo w odpowiedzi. - Czy przypadkiem nie jesteśmy
ścigane? Poza tym mówiłam ci, żebyś...</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika prychnęła i
przewróciła oczami, co rozsierdziło Baalę tak, że zamilkła w pół zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja ci pomagam i
narażam własne życie, a ty tak się odwdzięczasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tamta wzruszyła lekceważąco
ramionami, co było jeszcze bardziej irytujące.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po prostu wkurza mnie, że
czasem zachowujesz się, jakbyś pozjadała wszystkie ro...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka już nie
dokończyła; coś przeleciało ze świstem pomiędzy dwoma dziewczynami i z głuchym
łupnięciem wbiło się w pobliską jodłę. Pień zatrząsł się z taką siłą, że Baala
niemal zdziwiła się, że z drzewa nie opadł obłok igieł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przedmiotem, który wrył się w
drewno, niewątpliwie była kosa. Trójzębna, to Baala mogła dostrzec ze swej
pozycji, na dodatek jej ostrza pomalowano na kiczowaty, krwistoczerwony kolor,
tak jakby miała pełnić funkcję raczej dekoracyjną niż bitewną. Co więcej, na
końcu trzonka umocowany był sznur... który ciągnął się od drzewa, po trawie
między nią i Eriką, a kończył się...</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście wiedziała, co
zobaczy na drugim końcu liny. Sądziła, że skoro potrafi przewidzieć ruchy
prześladowców, niczym jej nie zaskoczą, toteż przez myśl jej nie przeszło, że
przez durnowatą towarzyszkę podróży da się podejść jak dziecko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Istotnie, parędziesiąt kroków
za nimi majaczyły między drzewami dwie wysokie sylwetki w czarnych płaszczach.
Materiał ich okryć zdobiły czerwone, rzucające się w oczy chmury. To tyle,
jeśli chodziło o podobieństwa do poprzednich Czarnych Płaszczy - ci dwaj, tak
jak Baala tego oczekiwała, zastąpili poprzedników. Nie była jednak w stanie na
oko stwierdzić, czy od tamtych odróżniał ich wyższy poziom profesjonalizmu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy z nich, który stał
po lewej stronie, robił wrażenie zawodowca - a przynajmniej kogoś, kto znał się
na swojej robocie lepiej, niż ten cały Daidrara. Wyjątkowo wysoki, poza
zapiętym pod szyję płaszczem nosił też coś w stylu białej kominiarki, z
doczepioną ciemną maską osłaniającą usta i nos. Miał też opaskę z ochraniaczem,
na którym wyryty był znak, który przypominał dwie połówki skierowanej w dół
strzałki; rozeznana w świecie Baala od razu rozpoznała symbol Wioski Wodospadu.
Przekreślająca go rysa dość jasno mówiła, że jej właściciel porzucił rodzimą
osadę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym wyróżniał się
ciemniejszym kolorytem skóry oraz dziwaczną barwą oczu. Pomimo odległości
dziewczyna mogła dostrzec bardzo szerokie, brudnozielone źrenice bez tęczówek
(a może odwrotnie: tęczówki bez źrenic?) w otoczce ciemnych, chyba
ciemnoczerwonych twardówek. Baala mimowolnie wzdrygnęła się na ten widok, choć
przez głowę przebiegła jej dość ironiczna myśl, po co ktoś z tak diabelnie
charakterystycznymi oczami, po których poznałoby go nawet dziecko, wkłada tyle
trudu w osłonięcie głowy i twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi z Czarnych Płaszczy
wyglądał już normalnie. Kołnierz miał nonszalancko rozpięty do końca mostka,
odsłaniając fragment nagiej piersi, jakiś wisiorek oraz opaskę z ochraniaczem
zawiązaną na szyi. Tym razem kunoichi, choć skojarzyła symbol na metalowej
płytce - trzy ukośne kreski, również przekreślone - nie mogła dokładnie
przypomnieć sobie jego znaczenia; wiedziała tylko tyle, że oznaczał jedną z
pośledniejszych Wiosek, raczej pozbawioną politycznego znaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nieznajomy wydawał się
wątłej budowy, w przeciwieństwie do postawnego towarzysza, a wrażenie to
podkreślały delikatne, jakby chłopięce rysy twarzy, cienkie brwi i jasne oczy.
Miał osobliwie jasne, siwe włosy, krótkie i ulizane, zaczesane do tyłu. Ogółem
dla Baali wyglądał jak wypacykowany dandys, choć zdawała sobie sprawę, że
powszechnie musi uchodzić za przystojnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co ważniejsze, w
dłoni tego fircyka znajdował się drugi koniec liny. Uśmiechał się drwiąco,
przypatrując im się nieruchomym, jak gdyby nieco nieobecnym spojrzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Deidara i Sasori nie
umieli sobie z nimi poradzić? - zastanowił się głośno, nie spuszczając z nich
wzroku. - Schodzą na psy. Zresztą zawsze byłem zdania, że Deidara się do
niczego nie nadaje. Artyści od siedmiu boleści... ha! Nie mają pojęcia o
prawdziwym spełnieniu, o wszechwładnej i wszechobecnej boskiej obecności,
która...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za dużo gadasz, Hidan -
burknął jego zamaskowany towarzysz. - Bez zabijania, pamiętaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
O? Czarne Płaszcze zmienili
podejście i już nie chcą ich, a raczej jednej z nich, zabić? To było warte
uwagi. Zerknęła z ukosa na Erikę; zielonka patrzyła się na mężczyzn tępo jak
głupie cielę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ten, który został nazwany
Hidanem, machnął ręką, jakby odganiał uporczywą muchę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, jasne, nie zabijaj
to, nie zabijaj tamto, rzygam już tymi upomnieniami. Jestem wyznawcą Jashina i
moją powinnością jest składanie ofiar, a nie uganianie się za jakimiś dziewkami
po okolicy! I to tylko dlatego, że temu cholernemu piromanowi nie chciało się
porządnie ruszyć dupy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć miały do czynienia z
innym duetem, wszystko wskazywało na to, że Czarne Płaszcze lubili długie,
bezcelowe dyskusje przed zabraniem się do roboty. Na to zresztą liczyła Baala,
układając swój plan.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
<i>- Zatrzymaj się na chwilę.</i></div></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Erika obejrzała się na
nią i zamrugała, posyłając jej pytające spojrzenie. Baala rozejrzała się po
szumiącym cicho lesie, a że nie dostrzegła niczego podejrzanego, zbliżyła się
do brzegu rzeki, trzymając w dłoni patyk, i usiadła na jednym z kamieni.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- O co chodzi?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Baala nie odpowiedziała
od razu, zajęta rysowaniem w mokrej ziemi jakichś kształtów. Zaciekawiona
zielonka podeszła bliżej, pochylając się nad rysunkiem, który nie przypominał
jej właściwie niczego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To jest rzeka -
objaśniła Baala, kreśląc na wskroś całego wzoru podłużną linię. Stuknęła końcem
patyka najpierw po jej lewej, potem po prawej stronie. - A tu jej brzegi.
Jesteśmy tutaj. - Zakreśliła wskazane miejsce kółkiem. Potem przeniosła gałązkę
tak, że jej koniuszek zawisł nad podłużnym prostokącikiem, który prostopadle
przecinał linię rzeki. - A to most linowy. Jedyny w odległości paru kilometrów
i ostatni przed przełęczą. Dzieli nas od niego godzina drogi, może trochę
więcej.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Erika kiwała głową na
znak, że rozumie, choć nie miała pojęcia, do czego dąży jej towarzyszka.
Marszczyła brwi, usiłując zwizualizować sobie rysunek w rzeczywistym terenie,
tymczasem Baala mówiła dalej:</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Nurt jest tak
silny, że nie ma mowy o przejściu po wodzie za pomocą czakry, pokonanie rzeki
wpław też odpada. Prąd zmiecie cię, zanim przepłyniesz połowę odległości.
Szerokość rzeki w tamtym miejscu wynosi... lekko licząc... przynajmniej
trzydzieści metrów. Potem koryto rozszerza się coraz bardziej. Mogłabyś co
najwyżej przefrunąć na drugi brzeg... albo wrócić się do brodu, marnując
dobrych parę godzin.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- No, fakt -
przytaknęła zielonka ochoczo, choć nie widziała celu tych rozważań. - I co z
tego?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Baala wyprostowała się,
nie wstała jednak z kamienia.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Czarne Płaszcze
na pewno pojawią się jeszcze raz, zanim dotrzemy do przełęczy. Później... nie
musimy się nimi przejmować, wiem, jak można im z łatwością zniknąć z oczu,
kiedy wyjdziemy na równiny. Tutaj las jest tak gęsty, że można podróżować tylko
albo szlakami, albo brzegiem rzeki, poza tym zostawiamy mnóstwo śladów, więc
wytropią nas bez trudu, to pewne.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zielonka poczuła
przestrach, choć nie chciała tego po sobie okazywać. Zacisnęła tylko usta -
miała nadzieję, że jej przewodniczka uzna to za wyraz zdeterminowania - i kiwnęła
głową, udając aprobatę dla jej przemyślności.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- I co dalej?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>No, pomyśl. Rzeki nie
można przekroczyć w inny sposób, niż mostem.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Erika przekrzywiła
głowę, wpatrując się niepewnie w rysunek na ziemi, bynajmniej nie dlatego, by
był fascynujący, ale wolała unikać spojrzenia towarzyszki.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Jeżeli my
będziemy na jednym brzegu - wytłumaczyła Baala niecierpliwym tonem - a oni na
drugim, wówczas uzyskamy parę godzin przewagi. W sam raz, aby dotrzeć do
przełęczy.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ach, tak! No jasne! -
zachwyciła się Erika, kiedy w końcu pojęła zamiar Baali. - Ale... jak mamy
znaleźć się na dwóch różnych brzegach?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Tutaj w grę
wkracza most. Jest newralgicznym punktem naszej ucieczki. - Erika, choć bardzo
chciała, nie zapytała, co to znaczy "newralgiczny". - Krótko mówiąc,
musimy najpierw upewnić się, po której stronie rzeki znajdują się Czarne
Płaszcze. Jeśli po przeciwnej... w co wątpię, raczej podążają dokładnie naszym
śladem... musimy po prostu zlikwidować most, zanim zdążą go przekroczyć. Jeśli
po naszej... musimy przekroczyć go przed nimi, i wtedy zniszczyć połączenie.</i>
<i><span style="font-family: "\0022Times New Roman\0022";"> </span> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Skrzyżowała ręce na
piersi i spojrzała na Erikę, wyraźnie oczekując reakcji. Zielonka zawahała się,
skonfundowana nagłym zakończeniem przemowy, i wydukała z siebie:</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>No... dobry plan.
Chyba.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Baala westchnęła i
wstała z kamienia, otrzepując materiał spodni.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Zakładam, że nie
będą atakować z zaskoczenia, ale po prostu do nas podejdą, tak jak wcześniej.
Tamci dwaj lubili sporo gadać, może ci też się rozgadają... załatwię nam
zasłonę dymną, a potem - biegiem do mostu, rozumiesz? Jeśli znasz jakieś
techniki... - Erika wydęła policzki, oburzona samym przypuszczeniem, że mogłaby
być aż tak wielką ciamajdą, by nie znać ani jednego ninjutsu - ...to używaj ich
tak, by odwracać uwagę Czarnych Płaszczy. Bez względu na wszystko musimy
dotrzeć do mostu pierwsze, jasne?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Erika rozejrzała się
tak, jakby się spodziewała, że w magiczny sposób pojawi się ktoś, kto za nią
zaaprobuje cały plan. I najlepiej jeszcze go później wykona.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>No chyba - stwierdziła
niepewnie.</i> - <i>Jeśli trzeba. Skoro tak mówisz.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Ty pobiegniesz
przodem. Pierwsza pokonasz most, i... - Sięgnęła do kabury przymocowanej do
paska na udzie, wyciągnęła z niej kunai i rzuciła go zielonce. Erika ledwie
zdążyła zareagować i go złapać. - ...zaczniesz ciąć liny. Ja kupię ci trochę
czasu, ale spiesz się, wszystkie mają być nadcięte. Kiedy krzyknę
"teraz", masz je odciąć. Jasne?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Popatrzyła niepewnie na
kunai we własnej ręce. Broń była ciężka i zdawała się być w ogóle niedopasowana
do wnętrza jej dłoni.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Jasne -
potwierdziła markotnie. - Ja wbiegam na most i tnę liny, ty krzyczysz
"teraz", ja je odcinam. Proste jak drut. Chyba.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Baala pokiwała głową.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Pozostaje nam mieć
nadzieję, że nie potrafią latać - pozwoliła sobie na gorzki uśmiech. - Biegnij
i się nie zatrzymuj, to ważne, by nie udało im się nas spowolnić przed mostem.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Erika wyjątkowo nie
okazywała swej zwyczajowej pewności siebie, nie miała też ochoty na wybujałe
przechwałki. Plan wcale jej nie przypadł do gustu, chociaż brzmiał prosto i
dawał iluzję skuteczności. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ale nie miały lepszego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<i>*</i> </div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Baala błyskawicznie wykonała pieczęci, korzystając z faktu, że Czerwone
Chmurki zajęci byli dyskusją, i nabrała głębokiego oddechu.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element ognia: W
obłoku popiołów ukrycie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy
wydmuchnęła powietrze z płuc, z jej ust wydobył się strumień ciemnego, gęstego
dymu, jak para wystrzelająca przez niedokręcony zawór; cuchnąca spalenizną
chmura rozrosła się w mgnieniu oka w nieprzeniknioną ścianę, odgradzając
dziewczyny od prześladowców.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co do kurwy nędzy...?! -
rozległ się urwany okrzyk zaskoczenia Hidana, zakończony serią kaszlnięć, gdy
masa pyłu i popiołu wdarła mu się do płuc.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika uznała, że to wyraźny
sygnał, i odwróciła się na pięcie, podrywając się do biegu. Zaraz potem
odskoczyła panicznie w bok, gdy leżąca dotąd na ziemi lina naprężyła się
gwałtownie, wyrywając z jodły trójzębną kosę, która wyminęła w locie zielonkę i
zniknęła z tyłu, w chmurze dymu. Dziewczyna szybko odzyskała koncentrację i
pognała przed siebie, bezbłędnie jak kozica pędząc po kamienistym podłożu,
pomimo obuwia co najmniej nieadekwatnego do takich maratonów i tego terenu. Nie
oglądała się za Baalą, a troskę wobec towarzyszki ograniczyła do nieśmiałej
nadziei, że tamtej jakoś uda się wybrnąć cało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak daleko było do tego
mostu? Od chwili, kiedy Baala przedstawiła jej swój plan, minęło już trochę
czasu, więc chyba były blisko? Erika nie miała pojęcia, jak długo będzie w
stanie biec, mogła więc tylko prosić w duchu, by wreszcie zobaczyć zawieszony
nad wodą mostek. Rzeka szumiała intensywnie; rzeczywiście drugi brzeg był teraz
bardziej oddalony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przebiegła pod
zwieszającymi się z przekrzywionych jodeł gałęziami gęstymi od igieł, przeskoczyła
zwalony, obrośnięty mchem pień, i zobaczyła, że dotarła do uskoku: linia rzeki
kończyła się zaledwie parędziesiąt kroków dalej, woda zdawała się niknąć za
krawędzią grani, a szum wzmógł się, przeradzając w głośny grzmot. Erika
dobiegła na sam skraj i zobaczyła, jak woda rozbija się daleko, daleko w dole
na skałach, a dalej...</div>
<div style="text-align: justify;">
Most! Niemal krzyknęła z
radości na widok lichej, chwiejącej się niepewnie konstrukcji z desek i lin.
Zeszła stromym zboczem, uważając, by nie poślizgnąć się na mokrej trawie.
Wcześniej rzeka płynęła równo z poziomem gruntu, ale od uskoku ta proporcja
ulegała znaczącemu zachwianiu; most rozciągnięto na wskroś przesmyku, którego
dnem spływał strumień, a wysokie na kilkanaście metrów kamienne ściany
zakleszczały się nad nim jak szczypce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dotarła do dwóch solidnych,
drewnianych palików, głęboko usadzonych w ziemi przy krawędzi przepaści.
Asekuracyjnie chwyciła jeden z nich i wychyliła się, spoglądając w dół.
Ciemnoniebieska nić rzeki falowała jak pełznący wąż. Było dość wysoko, ale
upadek dla wprawnego pływaka nie powinien być groźny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała na most. Nie
wyglądał zachęcająco: szereg desek splecionych pajęczyną lin, chybotał się pod
najlżejszymi podmuchami wiatru. Erika mogła tylko się domyślać, że wcześniej
nie natknęły się na żaden murowany most, bo nurt rzeki był zbyt silny i mógłby
osłabić przypory. To rozwiązanie jednak wcale nie wydawało jej się bardziej bezpieczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzała się za siebie, w
górę, ku krawędzi wodospadu. Nie słyszała nic poza hukiem rozbijającej się
wody, co ją zaniepokoiło. Gdyby Baala biegła za nią, to powinny rozlegać się
chyba jakieś odgłosy walki, jakaś wrzawa, ogólnie hałas - a nie wychwytywała
żadnych podejrzanych dźwięków, choć wytężała słuch. Czyżby Czerwone Chmurki ją
złapali...?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, nie, nie! Pokręciła
gwałtownie głową, odrzucając od siebie tę myśl. Bądź co bądź, nawet jeśli Baala
czasem ją denerwowała, wcale nie życzyła jej źle. Nie, Baali na pewno nic nie
jest, przecież zna się na tym, pewnie nie raz bywała w podobnych sytuacjach...
W końcu jest najemnikiem... Powinna dać radę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Prawie przypadkiem
przypomniała sobie, że ma przecież zadanie do wykonania, nawet jeśli dowódca
operacji mógł zostać schwytany. Obróciła się z powrotem w stronę mostu, wsparła
dłońmi o paliki i spojrzała na przeciwległy brzeg, przełykając ślinę. Tamta
krawędź wydawała się tak strasznie daleko... ale chyba ten most, jak to mosty zazwyczaj,
jest używany? Ktoś nim przecież musi chodzić, skoro w ogóle go tutaj
zawieszono, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacisnęła usta i na moment
przymknęła powieki, powtarzając sobie w duchu, że da radę. Chwyciła mocniej
kunai, który trzymała w prawej dłoni. Dotrzeć na koniec mostu... podciąć
liny... przecież poradzi sobie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczerpnęła powietrza
i, wodząc lewą ręką po sznurze, wkroczyła na pierwsze deski. Od razu poczuła,
jak cała konstrukcja zadrżała pod jej ciężarem, i przez chwilę zaczęła sądzić,
że cała ta fuszerka runie w dół - ale tak się nie stało. Powoli ruszyła dalej,
co jakiś czas przystając, gdy most zaczynał za mocno się kołysać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Krok za krokiem...
nie patrzeć w dół, ale przed siebie... och, czemu to diabelstwo tak lata na
prawo i lewo? Może za mocno przytrzymuje się sznura, i przypadkiem pociąga cały
most? Sprawę pogarszał wiatr, który tam na górze, przed uskokiem nie dawał się
we znaki, ale tutaj, w pustej przestrzeni między dwoma kamiennymi ścianami, dął
z siłą gigantycznej dmuchawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeprawa dłużyła się
Erice coraz bardziej, aż miała ochotę puścić sznurową balustradę i przebiec
ostatni odcinek trasy. Rozsądek podpowiadał jej jednak, że skończyłoby to się
kąpielą w zimnej wodzie, więc powstrzymywała odruch. Zaczynała nawet odczuwać z
siebie zadowolenie, że tak sprawnie i bezproblemowo jej to idzie; most okazał
się solidniejszy, niż sądziła, deski nie skrzypiały pod jej krokami, wydawały
się mocne.</div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu stanęła na
drugim brzegu. Obejrzała się za siebie, z nadzieją, że wreszcie zobaczy Baalę,
ale dostrzegła tylko pustkę. Jak długo zajęło jej przejście mostu? Zdawało jej
się, że strasznie długo, ale ostatecznie mógł być to tylko efekt
psychologiczny; może potrwało to tylko dwie minuty. Tak czy inaczej, musiała
podciąć liny i czekać na to, kto pojawi się pierwszy: Baala czy Czerwone
Chmurki. Od razu zabrała się do pracy. Sznury były grube, musiała też uważać,
by nie nadciąć ich za mocno, by most nie runął pod samym ciężarem Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy była pogrążona w
pracy, wreszcie usłyszała upragniony zgiełk. Poderwała głowę i zobaczyła -
czując, jak z serca spada jej kamień - drobną sylwetkę niemal zjeżdżającą po
stoku. Baala, bo to niewątpliwie była ona, ześlizgiwała się po trawie na
podeszwach butów, prawie wyprostowana, tak strome było zejście. Dotarła na
płaski grunt i od razu ruszyła biegiem w stronę mostu, a Erika zobaczyła, jak
błyszczący w słońcu przedmiot przelatuje ponad krawędzią uskoku i leci w ślad
za dziewczyną. Nabrała powietrza, by krzyknąć - choć mało prawdopodobne, że
zdążyłaby ją ostrzec - ale Baala sama wyczuła niebezpieczeństwo i odskoczyła w
bok, przeturlawszy się po ziemi, podczas gdy demoniczna kosa trafiła w pustkę,
padając na trawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baala! Baala! -
zawołała, machając do niej ręką ściskającą kunaia, by dać znać, że
przygotowania są już prawie zakończone.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie była pewna, czy
Baala to widziała, ale wbiegła na most. I wtedy zobaczyła Czerwone Chmurki -
dwie ciemne postaci, które wynurzyły się ponad krawędzią, i, zamiast schodzić po
stoku, zeskoczyły z niego z taką lekkością, jakby ważyły niewiele więcej niż
pióra. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Baala wiedziała, że Czarne Płaszcze ją doganiają. Nie miało to jednak
wielkiego znaczenia, bo wreszcie była na moście, i choć zachwiał się
gwałtownie, gdy na niego wbiegła, to prawie nie zwolniła. W połowie drogi
zatrzymała się jednak i obejrzała przez ramię. Jeden z Czarnych Płaszczy,
gadatliwy goguś, ściskając w garści kosę ruszył jej śladem, ale powoli i jakby
bez przekonania. Ten drugi pozostał na brzegu, co ją trochę zmartwiło. Był dla
nich największym, jak do tej pory, zagrożeniem, tego była pewna; za to głupka z
kosą można było wręcz zignorować.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten zamaskowany...
gdyby tylko udało im się go unieszkodliwić... Gdy obserwowała kroczącego ku niej
niezdarnie Hidana, przytrzymującego się sznurowej barierki, wpadł jej do głowy
pewien pomysł. Obejrzała się do tyłu, na Erikę czekającą przy drugim brzegu.
Widziała, że zielonka otwiera usta i o coś pyta, ale nie usłyszała dokładnie, o
co; sądząc, że pyta o przecięcie lin, odkrzyknęła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze nie teraz!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Erika osłoniła ucho dłonią, by lepiej usłyszeć odpowiedź Baali. Zmarszczyła
brwi.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz? - zdziwiła
się sama do siebie. - No, dobra...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Baala jeszcze zastanawiała się, jak wyciągnąć drugiego Czarnego Płaszcza na
most, kiedy nagle grunt znienacka osunął się jej spod nóg. Odruchowo i na oślep
usiłowała uchwycić się czegokolwiek, i jej dłoń trafiła na jedną z lin
wiążących deski; uchwyciła się jej jak własnego życia, szarpnęło nią, gdy
zawisła nad przepaścią, trzymając się mostu tylko jedną ręką.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Czarny Płaszcz za to
miał mniej szczęścia – usłyszała zaskoczony krzyk, a potem całą konstrukcją
znów szarpnęło, jeszcze silniej niż poprzednio. Oszołomiona dziewczyna uniosła głowę
i zobaczyła, że most wisiał teraz przechylony. Po tej stronie, gdzie stał drugi
Czarny Płaszcz, trzymały się wszystkie cztery główne liny, ale dalej most
obracał się skośnie, bo wisiał już tylko na trzech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie teraz! NIE
TERAZ! – wrzasnęła, oglądając się w drugą stronę. Klęcząca przy linach Erika
podniosła głowę; Baala mogłaby przysiąc, że pomimo dystansu widzi na jej
twarzy zdziwienie. – NIE TERAZ, przecież muszę wrócić, kretynko!</div>
<div style="text-align: justify;">
Most znów się
zabujał, Baala poczuła, jak słabnie jej uścisk; zmobilizowała siły i
podciągnęła się na jednej ręce, by drugą również uchwycić za linę. Udało jej
się, ale wciąż wisiała ciężko jak worek kamieni. Dosłyszała trzask, spojrzała w
stronę odgłosu i zobaczyła, że trójzębna kosa podczas upadku wplątała się
nożami między deski i liny. Przymocowany do niej sznur był naprężony, a na
samym końcu dyndał jej właściciel. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa! Kurwa! <i>Kurwa!</i>
– dobiegały z dołu jego przekleństwa. – Co to ma, kurwa, być?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Co prawda nie musiała
się już nim przejmować, ale i tak obiecała sobie w duchu, że co najmniej zabije
Erikę, kiedy cały ten cyrk się skończy. Na razie musiała jednak dotrzeć do
solidnego gruntu, co nie było już takie łatwe, bo most wisiał teraz bokiem i
może nadawałby się do przejścia, gdyby grawitacja nagle zmieniła kierunek
przyciągania. Pozostawała jej tylko siła rąk.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już chciała ruszyć w
stronę upragnionego brzegu, kiedy most kolejny raz się zakołysał. To drugi
Czarny Płaszcz na niego wszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytrzymywał się jedną
dłonią tej sznurowej barierki, która znajdowała się wyżej, a stopami
przechodził po drugiej, której jedna z dwóch głównych lin została odcięta przez Erikę. Baala widząc, jak
sprawnie mu to idzie, jak bez wahania i bez żadnych obaw zbliża się coraz
bardziej, poczuła coś zimnego na żołądku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kakuuuzuuu! Kurwa
mać, ratuj mnie! – zawył w dole Hidan. Zdaje się, że próbował wspiąć się po
linie od kosy, ale czerwone ostrza drgnęły w plątaninie sznurów i desek, więc
zrezygnował z zamiaru. – Bo ja spadnę! Kakuzu, pomocy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wspomniany Kakuzu
poświęcił chwilę czasu, by zatrzymać się i zerknąć w dół, na swego
pozostawionego w dość żałosnym położeniu towarzysza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic ci się przecież
nie stanie – stwierdził obojętnie. Wywołało to potok siarczystych przekleństw z
końca kosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę do ciebie,
Baala!</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciła się i
zobaczyła, jak Erika próbuje dość niezdarnie, na czworaka pełznąć po ocalałych
trzech linach. W pierwszej chwili chciała zacząć kląć nie gorzej od Hidana, ale
potem uświadomiła sobie, że jeśli Erika pomoże jej jakoś ustanąć na sznurach,
to może uda im się uciec i jeszcze zrealizować plan.</div>
<div style="text-align: justify;">
Albo...
Kakuzu wszedł na
most, mają okazję się go pozbyć, wystarczy, by zaszedł odpowiednio
daleko... Przyspieszyła tempo, chwytając za kolejne liny, by jak
najszybciej zmniejszyć dzielący ją i Erikę dystans. Wahania mostu
informowały
ją o tym, że Czarny Płaszcz idzie jej śladem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka zaskakująco
szybko i zwinnie poradziła sobie z wędrówką po przechylonym moście, dotarła do
Baali i wyciągnęła do niej rękę. Ta ochoczo przyjęła jej pomoc i już wkrótce
obie stanęły na sznurach, po jednej stronie mając barierę desek, po drugiej –
mało przyjazną pustkę. Stały więc, nachylając się ku deskom, tak jak idący w
ich stronę Kakuzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan tymczasem wciąż
złorzeczył:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Psiakrew, Kakuzu,
przysięgam, że jak wyjdziemy z tego gówna, to odczujesz na sobie taki gniew
Jashina, że się zes...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dokończył;
rozległo się głośne trzaśnięcie, drewno puściło wreszcie pod naporem ostrych
noży i ciężaru ciała dorosłego mężczyzny, i kosa razem z wrzeszczącym Hidanem
poleciała w dół. Wszyscy na moście na moment zamarli, obserwując malejącą
postać, aż nie pochłonął jej łakomy nurt rzeki. Potem zapadła cisza, nie
przerywana przez potoki obelg, w której rozlegał się tylko grzmot wody i
świstanie wiatru.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zorientowała
się, że Eriki nie ma już koło niej. Spojrzała odruchowo w dół: zielonka
przytrzymywała się fragmentu urwanej liny, jakieś pół metra niżej, szamocąc się
jak ryba na haczyku i machając w powietrzu nogami. Najwidoczniej straciła
równowagę podczas kolejnego wstrząsu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Erika!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka rzuciła jej
udręczone spojrzenie. Baala zaparła się plecami o deski mostu, próbując
przykucnąć, by wyciągnąć do niej dłoń.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spróbuj mnie
złapać... wyciągnij rękę...</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika usiłowała
oderwać jedną dłoń, ale niemal natychmiast traciła równowagę i zaraz musiała
chwycić się z powrotem. Czarny Płaszcz był coraz bliżej, Baala widziała go, jak
podchodzi, wyciągała rękę do Eriki, ale wciąż ich dłonie dzieliły centymetry, a
nie mogła pochylić się bardziej, bo musiała przecież sama też się czegoś
trzymać...</div>
<div style="text-align: justify;">
Właściwie to tylko w
wyrazie desperacji spojrzała na brzeg, na który tak rozpaczliwie próbowały
dotrzeć i od którego tak niewiele je już dzieliło. I zobaczyła, jak kolejny
sznur, w miejscu nacięcia po kunaiu, pomału się rozsupłuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Uwaga!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Odruchowo cofnęła
wyciągniętą rękę i chwyciła się mocno mostu, w tym samym momencie kolejna lina
puściła, most niemal się wywinął, skręcił wokół własnej osi, bo zawisł teraz na
dwóch przeciwległych sznurach; i Baala zobaczyła, jak Erika odrywa się od mostu
i leci w dół, czarno-zielona figurka opadająca ciężko i bezgłośnie jak kamień,
a potem znikająca w białym rozbryzgu piany.</div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyła tępo na
miejsce, gdzie rzeka połknęła zielonkę, a w głowie czuła kompletną pustkę. Czy
Erika umie pływać? Właściwie to nie miała pojęcia. Jeśli nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przypomniała sobie o
Czarnym Płaszczu, więc poderwała głowę. Stał zaledwie parę kroków obok, rękoma
nie trzymając się niczego, po prostu balansując ciałem na splątanych sznurach.
Nie sprawiało mu to chyba żadnej trudności. Spoglądał na nią z góry
nieprzeniknionym, może nawet znudzonym wzrokiem, i Baala poczuła przypływ
wściekłości - gniewu nie ukierunkowanego na konkretną rzecz czy osobę, ale na
całokształt, znajomy żar ogarniający całe ciało, dławiący w gardle, piekący,
domagający się uwolnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Płonące Serce...</div>
<div style="text-align: justify;">
Przełknęła narastającą
złość. To nie były odpowiednie okoliczności, jeśli się zapomni, zaszkodzi tylko
sobie i Erice. Czy powinna zeskoczyć do wody? Tak czy inaczej w końcu rzeka
wyrzuci je na brzeg, a wówczas Czarny Płaszcz bez trudu je odnajdzie. Nie,
musiała zostać na górze, a jeśli to możliwe, to tego całego Kakuzu wysłać razem
z nurtem rzeki, tak jak jego kumpla. Erice pomoże później.</div>
<div style="text-align: justify;">
Decyzję podjęła w ułamku sekundy; rozhuśtała się na tyle mocno, by przerzucić
nogę ponad linami. Gdy była już w stanie utrzymać się, tylko zaciskając uda,
szybko wykonała pieczęci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Element ognia... - </i>uniosła rękę i wykonała zamaszysty gest, jakby
rozcinała na pół niewidzialną kartkę papieru - ...<i>Ogniste cięcie!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
W ślad za jej
ręką opadła fala płomieni w kształcie półksiężyca, błyskawicznie nadpalając
konstrukcję mostu. Liny i drewno zaskwierczały, zwęgliły się, most jakby wygiął
się ku rzece, po czym obie jego połowy - ta, na której stał Czarny Płaszcz i ta, na
której była Baala - najpierw powoli, powolutku rozsunęły się, potem szybciej,
czuć było narastający pęd powietrza...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala patrzyła na oddalającego się Czarnego Płaszcza, z poczuciem, że -
przynajmniej w najbliższym czasie - to już koniec.<i> </i>Westchnęła i chwyciła
się czegoś, by przygotować się na moment, kiedy opadający most zetknie się z
kamienną ścianą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ucieszyła się jednak za wcześnie. Z chwilą, gdy tylko odwróciła wzrok,
poczuła, jak coś zaciska się wokół jej ramion, szyi i pod żebrami, i zanim zdążyła
zareagować, jakaś zewnętrzna siła oderwała ją od mostu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szarpnęła się, usiłując uwolnić z duszącego uścisku, zakręciło jej się w głowie;
była świadoma tylko tego, że jest na drugiej części mostu i razem z nim leci w
dół, ku skalnej ścianie, a jej jedyna droga ucieczki, upragniony przeciwny
brzeg, oddala się błyskawicznie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
<span style="font-family: "\0022Times New Roman\0022";">*</span></div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Rzeka wyrzuciła
go dużo, dużo dalej, na pierwszym ostrym zakolu. Przez parę chwil Hidan po
prostu leżał twarzą do ziemi, wypluwając wodę i ciesząc się z samego faktu, że
wreszcie jest na suchym lądzie. Kąpiel w rwącej rzece była mało przyjemna, tym
bardziej że w chwili upadku spadająca kosa drasnęła go w głowę.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kurewski Kakuzu, </i>pomyślał sobie. <i>Niech no ja tylko dorwę tego dziada.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Podniósł się
chwiejnie, splunął jeszcze parę razy mieszanką wody i piasku, po czym przeczesał
mokre włosy palcami. Opuszczając dłoń dostrzegł na niej czerwony ślad; przyjrzał
się krytycznie własnej krwi, zaklął w głos i rozejrzał się za kosą. Nurt
wyrzucił ją zaledwie parę kroków dalej. Przeszedł po piasku i schylił się po nią,
następnie rozejrzał się dookoła, jakby szukając wskazówki, co powinien dalej
robić.</div>
<div style="text-align: justify;">
I rzeczywiście ją znalazł - wraz z prądem rzeki płynęło coś dużego, jakby
worek, albo...</div>
<div style="text-align: justify;">
Powstrzymując świeżo nabyty wstręt do wody wszedł do rzeki po kolana, by
chwycić to co, co rzeczywiście było człowiekiem. Co więcej, po nieprzyzwoicie skąpym
ubiorze i ekstrawaganckiej kolorystyce bez trudu rozpoznał jedną z tych
dziewczyn, które mieli złapać. W jakiś sposób świadomość, że nie tylko on jeden
wylądował w rzece, znacząco poprawiła mu humor.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyciągnął dziewczynę na brzeg, gdzie bezpardonowo rzucił ją na ziemię. Leżała
na plecach, cała mokra, przez co biała część jej ubioru zrobiła się dość...
prześwitująca... Hidan odchrząknął, jakby dla upomnienia samego siebie, i
przeniósł wzrok na jej twarz. Właściwie całkiem przyjemna buźka, drobne, pełne
usteczka, pucołowate policzki, gęste rzęsy... Co prawda połowę włosów miała
pofarbowaną na zielono, co wyglądało co najmniej dziwnie, ale poza tym
prezentowała się nieźle. Znów przeniósł spojrzenie w dół; skoro nikt nie widzi,
to chyba może sobie bez przeszkód popatrzeć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zupełnie nagle przyszła mu do głowy myśl, że dziewczyna chyba nie oddycha
(zapewne to spostrzeżenie miało duży związek z wnikliwą obserwacją klatki
piersiowej). Przechylił głowę, przyglądając się jeszcze uważniej, i potwierdził
wniosek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna się podtopiła. Kakuzu go zapierdoli, jeśli ona zginie, co do
tego był pewien. Znowu będą kazania w stylu "miało być bez
zabijania", "znowu skrewiłeś robotę", bla, bla... Tak jakby to
on był winien, że wylądowała w wodzie, a znając życie to stary pierdziel pewnie
sam się przyczynił do tego, że spadła. Ale cała wina pójdzie oczywiście na niego
- Hidana.</div>
<div style="text-align: justify;">
To co teraz? Co się robi w takich wypadkach? Ninja raczej nie są uczeni
udzielania pierwszej pomocy, ale coś tam skądś tam Hidan kojarzył. Może z
telewizji, może z książek, nieważne; grunt, że znał metodę dobrą na wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- </i>No, to... - rzucił w przestrzeń, przypatrując się nieprzytomnej
dziewczynie - usta-usta, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ona, rzecz jasna, nic mu nie odpowiedziała. Wyglądała, jakby była pogrążona
w głębokim śnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan mniej więcej wiedział, co trzeba robić, choć jego wiedza ograniczała
się wyłącznie do teorii. W każdym razie odłożył kosę i kucnął przy dziewczynie,
by zabrać się do resuscytacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na jej gładkiej twarzy perliły się kropelki wody, błyszczały na rzęsach jak
rosa, a mokre czarne i zielone kosmyki włosów opadały na czoło. Całości dopełniał
mały, zadarty nosek. Przez chwilę siedział przy niej w niezdecydowaniu, aż w końcu
zebrał się w sobie, chwycił ją palcami za brodę i nachylił się nad jej ustami.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie dziewczyna otworzyła oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- AAAAAAIIIIIIIII! ZBOCZENIEEEEC!</div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan odskoczył jak oparzony, bardziej spłoszony rozdzierającym uszy
wrzaskiem, niż ocknięciem się "pacjentki". Dziewczyna usiadła, odsunęła
się od niego, potem uświadomiła sobie, gdzie jest, i rozejrzała się półprzytomnie
dookoła. Potem spojrzała znowu na Hidana, a wyraz szoku i oburzenia na jej
twarzy zastąpiła podejrzliwość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co próbowałeś mi zrobić, ty zboczeńcu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja? Myślałem, że się podtopiłaś... i nie jestem zboczeńcem, próbowałem cię
ratować!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczę zmrużyło oczy, widocznie nieprzekonane jego wytłumaczeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Akurat. - Zlustrowała go wzrokiem z góry na dół, a potem zrobiła wielkie
oczy, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, kim on jest. - Ach, ty... - W
mgnieniu oka poderwała się na nogi, w pełni prezentując swą w większości
rozebraną, przemoczoną do suchej nitki i oblepioną piachem postać. - Ty jesteś
od Czerwonych Chmurek!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - zdziwił się Hidan. - Czerwonych... - Spuścił wzrok na własny płaszcz i
zrozumiał, co dziewczyna miała na myśli. - Aha, mówisz o Akatsuki... tak,
jestem członkiem organizacji. A właśnie. - Odchrząknął, podnosząc z ziemi kosę.
- Pójdziesz z nami. I bez protestów, jasne? Bo przestanę być taki miły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zdobył
się na zawadiacki, pewny siebie uśmiech. Dziewczyna patrzyła na niego
niepewnie, ale nie próbowała żadnych nierozsądnych zagrywek.<span style="font-family: "\0022Times New Roman\0022";"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
Hidan uznał jej milczenie za zgodę.
</div><div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/01/iii-miedzy-motem-kowadem.html"><< I.II Między młotem a kowadłem</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/03/iiv-w-labiryncie-watpliwosci.html">I.IV W labiryncie wątpliwości >></a></p></div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-27554610906955639342014-01-13T23:43:00.003+01:002014-12-28T15:10:54.216+01:00I.II Między młotem a kowadłem<div style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<b>ROZDZIAŁ II: MIĘDZY MŁOTEM A KOWADŁEM</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b> </b>
</div></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Poranek był rześki i chłodny. Dziewczyny siedziały nad brzegiem rzeki, gdzie poprzedniego wieczoru urządziły sobie nocleg. Wilgoć i chłód nocy zwabiały całe roje komarów, więc nie miały okazji się porządnie wyspać i teraz nie odzywały się do siebie, nie będąc w nastroju do pogaduszek. I tak zresztą ciężko byłoby przekrzyczeć grzmot wodospadu, który znajdował się tuż obok.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Niedaleko tej huczącej ściany wody, na dużym płaskim kamieniu wystającym ponad nurt, znalazła sobie miejsce Baala. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami i z przymkniętymi oczami, próbując się zrelaksować. Piękno przyrody bardzo w tym pomagało: powietrze pachniało wodą i świeżością, zimne kropelki wody pryskały na wszystkie strony, a gdzieś z oddali dobiegało krakanie kormorana. Wzburzona piana spływała wraz z prądem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło parę dni od spotkania Czarnych Płaszczy, jak nazywała ich Baala, czy też – Czerwonych Chmurek, co wymyśliła z kolei Erika. Zielonka używała tego określenia od chwili, gdy dowiedziała się o czerwonych chmurach na ich płaszczach, i już nie dało jej się tego wyperswadować. Tak czy inaczej, nie natknęły się na nich już więcej, ale Baala nie łudziła się, że porzucili pościg. Zależało im na jednej z nich i mało prawdopodobne, by zrezygnowali po pierwszej, nieudanej próbie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od tamtej pory przemykały lasami, przez ścierniska i gąszcze, licząc na to, że zmylą pogoń. Baali nie podobała się taka sytuacja, bo w tamtej wiosce, gdzie spędziły pierwszy nocleg, miała otrzymać wynagrodzenie i rozstać się z upierdliwą zielonką, ale po tym, jak Czarne Płaszcze wysadzili i spalili pół miasteczka, powrót zdecydowanie nie wchodził w grę. Podążanie odkrytymi, często uczęszczanymi traktami było ryzykowne, poza tym dziewczyna wolała unikać wszelkich wiosek i innych zabudowań. Przekonała się już, że Czarne Płaszcze – Czerwone Chmurki – nie zawahają się przed niczym, a nie chciała niepotrzebnie narażać cywili. Im mniej były widoczne, tym lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak najważniejszym pytaniem, które pozostawało bez odpowiedzi, było to, czemu w ogóle towarzyszy Erice.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zobowiązywała się przecież do niczego więcej ponad to, by odprowadzić ją do miasta. Zadanie wypełniła, zatem ich współpraca powinna się zakończyć. Erika, z przyczyn oczywistych, nie mogła zajrzeć do banku i zapłacić za eskortę, ale pieniądze nie odgrywały już dla Baali kluczowej roli. Właściwie to nawet jej nie interesowało, ile może z naiwnej towarzyszki wyciągnąć. Automatycznie przyjęła rolę przewodnika: wytyczała trasę, szukała dogodnego miejsca na nocleg, troszczyła się o zapasy – natomiast zielonka tylko ziewała, narzekała i gadała cały czas. Trudno chyba wyobrazić sobie gorszy układ, zwłaszcza biorąc pod uwagę shinobich, którzy cały czas siedzieli im na ogonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te Czarne Płaszcze nie podobały jej się ani trochę. Być może, póki istniało niebezpieczeństwo, wolała mieć kogoś koło siebie, choćby do zmian nocnej warty. Co prawda Erika przedstawiała raczej wątpliwą wartość bojową, chociaż, co wynikało z jej gęstych oracji, również była ninja. Cóż, zawsze mogła posłużyć jako mięso armatnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta woda jest zimna! – Marudny głos Eriki przerwał Baali medytacje na skale. – Jak ja mam się w tym wykąpać?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła i spojrzała w stronę zielonki, stojącej przy brzegu z jedną stopą zawieszoną nad powierzchnią wody. Erika próbowała zanurzyć palce, ale przy każdej próbie krzywiła się i cofała nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może po prostu pójdziemy do najbliższego miasta i gorących źródeł, co? Jak podoba ci się perspektywa bycia wysadzonym w powietrze w trakcie brania kąpieli?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak jakby tutaj nie mogli nas zaatakować – odburknęła zielonka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tutaj jesteśmy osłonięte przez drzewa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, jasne... Jak długo jeszcze będziemy błądzić po tej dziczy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wzruszyła ramionami, czego Erika i tak nie zauważyła, bo wreszcie udało jej się wejść do wody i teraz podskakiwała w rzecznym mule.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślałam, żeby udać się do Kraju Ognia. Za granicą powinni dać nam spokój, zresztą są tam większe i bardzo dobrze strzeżone miasta. Tam będzie można się schronić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, Kraj Ognia zdecydowanie prezentował się jako najlepsza opcja. Po przekroczeniu granicy pozbędą się ogona, poza tym Baala miała tam znajomości, dzięki którym powinna dostać zlecenia i podreperować szczuplejący budżet. No i zamierzała wyciągnąć od Eriki zapłatę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Świetnie! – Dla Eriki najwyraźniej Kraj Ognia równał się ciepłemu łóżku i obfitym posiłkom. – A co potem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Potem? – Baala ocknęła się z chwilowej zadumy. – Potem pójdziesz, gdzie chcesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyczuła, że Erika wlepia w nią spojrzenie. Umyślnie wpatrywała się w wodospad, w masę wody z hukiem rozbijającą się na skałach nieopodal.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to znaczy, „pójdziesz”? A ty?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też pójdę w swoją stronę. – A potem dodała wręcz machinalnie: - Ale przedtem zapłacisz za eskortę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika fuknęła niczym obrażona kotka. Chlupot wody dał Baali znać, że przygodna towarzyszka podróży wyszła na brzeg.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra – zgodziła się zielonka łaskawie. – Może być.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest jeszcze jedna sprawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wstała. Nurt był zbyt silny, by ustać na powierzchni wody bez sporego wydatku czakry, dlatego przeskoczyła sprawnie po kamieniach, wracając na brzeg. Erika właśnie siedziała w trawie, dokonując cudów gimnastyki, by dłuższym skrajem spódniczki wytrzeć sobie stopy. Tak, jej spódnica nie była bezwstydnie krótka na całej szerokości – po jednej stronie skraj ubrania sięgał niemal do kolana. Wyglądało to tak, jakby ktoś na gwałt potrzebował prostokątnego kawałka materiału, i po prostu wyciął go z boku spódnicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę wiedzieć, kto cię ściga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka przestała mocować się z własną nogą i podniosła spojrzenie wielkich, cielęco zdziwionych oczu na „koleżankę”.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A po co? – zapytała głupkowato.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ponieważ podróżujemy teraz razem, a skoro tak, to chcę wiedzieć coś więcej na temat ludzi, którzy idą za nami krok w krok. Chyba mi się to należy, skoro muszę cię nieustannie pilnować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika rozważała przez chwilę tę ideę, drapiąc się po boku czarno-zielonej czupryny. Zrobiła minę świadczącą o zakłopotaniu, którą zaraz potem próbowała nieudolnie ukryć pod udawaną beztroską.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A czy to ważne? I tak już się na nich od dawna nie natknęłyśmy. Może dali sobie spokój? – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się krzywo, starannie unikając wzroku Baali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcę. Wiedzieć. Już!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka znowu podrapała się po głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale nie chcesz – spróbowała desperacko. – Wierz mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dosyć tych bzdur! – Baala zbliżyła się o krok. Erika przypominała teraz cielaczka ciągniętego na rzeź. – Gadaj!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze, ale pamiętaj, sama tego chciałaś. – Nabrała powietrza i, z miną męczennika, wyznała: - Oni... oni są od Kuro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala uniosła brew, spoglądając na Erikę sceptycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha, ha – mruknęła cierpko. – Dobry kawał. Ale ja nie jestem w nastroju do żartów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja nie kłamię! Prawdę mówię, no!</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę panowała cisza. Erika patrzyła na Baalę, Baala na Erikę; żadna się nie odzywała. Całkiem niedaleko na kamieniu przysiadł kormoran i zakrakał, przyglądając się podejrzliwie towarzystwu, po czym zajął się wypatrywaniem ryb w rzece.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc mówisz, że ściga cię Kuro? – zapytała Baala bardzo spokojnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znów zapadło milczenie, przerywane tylko przez grzmot wodospadu. Erika uśmiechnęła się do Baali głupawo. Baala zmarszczyła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Ten</i> Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No!</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez następne parę sekund twarz Baali powoli nabierała wyrazu: kąciki ust powędrowały w dół, brwi w górę, oczy otworzyły się szerzej; cała ta ekspresja wyrażała jedno słowo, wyczuwalne, wręcz namacalne w nagle zesztywniałej atmosferze dyskusji: <i>„co”.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Erika przestała się uśmiechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłam ci, że lepiej nie wiedzieć!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co takiego? – Baala wciąż wybałuszała na nią oczy. – <i>Kuro?!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka już otwierała usta, by znów potwierdzić - jakże mroczną - prawdę, ale Baala nawet nie czekała na odpowiedź; zawróciła na pięcie w stronę zaimprowizowanego obozowiska, chwyciła swój plecak i szybkim krokiem ruszyła wzdłuż rzeki. Zaskoczona Erika zareagowała z opóźnieniem, zgarnęła pod pachę kozaki i pomknęła za Baalą, cokolwiek pokracznie, bo była boso, a źdźbła trawy były zimne i mokre od porannej rosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty dokąd?! Czekaj na mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odczep się! – Baala przyspieszyła. Erika w biegu próbowała założyć buty, i tylko cudem nie wywróciła się twarzą prosto w trawę. – Daj mi spokój!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej no, nie zostawiaj mnie! Gdzie ty idziesz?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byle jak najdalej od ciebie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala już biegła, a w ślad za nią Erika, z jedną nogą bosą i jedną w kozaku. Drugi trzymała za piętę, a czarna skórka cholewy powiewała za nią jak chorągiew.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj, kurde, no! Niech chociaż buty założę! Baala!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna, oczywiście, ani myślała się zatrzymać; przeskoczyła nad wąziutką odnogą rzeki i przemknęła niczym burza koło kępy krzaków, z których umknął spłoszony zając, niemal wpadając na tor kolizyjny z Eriką. Zielonka o mało co nie zmiotła go ze swojej drogi butem, którym wywijała teraz na wszystkie strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stój! Stój! Każę ci czekać! Płacę ci przecież! Słyszysz?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zatrzymała się na moment, by rozejrzeć się za dogodniejszą drogą ucieczki – i to był błąd; Erika dogoniła ją i rzuciła się na nią niczym wygłodniały tygrys, powalając na ziemię. Przeturlały się po trawie – Erika wczepiając się w Baalę kurczowo, Baala próbując wyrwać się z jej uścisku – i ostatecznie wpadły z głośnym szelestem w krzaki. Okoliczne ptactwo z panicznym krzykiem poderwało się w powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wyprawiasz?! Zgłupiałaś?! – Baali udało się oswobodzić i już do połowy wyczołgała się z krzaków, kiedy zielona przylepa uchwyciła ją za nogę. – Puszczaj, cholera!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ty zgłupiałaś! Czego uciekasz?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba oszalałaś! A kto by nie uciekał?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań się wydzierać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Obie się uciszyły i w milczeniu wygramoliły na polankę. Wyglądały dość śmiesznie z potarganymi włosami, w których utkwiło sporo gałązek. Baala z obrażoną miną otrzepała ubranie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to miało być? – burknęła Erika takim tonem, jakby to ona była tutaj najbardziej poszkodowana. Usiadła znów na ziemi, by założyć nieszczęsnego buta. – Spylałaś, jakbyś ducha zobaczyła!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala obdarzyła ją wściekłym spojrzeniem, którego zielonka nie zobaczyła, bo była zajęta wciąganiem kozaka na nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za to ty zachowujesz się, jakby nic się nie stało!</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co się niby miało stać?</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna odetchnęła, próbując się uspokoić i nie udusić tej zielonej fajtłapy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie, kim on jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A niby kto inny! Tak, Kuro!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika przekrzywiła głowę najpierw w lewo, potem w prawo, jak szczeniaczek usiłujący zrozumieć coś, co pozostaje poza jego możliwościami pojmowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jakiś gangster, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
„Gangster”. <i>Jakiś</i>. Baala miała ochotę podejść do najbliższego drzewa i miarowo uderzać czołem o jego pień. Potem stwierdziła, że dużo lepszym pomysłem byłoby przyłożyć zielonce czymś bardzo, bardzo ciężkim prosto w tę głupio zdziwioną twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamiast mordu wybrała jednak głęboki oddech i liczenie w myślach do dziesięciu. Ostatecznie Erika mogła nie mieć z przestępczym podziemiem nic wspólnego, może nawet jakimś cudem to jej zadupie, Wioskę Trawy, omijały wszelkie plotki i pogłoski. Tak, to możliwe. Chyba.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze. Dobrze. Skoro jednak tak wykręcałaś się od odpowiedzi, to wiesz, jaki jest niebezpieczny, tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Noo... – Krzywy uśmiech Eriki zapowiadał nadciągającą katastrofę. – Może nie do końca...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to „nie do końca”? – zapytała Baala, marszcząc brwi. Erika, już w obu kozakach na swoim miejscu, wstała z ziemi i poprawiała sobie włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No bo wiesz. Inni reagowali podobnie jak ty, kiedy im o tym mówiłam, więc pomyślałam, że...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Jacy „inni”?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... Inni... – Zielonka przestąpiła z nogi na nogę, dłonie splatając za plecami. Wyglądała jak winowajca przyłapany na gorącym uczynku. – Nie jesteś pierwszą, z którą podróżuję, no!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przestała gromić ją srogim wzrokiem; teraz patrzyła tępo, nie zdziwiona, nie zaskoczona, ale zszokowana tą nagłą wiadomością. Kiedyś miała wątpliwości odnośnie tego, czy bajeczki Eriki – te o grancie, rodzinie Okamura i tak dalej – są prawdą; teraz była niemal pewna, że był to tylko kit, mający zmylić takich naiwniaków jak ona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słucham? Im też wciskałaś brednie o kosmicznym wynagrodzeniu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie są żadne brednie! – Zielonka szła w zaparte. – Ile razy mam ci to...</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co się z nimi stało? Zostawiali cię, jak tylko dowiadywali się o Kuro?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika spojrzała na nią i już zamierzała coś powiedzieć, ale nagle zamarła z na wpół otwartymi ustami. Po jej skupionej minie wyraźnie było widać, że gorączkowo nad czymś myśli. Najwyraźniej coś jej przyszło do głowy, bo po chwili zamknęła buzię i uśmiechnęła się zawadiacko, krzyżując ręce na piersi i wypinając pierś do przodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, zazwyczaj tak... Wiesz, co ci powiem? Podejrzewam, że ci zbóje od Kuro ich potem złapali. I – chlast! – dla zobrazowania tych słów uderzyła pięścią o otwartą dłoń – już po nich!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciebie to bawi?!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och – rzuciła Erika lekceważąco – sami się o to prosili. Gdyby zostali ze mną, nic by się im nie stało. Widzisz sama, że nawet włos mi z głowy nie spadł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala potarła czoło dłonią; te wszystkie rewelacje niemal przygniatały ją do ziemi. Była od tego wręcz fizycznie wykończona. Kuro! Nigdy w życiu by nie pomyślała, że będzie miała z nim kiedykolwiek do czynienia, co więcej – że będzie miała wątpliwy zaszczyt figurować na jego czarnej liście. Do diaska z Eriką, przecież wiedziała od samego początku, że z tą durną, zieloną dziewuchą jest coś mocno nie tak! Pieniądze zamydliły jej oczy i zagłuszyły rozsądek. Jak mogła być taka głupia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baali dość często zdarzało się pracować w porozumieniu z podziemiem, a nawet dla różnych zbirów i innych typów, było więc oczywiste, że doskonale wiedziała, kim jest Kuro. Trzeba byłoby być Eriką, żeby nie usłyszeć nigdy o szefie największego gangu – krótko mówiąc, yakuzy – w Kraju Wiatru. Czyli o kimś, komu lepiej się nie narażać, co zielonka najwidoczniej radośnie zrobiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak możesz nie wiedzieć, kim jest Kuro? Co takiego nawywijałaś, że jesteś na celowniku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ee, no cóż... – Erika straciła rezon i na powrót oklapła. – No więc moja Wioska... Trawa... ma z nim pewne... ee... zatargi. No czasem kogoś wysyła, żeby zobaczył jak się sprawy mają.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? To Trawa robi interesy z yakuzą?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! No... ee... może trochę. No w każdym razie co jakiś czas ktoś od niego przychodzi do wioski. I tym razem... ee... to był jego... no, syn.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przyglądała się towarzyszce podejrzliwie; tłumaczenia były dość mętne i mało rzeczowe. Więc jednak Erika słyszała o Kuro, a mimo to prawie nic o nim nie wiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co to ma wspólnego z tym, że cię ściga?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A no bo... – Erika spojrzała na nią spłoszonym wzrokiem, jakby nie była pewna, czy powinna się do tego wszystkiego przyznawać. Nagle wyraz niepewności wyparował z jej twarzy, zastąpiony przez szeroki, łobuzerski uśmiech. – Bo był strasznym bufonem. Właśnie! Taki bubek, taki fanfaron, że mówię ci, każdy miał go dosyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baalę zmroziło paskudne podejrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś ty zrobiła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, pokazałam mu, gdzie jego miejsce! – Erika wręcz promieniała dumą i zadowoleniem z samej siebie. – Tak, właśnie, tak zrobiłam! W końcu jestem taka silna i w ogóle, był to dla mnie pryszcz. Taki wpierdziel dostał! Może ci o tym opowiedzieć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala uświadomiła sobie, że ma otwarte usta, więc je zamknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to za mina? To całkiem niezła historia, mówię ci, rozbawi cię...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd ty się urwałaś? Brak ci piątej klepki?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za bardzo się przejmujesz. Do wesela się zagoi, nie? Kiedyś w końcu zapomni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na tę bezmyślną uwagę. Erika nie dostrzegała nic katastroficznego w swym czynie, a co gorsza, wplątywała w kłopoty kolejne postronne osoby. Baala nigdy nie miała zamiaru wejść w konflikt z żadną z grubszych ryb, w pełni zadowalał ją zawód podrzędnego najemnika, a teraz... teraz czuła się, jakby dostała obuchem prosto w głowę. Musiałaby chyba wyparować, żeby Kuro o niej zapomniał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z drugiej strony... ci shinobi, których odstraszyła tego pamiętnego dnia, w którym poznała Erikę, sprawiali wrażenie żałośnie słabych. To chyba mało prawdopodobne, by Kuro posłał takich amatorów w ślad za kimś, kto – o ironio – stłukł jego syna. Właściwie to dziwiła się, że nie zabito Eriki na miejscu. Zielonka musiała mieć niesamowite szczęście, skoro żyła aż do tej pory... albo było coś jeszcze, o czym Baala nie wiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to co? – Erika wypowiedziała to pytanie takim tonem, jakby chodziło o wyjście do kawiarni albo na piknik. – Bierzesz nogi za pas i kończysz tak jak tamci, czy wolisz trzymać się razem ze mną?</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy to miał być szantaż? Albo groźba? Baala spojrzała na Erikę zmrużonymi oczami, rozsierdzona zarówno jej głupotą, jak i przekraczającą wszelkie granice bezczelnością.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż – syknęła przez zęby – wychodzi na to, że na razie jestem na ciebie skazana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe, czy gdyby dostarczyła pewne zielone truchło Kuro pod nos, ten łaskawie pozostawiłby ją w spokoju? Nigdy nie ingerowała zbytnio w sprawy swych nie do końca uczciwych pracodawców, ale z tego, co widziała mogła wywnioskować, że raczej nie ma na co liczyć. Yakuza nie lubiła pozostawiać niedokończonych spraw.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mogła się tylko załamać. Jakiego trzeba mieć pecha, by wplątać się w taką kabałę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Świetnie – skwitowała sprawę Erika, prężąc się dumnie niby zwycięzca jakiejś bitwy. – W takim razie wszystko jasne. Kierunek: Kraj Ognia!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div><div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tej nocy ich szczęście zaczęło się jednak wyczerpywać.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Teren stopniowo zmieniał się na coraz bardziej nieregularny i górzysty. Baala wybrała drogę poprzez pasmo niskich gór, łudząc się, że trudności przeprawy zniechęcą prześladowców. Pamiętała tę drogę z jednej z poprzednich wypraw i znała położenie paru trudnych do znalezienia szlaków. Teraz więc szły wąską ścieżką między drzewami, czasem przedzierając się przez zarośla, które zarastały cienką nitkę przejścia. Erika, o dziwo, zmęczyła się wreszcie narzekaniem, więc teraz tylko posykiwała ze złością, kiedy sterczące zewsząd gałązki drapały ją po całym ciele.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poza nimi w okolicy zdawało się nie być żywej duszy. Poprzez korony drzew przezierało blade światło księżyca, powietrze było chłodne i rozrzedzone. Baala szła przodem, kierując się bardziej pamięcią niż wzrokiem, a parę metrów za nią Erika. Zielonka cały czas się o coś potykała, od czasu do czasu było słychać również kichnięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zimno mi – poskarżyła się płaczliwym tonem. – Jeszcze się przeziębię!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzeba było cieplej się ubrać – odmruknęła Baala, nie odwracając się w jej stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie było bardziej zarośniętej trasy? – zapytała zielonka ironicznie. – I czemu nie zapalimy żadnego światła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie uważasz, że światło na takim pustkowiu budziłoby zainteresowanie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To czemu podróżujemy nocą? – w jej głosie zabrzmiał ślad histerii. – Nie możemy rozbić obozowiska?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala westchnęła i już nabierała powietrza, by odpowiedzieć, kiedy nagle słaby blask księżycowego światła przygasł na krótką jak mrugnięcie okiem chwilę. Dziewczyna przystanęła i spojrzała w górę, ale znów nic nie przesłaniało widoku na biały sierp na niebie. Dosłyszała tylko cichy i krótki szum, ale równie dobrze mogło być to tchnienie wiatru.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jest? – usłyszała głos Eriki. – Czemu stoisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala syknęła na nią, by się uciszyła. Nasłuchiwała przez dłuższą chwilę, ale w lesie panowała ta sama cisza, co przedtem. Czy naprawdę jest się czym martwić? Może to był tylko ptak, który w locie przesłonił księżyc. Duży ptak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzruszyła ramionami i obejrzała się na Erikę. Oczy zielonki błyszczały nieznacznie w słabej poświacie, wystarczająco, by Baala zorientowała się, że jej towarzyszka wlepia wzrok w coś, co znajdowało się za jej plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciła się. Właściwie to nawet nie zdziwiła się, widząc o kilkanaście kroków przed sobą dwa wielkie, ciemne kształty blokujące dalszą drogę. Zdziwiło ją coś innego: to, że nieznajomi nadeszli nie od tej samej strony, co one, ale z przeciwnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znaleźliśmy was, hmm!</div>
<div style="text-align: justify;">
A ten złośliwy głos z całą pewnością należał do jednego z Czarnych Płaszczy. Jak on tam miał? Daidrara? Nieważne; jakim cudem nie tylko je wyśledzili, ale na dodatek wyprzedzili i zaszli im drogę?</div>
<div style="text-align: justify;">
W dłoni trzymała już kunai, ale wątpiła w to, czy będzie miała okazję go użyć. Czarne Płaszcze – Czerwone Chmurki – posługiwali się dziwacznymi technikami, najwyraźniej na dodatek lubili wysadzać wszystko dookoła w powietrze, więc nie sądziła, że dojdzie do bezpośredniego starcia w bliskim dystansie. Trzeba było uciec się do wyjątkowych środków... na przykład dyplomacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kim jesteście i czego chcecie? – zapytała pewnym siebie tonem, starając się nie okazać po sobie nawet cienia zdenerwowania. Zachowanie pozy było swego rodzaju koniecznością w pracy najemnika, więc zgrywanie twardziela weszło jej w krew. Gorzej było z Eriką, która przywarła Baali do pleców i piszczała jej do ucha coś na temat tego, że nie chce tak młodo umierać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy z organizacji „Akatsuki” – wytłumaczył łaskawie Daidrara, postępując o krok do przodu. Jego towarzysz, mistrz... Sosori?... podążył jego śladem; przypominał sunący po ziemi wielki głaz. Ciężko było się zorientować, gdzie w ogóle miał głowę. – Mamy za zadanie schwytać pewną osobę. Ostatnim razem sprawiłyście nam trochę, hm!, kłopotów, więc może zakończymy tę zabawę i po prostu się poddacie, hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
Stężenie „hm!” w jego wypowiedziach było na tyle wysokie, że Baala mimowolnie zastanowiła się, czy Czarny Płaszcz nie stara się czegoś wydmuchnąć z nosa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nie chcę umierać! – wydarła się nieoczekiwanie Erika, nie przestając kryć się za Baalą.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem zielonka zrobiła coś, czego nikt się po niej by nie spodziewał – nie przestając się teatralnie wydzierać, wykonała krótki zamach i rzuciła czymś ponad ramieniem Baali, prosto w stronę Daidrary. Pocisk, zapewne shuriken albo coś w tym rodzaju, ze świstem przeciął powietrze. Czarny Płaszcz błyskawicznie odskoczył w bok, a wtedy Baala rzuciła własnym kunaiem. Coś jednak wystrzeliło z postaci mistrza Sosoriego i zablokowało broń, która odbiła się od przeszkody z metalicznym dźwiękiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
A jeszcze później – nastąpiła chyba najkrótsza walka w życiu Baali. Zaczęło się nieźle, bo udało jej się zajść z boku towarzysza Daidrary. Mistrz Sosori praktycznie się nie poruszał, ale z jego strony pomknęło ku dziewczynie kilkanaście igieł; rozpoznała je po dźwięku i umknęła na czas. I wtedy usłyszała wołanie Eriki:</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Sztuka przywołania!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Ze zdziwieniem obejrzała się w stronę głosu, bo nie podejrzewała zielonki o faktyczne zdolności bojowe, nie wspominając o prawdziwym ninjutsu. Chwilę nieuwagi przypłaciła igłą, która wbiła się w jej ramię. Zdążyła tylko potoczyć półprzytomnym wzrokiem po ciemnych konarach drzew – i straciła przytomność.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div><div style="text-indent: 0px;">
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ooch... co się...</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Ogarniająca ją ze wszystkich stron ciemność zaczęła ustępować rozkołysanym plamom światła. Kręciło jej się w głowie tak mocno, że nie była nawet w stanie stwierdzić, czy leży, czy opiera się o ścianę, czy też cały świat został wywrócony do góry nogami. Zacisnęła powieki, ale przed oczami dalej rozbłyskiwały jaskrawe kleksy. Nie miała pojęcia, jak długo potrwało, zanim była w stanie z powrotem otworzyć oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszała szum... chyba rzeki, i odległe świergolenie jakiegoś ptaka. Było jasno, bardzo jasno, a ona sama leżała na czymś miękkim, chyba na mchu. Dalej są w lesie? I jak długo była nieprzytomna?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamrugała parę razy i obróciła głowę w bok, powoli, bo każdy nieostrożny ruch powodował, że świat okręcał się dookoła jak na karuzeli. Widziała oblane blaskiem słońca pnie drzew, nisko zwieszone i ciężkie od igliwia gałęzie, ścieżkę wysypaną kamieniami i żwirem... a także brzeg rzeki: woda tak ostro błyszczała w świetle dnia, że przypominała jeden wielki, żarzący się klejnot. Baala aż musiała zmrużyć oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś, a raczej ktoś siedział nad brzegiem potoku, odwrócony do dziewczyny plecami. Wciąż nie widziała za dobrze, ale tych plam zieleni pomieszanej z czernią nie pomyliłaby z nikim innym na świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Erika? – wychrypiała, próbując unieść się do pozycji siedzącej. Siedząca postać obejrzała się na nią przez ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Obudziłaś się w końcu – stwierdziła zielonka. Trzymała coś w ręku, ale wzrok Baali wciąż nie wyostrzył się na tyle, by mogła stwierdzić, co. Wyglądało jak jabłko. I rzeczywiście mogło nim być, bo Erika po chwili się w nie wgryzła. – Ftrafnie nudno fię na ciebie czekało, wief? – wymamrotała z pełnymi ustami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala walczyła z zawrotami głowy, jednocześnie usiłując zrozumieć, co się właściwie stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie my jesteśmy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W górach. Nie widać?</div>
<div style="text-align: justify;">
No tak. Chyba spodziewała się zbyt wiele, oczekując po Erice sensownej odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A Czarne Płaszcze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czerwone Chmurki? Poszli sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zmarszczyła brwi i spojrzała karcąco na plecy towarzyszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to niby znaczy „poszli sobie”? Chcieli nas zabić!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika wzruszyła ramionami. Sądząc po chlupocie i leżących przy kamieniu kozakach, właśnie moczyła stopy w rzece.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Było ciemno, sama nie wiem, co się działo. Zniknęli mi z oczu, a potem znalazłam ciebie, jak leżałaś nieprzytomna. No to cię stamtąd zabrałam, nie? I to wszystko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala uniosła brwi w wyrazie niedowierzania, ale wciąż nie czuła się na siłach, by prowadzić pełne dochodzenie. Postanowiła więc ograniczyć się na razie do tylko jednego zagadnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałam, że znasz się na przywołaniach – zagaiła, próbując wstać. Musiała podeprzeć się o pobliski konar, by wirujący mętlik w głowie nie sprowadził ją z powrotem na ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znam się – padła odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak? Chyba całkiem wyraźnie słyszałam, jak coś przywołujesz – odparła Baala podejrzliwie. Oczekiwałaby raczej, że Erika zacznie się przechwalać, jak to miała w zwyczaju, ale – zaprzeczać faktom? Miała coś do ukrycia? Czy jedna technika, i to raczej dość poślednia, jest aż takim tematem tabu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przesłyszałaś się – odparła zielonka, siląc się na beztroskę. Jeśli kłamała, szło jej to całkiem nieźle... ale nie doskonale. Baala bez trudu wychwytywała fałszywy ton w jej głosie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie sądzę. Poza tym nie poznaję tej okolicy. Mam uwierzyć, że sama przeniosłaś mnie taki kawał drogi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika wreszcie odwróciła się w jej stronę. W jej oczach widoczna była niepewność, którą bezskutecznie próbowała ukryć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, masz mnie za jakiegoś słabeusza? – zaperzyła się, krzyżując ręce na piersi. – Jestem Erika Okamura z Wioski Trawy! Wojownik jednego z największych i najwspanialszych rodów, jakie kiedykolwiek...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne – Baala szybko przerwała nadchodzącą orację. – Chyba musimy ruszać dalej. Nie mam pojęcia, czemu Czarne Płaszcze dały nam spokój, ale mogą wrócić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika fuknęła, wciąż obrażona, ale posłusznie wstała i zaczęła wdziewać buty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie uważasz, że może dadzą nam spokój? Już dwa razy im się nie udało, więc...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie sądzę. Powiedziałabym raczej, że teraz zmienią taktykę. – Widząc pytające spojrzenie Eriki, wyjaśniła: - Teraz przyślą prawdziwych fachowców. Przynajmniej tego bym się spodziewała po zorganizowanej grupie.</div>
<div style="text-align: justify;">
I choć wiedziała, że to, co mówi, ma sens, nie bardzo wierzyła we własne słowa. A może raczej: wierzyła, ale nie mogła pojąć, czemu Kuro nie zastosował tej taktyki. Erika musiała uciekać przed jego siepaczami już jakiś czas, więc dlaczego nie wysłał za nią profesjonalisty? Wyglądało to tak, jakby mu po prostu nie zależało. Ale, do diaska, chodziło o jego syna!</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęła. Jeśli jakimś cudem wyjdzie z tego zamieszania cało, już nigdy więcej nie będzie ratować przypadkowych podróżnych.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;"><div style="text-indent: 0px;">
*</div></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Promienie słońca zalewały górski stok. Na tle skał i plam zieleni wyraźnie odcinał się czarny cień żlebu, jak blizna na kamiennej twarzy; przecinał ukośnie górską ścianę i łączył się z zakolem potoku. Kilkanaście sosen tworzyło tam miły, ustronny zakątek. Jednak podróżnych, którzy się tam schronili, trudno nazwać miłymi.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Deidara wyżął płaszcz nad strumieniem. Długo zajęło mu pozbycie się całego tego zielonego paskudztwa. Co to w ogóle było? Klej? W każdym razie wyglądało obrzydliwie; nigdy wcześniej nie widział takiej techniki, zresztą tak na dobrą sprawę nie wiedział, czy w ogóle można było to sklasyfikować jako ninjutsu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnął i wyprostował się, przewieszając płaszcz przez ramię. Misja miała być prosta, przez co nie był dość ostrożny i dał się podejść. Sama myśl o porażce doprowadzała go do szału. Okamura, nie Okamura, nikt nie będzie wodził go za nos!</div>
<div style="text-align: justify;">
Mistrz Sasori czekał nie opodal. Jemu też nie udało się zlikwidować tej drugiej dziewczyny, ale nie wyjaśnił Deidarze ani słowem, co poszło nie tak. Od chwili, kiedy zgubili ich trop, praktycznie się nie odzywał. Pierwsze pytanie zbył zniecierpliwionym warknięciem, więc Deidara nie drążył już więcej tematu, choć nie wiedział, co takiego w trzeciorzędnej kunoichi mogło aż tak zafrapować Sasoriego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otwierał już usta, by coś powiedzieć, kiedy usłyszał za sobą głos:</div>
<div style="text-align: justify;">
- <span style="font-size: small;">TAK TRUDNO WAM ZŁAPAĆ DWIE SMARKULE?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Prychnął, rozpoznając barwę głosu bez trudu. Odwrócił się i wykrzywił usta na widok gościa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro takiś mądry, może sam je złapiesz, Zetsu, hm?</div>
<div style="text-align: justify;">
O parę kroków przed nim z podłoża wyrastało coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się wielką rośliną, z dwoma rozchylającymi się ku górze, zębatymi jak u rosiczki liśćmi. Nie sposób jednak było przeoczyć tego, co znajdowało się w jej środku – a tym kimś był człowiek, a przynajmniej tors człowieka. Istota – osoba? – miała dwukolorową skórę, z jednej strony białą, z drugiej czarną, oddzielone równo niczym linijką. W czarnej części twarzy tkwiło okrągłe, żółte oko pozbawione źrenicy; drugie było normalne. Głowę wieńczyły krótkie, zielone włosy. Przybysz wyglądał dokładnie jak ktoś, kto mógłby rywalizować z Eriką w kategorii najdziwaczniejszej stylizacji na zielono.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zetsu zignorował arogancką zaczepkę Deidary.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tym razem poszło nie tak? – zapytał. O dziwo, zauważalnie zmieniła się barwa jego głosu, jakby tym razem przemówiła zupełnie inna osoba.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Posługują się dziwacznymi technikami, hm – odparł Deidara niechętnie. – Sam mówiłeś, że Okamura jest co najwyżej na poziomie chuunina, muchojadzie, więc może się wytłumaczysz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Twarz Zetsu pozostała nieruchoma. Zresztą i tak był bardzo statyczny; pod tym względem przypominał, jeśli by trzymać się roślinnych skojarzeń, wyjątkowo szpetne drzewko bonsai.</div>
<div style="text-align: justify;">
- NIE WIERZĘ, ŻE WE DWÓJKĘ NIE UMIECIE ICH ZŁAPAĆ. ZRESZTĄ INNY DUET JEST W POBLIŻU, ONI SIĘ NIMI ZAJMĄ...</div>
<div style="text-align: justify;">
I znów jego głos zabrzmiał pusto, głucho, wręcz nieludzko, o ile w ogóle można o Zetsu powiedzieć, że był człowiekiem. Deidara zmarszczył brew, odczuwając kolejną falę poirytowania. Czy ten rośliniak sugerował, że nie nadają się do tak prostej roboty?</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie po raz pierwszy zabrał głos mistrz Sasori:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pojawiły się rzeczy, o których nie wiedzieliśmy wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzeli się na niego. Sasori sunął ku nim, ledwie unosząc się nad ziemią, a krawędź czarnego płaszcza z czerwonymi chmurami muskała trawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- CO NA PRZYKŁAD?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mistrz Sasori przystanął. Z tyłu jego postaci wynurzył się wężowaty kształt, wyciągając się ku górze, i mogli dobrze zobaczyć, że na jego końcu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Deidara wytrzeszczył oczy. Nie spodziewał się, że Sasori mógłby pozwolić się chociaż drasnąć podczas walki, więc to, na co patrzył, nie mieściło mu się w głowie. Ogon powinien być zakończony trującym grotem; teraz jadowy kolec zwisał smętnie, rozłupany na dwie połowy... nie, nie rozłupany, ale jakby przecięty jakimś niesamowicie precyzyjnym narzędziem. Cięcie rozkroiło nie tylko grot, ale i kawałek ogona, który teraz kołysał się rozwidlony jak język węża.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to się stało, hm?! Mistrzu Sasori!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałem zadać tej drugiej dziewczynie śmiertelny cios, kiedy to się stało – oznajmił Sasori beznamiętnie. – Nie wiem, co to było ani skąd się wzięło. Powiedz tamtym, by byli ostrożni. – Jego ton dość jasno mówił, że na tym skończył się jego udział w dyskusji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Deidara wciąż nie mógł otrząsnąć się ze zdziwienia. Podwójny ogon zwinął się znów pod płaszczem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż... – rzekł Zetsu, przerywając ciszę – poinformuję ich o tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I OBY TYM RAZEM OBYŁO SIĘ BEZ NIESPODZIANEK – uzupełnił jego drugi głos.</div>
<br /><div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="left">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2013/12/ii-dwa-spotkania.html"><< I.I Dwa spotkania</a></p>
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/02/iiii-plan-prawie-doskonay_19.html">I.III Plan prawie doskonały >></a></p></div>
</div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-44381366856747769102013-12-30T16:08:00.002+01:002014-12-28T14:56:05.541+01:00I.I Dwa spotkania<div style="text-indent: 0px;"><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>SAGA I: ZIELONE OZNACZA KŁOPOTY</b></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>ROZDZIAŁ I: DWA SPOTKANIA</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Był
to znamienny, letni dzień. Słońce opromieniało wzgórza i niziny Kraju
Rzek, jego pola i lasy, miasta i wioski; w powietrzu niósł się ptasi
świergot, a po intensywnie niebieskim niebie płynęły leniwie chmury.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszechobecna sielanka nijak nie zapowiadała wydarzeń, które już wkrótce
miały nastąpić – i to właśnie tutaj, w tym spokojnym miejscu, w pewnej
dzikiej, niezamieszkałej okolicy porośniętej lasem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Między
drzewami wiła się wydeptana ścieżka, rzadko używana, o czym świadczyły
zarastające jej brzegi kępy trawy. Poprzez korony drzew przebijały się
promienie słońca, rzucając na nierówny trakt złote cętki światła. Cichy
szum liści z rzadka był przerywany przez krzyk ptaków... i szelest
kroków po leśnej ściółce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez las niespiesznie podążała
postać. Na ramieniu niosła plecak, poza tym nie miała za sobą innych
bagaży, nie licząc dużego, słomianego kapelusza na głowie, którego
szerokie rondo rzucało na twarz cień. Ubiór sugerował, że nie jest to
zwykły podróżny – ciemna kurta bez rękawów, krojem przypominająca
kamizelki chuuninów, szare spodnie pod kolana i wysokie buty z wyciętymi
palcami i piętami. Na plecy spływały długie, falowane brązowe włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zawsze podróżowała sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po pierwsze dlatego, że wolała pracować w pojedynkę. Życie najemnika
nie było łatwe, bo, chociaż zleceniodawców nie brakowało, konkurencja
była spora. Baala miała zaledwie siedemnaście lat, ale w tym interesie
działała już dość długo i uważała, że każde wsparcie jest tylko
problemem, zwłaszcza kiedy nadchodzi moment podziału wynagrodzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Po prostu miała naturę samotnika. I, jak dotąd, świat nigdy nie wchodził jej w paradę. Aż do teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozległ się głośny szelest krzaków, z pobliskich zarośli z piskiem
wyfrunęło kilka wróbli. Zaskoczona Baala zdążyła tylko sięgnąć do uda,
tam, gdzie w kaburze tkwił kunai, zanim spomiędzy drzew nie wyskoczył
niewyraźny kształt, dosłownie zbijając ją z nóg. Razem z napastnikiem
zwaliła się na ściółkę i skrzywiła się, kiedy bardzo twardy łokieć
trafił ją prosto w nos. Intruz – który najwyraźniej nie spodziewał się
zderzenia – miotał się nad nią, machając wszystkimi kończynami, jakby
nieświadom faktu, że właśnie kogoś strącił jak, nie przymierzając, kula
do kręgli pachołka. Baala próbowała uchwycić agresora, ale ten wymykał
się z każdego uścisku jak wąż, tak chaotyczne i dzikie były jego ruchy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna trzymała w ręku broń, ale szybko się zorientowała, że całą
sytuację trudno nazwać atakiem. Właśnie próbowała wyczołgać się spod
napastnika, kiedy ten nagle zamarł w bezruchu. Baala odruchowo też
znieruchomiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nieznajomy niewątpliwie był dziewczyną –
przynajmniej to sugerowała sylwetka, bo splątane włosy zasłaniały niemal
całą twarz. Obca dziewczyna obróciła głowę w lewo, potem w prawo i –
chyba zauważyła Baalę poprzez plątaninę włosów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O! – skomentowała. – Ratuj mnie!</div>
<div style="text-align: justify;">
I popełzła na czworakach w jej stronę. Baala ze zdziwienia uniosła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty wyprawiasz? Coś ty za jedna w ogóle?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciii! Bo mnie znajdą!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto niby? – zapytała z najwyższym zdumieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź: rozległ się ostry, krótki
świst, poczuła tuż koło policzka muśnięcie wiatru - w ziemię metr od
niej wbił się shuriken. Nieznajoma zapiszczała i rzuciła się w stronę
Baali, chowając się za jej plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomóż! – zajęczała, dbając o to, by nie wystawać za bardzo zza swej żywej zasłony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala poprawiła sobie kapelusz, który w wyniku szarpaniny obsunął się
na oczy. Rozejrzała się bacznie dookoła, ale las znów wyglądał tak, jak
przedtem, zanim zwaliła ją z nóg dziwna nieznajoma. Z góry leciały
listki drzew, wszystko wydawało się takie spokojne...</div>
<div style="text-align: justify;">
A
potem dostrzegła ruch pośród gałęzi – i bez zastanowienia rzuciła
bronią. Odpowiedzią był głośny szelest i ciemna postać, która wynurzyła
się z korony drzewa i zeskoczyła sprawnie na ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nawet gdyby
nie kostium spowijający całą postać i osłaniający twarz tak, by widoczne
były tylko oczy, Baala i tak by się domyśliła, że ma do czynienia z
ninja. Może trochę pretensjonalnymi i o wyraźnie staroświeckim guście,
ale jednak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostawcie mnie! – wydarła się dziewczyna za jej plecami. – A sio, poszli, no!</div>
<div style="text-align: justify;">
Shinobi nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, bardziej zainteresowany
Baalą, która wstała, trzymając w pogotowiu drugi kunai.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz się nie mieszać? – zapytał zaskakująco uprzejmie. – Zaraz sobie pójdziemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te słowa wzbudziły głośny sprzeciw „ofiary”:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! Nie, nie, nie pozwól im, dobra? Nie pozwolisz, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Może Baala nie była jakoś szczególnie uczynna, ale raczej nie należała
do osób, które bez mrugnięcia okiem pozwoliłyby na ich oczach zarżnąć
bezbronnego człowieka. Poza tym istniała szansa, że, kiedy
niebezpieczeństwo zniknie, nieznajoma wreszcie się przymknie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A może to wy sobie pójdziecie? – zwróciła się do shinobiego, z ukosa
zerkając na las w tle. On sam nie wyglądał na jakoś szczególnie silnego,
ale gdyby miał wsparcie...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic nie odpowiedział, jedynie pokręcił głową, jak gdyby w geście rozczarowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym samym momencie bardziej wyczuła niż usłyszała, jak coś nadlatuje w
ich stronę. Doskonale wypracowany instynkt wojownika nigdy jej nie
zawodził – może tylko w przypadku wyskakujących z zarośli uciekinierów –
więc od razu zerwała z głowy kapelusz i obróciła się na pięcie,
wyrzucając go w górę; słomiane nakrycie pomknęło w powietrze, wirując i
gubiąc witki słomy. Strącone z toru lotu senbony spadły na ziemię, a
kapelusz gładko wylądował obok nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha! – zawołała nieznajoma dziewczyna. – I co teraz, hę? Ośmielicie się nas zaatakować? Wątpię!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala bardzo chciała się dowiedzieć, kiedy właściwie „ja” zmieniło się w
„my”, ale rozsądnie uznała, że lepiej nie znać odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Napastnik przez długą chwilę rozważał sytuację, taksując Baalę
wzrokiem, aż w końcu najwyraźniej uznał, że woli uniknąć starcia –
odwrócił się i skoczył na drzewo, i już po chwili zniknął między liśćmi.
Dołączyło do niego kilka szelestów, zadrżały gałęzie, a później
nastąpiła cisza. Baala czuła, że odeszli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero teraz
mogła przyjrzeć się nieznajomej. Oczywiście, widziała już ją wcześniej,
ale zawsze mogła mieć nadzieję, że w całym zamieszaniu coś jej się
przywidziało. Teraz nie miała już żadnych złudzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ta
druga była mniej więcej jej wzrostu i w zbliżonym wieku, może nawet były
rówieśniczkami. W oczy rzucała się rozwichrzona czupryna włosów,
czarnych po prawej stronie i soczyście zielonych po lewej, rozdzielonych
równo przedziałkiem. Nieznajoma chodziła niemal półnago, bo całą jej
odzież stanowiły dziwne przepaski: jedna na klatce piersiowej, druga na
biodrach, obie w identycznym układzie kolorów, co włosy, i połączone ze
sobą drobną siateczką. Na dodatek dziewczyna paradowała w długich,
sięgających aż nad kolana czarnych kozakach na koturnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala po prostu gapiła się na nią, usiłując przyswoić sobie ten
niecodzienny widok. Krągła twarz zielonki, jak Baala nazwała ją w
myślach, rozjaśniła się w pełnym zadowolenia uśmiechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
No, to było coś! Naprawdę, robi wrażenie. Chyba dobra jesteś, co? –
Wstała z ziemi i nonszalanckim gestem strzepała z ręki jakiś pyłek. Inna
sprawa, że między oczkami siatki utkwiło jej kilka drobnych gałązek. –
Tak, miło, że pofatygowałaś się z pomocą... nie to, żebym była w jakimś
ogromnym niebezpieczeństwie... po prostu zużyłam wcześniej sporo czakry,
kiedy walczyłam z ich kumplami, sama rozumiesz... normalnie
rozłożyłabym ich jednym palcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Strzepnęła przepaskę, spódniczkę czy co to tam było.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mówię, że ty byś sobie z nimi nie dała rady, o, nie!, ale wiesz, u siebie w wiosce to jestem najsilniejsza...</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przypatrywała jej się przez długą chwilę, a potem podeszła do
porzuconego wśród ściółki kapelusza. Nasadziła go na głowę i bez słowa
ruszyła dalej ścieżką. Zdezorientowało to zielonkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, co, nawet się sobie nie przedstawimy? Okazja taka, że żal stracić, nie? No więc ja jestem Erika, a ty?</div>
<div style="text-align: justify;">
Próbując zignorować jej paplanie Baala szła przed siebie, na pytanie odpowiedziawszy tylko wyniosłym milczeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tak nic nie mówisz? – rozległo się podstępne, natrętne jak
brzęczenie much pytanie. Erika podążała za nią krok w krok. – Ładny dziś
dzień, prawda? Co tu porabiasz? Dokąd idziesz? – Wciąż nie dostała
odpowiedzi. – No weź, przecież nie jesteś niemową, to wiem... </div>
<div style="text-align: justify;">
Baala gwałtownie się zatrzymała. Erika odskoczyła do tyłu i rozejrzała za czymś, za czym można by się schować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego ty ode mnie chcesz? – burknęła z rozdrażnieniem, wbijając niechętne spojrzenie w zielonkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, jestem po prostu wdzięczna za pomoc! To już nawet normalnie porozmawiać nie można?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to już porozmawiałyśmy. Możesz iść w swoją stronę, do zobaczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciła się znowu, ale szelest z tyłu poinformował ją, że zielona przylepa nie zamierzała tak łatwo zrezygnować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu od razu z taką agresją... Pomyślałam sobie po prostu, że, o,
możemy sobie razem pójść przez ten las, przecież to dobry pomysł, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna zaśmiała się niepewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówisz tak, ale wcale tak nie myślisz... Znam się na tym, wierz mi. W
końcu chyba dobrze jest mieć z kim pogadać, nie?, zamiast tak samemu
iść. No! Słuchaj, naprawdę łatwiej by mi było, gdybyś zdradziła mi swoje
imię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baala – odmruknęła dla świętego spokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No widzisz, już do czegoś doszłyśmy! Więc tak... Ja jestem z Wioski Trawy, a ty? – indagowała dalej zielonka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Posłuchaj: zanim nie wypadłaś na mnie z krzaków, miałam bardzo udany,
spokojny dzień i chciałabym, by tak pozostało. Nie chcę żadnego
towarzystwa po drodze. Rozumiesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zacisnęła wargi,
wydymając je jednocześnie do przodu, przez co wyglądała jak naburmuszone
dziecko. Ściągnięte brwi świadczyły o wysiłku umysłowym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, to może inaczej. Mam propozycję nie do odrzucenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przystanęła i obejrzała się na zielonkę, która stała w rozkroku,
dłonie opierając na biodrach, i uśmiechała się tryumfalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Patrz i podziwiaj! – zawołała Erika i nagle w jej dłoni pojawił się
zwój; Baala nawet nie zdążyła zauważyć, skąd go wyciągnęła, skoro miała
na sobie strój o polu powierzchni niewiele większym od przeciętnej
chusteczki higienicznej. No, może nie aż tak, ale na kieszenie po prostu
nie było już miejsca. – Patrz!</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozwinęła rulon
dramatycznym potrząśnięciem ręki. Papier zaszeleścił, ciągnięty w dół
ciężarem woskowej pieczęci na samym dole zwoju. Baala przyjrzała się
odciśniętemu w wosku wężowatemu kształtowi, zwiniętemu w ciasny okrąg, z
którego wystawały tylko szpice pazurów i... rogów? Ach, no tak, to był
smok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała na Erikę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No i?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co, nie poznajesz pieczęci rodu Okamura?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwsze słyszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka przestała wypinać dumnie pierś i wytrzeszczyła oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy o nim nie słyszałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest ważny?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika była wyraźnie załamana jej niewiedzą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ważny! To starożytny, szlachetny ród o długiej, pełnej bohaterskich
czynów historii! Nie słyszał o nim tylko ostatni ignorant!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak. – Baala przekrzywiła głowę, przypatrując się krytycznie pismu. – Więc co to jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To honorowany przez wszystkie banki grant! Wystarczy wejść i podać
kwotę. – Erika uśmiechnęła się z zadowoleniem, które jednak nie potrwało
długo, bo Baala powiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz rozumiem. Gdzie to zwinęłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka o mały włos byłaby udławiła się powietrzem, które z głośnym sykiem wciągnęła do płuc.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zwinęłam? Ja <i>jestem</i> z rodu Okamura!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zrobiła miną mówiącą „Ahaaa.... No tak”. W dalszym ciągu nic jej
to wszystko nie mówiło, ale wzmianka o grancie brzmiała obiecująco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wystarczy podać kwotę, mówisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie! Jakąkolwiek! – Zwinęła zwój. – Więc mam propozycję:
odeskortujesz mnie do najbliższego miasta, gdzie ci zapłacę za twój
wysiłek, co ty na to?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Potrzebujesz eskorty? – Baala nie
potrafiła powstrzymać złośliwego uśmiechu. – Przecież możesz załatwić
przeciwników jednym palcem, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika prychnęła, krzyżując ręce na piersi i celując nosem w niebo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam ostatnio gorszy okres, dobra? Oczywiście, że poradziłabym sobie sama! To tylko dla... pewności. O!</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala potarła brodę, przypatrując się nowej „znajomej” nie bez sporej
dozy podejrzliwości. Erika nie wyglądała na kogoś, kto mógłby wywodzić
się z bogatego i respektowanego powszechnie rodu... o którym Baala nigdy
nawet nie słyszała, co samo w sobie było dziwne i dawało do myślenia. Z
drugiej strony miało to sens – ludzie, którzy ją ścigali, być może
chcieli dostać za nią okup.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę zobaczyć ten papier?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka pokazała jej język. W dłoni nie trzymała już zwoju - właściwie
to grant jakby wyparował, albo znowu zniknął w tym tajemniczym schowku,
z którego wcześniej go wyciągnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze czego! Żebyś mi go zabrała?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zabiorę. Chcę tylko sprawdzić autentyczność – wytłumaczyła Baala
niecierpliwie. Erika odwróciła się na pięcie, znowu krzyżując ramiona i
odchylając lekceważąco głowę do tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pokażę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchałaś w ogóle, co mówiłam?! Jestem z rodu Okamura! Śmiesz posądzać mnie o czyn tak niegodny, jak...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, dobra – przerwała jej ze znudzeniem. – Niech ci będzie. Do najbliższego miasta, tak? Ile płacisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika podrapała się po głowie, po czym obejrzała się na Baalę; patrzyła
na nią przez chwilę, marszcząc w zamyśleniu brwi. Potem jednak
rozchmurzyła się, a w jej oczach pojawił się chytry błysk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, teraz rozmawiamy! Stawka to, powiedzmy, dziesięć tysięcy ryou. Co ty na to, a?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Biorąc pod uwagę to, że uratowałam cię od tych shinobi przed chwilą, spodziewałabym się trochę więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Piętnaście? Dobra, dwadzieścia! Dwadzieścia! Może być?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala skinęła z aprobatą głową, powstrzymując pełen politowania
uśmiech. Co za frajer płaciłby dwadzieścia tysięcy ryou za odprowadzenie
do miasta, które jest oddalone zaledwie o kilkanaście godzin drogi?
Najwyraźniej ci ninja musieli napędzić jej niezłego stracha.</div>
<div style="text-align: justify;">
Albo była po prostu głupia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może być.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Kolejnych
parę godzin skłoniło Baalę do refleksji, że istnieją rzeczy, które nie
są warte pieniędzy. Nawet jeśli chodziło o dwadzieścia tysięcy ryou.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Do czasu, kiedy wreszcie opuściły las, przebyły ścieżkę wśród pól gęsto
porośniętych jęczmieniem i wkroczyły do miasta, Baali odpadały już
uszy. Dawno temu przestała rozumieć, co w ogóle Erika do niej mówi; była
świadoma tylko faktu, że gdzieś tam obok płynie nieskończony potok
słów. Czasem wzrastająca intonacja i nagłe urwanie wątku dawały jej
znać, że właśnie padło jakieś pytanie, ale wystarczyło wydobyć z siebie
krótkie „mhm” i monolog znów się rozkręcał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z rzadka zmuszała się do skupienia uwagi na tym, co mówi zielonka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...a wtedy uciekali, aż się kurzyło, mówię ci, byłam taka wściekła,
że ledwo co mnie zobaczyli, a już wiedzieli, że... och, interesujące
miasteczko, nie? Ciekawe malunki na ścianach, widać, że kwitnie tu
życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zerknęła obojętnie w stronę szarych budynków.
Było już po zmroku, ale parę starych, odrapanych latarni rzucało mdły
poblask na ściany domów. Rzeczywiście na paru z nich widniały
charakterystyczne symbole szczęścia i pomyślności, zaraz w sąsiedztwie
intrygujących akronimów „JM”. Miejscowa milicja chyba miała sporo
problemów z chuliganami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika ziewnęła głośno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, to znajdźmy jakiś zajazd, jestem tak zmęczona, że padam z nóg.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala była nie mniej wykończona, ale bynajmniej nie fizycznym
wysiłkiem. Nie rozumiała, jak zielonka, po przebyciu tylu godzin drogi w
tych koszmarnych kozakach, mogła mieć jeszcze energię na gadanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wybór nie był zbyt duży, bo i sama wioska składała się z tylko jednej
głównej ulicy i przystających do niej rozpadających się budowli.
Dziewczyny mijały kolejne nadżarte rdzą sklepowe szyldy, aż w końcu
natrafiły na hotel, a przynajmniej coś, co hotel udawało; budynek
posiadał szeroki, zadaszony ganek i dwa piętra. Z okien biło przyjemne,
ciepłe światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Weźmy jeszcze coś na kolację – powiedziała Erika, gdy wchodziły do środka. – Konam z głodu. Zapłacisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala momentalnie ocknęła się z otępienia, w jakim przebywała przez ostatnie godziny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z jakiej racji ja mam płacić? Ty tu jesteś sponsorem tej wycieczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zielonka machnęła lekceważąco ręką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, no wiesz, nie powinnam tak obnosić się z tym papierem. Mogłoby
nam to sprawić pewne... kłopoty. Po prostu zapłać, a jutro wypłacę
pieniądze w banku i ci oddam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Jeszcze czego! Wyciągaj grant, ale już.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Możesz nie sprawiać problemów?</div>
<div style="text-align: justify;">
Problemów? Ona według niej sprawia problemy? Baala aż sapnęła, czując w sobie gwałtowny przypływ gorącej złości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to ma...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie dokończyła, bo Erika pomaszerowała zdecydowanym krokiem do
lady. Zanim zdążyła ją dorwać, zielonka składała już zamówienie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...kolację i pokój dla dwóch osób poproszę. Tak, może być na piętrze. Koleżanka zapłaci.</div>
<div style="text-align: justify;">
„Koleżanka”? A żeby ją diabli wzięli!</div>
<div style="text-align: justify;">
Uchwyciła ją nieco zbyt mocno za ramię, odciągając na bok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie uważasz, że przesadzasz? – wysyczała cicho, tak, by nie usłyszał
ich właściciel zajazdu, który cały czas ciekawie im się przypatrywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jutro ci oddam, serio. O co ci chodzi? – Głos Eriki zabrzmiał
pretensjonalnie. – Nie zbiedniejesz, jutro i tak dostaniesz swoje
dwadzieścia tysięcy, tak czy inaczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baalę aż zatkało na
taką bezczelność. Cielęca mina zielonki – jej, o ironio, zleceniodawcy –
mówiły, że i tak nic teraz nie wskóra. Z rezygnacją rozluźniła uścisk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwszy i ostatni raz za ciebie płacę. Jutro chcę widzieć moje pieniądze, zrozumiano?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zawróciła do lady i, próbując robić dobrą minę do złej gry, wygrzebała z
plecaka pieniądze. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że właśnie dała
zrobić się w bambuko. A jeśli grant był podrobiony i posłużył jako
wymówka, by naciągnąć ją na kolację i nocleg? Może ta cholerna, zielona
dziewucha chce zniknąć nad ranem bez słowa?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zerknęła za
siebie, na zielonkę. Erika właśnie poprawiała sobie przepaskę –
koszulkę? – na piersi, naturalnie nie przejmując się ewentualną
widownią. Cóż, nie wyglądała na szczególnie przebiegłą, ale mogła być
świetną aktorką i tylko udawać przygłupa. Może cały ten ród Okamura to
tylko sprytna bajeczka?</div>
<div style="text-align: justify;">
Rychło jednak musiała odłożyć
podejrzenia na później, bo zapachniało jedzeniem. Aż do tej chwili nie
zdawała sobie sprawy, jak bardzo zgłodniała po drodze; najwidoczniej
męczące towarzystwo Eriki tylko zaostrzyło jej apetyt. Obie zjadły, a
właściwie pochłonęły kolację, po czym udały się na górę, do pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika jeszcze w progu zdjęła buty, odkopnęła je beztrosko pod ścianę i
rzuciła się na łóżko. Objęła poduszkę rękoma i wierciła się przez
chwilę, moszcząc się wygodnie na pościeli. Westchnęła z zadowoleniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dopiero było niezłe żarełko. O, jak mi tu wygodnie! Niczego sobie ta buda.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala wykrzywiła się w niechętnym, wręcz pogardliwym grymasie. Odłożyła
słomiany kapelusz na szafkę, odsłaniając czarną bandanę na głowie.
Faliste, skręcające się przy końcówkach w loki włosy opadały luźno po
obu stronach okrągłej, nawet trochę dziecięcej twarzy: lekko spiczasty
podbródek, gładkie policzki, drobny nos, wąskie linie brwi – i oczy,
ciemne i duże, niemal czarne, w oprawie gęstych rzęs. Wydatne usta były
teraz wygięte w wyrazie niezadowolenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mogłoby się
wydawać, że Baala wyglądała niezbyt groźnie. Jednak jej siła kryła się w
spojrzeniu – często srogim, nawet surowym. W tych oczach kryła się
wielka determinacja, pewna twardość i niezłomność, były to oczy osoby,
która nie cofnie się z raz obranej drogi, osoby, która może stawić czoła
wszystkiemu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie to, co Erika, której wzrok nieustannie
błądził od jednego punktu do drugiego, który umykał na bok, gdy
próbowało się przygwoździć ją oskarżającym spojrzeniem. Miała wielkie
jasne oczy, takie, które w sam raz nadają się do wyrażania zdziwienia;
błyszczące iskierkami bezpodstawnej wesołości, zdradzające wszystko,
nawet najmniejsze wahnięcie nastroju, krótko mówiąc: takie, z których
można czytać jak z książki. Dołeczki w policzkach i zadarty nos tylko
dodawały wrażenia beztroski. Wygląd Eriki idealnie współgrał z jej
zachowaniem. Nie wspominając o ubiorze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może mi powiesz, co robiłaś sama na odludziu, nie mając przy sobie żadnych pieniędzy, broni ani jedzenia?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Eee, tam – odpowiedziała Erika elokwentnie. – Najwyraźniej ja, w
przeciwieństwie do niektórych, nie potrzebuję tony ekwipunku, by
przetrwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zignorowała wyraźny przytyk i zdjęła z
dłoni czarne, materiałowe rękawice i cienkie, wykonane z siateczki
długie rękawiczki, kończące się nad łokciami. Kurty już nie ściągnęła,
na wypadek, gdyby shinobi śledzący Erikę zamierzali zaatakować w środku
nocy. Nie martwiła się tym, że mogą ją zaskoczyć, bo nie dość, że
sprawiali wrażenie amatorów, to drewniane podłogi w zajeździe były w tak
złym stanie, że skrzypiały przy każdym nastąpnięciu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc poszły spać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;"><div style="text-indent: 0px;">
Erika patrzyła w mrok.</div></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie od razu zorientowała się, że już nie śpi. Wokół panowała gęsta i
nieprzenikniona ciemność, a ciszy nie zakłócał choćby głos wiatru zza
okna. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, ale
dziewczyna czuła, że wcale tak nie jest. Nie obudziłaby się bez
przyczyny. Szczerze mówiąc, mało co było w stanie ją obudzić – zazwyczaj
nawet burza z piorunami nie dawała rady – ale tym razem sytuacja
wyglądała inaczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy ten odgłos jej się tylko przyśnił?</div>
<div style="text-align: justify;">
Z głośno bijącym sercem rozejrzała się po pokoju. Nie wpadał tutaj
nawet choćby strzęp księżycowego światła, a poza cichym, świszczącym
oddechem Baali nie słyszała nic więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
A potem zamarła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z oddali, jakby z dołu schodów, dobiegło ciche stukanie i szuranie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika wstrzymała oddech, nie chcąc zagłuszyć obcego odgłosu. Powtórzył
się po dłuższej chwili, tym razem trochę głośniejszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
I skrzypnięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ktoś <i>szedł po schodach.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
W pierwszej chwili o mało co nie pisnęła ze strachu, ale powstrzymała
się całą siłą woli i, najciszej jak potrafiła, zsunęła z siebie kołdrę.
Po omacku, idąc na palcach skierowała się w stronę łóżka Baali. Odgłosy
kroków, powolne i niepokojące, zbliżały się nieubłaganie; brzmiało to
tak, jakby coś bardzo ciężkiego wlokło się po kolejnych stopniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy dziewczyny zaczynały już przyzwyczajać się do ciemności, więc
podejście do śpiącej towarzyszki obyło się bez zbędnych hałasów, zostało
za to okupione bolesnym uderzeniem się małym palcem lewej stopy o nogę
mebla. Posykując z bólu, Erika nachyliła się nad Baalą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już wyciągała dłoń, by ją obudzić, kiedy ta drgnęła – i zielonka
dosłownie sekundę później poczuła coś zimnego na skórze szyi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja, kretynko – szepnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy Baali błyszczały nieznacznie w mroku pomieszczenia. Nic nie powiedziała, ale cofnęła kunai.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje? – zapytała szeptem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Rozległo się kolejne półgłośne skrzypnięcie od strony schodów – i już
nie pytała o nic więcej; błyskawicznie podniosła się z łóżka, niemal
zderzając się z Eriką głowami, i cicho jak kot skoczyła do okna.
Zielonka ruszyła w ślad za nią, ale najpierw zabrała spod ściany swoje
kozaki, co zajęło jej chwilę, bo musiała wymacać je w ciemności.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala przez krótki moment manewrowała przy okiennicy, by przekręcić
gałkę bez żadnego odgłosu. Niemal jej się to udało: rozległo się tylko
bardzo ciche szurnięcie, którego na pewno nie można było usłyszeć, będąc
wciąż na schodach. Do środka wpadło chłodne, otrzeźwiające powietrze
nocy. Erika wcale nie poczuła się lepiej. Obejrzała się na drzwi, nie
mogąc odeprzeć wrażenia, że zaraz ktoś je otworzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Drgnęła, słysząc głośny, ponaglający szept. Baala była już po drugiej
stronie okna, dłońmi trzymając się parapetu. Potem puściła go i zeszła
po ścianie, utrzymując się dzięki czakrze skoncentrowanej w stopach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zastanawiała się, czy to odpowiedni moment na to, by jej powiedzieć, że ona tak nie potrafi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal podskoczyła, gdy rozległo się kolejne skrzypnięcie. Była zbyt
spanikowana, by zastanawiać się, dlaczego tajemniczy ktoś, kimkolwiek
był, pokonywał schody tak powoli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Myślenie poszło w
odstawkę – wygramoliła się na parapet, przełknęła ślinę i zwiesiła się
po drugiej stronie. Zerknęła w dół. Ziemia wydawała się stanowczo zbyt
odległa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty tam robisz? – syknęła Baala z dołu. – Schodź!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zrobiła nieszczęśliwą minę, której i tak nikt nie zobaczył, i
spróbowała natrafić czubkiem buta na jakieś zagłębienie w ścianie. Gdy
jej się to udało, ostrożnie cofnęła jedną dłoń, szukając dobrego
uchwytu. Wilgotne od podenerwowania palce natknęły się na kant
wystającej deski. Zielonka zaczęła pełznąć w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdyby
nie to, że pod nimi znajdował się betonowy chodnik, spróbowałaby
zeskoczyć – ale w ten sposób narobiłaby tylko hałasu, którego chciały
jak najbardziej uniknąć. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a dłonie co
chwila ześlizgiwały się z nierówności ściany. W pewnym momencie nawet
obsunęła jej się noga, ale jakimś cudem zdołała utrzymać się na rękach i
poszukać dogodnego oparcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemal się zdziwiła, gdy
palcami stóp trafiła nagle na solidny grunt. Z pewnym niedowierzaniem
odsunęła się od ściany i zerknęła w górę, na czarny otwór okna. Nie
kontemplowała tego widoku zbyt długo, bo Baala chwyciła ją z tyłu, za
materiał i pociągnęła za sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szły powolnym, spacerowym
tempem. Po dziesięciu krokach przyspieszyły. Po dwudziestu niemal
biegły. Po kolejnych dziesięciu – gnały co sił w nogach w stronę
pobliskiego lasku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwolniły dopiero wtedy, gdy wpadły między
pierwsze drzewa. Erika dyszała ciężko, zginając się wpół i trzymając się
za brzuch. Baala nie zdawała się być zmęczona; oglądała się do tyłu, by
się upewnić, że nikt za nimi nie podąża.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To mógł być fałszywy alarm – mruknęła. – Może jakiś staruch, który wynajmował pokój na piętrze, wracał z toalety.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolę tam... nie wracać i... ufff... i się nie upewniać – odparła
Erika pomiędzy kolejnymi sapnięciami. Zaczerpnęła głośno powietrza i
jeszcze głośniej wypuściła je z płuc. – Matko, umieram, co to był za
bieg na przełaj...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie była świadoma sceptycznego spojrzenia, jakim uraczyła ją Baala. Wyprostowała się z trudem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robimy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy dalej. Jeżeli to rzeczywiście twój pościg, musimy jak najszybciej się oddalić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika pokiwała głową. Właśnie tego teraz chciała – zostawić zajazd daleko za sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
I w tym momencie rozległ się wybuch.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obie jak na komendę obróciły się gwałtownie. Spoza pni drzew
przezierały światła miasteczka i wielka, czerwona łuna, oświetlająca
kłęby ciemnego dymu, na którego żółtawym tle przelatywały żarzące się
szczątki budynków. Eksplozja rozerwała przynajmniej dwa domy. Jednym z
nich był chyba zajazd.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę patrzyły na zjawiskowe
pogorzelisko, od którego sąsiednie budynki zaczynały już zajmować się
ogniem. Pasy drżącego pomarańczowego światła kładły się na ziemi,
sięgając niemal aż do skraju lasku. Pomału, wśród trzasków płonącego
drewna i walących się ruin, rozlegały się krzyki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny spojrzały na siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika zauważyła, że Baala nie miała ze sobą swojego słomkowego
kapelusza. Jej twarz była nieruchoma; jedynie szeroko otwarte oczy,
błyszczące od ognistej łuny, zdradzały szok. </div>
<div style="text-align: justify;">
Baala jako pierwsza się ocknęła. Głos miała niesamowicie spokojny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spadamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erice nie trzeba było powtarzać dwa razy; z werwą godną maratończyka
pognała w głąb lasu. Nie oglądała się na Baalę, ale suche trzaski
gałązek dawały jej znać, że dziewczyna biegnie tuż obok. Nie ubiegła
daleko, kiedy poczuła, jak coś zimnego musnęło ją w kark.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
IIIIIIIIIIEEEEE! – zapiszczała rozdzierająco, zatrzymując się i
podskakując dziko w miejscu, sięgając na oślep dłońmi za plecy. –
ZABIERZ TO!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ruszaj się! – krzyknęła Baala ostrym, ale opanowanym głosem. Zielonka posłusznie znieruchomiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest tam coś? Jest tam coś? <i>Jest tam coś?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
- Przymknij się, nic tu nie... A co to jest?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Erika obejrzała się i podskoczyła, widząc rozlazłe, białe, pająkowate
kształty wielkości męskiej dłoni. Było ich co najmniej kilkanaście;
leżały w leśnej ściółce jak porzucone zabawki. Groteskowe zabawki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fuuuj! Co to za paskudztwo?</div>
<div style="text-align: justify;">
I choć czuła obrzydzenie, to w duchu cieszyła się, że te białe
obrzydlistwa przynajmniej się nie ruszały. Nie znosiła robactwa, a tym
bardziej niczego, co chodziło na ośmiu nogach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem.
– Baala ostrożnie przestąpiła nad jednym z pająków. Pomimo ciemności
były dobrze widoczne, bo ich biała powierzchnia połyskiwała mlecznie w
blasku księżyca. – To mi się nie podoba...</div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosła wzrok
na Erikę i przez długą chwilę po prostu na siebie patrzyły. A potem
jednocześnie podjęły tę samą decyzję:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odwrót!</div>
<div style="text-align: justify;">
Skoczyły na boki, dosłownie o ułamki sekund uprzedzając męski krzyk:</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>KATSU!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Rozległa się seria minieksplozji, gdy wszystkie z pająków wybuchły
jednocześnie. Erika poczuła powiew gorąca na plecach; padła na trawę,
osłaniając rękoma głowę. Spadło na nią parę gałązek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ktoś
uchwycił ją mocno za ramię i niemal siłą postawił na nogi. Zdążyła tylko
dostrzec burzę brązowych włosów, zanim Baala ruszyła biegiem, ciągnąc
ją ze sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uciekaj! – krzyknęła do zielonki, która wciąż jeszcze nie odzyskała jasności myślenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdzie nie pójdziecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala zatrzymała się gwałtownie, bo niespodziewanie drogę zastąpiła im
osobliwa, obła sylwetka – nie od razu rzucała się w oczy, bo zdawała się
wtapiać w tło. Dopiero po chwili zauważyły, że po prostu jest owinięta w
długi, ciemny płaszcz, gdzieniegdzie poznaczony dużymi czerwonymi
łatami czy też plamami. Nad brzegiem wysokiego kołnierza zatknięta była
głowa, co ostatecznie upewniło dziewczyny, że mają do czynienia z
człowiekiem. W słabym świetle niewiele można było dostrzec, jedynie
pokaźną kitę wyrastającą z czubka głowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no –
skomentował nieznajomy, mężczyzna, sądząc po niskiej barwie głosu. Mówił
takim tonem, jakim mógłby przemawiać myśliwy nad truchłem wyjątkowo
pokaźnej zwierzyny. – Więc udało wam się uciec, hm! Nieźle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyś ty zgłupiał, Deidara? – rozległ się kolejny głos, jeszcze
niższy, głuchy i ponury; rozległ się tuż obok, ze strony dziwnego,
przypominającego ogromnego żółwia kształtu, który powoli sunął w stronę
drugiego nieznajomego. Erika, o dziwo, nie wydała z siebie standardowego
okrzyku strachu. – Nie miałeś jej wysadzić w powietrze, tylko złapać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiałem się upewnić, czy się nadaje, hm! Gdyby zginęła, znaczyłoby to tylko tyle, że nie była warta naszego zachodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Te twoje zdalnie sterowane bomby są strasznie powolne. Nawet dziecka byś tym nie zabił – odburknął jego towarzysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To prototyp, mistrzu Sasori. Wymaga jeszcze poprawek, hm!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coście za jedni? – wtrąciła Erika nieoczekiwanie; głos miała tak słaby i cienki, jakby zamierzała lada moment zemdleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Żółwiowaty kształt przystanął, a ten drugi – Deidara – poruszył głową,
najwyraźniej spoglądając w jej stronę. Erika nie oglądała się na Baalę,
ale czuła, że towarzyszka też wbijała w nią wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Deidara zignorował ją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Są dwie, mistrzu Sasori, hm! Co zrobić z drugą?</div>
<div style="text-align: justify;">
„Mistrz Sasori”, przypominający wielki głaz i równie jak kamień ruchliwy, milczał przez chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny popatrzyły po sobie. Żaden z nich nie powiedział, <i>którą</i> zamierzali zabić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala nagle poderwała dłoń do góry, a Deidara zachwiał się i poleciał
do tyłu; Erika nawet nie próbowała zrozumieć, co się stało, po prostu
wystrzeliła do przodu jak korek z butelki, minęła przeciwnika i pognała
dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszała z tyłu głośny hałas i odwróciła się, w
sam raz aby zobaczyć, jak pędzi ku niej coś wielkiego, kanciastego,
przypominającego grot strzały olbrzyma. Pisnęła i odskoczyła, ale pocisk
zręcznie wymanewrował między drzewami. Rzuciła się w bok, grot śmignął
obok niej; po chwili wyhamował i zawisł w powietrzu, i Erika dostrzegła,
że jest przymocowany do wygiętego jak wężowa szyja ogona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wiele można powiedzieć na temat lotności umysłu Eriki, ale nie to, że w
skrajnie dramatycznych sytuacjach nie potrafił myśleć. Wręcz
przeciwnie, jej mózg pracował teraz na najwyższych obrotach, a myśli
pędziły błyskawicznie, pociągając za sobą czyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pobliskie
drzewa, między którymi przechodził ogon, miały sporo długich i giętkich
gałęzi osadzonych dość nisko na pniu. Uchwyciła pewnie kilka witek w
garść i ze sprawnością godną marynarza przywiązała go do drzew;
zacisnęła ostatni węzeł, aż zatrzeszczało drewno, i oparła dumnie nogę o
tę plątaninę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha! Oto dzielna Erika znów pokonała wroga! Ha, ha, ha!</div>
<div style="text-align: justify;">
Natychmiast odskoczyła, gdy ogon wierzgnął, blokując się w gordyjskim
węźle gałęzi. Ostry grot na samym końcu zatańczył w powietrzu jak ogon
węża, którego uchwyciło się za łeb, i wyginał się na wszystkie strony –
bez skutku. Erika pokazała mu język.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nara, frajerzy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Z tyłu znów rozległy się odgłosy eksplozji i zatrzęsła się lekko
ziemia; Erika na moment straciła równowagę, ale zdołała utrzymać się na
nogach. Gwałtowne rozbłyski na ułamki sekund rozświetlały okolicę, smugi
jaskrawego światła wdzierały się między drzewa, rzucając ostre cienie.
Zdołała zobaczyć biegnącą ku niej sylwetkę, w której bez trudu
rozpoznała Baalę. Gdzieś z oddali dobiegło stęknięcie i rumor walących
się drzew.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala dogoniła ją i przystanęła, by złapać
oddech; ogon obok znów się szarpnął w uścisku gałęzi, i dziewczyna aż
podskoczyła z zaskoczenia. Spojrzała na węzeł, a potem na Erikę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty to zrobiłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- No ba! – odparła zielonka dumnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Całkiem niedaleko drzewo zatrzęsło się, targnięte siłą eksplozji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny znów ruszyły biegiem przez las, z hałasem przedzierając się
przez gałęzie, ale i tak serie wybuchów wszystko zagłuszały, zresztą
oddalały się od nich coraz bardziej. Napastnicy najwidoczniej zgubili
ich ślad.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to byli za jedni?! – krzyknęła Baala po dłuższym biegu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ja wiem? Nie znam ich!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie ci, którzy cię gonią?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! Pierwszy raz w życiu ich widzę!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwolniły, bo niebezpieczeństwo wydawało się już bardzo odległe. Erika
znowu próbowała desperacko złapać oddech, dysząc i rzężąc, jakby
pokonała dystans co najmniej dziesięciu kilometrów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Baala
nic z tego wszystkiego nie rozumiała. Napastnicy chcieli złapać którąś z
nich – przypuszczała, że jeśli cała historyjka o rodzie Okamura jest
prawdziwa, to chodziło im o Erikę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyglądali tak, jakby
należeli do jakiejś organizacji – mruknęła ni to do siebie, ni to Eriki.
– Mieli takie same płaszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Te z czerwonymi plamami?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chmurami. – Baala wyprostowała się. – To były czerwone chmury.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę panowała cisza. A potem Erika nieświadomie wypowiedziała
te same słowa, które obijały się bezładnie w umyśle Baali:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwsze słyszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jej oddech stawał się cichszy i bardziej równomierny. Zerknęła na
Baalę, która stała w bezruchu, uważnie nasłuchując odgłosów pogoni. W
lesie panowała cisza. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przez noc niosło się tylko przeciągłe, niepokojące wołanie puchacza.</div>
<br /><div style="text-indent: 0px;">
<div id="wrapper">
<p class="right">
<a href="http://baala-i-erika.blogspot.com/2014/01/iii-miedzy-motem-kowadem.html">I.II Między młotem a kowadłem >></a></p>
</div></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-45122555347323089692013-12-30T16:08:00.000+01:002015-05-15T20:10:26.116+02:00Dramatis personae<img align="LEFT" src="http://i167.photobucket.com/albums/u129/silvasanguis/My%20Naruto%20fanfick/baala%20copy_zpsczytbjfn.png" /><b>BAALA</b><b> </b><br />
<br />
<br />
<br />
Kunoichi pracująca na własny rachunek.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEirEbPWt90jVmD-3YY75ik2GAX7f1RtJPUFDg0uS6uMt3MwrKsSMONlAFVPxakDz_wM1UTfyld0J3ZYSrsommZFtxuwOZMsRx6PdkHZNxxg0-qjKwmYfX64Dq4TCqCTFLHmKCErq-8f9mpNnGt2-bYctNEixcIuwArU_vzg9HlM8cu3YZiuR-4yZUW65yBRARvUaXB5NDYPuHyIVll0CZ3r=" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img align="RIGHT" border="0" src="http://i167.photobucket.com/albums/u129/silvasanguis/My%20Naruto%20fanfick/erika_zpsdjaere2m.png" /></a><b>ERIKA<b></b></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<b> </b>Kunoichi z Wioski Trawy, aktualnie chuunin.<b> </b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEheWg0tbHTHsf8pQ0d5oX2Ahbl0MTfxgPTPJ657y-jH8Wfm6CDduRMpECg17oe39d3vMbOI4z4HlDsaAIZgzDJw_dcNISxj3DSjIJACFqvO5vYAKs890oFpOja4ChQjjiEjKHhWGyvZz9oNKhfZeUmA51-98H23ldZQ2qgRfK2IhkTOgO9-PGjvtc2SlfjGNdanTt9Xwb-G2-njGvWWeli89g=" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img align="LEFT" border="0" src="http://i167.photobucket.com/albums/u129/silvasanguis/My%20Naruto%20fanfick/kakuzu_zpsrktd66wq.png" /></a><b>KAKUZU</b><br />
<br />
Członek Akatsuki, nukenin z Wioski Wodospadu.<b> </b>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fi167.photobucket.com%2Falbums%2Fu129%2Fsilvasanguis%2FMy%2520Naruto%2520fanfick%2Ferika_zpsdjaere2m.png&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEirEbPWt90jVmD-3YY75ik2GAX7f1RtJPUFDg0uS6uMt3MwrKsSMONlAFVPxakDz_wM1UTfyld0J3ZYSrsommZFtxuwOZMsRx6PdkHZNxxg0-qjKwmYfX64Dq4TCqCTFLHmKCErq-8f9mpNnGt2-bYctNEixcIuwArU_vzg9HlM8cu3YZiuR-4yZUW65yBRARvUaXB5NDYPuHyIVll0CZ3r=" --><!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fi167.photobucket.com%2Falbums%2Fu129%2Fsilvasanguis%2FMy%2520Naruto%2520fanfick%2Fkakuzu_zpsrktd66wq.png&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEheWg0tbHTHsf8pQ0d5oX2Ahbl0MTfxgPTPJ657y-jH8Wfm6CDduRMpECg17oe39d3vMbOI4z4HlDsaAIZgzDJw_dcNISxj3DSjIJACFqvO5vYAKs890oFpOja4ChQjjiEjKHhWGyvZz9oNKhfZeUmA51-98H23ldZQ2qgRfK2IhkTOgO9-PGjvtc2SlfjGNdanTt9Xwb-G2-njGvWWeli89g=" -->sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-56274657455730203742013-12-30T16:07:00.003+01:002017-07-17T15:35:25.836+02:00Ja<div style="text-align: center;">
<i>"Jedno jest pewne: uszczęśliwiam gdzieś paru ludzi. Nie ma znaczenia, czy oni mnie znają, czy nie. Ważne jest tylko to, że robię coś, co uczyni kogoś szczęśliwym."</i><br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Madame Bławatska </span><i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Kontakt: dragonart@vp.pl</b><i> </i></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5328785926441127778.post-49656324196155035222013-12-30T16:06:00.002+01:002014-12-28T17:17:38.892+01:00Linki<div style="text-align: center;">
<a href="http://skrawki.blog4u.pl/" target="_blank"><img src="http://raindragon.w.interii.pl/skrawki_reklama.png" /></a><br />
<br />
<b>Opowiadania</b><br />
<a href="http://oroczi.blog.onet.pl/" target="_blank">oroczi</a><b><a href="http://oroczi.blog.onet.pl/" target="_blank"> </a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://rikai-ai.blogspot.com/" target="_blank">rikai-ai</a><br />
<a href="http://kyoku-uchiha.blogspot.com/" target="_blank">kyoku-uchiha</a><br />
<a href="http://kimimaro-kaguya.blog.onet.pl/" target="_blank">kimimaro-kaguya</a><br />
<a href="http://sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com/" target="_blank"> </a></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<b>Blogi</b><br />
<a href="http://ksztalty-planowane.blogspot.com/" target="_blank">ksztalty-planowane</a><br />
<a href="http://dzienniczek-pamietniczek.blogspot.com/" target="_blank">dzienniczek-pamietniczek</a> <br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Katalogi blogów</b></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://spis-ff-o-naruto.blogspot.com/" target="_blank">Spis FanFiction o Naruto</a> <br />
<a href="http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com/" target="_blank">Lapidarium Narutowskie</a><br />
<a href="http://ministerstwo-ff-o-naruto.blogspot.com/" target="_blank">Ministerstwo FF o Naruto</a><br />
<a href="http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/" target="_blank">Świat blogów - Narutomania</a></div>
sil-vahhttp://www.blogger.com/profile/05672438589579225263noreply@blogger.com1